MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

19/05/2006 07:04:01

Kod niezgody

Leonardo da Vinci prawdopodobnie przewraca się w grobie po burzy, jaką wywołała publikacja książki z jego nazwiskiem w tytule. Lada dzień na ekrany kin wejdzie film, będący ekranizacją powieści Dana Browna. Huragan znów wisi w powietrzu, a wytwórnia filmowa zaciera ręce. Dlaczego? Warto dowiedzieć się przed wizytą w kinie.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

„W Luwrze zostaje popełnione morderstwo. Jego ofiarą jest kustosz. Zwłoki zostają znalezione w pozycji przypominającej sławny rysunek witruwiański, na którym renesansowy artysta przedstawił idealne proporcje ludzkiego ciała. W zbrodnię zamieszany jest – według policji – profesor z Harvardu, znawca symboliki religijnej. Sprawy komplikują się, gdyż umierający kustosz pozostawił szereg zagadek, które mają pomóc wskazać winnych tej zbrodni i trzech innych popełnionych tej nocy na wpływowych mieszkańcach Paryża. Ale mają też doprowadzić do czegoś znacznie bardziej istotnego...”
Tak brzmi opis filmu, który 19 maja wejdzie na ekrany kin. Jak pewnie większość czytelników zdążyła się już zorientować, chodzi o ekranizację bestsellerowej powieści Dana Browna. „Kod Leonarda da Vinci”, bo o nim mowa, wywołał burzę w środowiskach katolickich. Ale dopiero emisja filmu przyniesie prawdziwy huragan. Zanim wybierzesz się do kina, poznaj tło historyczne intrygi, zarzuty stawiane autorowi książki przez kościół i historyków. A potem... zapomnij o wszystkim i z przyjemnością obejrzyj doskonałą – choć zmyśloną – historię.

Burza w szklance wody
Na internetowej stronie Dana Browna znajduje się wyjaśnienie. Autor, wprowadzając czytelników i widzów w intrygę swojej opowieści, wskazuje, które jej elementy są prawdą, a które fikcją. Prawdą jest między innymi, że Zakon Syjonu – europejskie sekretne stowarzyszenie założone w 1099 roku – jest prawdziwą organizacją oraz, że jego członkami byli sir Izaak Newton, Botticelli, Wiktor Hugo i Leonardo da Vinci. Prawdą jest również, że Opus Dei jest grupą katolicką, która wzbudza wiele kontrowersji w związku z doniesieniami o stosowanym przez nią „praniu mózgów”, zastraszaniu i środkach przymusu. Opus Dei – pisze Dan Brown – niedawno skończyło budowę swojej głównej siedziby przy Lexington Avenue w Nowym Jorku, która kosztowała organizację 47 milionów dolarów. W wyjaśnieniu możemy też przeczytać: „wszystkie opisy dzieł sztuki, architektury, dokumentów i sekretnych rytuałów w powieści są zgodne z rzeczywistością.”
Właśnie to ostatnie zdanie stało się przyczyną burzy, która zawrzała w środowiskach katolickich po publikacji książki. Organizacje kościelne potraktowały poczytny thriller jak literaturę faktu. Autorowi „Kodu Leonarda da Vinci” zarzuca się, że popełnił błędy, zastrzegając przy tym, że nie mija się z prawdą historyczną w opisie dokumentów, architektury i sztuki. Jego największe grzechy wytykane mu przez kościół oraz organizację Opus Dei to pomyłka co do liczby kawałków szkła, z których składa się szklana piramida za Luwrem – 673, a nie 666, stwierdzenie, że greckie olimpiady opierały się na cyklu ośmioletnim, gdy tymczasem miały miejsce co cztery lata oraz przypisanie założenia Paryża dynastii Merowingów w V wieku, podczas gdy w rzeczywistości stolicę Francji założyło wcześniej celtyckie plemię Parisii.
Tu kończą się oskarżenia o mijanie się z prawdą historyczną i zaczyna się coś, co z dużą dozą pobłażliwości można określić jazdą bez trzymanki. Autorowi czytadła, którym przecież jest „Kod Leonarda da Vinci”, zarzuca się, że wymyślone przez niego teorie są sprzeczne z wiarą chrześcijańską i godzą w honor kościoła katolickiego, a jego książkę nazywa się antykatolicką. Na temat postawionej przez Browna tezy, że Jezus miał żonę – Marię Magdalenę, a święty Graal to ich dzieci, nosiciele jego krwi (krew króla) powstały setki artykułów, naukowych rozpraw, a nawet kilka książek i filmów rozprawiających się z wymysłami autora „Kodu”. Biura podróży organizują wycieczki śladami bohaterów książki, konferencja biskupów katolickich w USA stworzyła specjalny serwis internetowy (www.jesusdecoded.com), na którego stronach można podyskutować o najważniejszych tezach postawionych w książce.
Gdzie tkwi fenomen Dana Browna, który w swoim – wcale nie najwyższych lotów thrillerze – zebrał znane od dawna spiskowe teorie dziejów? Choć na to pytanie trudno znaleźć prostą odpowiedź, jedno jest pewne. Całe zamieszanie wokół powieści jest wodą na młyn zarówno autora „Kodu”, jak i jego wydawcy oraz producenta opartego na powieści filmu. Z każdą nową aferą wokół książki, która – przetłumaczona na 44 języki – do tej pory sprzedała się już w ponad 40 milionach egzemplarzy i wciąż utrzymuje się na listach bestsellerów, zacierają tylko ręce. Do kina zapewne również ruszą miliony widzów. Zwłaszcza, że szum wokół Dana Browna nie cichnie.

Złoty plagiat?
Autor „Kodu Leonarda da Vinci” wydaje się mieć dobrą passę. Nawet posądzenie o plagiat, które skończyło się w sądzie, obróciło się na jego korzyść. Autorzy zarzutów o plagiat – Michael Baigent i Richard Leigh – którzy 20 lat temu napisali książkę historyczno-detektywistyczną „Święty Graal, Święta Krew” oskarżyli Dana Browna o skopiowanie fabuły książki. – Nie chodzi o to, że Brown przeniósł do swojej powieści jakieś konkretne pomysły, bo wiele osób robiło to już wcześniej. On po prostu ukradł całą fabułę, całą tę układankę z naszej książki i uczynił z niej szkielet do swojej powieści – powiedział Leigh, dodając, że w takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest pozwanie wydawcy książki Browna, Random House. Baigent i Leigh zarzucają autorowi „Kodu” wykorzystanie ich listy Wielkich Mistrzów, którzy przypuszczalnie strzegli sekretnych dokumentów dotyczących „rodów Jezusowych”. W powieści Browna znajduje się nawet aluzja do książki „Święty Graal, Święta Krew”. Jest nią nazwisko czarnego charakteru powieści, ekscentrycznego historyka sir Leigha Teabinga, które stanowi połączenie nazwiska Leigh i Baigent. – Sposób przedstawienia naszych badań w książce Dana Browna degraduje je do roli zwykłych dywagacji i odbiera im jakikolwiek naukowy charakter, a nawet je ośmiesza. Nie jest nam łatwo występować z pozwem, ale nie mamy innej możliwości – powiedział Baigent.
Autorzy „Świętego Graala, Świętej Krwi” trochę się przeliczyli w swoich oczekiwaniach. Londyński sąd orzekł, że Dan Brown nie popełnił plagiatu, a podobieństwa w „Kodzie Leonarda da Vinci” do książki sprzed ćwierć wieku nie stanowią pogwałcenia praw autorskich. W związku ze skandalem prawie zapomniany już „Święty Graal, Święta Krew” trafił znów na listy 40 najlepiej sprzedających się książek w Wielkiej Brytanii, a jego sprzedaż sięgnęła właśnie dwóch milionów egzemplarzy. Czy zysk ze sprzedaży zrekompensuje parze Baigent i Leigh wysokość kosztów sądowych (350 tys. funtów), do których zapłacenia przed 5 maja wezwał ich londyński sąd? Mimo iż sąd nie dał autorom „Świętego Graala” prawa do apelacji, zamierzają oni odwoływać się od wyroku. Dan Brown powiedział, że stracił dużo czasu i energii na tę sprawę i teraz z przyjemnością poświęci się pisaniu nowej powieści.
Jedynymi, którzy z pewnością odetchnęli z ulgą po ogłoszeniu werdyktu londyńskiego sądu są producenci filmu opartego na „Kodzie Leonarda da Vinci”. Gdyby orzeczenie brzmiało inaczej, mogłoby to opóźnić premierę. Wytwórnia Sony Pictures oznajmiła, że film z Tomem Hanksem i Audrey Tautou trafi na ekrany, tak jak planowano, 19 maja. Wcześniej – 17 maja – otworzy festiwal filmowy w Cannes.

Reklama za darmo
Podobnie jak autor kontrowersyjnej książki, twórcy filmu nie muszą się martwić o reklamę. O rozreklamowanie filmu zatroszczył się już – a jakże – kościół katolicki. Opus Dei domaga się oznakowania filmu, który nie zawiera ani wielu scen przemocy ani śmiałych scen erotycznych etykietą „tylko dla widzów dorosłych”. Organizacja twierdzi, że należy chronić dzieci przed „podstępnymi” kłamstwami na temat katolicyzmu. Rzecznik Opus Dei, Marc Carroggio powiedział: – Dorośli potrafią odróżnić rzeczywistość od fikcji. Jednak nie można oczekiwać właściwych osądów od dzieci. Opus Dei żąda też, by twórcy filmu usunęli z niego treści, które „ranią katolików”. W opublikowanym w Rzymie oświadczeniu organizacja pisze, że „Kod Leonarda da Vinci” przedstawia zdeformowany obraz kościoła katolickiego.
Wytwórnia Sony Pictures – ustosunkowując się do oświadczenia grupy, w którym nie wskazano dokładnie, jakie elementy powinny być usunięte z filmu – odparła, że jest on dziełem fikcyjnym i jako takie powinien być odbierany. – Film nie jest traktatem religijnym i nie jest jego celem krytyka jakiejkolwiek grupy religijnej czy innej – powiedział Jim Kennedy z Sony Pictures Entertainment. Zdaniem Opus Dei zmiany w filmie zostałyby docenione przez katolików, zwłaszcza w czasach, kiedy „wszyscy możemy obserwować bolesne skutki nietolerancji” (aluzja do wydarzeń wywołanych publikacją karykatur Mahometa). A jednak Opus Dei nie zamierza namawiać widzów do bojkotu filmu. Być może oficjele organizacji zdali sobie sprawę z faktu, że jedynym efektem, jaki mógłby odnieść taki apel, byłoby przyciągnięcie jeszcze większej ilości widzów do kin.

Magdalena Gignal

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska