14/04/2006 09:47:45
Właściciel Michał Jonaszewski stanowczo zaprzecza. Zwolnieni pracownicy twierdzą, że tak właśnie jest. Od lat. Kto kłamie? Rozstrzygnie sąd pracy, do którego zamierzają odwołać się pracownicy.
Wersja pracowników
- Niech pan nas zrozumie. My nie przyszliśmy się mścić. Mówimy jak jest. Wcześniej nie mówiliśmy, bo człowiek się boi, że straci pracę. Przyjeżdża tu z Polski, nie zna nikogo, to łapie się tego, na co trafi. My trafiliśmy źle, ale nie mieliśmy odwagi odejść i szukać normalnej pracy – mówi pracujący w Ognisku przez ostatni rok Wojciech Ostaszewski i Piotrek, którzy pracowali tam przez 5 lat, ostatnio na stanowisku szefa kuchni. - Stawka jest 2,5 funta na godzinę. Plus napiwki. Które raz są, raz nie. Zmiana trwa od 11 do 17 lub od 17 do północy. Jeśli pracujesz w kuchni lub na szatni, to o napiwkach możesz zapomnieć. Szatniarz czasem coś dostanie, ale rzadko. Ale to nie znaczy, że ma lepiej niż ci w kuchni, bo często tygodniami nie ma go kto zastąpić i pracuje non stop 7 dni w tygodniu. No więc zostaje ci tylko te 2,5 funta na godzinę. Pieniądze są wypłacane co tydzień „na rękę”, bez żadnych formalności. Pracownicy są właściwie tak traktowani, jakby byli studentami, którzy tu sobie przyjechali pozwiedzać i pracują za „kieszonkowe” – pozostali pracownicy, nie chcący ujawniać personaliów w gazecie, przysłuchują się opowieści i potwierdzająco kiwają głowami.
- I takie traktowanie trwa miesiącami, a w niektórych przypadkach latami. Ja, gdy odchodziłem, otrzymałem payslip, na którym m.in. jest napisane, że potrącano mi składki na National Insurance. Tylko że ja nie mam do dziś Insurance Number... I że stawkę bazową na tydzień miałem 100 funtów. Też nie wiem skąd ta liczba. Bo jeśli chcieć liczyć naprawdę – to należałoby liczbę godzin – 8 dziennie pomnożyć przez 7 dni, czyli 56 i to pomnożyć razy 2,5 funta. No, ale wtedy to powinienem mieć 140 za tydzień. Kolejna sprawa – od stycznia do sierpnia 2005 nie byłem zarejestrowany w Home Office, bo nie wiedziałem, że jest taki wymóg. Pracodawca mi o tym nie powiedział.
Były jeszcze śmieszniejsze historie: Pierwszy payslip, otrzymałem w sierpniu 2005, bo powiedziałem, że potrzebuję, żeby się wreszcie zarejestrować w Home Office jakieś potwierdzenie, że gdzieś pracuję. I wtedy menedżerka mnie zapytała: „A jak ty się właściwie nazywasz?” Nie mieliśmy oczywiście żadnej umowy o pracę, żadnych innych formalności też nie dopełniono. Żadnego pouczenia o prawach i obowiązkach pracownika. Nic. Oni nawet nie wiedzą, jak się nazywają poszczególni pracownicy. Kiedyś była taka sytuacja: Przyszła pani Włada Majewska, znana i szanowana postać polskiej emigracji, i zapytała „ile oni zarabiają?”, a właściciel restauracji powiedział, że wystarczająco. Paru kelnerów to słyszało – śmialiśmy się z tego wszyscy tygodniami. Były też sytuacje mniej śmieszne: Kolega rok temu w trakcie pracy poparzył sobie ręce, jakimś środkiem do zmywania. Do dziś ma problemy ze skórą na rękach, parę tygodni po tym wypadku wrócił do Polski, bo nie mógł pracować. A jedyne na co zdobył się w tej sprawie szef, to wręczył mu na wigilię 100 funtów, niby takie zadośćuczynienie. To było rok temu. Ludzie nie wiedzą, że mogą dochodzić swoich spraw i machają ręką na takie ewidentne łamanie praw pracowniczych. My nie zamierzamy się na to zgodzić. Pójdziemy do sądu. Pomijam traktowanie pracowników. Nikt nie ma do nas szacunku, szef rządzi za pomocą strachu i osób, które chcą mu się akurat podlizać – twierdzi Wojtek Ostaszewski i były szef kuchni Piotr, a ich wersję potwierdza telefonicznie będący w Polsce pechowiec z poparzonymi rękoma i dwóch pracowników, pragnących zachować anonimowość.
Wersja właściciela i menedżerki
Właściciel restauracji bardzo szybko zgadza się na rozmowę i już po godzinie od telefonu, siedzimy w przyjemnych wnętrzach Ogniska Polskiego, patrząc w oczy generała Władysława Andersa spoglądającego z portretów wiszących nad barem. Po zapoznaniu się z zarzutami byłych pracowników właściciel restauracji Michał Jonaszewski i menedżerka Beata Zaborowska odpowiadają: - To nieprawda. Nie ma mowy o stawce 2,5 funta na godzinę. Nie mogę panu powiedzieć, ile zarabiają pracownicy, ale mogę powiedzieć, że dostają procent od sprzedaży. Jest grafik, każdy się może wpisać i otrzymać urlop. Nie robimy z tym problemów. Te osoby, które zapewne do Pana przyszły, to Ci, którym się nie chciało pracować. Mieli lekceważący stosunek do obowiązków służbowych. Jeden, jeśli to ci, o których myślę, się bardzo regularnie spóźniał, a drugi nie poinformował o tym, że przedłuża sobie o tydzień urlop w Polsce. Więc został zwolniony. I teraz się mszczą. Niech Pan zapyta pracowników, ja mogę poprosić tu kogoś do stolika i pan zapyta, czy im źle. Jakby było im źle, to by zmienili pracę, jest wolny rynek, nikt tu nikogo na siłę nie trzyma. Co więcej, są pracownicy, którzy od nas kiedyś odeszli a teraz wracają i awansują.
Pracownicy restauracji pytani o problemy, choć nie przy stoliku w obecności szefa i zwierzchniczki, nie chcieli się wypowiadać na temat sytuacji w Ognisku Polskim.
Zbigniew Drzewiecki
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
SZUKASZ PRACY ? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIA...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Przestań ubiegać się o nisko płatne prace!!!Zmień swoją rzec...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...