MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/04/2006 09:09:06

Stereotypy, które (nie)pozwalają żyć

Niemcy są wymagający, Szkoci oszczędni, Szwedzi nudni, Francuzi wyniośli, a Brytyjczycy dumni ze swej brytyjskości. Tak wyobrażamy sobie inne narody. Czy rzeczywiście tak jest? Każdy ma pewne wyobrażenia o innych – czy mam tego świadomość, czy nie. Rzecz w tym, aby nie przerodziły się one w uprzedzenia i abyśmy konfrontowali je z rzeczywistością. Potwierdzają to historie naszych bohaterów.

Solidny jak Niemiec
Tomek, jak każdy, miał pewne wyobrażenia o cudzoziemcach. Porównał je podczas pobytu w Niemczech, gdzie pracował jako tapicer. Zajęcie zgadzało się z jego wykształceniem. Dodatkowo miał duże doświadczenie, a jednak obawiał się i miał wątpliwości. Niestety, był uprzedzony do Niemców. – Na szczęście dostałem tak korzystną propozycję, iż nie mogłem odmówić. I dobrze się stało, bo moje stereotypy nie potwierdziły się – wyznaje. – Pracowałem w Berlinie dla bogatego Niemca, który urzadzał swój hotel. Zamówił u mnie skórzane kanapy i fotele w stylu kolonialnym. Hans  nie odstępował mnie niemal na krok, stale sprawdzał postępy  i wprowadzał milion poprawek. Strasznie mnie to irytowało, bo czułem się jak pracownik specjalnej troski – śmieje się. – Dodatkowym stresem była bezwzględnie wymagana punktualność, z którą  zawsze miałem  kłopoty  – przyznaje.  Dziś Tomek cieszy się z tego doświadczenia. Jest nawet wdzięczny – stał się bardziej solidny i obowiązkowy. Do tego nieźle zarobił, choć nie chce zdradzić ile. – Dostałem trzymiesięczne wynagrodzenie, a pracowałem zaledwie pięć tygodni. Hans nagrodził mnie w ten sposób. Wystawił też świetne referencje, więc przez jakiś rok nie muszę martwić się o zlecenia – stwierdza zadowolony.

Żydówka – bałaganiara
Alina musiała wyjechać do pracy do USA ze względu na trudną sytuację życiową.  – Obawiałam się, że sobie nie poradzę, bo jestem po pięćdziesiątce, ale siostra, do której leciałam, obiecała pomóc. Wierzyłam, że będzie w porządku – wyznaje. Po kilku dniach dostała propozycję – miała opiekować się domem dobrze sytuowanej żydowskiej rodziny. I tu pojawiły się wątpliwości. – Niestety,  miałam złe wyobrażenie o Żydach, jeszcze z dzieciństwa. W domu mówiło się, że Żydzi „kombinują”  tak, aby nigdy  nie stracili, nawet kosztem innych. Do tego ponoć są bałaganiarzami. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie myślałam inaczej  – przyznaje się.  Ze stereotypem Żyda-dusigrosza zmierzyła się więc dopiero w Stanach. Niestety, zachowa złe wspomnienia. – Dostawałam 10 dolarów za godzinę. Miałam przychodzić trzy dni w tygodniu na trzy-cztery godziny. W rzeczywistości pracowałam codziennie poza niedzielami. Tyrałam niemal cały dzień – tyle miałam sprzątania. Pani domu nigdy nie była zadowolona i krzyczała, że mnie wyrzuci, bo jestem flejtuchem. A ja prałam pościel, firany i dywany – niechętnie wspomina. – Wytrzymałam trzy tygodnie – najdłuższe w moim życiu. Za karę  nie dostałam jeszcze wszystkich pieniędzy. Uciekałam z wielką ulgą – przyznaje.

Chłodny jak Szwed
Krzysztof wyjeżdżał do Szwecji do pracy na farmie. Słyszał o ludziach Północy i ich chłodnym usposobieniu. I to się potwierdziło. – Mimo iż pracowałem  trzy miesiące, nie zawarłem żadnej bliższej znajomości. Mogłem porozumieć się po angielsku, ale koledzy nie  mieli ochoty na pogawędki z obcym. Trudno się z nimi zaprzyjaźnić, bo są zamknięci i zdystansowani. Są  mili, pomocni, ale to standardowe uprzejmości. Nie możesz liczyć na wylew uczuć i zostanie przyjacielem domu – podsumowuje. Chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak osamotniony. Tym bardziej tęsknił za domem, znajomymi i naszą polską gościnnością.

”Równy” Holender
Z kolei Marek, młody stolarz z Wielkopolski, mile wspomina swoje holenderskie podboje. Był pozytywnie zaskoczony podejściem Holendrów do siebie – w końcu całkiem obcej osoby. Słyszał o pewnych „przywarach” mieszkańców, ale nie wziął sobie tego do serca. – Myślałem o nich podobnie, jak o Niemcach, którzy w moim odczuciu są zasadniczy, nieustępliwi i wymagający. Tak się nastawiłem przed poznaniem Jana, mojego szefa. Pierwszy dzień był rzeczywiście ciężki, ale dziś wspominam go raczej jako anegdotę. Jan przyznał, iż chciał mnie sprawdzić. Gdy pojawiłem się o 7.00 rano w jego biurze w Amsterdamie, od razu dostałem listę sprawunków...oczywiście po holendersku. A ja rozumiałem...troszkę po angielsku. Ale jakoś udało się i potem poszło już gładko – chłopak uśmiecha się. Dziś jest prawą ręką szefa, nadzoruje wszystkie budowy firmy, ma pod sobą kilku ludzi. Jan całkowicie zdał się na Polaka, jego wyczucie i doświadczenie. – Szybko zostałem doceniony  i już po kilku tygodniach szef przekazał mi swoje projekty. Pozwolił nawet, abym sam zaprojektował i wykończył wnętrze największej dyskoteki w mieście. Dziś wiem, iż Holendrzy są otwarci, elastyczni i bardzo ufni. Naturalnie chcę zostać tu jak najdłużej – deklaruje Marek.
Zatem wszystko tak naprawdę zależy od nas samych, naszej otwartości i ciekawości świata. Pozostaje przekonać się samemu.
Kazimierz Kowalewski

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska