31/05/2006 09:31:26
Joanna przyjechała do Londynu zaraz po otwarciu granic dla Polaków – w lipcu 2004 roku. Nie była to jej pierwsza wizyta na Wyspach. W liceum uczestniczyła w programie wymiany z uczniami z Anglii. Wtedy zdecydowała, że będzie studiować anglistykę. Na studiach wielokrotnie odwiedzała stolicę nad Tamizą. Nawiązała tu znajomości i przyjeżdżała przy każdej nadarzającej się okazji, żeby podszlifować język. Zaraz po studiach zaczęła pracę – a jakże – jako nauczycielki języka angielskiego w szkole średniej. – Bardzo lubiłam swoją pracę – opowiada – ale zarobki mnie przygnębiały. Wszyscy znani mi nauczyciele musieli udzielać korepetycji, żeby jakoś związać koniec z końcem. Potem pojawiło się kolejne rozczarowanie – nowa matura. Krótko mówiąc praca nie spełniła moich oczekiwań.
Po maju 2004 roku Joanna postanowiła spróbować szczęścia w Londynie. Już po pierwszym spotkaniu w sprawie pracy dostała posadę w szkole językowej. Zaczęła od organizowania zajęć dla kursantów i prowadzenia biura, ale po roku zaczęła się zastanawiać, co dalej? – Tęskniłam za swoim zawodem, postanowiłam więc poszukać pracy w angielskiej szkole – mówi – nadzieją napawały mnie informacje o niewystarczającej liczbie nauczycieli w szkołach średnich w Anglii. Zaczęłam dzwonić do agencji. W niektórych w ogóle nie chciano z nią rozmawiać – w jej CV brakowało doświadczenia w angielskiej szkole.
Nie dawała jednak za wygraną i w końcu znalazła agencje, które były zainteresowane. Jednocześnie szukała ogłoszeń od szkół na stronach internetowych. Wysłała kilka zgłoszeń bezpośrednio do szkół i zarejestrowała się w dwóch agencjach. W obu zaproponowano jej stanowisko „supply teacher”, czyli nauczyciela na zastępstwa. – Nie przypadło mi to do gustu, ale pomyślałam sobie, że jakoś się przemęczę przez parę miesięcy i nikt mi już nie zarzuci, że nie mam doświadczenia w angielskiej szkole – wyjaśnia Joanna – nie zdążyłam jednak zrealizować tego planu, ponieważ jedna ze szkół, do których wysłałam zgłoszenie zaprosiła mnie na rozmowę. Joannie polecono przygotowanie godzinnej lekcji dla dziewiątej klasy na temat jednej ze scen „Makbeta”. – Ogarnęła mnie panika – mówi – sam „Makbet” nie był mi straszny, ale uświadomiłam sobie, że niewiele wiem na temat nauczania w Anglii, a przecież nie mogłam się zbłaźnić. Przygotowałam się najlepiej, jak mogłam. Po pokazowej lekcji Joanna odbyła jeszcze rozmowę z dyrektorem szkoły, na której przeegzaminowano ją dokładnie z jej polskich doświadczeń i… miała tę pracę! – Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście – opowiada – nie tylko dostałam pracę, ale zaproponowano mi od razu kontrakt na czas nieokreślony. Z przyjemnością zadzwoniłam do agencji, które nie dawały mi szans na pełnoetatową pracę w szkole.
Przez pierwsze dwa tygodnie grudnia Joanna przyjeżdżała do szkoły na pół dnia, żeby obserwować lekcje, zadawać pytania i oswajać się z nowym miejscem pracy. Na święta jeszcze poleciała do Polski i z Nowym Rokiem zaczęła pracę w katolickiej szkole w Walthamstow. Choć wciąż ją coś zaskakuje, czuje się w „swojej” szkole bardzo dobrze. – Wszyscy są bardzo pomocni, chętnie dzielą się materiałami, a atmosfera panująca w szkole jest naprawdę miła – mówi Joanna. W szkole Joanny dużą wagę przywiązuje się do dyscypliny. – Podoba mi się, że nauczyciel nie jest pozostawiony sam sobie – mówi – w razie problemów z uczniem, można wezwać na pomoc dyżurnego nauczyciela starszego stażem. Ponieważ jest to szkoła katolicka, codziennie rano uczniowie się modlą, w piątki są apele dla całej szkoły. Duży nacisk kładzie się tu na poszanowanie wartości etycznych.
Szkoła katolicka nie oznacza jednak, że nie ma w niej żadnych problemów. Jednak metody ich rozwiązywania diametralnie różnią się od tych przyjętych w Polsce. – W naszym kraju najczęstszą metodą „walki” z krnąbrnym uczniem jest nękanie go odpytywaniem na każdej lekcji – opowiada Joanna – tu najskuteczniejszą bronią jest telefon do rodziców. Inne angielskie metody, jak zostawianie uczniów w „kozie” niekoniecznie do mnie przemawiają. Odpytywania przy tablicy w Anglii się nie praktykuje. Głównym sprawdzianem wiedzy uczniów są egzaminy państwowe, równie ważne dla uczniów, jak dla szkoły, bo ich wyniki decydują o miejscu w rankingach, a co za tym idzie – prestiżu i dobrej opinii.
Inne różnice między angielską a polską szkołą, które przychodzą do głowy Joannie to brak dzienników, codzienne krótkie zebrania nauczycieli, unormowany czas pracy (codziennie 5 godzin, niezależnie od ilości lekcji) i najważniejsza: angielscy uczniowie nie ściągają! – Podoba mi się moja praca – mówi Joanna – a myślę, że z czasem będzie jeszcze lepiej, bo nabieram coraz więcej pewności siebie. Na razie nie myślę o tym, w jakim kierunku zmierza moja kariera, cieszę się tym, co mam teraz.
Rafał przyjechał do Londynu latem 2004 roku. W Polsce skończył filologię angielską i pracował jako nauczyciel języka angielskiego w Tychach. Półtora etatu w gimnazjum i drugie tyle wieczorami w szkołach językowych zapewniało mu przyzwoite zarobki, ale zupełnie nie zostawiało czasu na… życie. Czemu by nie spróbować w Londynie – pomyślał.
Jeszcze z Polski wysłał kilkadziesiąt CV, przetłumaczył dyplomy i złożył podanie o status kwalifikowanego nauczyciela w Wielkiej Brytanii. Dostał go bez problemu po kilku tygodniach. – Już w dniu przyjazdu pobiegłem na pierwszą rozmowę o pracę – opowiada Rafał – szef firmy organizującej kursy językowe dla mniejszości narodowych sam ledwo władał angielskim. Rozmawialiśmy trochę o Polsce, trochę o imigrantach, o samym nauczaniu – niewiele. Po tej pierwszej rozmowie już wiedziałem, z jakimi pracodawcami mogę mieć do czynienia. Odbyłem jeszcze kilka podobnych rozmów, na których wszyscy byli pod wrażeniem widząc mój licencjat (tytuł BA) w życiorysie. Magister (MA) filologii angielskiej nic im nie mówił. Pytali nawet, co to za kierunek, ta „filozofia angielska”.
Główną przeszkodą, jaką Rafał napotkał przy poszukiwaniu pracy, był brak doświadczenia w brytyjskiej szkole. Początkowo dostawał tylko propozycje pracy jako asystenta nauczyciela – a to zupełnie go nie satysfakcjonowało finansowo. – To dobra droga, jeśli komuś zależy na pracy nauczyciela w państwowej szkole – mówi – ale trzeba się pogodzić z tym, że po pięcioletnich studiach przez jakiś czas wykonuje się pracę, którą równie dobrze wykonują rodzice dzieci, bez żadnych kwalifikacji.
Znalazł prace po pięciu tygodniach. Zatrudniła go duża firma szkoleniowa prowadząca kursy dla bezrobotnych. – Uczyłem angielskiego, matematyki i IT do poziomu GCSE, który Anglicy dumnie nazywają swoją maturą, a który ledwie dorasta do poziomu gimnazjalnego w Polsce – opowiada. Zaczynał od prowadzenia kursów dla bezrobotnych Anglików i innych narodowości. Po rozpoczęciu pracy o 8.30 miał godzinę na przygotowanie się do zajęć, później prowadził trzygodzinne zajęcia z angielskiego lub matematyki. – Ćwiczyliśmy głównie ortografię, pisanie oraz proste działania matematyczne – wydawanie reszty, zaokrąglanie, obliczanie obwodu, pola czy objętości w prostych sytuacjach z codziennego życia. Uczniowie pytali mnie na przykład, który przycisk na kalkulatorze oznacza „dodać”, a który „pomnożyć”, bo przecież jedno i drugie to „taki krzyżyk.”
Po lunchu o 13.00 Rafał pomagał bezrobotnym w szukaniu pracy, pisaniu CV i listów motywacyjnych. – Teraz już nie dziwię się niczemu, ale na początku pamiętam moje zdumienie gdy musiałem kilka razy tłumaczyć Anglikom, że nazwę ulicy w adresie piszemy wielką literą, nie mówiąc już o tym, że żaden z nich nie potrafił poprawnie opisać swoich obowiązków u poprzednich pracodawców – mówi Rafał.
Prowadził też dodatkowe zajęcia dotyczące zachowania się na rozmowie o pracę czy rozmowy z pracodawcą przez telefon. Uczniowie kończyli zajęcia o 15.00, nauczyciele zostawali do 16.30, aby dopełnić formalności papierkowych. – Kilka razy zdarzyło mi się zabrać moich uczniów na wycieczkę do centrum Londynu – do Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Nauki czy Hyde Parku – opowiada – rodowici dwudziestoparoletni Anglicy pytali mnie jak duży jest Hyde Park i gdzie powinniśmy wysiąść…
Teraz Rafał prowadzi kursy komputerowe i jego obowiązki ograniczają się do pomagania uczniom, którzy utknęli na jakimś zadaniu. Ma dużo mniej pracy, jest więc dodatkowo odpowiedzialny za prowadzenie administracji kursów czy marketing. – To ostatnie właściwie nie jest potrzebne – mówi Rafał – darmowe kursy sponsorowane przez rząd brytyjski nie potrzebują reklamy. Ostatnio nasza szkoła przeżywa oblężenie Polaków.
Rafał bardzo lubi swoją pracę. Docenia znakomitą atmosferę w biurze, możliwość pomagania rodakom oraz fakt, że praca nauczyciela w Londynie wymaga o wiele mniej poświęcenia niż w Polsce. Ciekawie prowadzi mu się zajęcia w tak międzynarodowym towarzystwie, kiedy często w jednej klasie znajdują się przedstawiciele wszystkich kontynentów czy religii. – Nie sposób się tu nudzić – podsumowuje.
Robert właściwie nie planował wyjazdu za granicę, ale jego narzeczona właśnie zaszła w ciążę, we dwoje zarabiali 1000 zł. Mieszkali w Białymstoku, w jednym pokoju z mamą Violi, a widoków na lepsze jutro nie było. Ona miała przed sobą poród, a potem obronę pracy magisterskiej. On biegał od bezpłatnych praktyk „dla papierka” do agencji finansowej, w której pracował, z agencji na korepetycje i tak bez końca.
29 lipca 2004 roku (oboje pamiętają tę datę doskonale) Robert dostał e-mailem ofertę pracy w Anglii od agencji pośrednictwa i wtedy oboje pomyśleli o wyjeździe za granicę. Praca była w fabryce, dojazd za darmo, w razie czego powrót też za darmo. Jedynym problemem był fakt, że… Robert miał wyjechać za cztery dni. – Zastanawialiśmy się wieczorem w czwartek, co będzie z nami? – mówi Robert – Viola była w ciąży, gdybym nie wrócił do domu do porodu zaczęłaby się cała zabawa z uznawaniem dziecka, bo przecież nie byliśmy małżeństwem. Trzeba było znaleźć szybkie rozwiązanie. W piątek Robert zamiast na praktyki poszedł do agencji, która zaoferowała mu pracę. Wziął udział w rozmowie kwalifikacyjnej i teście sprawnościowym, czyli sprawdzeniu umiejętności wkręcania śrubek. Poszli też razem z Violą do urzędu stanu cywilnego. – Kierownik wytrzeszczył oczy, kiedy usłyszał, że chcemy wziąć ślub w poniedziałek – śmieje się Viola – ale nie powiedział nie. Weekend spędziliśmy na kompletowaniu dokumentów, namawianiu świadków, żeby przyjechali do nas z Płocka i załatwianiu tysiąca innych formalności. Ale w poniedziałek wieczorem byliśmy już po ślubie. Następnego dnia rano Robert pojechał szukać szczęścia na Wyspach.
Na początku Robert imał się różnych prac – w fabryce okien, w ochronie i szkolił język. Żona znalazła na forum internetowym wskazówki, jak zostać Asystentem Nauczyciela (Teaching Assistant) – to osoba, która jest w klasie podczas lekcji i pomaga nauczycielowi w prowadzeniu zajęć. Robert bał się, że nie poradzi sobie z językiem, ale z pomocą i za namową żony wysłał CV do kilku szkół. Już po dwóch dniach rozdzwonił się telefon. W pierwszej szkole, do której zaproszono go na rozmowę dostał pracę. – To były proste obowiązki i nieduże pieniądze – mówi Robert – ale od czegoś trzeba było zacząć. Pomagałem dzieciom w rozwiązywaniu zadań, sprawdzałem jak sobie radzą z poleceniami nauczyciela. Chociaż skończyłem studia na kierunku matematyka, uczestniczyłem w lekcjach literatury, informatyki i innych. Zabierałem też dzieci na lodowisko. Od czasu do czasu pomagałem też szkole w pracach biurowych. Właśnie w szkolnym biurze umiejętności Roberta zostały zauważone i docenione. W pół godziny robił na komputerze to, co innym zajmowało pół dnia. I tak już zostało. Myśl o karierze nauczyciela na razie porzucił, odpowiada mu to, co robi teraz. Jednak innym, którzy chcieliby uczyć na Wyspach poleca zaczęcie kariery właśnie od asystowania nauczycielowi. – Można przejść przez wszystkie stopnie i naprawdę poznać ten system – mówi – jeśli ktoś czuje powołanie do tego zawodu, na pewno da sobie radę.
Magdalena Gignal
Jak zostać nauczycielem w Anglii?
Jeśli masz uprawnienia do nauczania w Polsce, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś spróbował poszukać pracy w swoim zawodzie także na Wyspach. Najpierw musisz jednak dopełnić kilku formalności.
1. Zacznij od uzyskania QTS (Qualified Teacher Status), czyli potwierdzenia swoich kwalifikacji do wykonywania zawodu. QTS jest niezbędny do pracy w zwykłych szkołach, niektóre szkoły językowe i wyższe uczelnie go nie wymagają. Jeśli masz uprawnienia do nauczania w Polsce, automatycznie zyskujesz takie samo prawo w Wielkiej Brytanii. Uzyskanie QTS jest więc formalnością. Wystarczy pobrać z Internetu formularz (w formacie PDF ze strony: www.gtce.org.uk lub do wypełnienia na komputerze w formacie doc: krzysiu.cba.pl/qts.doc) i razem z kopią dyplomu, uprawnień nauczycielskich i paszportu (wszystkie dokumenty powinny być przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego) wysłać pod wskazany w formularzu adres. W razie wątpliwości można zadzwonić pod numer 0870 001 0308 i poprosić o pomoc w wypełnieniu formularza. Na odpowiedź trzeba poczekać – nawet cztery miesiące.
2. Po otrzymaniu QTS i dostaniu pierwszej pracy należy zarejestrować się w GTC (General Teaching Council). Rejestracja kosztuje £30 i jest obowiązkowa. Więcej informacji o rejestracji na stronie www.gtce.org.uk. Otrzymasz specjalny numer identyfikacyjny, który będziesz podawać potencjalnym pracodawcom.
3. Pracy można zacząć szukać jeszcze podczas oczekiwania na QTS. Wystarczy zaznaczyć w aplikacji, że masz wszystkie kwalifikacje, a czekasz jedynie na ich potwierdzenie. Na początku łatwiej znaleźć pracę jako Supply Teacher (nauczyciel na zastępstwo) lub ewentualnie Teaching Assistant. Takie rozwiązanie ma zalety – pomaga wdrożyć się w angielski system edukacji i wszystkie procedury. Warto się też zarejestrować w agencji, bo większość szkół szuka pracowników właśnie za ich pośrednictwem. Listę agencji szukających nauczycieli i oferty pracy znajdziesz na stronie: www.eteach.com. Same szkoły ogłaszają się na stronie: www.tesjobs.com.
4. Ile zarabia nauczyciel w Wielkiej Brytanii? Wszystko zależy od doświadczenia i kwalifikacji. Asystent nauczyciela zaczyna od pensji £12000, początkujący wykwalifikowany nauczyciel dostaje ok. £20000, później można piąć się w górę po drabinie płac, aż do stanowiska dyrektora szkoły, który zarabia czasem nawet £100000. Stawki w Londynie są wyższe o około 20 procent.
*****
W sieci
Forum „Polscy Nauczyciele w Anglii”:
http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=33917
Wszystko o uczeniu w Anglii:
www.teachernet.gov.uk/teachinginengland
Angielskie forum dla nauczycieli:
www.tes.co.uk/section/staffroom
Forum dla nowych nauczycieli i nauczycieli na zastępstwo:
supply.forumup.org
Wyjaśnienie podstawowych pojęć, z którymi możesz się spotkać szukając pracy:
www.tes.co.uk/2119003
******
Lista agencji oferujących pracę dla nauczycieli:
www.teachingpersonnel.com/go/home
www.selecteducation.co.uk
www.primetime.co.uk/education/process.htm
www.hays.com/education
www.markltd.com/contact.asp
www.mercershawmatthews.co.uk
www.monarcheducation.com/home_page.asp
www.reed.co.uk
www.teachers-uk.co.uk
www.protocol-professional.co.uk
www.infront-supply.co.uk/index.php
Ogłoszenia o pracy dla nauczycieli:
jobs.guardian.co.uk/browse/education/index.jsp
www.epm.co.uk/search.asp?search_flag=teacher2
www.eteach.com
www.jobsineducation.co.uk
www.fejobs.com
www.emrecruitment.co.uk/primary-teaching-jobs.asp
www.staff4schools.com
www.teachers4london.com
www.education-jobs.co.uk
Dziękuję za pomoc w pisaniu artykułu Atenie Juszko
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Przestań ubiegać się o nisko płatne prace!!!Zmień swoją rzec...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy? podnies swoje kwal...
-kurs na operatora KOPARKI CPCS najlepiej platny zawod w ang...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...