MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

07/06/2006 14:03:37

Nie samym chlebem...

Dwie wycieczkiWielu Polaków, mimo iż przebywa tu już pewien czas, nie zna właściwie tego kraju. Tak się jakoś składa, że (z tego, co wiem) wolimy raczej wolne dni spędzać w „domowych pieleszach”, popijając piwko, a najwyżej z grupą znajomych zorganizować sobie „grillowanie”, co na jedno wychodzi.

Dziennik Polski

Podobnie jest z tymi, którzy są w Anglii dopiero od niedawna. Nawet jeżeli wybraliby się gdzieś, to nie bardzo wiedzą gdzie i jak.
Lato zbliża się jednak wielkimi krokami. Wprawdzie tegoroczna wiosna nie rozpieszcza nas zbytnio ani słońcem, ani temperaturami, mimo to warto może pomyśleć o spędzeniu weekendu w sposób bardziej aktywny. Anglia to naprawdę piękny kraj, a w dodatku nie trzeba zbytnio oddalać się od samego Londynu, aby spędzić całkiem przyjemną niedzielę w plenerze.
Dziś chciałbym zaproponować dwie całkiem różne wycieczki do miejsc, które znajdują się w promieniu niewielu kilometrów od miasta.
Hrabstwo Essex
Zacznę od wypadu do znajdującego się na wschód od Londynu Hrabstwa Essex. Ta malownicza kraina o krajobrazie podobnym do mazowieckiego lub wielkopolskiego, warta jest odwiedzenia, choćby z tego powodu, że bardzo przypomina nam, Polakom, rodzinne strony. Może to więc być także znakomite lekarstwo na nostalgię. Mimo podobieństw, ma ona jednak swoje bardzo charakterystyczne dla angielskiej wsi akcenty, co moim zdaniem tylko podnosi walory wycieczki, jeżeli już się na nią zdecydujemy.
Jak się tam dostać? Sprawa nie jest wcale tak skomplikowana jak mogłoby się komuś wydawać. Oczywiście najlepiej, kiedy dysponuje się samochodem. Wielu z nas go posiada, a kto nie, też nie jest bez szans, albowiem (o czym niektórzy nie wiedzą) można stosunkowo tanio wynająć samochód osobowy w jednej z licznych w Londynie wypożyczalni. Mieszkańcom zachodniej i północno-zachodniej części miasta polecam wypożyczalnię na Chiswick. Mieści się ona tuż przy rondzie, które prowadzi do autostrady M4. Cena takiej przyjemności nie jest wygórowana, bowiem już za około 40 funtów (30-38) na dobę możemy wypożyczyć całkiem rozsądny samochód. Warunkiem jest jednak posiadanie prawa jazdy. Polski dokument jest jak najbardziej honorowany, choć doradzam mieć przy sobie paszport i jakiś wyciąg z banku. Czasem (choć nie zawsze) mogą o to zapytać.

Jeżeli przyjmiemy założenie, że pojadą takim autem cztery osoby, to koszt transportu wraz z paliwem w obie strony nie powinien przekroczyć 15 funtów na osobę. To znacznie taniej niż bilet na pociąg, niewiele drożej niż autokarem National Express, a daje pełną swobodę poruszania się. Ponieważ w niedzielę na ogół parkingi wszędzie są za darmo i nie trzeba płacić myta za przejazd przez centrum Londynu, sprawa wydaje się oczywista, że wynajęcie auta się opłaca. Choć może nie powinienem tego robić, ale dodam dla porządku, że w wypożyczalni nie należy się zjawiać rozsiewając wokół zapach „piwka” ani także z puszką tego napoju w ręku. Obsługa odmówi nam wypożyczenia pojazdu do czasu, kiedy zjawimy się w 100 procentach na trzeźwo. Mają oni bowiem zwyczaj mocno pociągać nosem.
Mamy już samochód i jedziemy na wycieczkę. Kierujemy się na szosę A12, którą bardzo łatwo jest osiągnąć jadąc z zachodniego Londynu północną obwodnicą, czyli drogą A406. To najszybszy sposób znalezienia się na naszej drodze do Essex. Kierujemy się w naszej podróży na Chelmsford i zaraz po przejechaniu skrzyżowania z obwodnicą M25 dojeżdżamy do miasteczka: Brentwood.
To bardzo urocza miejscowość, znana z częstych targów staroci zwanych tutaj antiques fair. W niedzielę nie ma tu problemów z zaparkowaniem samochodu. Zwiedzanie miasta proponuję rozpocząć od starówki oraz zabytkowej katedry, do której skierują nas znaki.
W Brentwood nie zatrzymujemy się jednak za długo, wszak naszym celem jest „plener”. Z miasteczka tego wypadamy na drogę numer A128. Jest ona malownicza, ale obowiązują na niej znaczne ograniczenia prędkości. W ogóle na angielskiej prowincji najczęściej jeździć można z prędkością do 40 mil/godz. Tu będzie to tylko 30 mil/godz.
Przez wioskę Navestock Side docieramy do innej, która nazywa się Kelvedon Hatch. Tu kończymy jazdę samochodem. Zaraz za głównym skrzyżowaniem wiejskich dróg kierujemy się w prawo i dojeżdżamy do sporego parkingu, na skraju którego znajduje się pub „Green Man”. Tam możemy zostawić auto, a także korzystając z ustawionych ławeczek zjeść małe co nieco przed spacerem przez pola i dębowe lasy hrabstwa Essex. Jeszcze będąc w Brentwood, warto kupić za 2,5 funta lokalną mapkę szlaków turystycznych. Nie będzie to na pewno jednorazowy wydatek, albowiem w tę okolicę wybrać się można co najmniej kilka razy i za każdym znaleźć coś nowego do zobaczenia.
Z miejsca, w którym jesteśmy, wiedzie kilka szlaków turystycznych o spacerowym charakterze, dostępnych bez specjalnego obuwia. Zaczynają się one (tak jak wszystkie w Anglii) drogowskazem, na którym napisane jest „public footpath”. Jest to znak, że możemy tą drogą swobodnie się poruszać. Pamiętać jednak należy, aby się jej trzymać. Na wsiach często spotkać możemy bowiem napisy „private road”, co oznacza, że poza wyjątkowymi losowymi przypadkami, nie wolno na nie wchodzić.
W Wielkiej Brytanii jest stosunkowo mało otwartych dostępnych dla wszystkich terenów, a prawo własności drogi jest traktowane poważnie. Z tego samego powodu nie powinniśmy zbierać żadnych owoców runa leśnego, jeżeli nie mamy pewności czy las, w którym jesteśmy jest „public place”. Ścieżka może bowiem być publiczna, a las już nie.
Posługując się mapką, mamy przed sobą kilka możliwości interesujących wycieczek. Wiodą one trasami umożliwiającymi podziwianie krajobrazu, poprzez dębowe lasy i zagajniki, w których niektóre drzewa mają po kilkaset lat. Szlaki są tak poprowadzone, że możemy zrobić większe lub mniejsze kółko i znaleźć się z powrotem na naszym parkingu. Wycieczki wyliczone są na czas od 2-4, 5 godzin z małymi przerwami na posiłki, robienie fotografii czy podglądanie dzikiego ptactwa. Pamiętajmy przy tym, abyśmy swoje opakowania, śmieci i butelki po napojach przynieśli z powrotem na parking i wrzucili do znajdujących się tam kubłów.
W sumie wypad taki to spokojna relaksująca wycieczka nawet dla rodziny z dziećmi. Dojazd przy odrobinie szczęścia nie powinien zająć więcej niż godzinę. Tyleż samo powrót.

Legoland
Druga wycieczka jest bardziej standardowa i niestety nieco bardziej kosztowna. Jest to wypad do Legolandu, znajdującego się w Windsor, kilkanaście mil na zachód od Londynu autostradą M4. Wycieczka ta zrobi nam wprawdzie małą dziurę w kieszeni, ale za to wielką przyjemność sprawi naszym milusińskim.
Z autostrady M4 dostajemy się zjazdem numer 6 na Windsor. Już przy samej M4, a potem na całej drodze do Legolandu, widać wyraźne znaki jak tam dojechać. Trudno się zgubić, zwłaszcza że większość poruszających się tam ślimaczym tempem samochodów to także pojazdy amatorów tej atrakcji. Dojeżdżamy do parkingu z oznaczonymi wielkimi literami, zrobionymi z klocków lego sektorami. Zapamiętajmy, w jakim sektorze zostawiamy samochód, bowiem jest ich tam tysiące, parking jest wielki, a wszystkie miejsca na nim podobne.
Już sam dojazd wprawi nasze pociechy w podniecenie, gdyż przy drodze ustawione są wielkie figury i znaki zrobione z ulubionych przez wszystkich kolorowych klocków. Kiedy jednak znajdziemy się w samym Legolandzie, cały świat zamieni się nam w klockową bajkę. Atrakcji jest mnóstwo, od zbudowanego z klocków zamku rycerzy (Knight Kingdom), przez minikolejkę, aż do klockowego toru z „prawdziwymi” samochodami, zrobionymi (a jakże) z klocków lego, którymi nasze pociechy mogą sobie pojeździć.
Są zrobione z klocków miniatury znanych budynków z całego świata, a także – niestety dla naszej kieszeni – sklepy z całym lego-klockowym bogactwem, włącznie z markowymi ubraniami. Spotkamy także znane z bajek i filmów dla dzieci od lat 5 do 105 postacie zrobione tą samą klockową techniką. Atrakcje te są zgrupowane tematycznie, z uwzględnieniem grup wiekowych, tak że nawet małe dzieci nie będą się nudzić. Dla nich jest Duplo land oraz strefa dla „początkujących”.
Na miejscu odbywają się także różne okresowe przedstawienia. Wszystkie informacje o nich znajdują się na stronie internetowej oraz na miejscu, na tablicach. Tam też – godziny, w których one się odbywają.
Bilety nabyć można na miejscu stojąc w dość długiej na ogół kolejce lub zamówić przez Internet i wtedy odbierzemy je na miejscu. Do tego kolejka jest znacznie krótsza. Dorosły za przyjemność tę zapłacić musi 30 funtów, a dziecko 23 funty. Za to mamy wstęp do wszystkich, licznych zresztą, atrakcji. Jeżeli wykupimy dodatkowo specjalny voucher za 5 funtów, wchodzić będziemy do kolejnych miejsc prawie bez kolejki. Doradzam zamówienie biletów przez Internet, a także zabranie ze sobą prowiantu, jako że jak to w takich miejscach jedzenie i napoje są dość drogie.
Legoland otwarty jest w zasadzie cały rok, w godzinach od 10.00 do 18.00. W niektórych miesiącach do 16.00. Informacje o tym można znaleźć na stronie internetowej www.legoland.co.uk, tam też można zamówić wcześniej bilety.
W sumie wycieczka, choć kosztowna, na pewno będzie sporą atrakcją, zarówno dla dzieci jak i dla rodziców. Szczególnie jednak dla dzieci.

Tekst i fot.: Jędrek Śpiwok

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska