MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

09/04/2006 10:55:17

Z tego pieca będzie chleb!

Maria Antonina, tuż przed Wielką Rewolucją Francuską, na wieść, że Paryż buntuje się z powodu braku chleba podobno odpowiedziała „Nie mają chleba? To niech jedzą ciastka!”. Potem biedaczka zginęła na gilotynie. Nic dziwnego – smaku prawdziwego chleba nie da się porównać z żadnym innym. Najlepiej wiedzą o tym polscy piekarze.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Piotr przyjechał do Londynu jedenaście lat temu. Zawsze był ciekawy świata, ciągnęło go na Zachód. W Polsce skończył szkołę cukierniczą, zdążył trochę popracować w zawodzie i wyjechał. Na Wyspach imał się różnych prac, zaczynał od budowy, ale zawsze marzył o własnym biznesie. Oczywiście miała to być cukiernia albo piekarnia. Oszczędzał przez dziewięć lat, cały czas pamiętając o swoim marzeniu. Dwa lata temu w końcu się udało. Dziś Piotr jest współwłaścicielem polskiej piekarni w Londynie. Razem ze wspólnikiem zdecydowali, że nazwą ją Lubin – z sentymentu dla rodzinnego miasta Piotra. Anglicy znają polską piekarnię jako Polish Village Bread. 

Początki były trudne, Piotr miał nawet chwile zwątpienia. Ale dziś piecze już codziennie sto razy więcej bochenków chleba, niż dwa lata temu. Cały czas rozwija interes, rozbudowuje piekarnię, zatrudnia nowych pracowników. – Przyjmuję do pracy tylko Polaków – mówi – jeśli mogę pomóc rodakom na obczyźnie, czemu tego nie zrobić? Chyba jestem patriotą. Drugi argument przemawiający za Polakami to ich przygotowanie zawodowe. Takiego chleba Anglik nie będzie umiał przygotować.
Chleb, który piecze Piotr jest robiony tradycyjnymi polskimi metodami. Na zakwasie, o który troszczą się najlepsi, najbardziej doświadczeni z pracowników piekarni Lubin. Większość prac wykonują ręcznie. Mąkę i drożdże Piotr sprowadza z Polski. - Nasz chleb jest prawie w stu procentach rodzimy – śmieje się Piotr – tylko woda jest angielska. Odkąd Polska weszła do Unii Europejskiej, na Greenfordzie, gdzie mieści się piekarnia, co drugi przechodzień to Polak. Zapotrzebowanie na polski chleb rośnie i rośnie. Pismo wyczuli nosem Hindusi prowadzący lokalne sklepy off-licence. Piotr zaopatruje więc teraz w pieczywo nie tylko polskie sklepy. Piekarnia Lubin wypieka już 11 gatunków chleba, bułki, rogale i szesnaście rodzajów słodkich wypieków i ciast.

Wciąż testuje nowe smaki. Nie wszystkie pomysły są udane – jak chleb ziołowy, który pięknie pachniał, ale do jedzenia się nie nadawał. Inne – jak chleb cebulowy, czosnkowy czy kminkowy błyskawicznie znajdują swoich zwolenników. Wciąż jednak największym powodzeniem, wśród Polaków i wśród Anglików, cieszy się tradycyjny pszenno-żytni biały chleb „firmowy”. - Nie poddam się, będę dalej szukał nowych smaków – mówi Piotr – może uda mi się znaleźć sposób na chlebowy hit, który podbije całą Wielką Brytanię?
Na razie piekarnia Lubin okazjonalnie sprzedaje pieczywo w Szkocji. Rozchodzi się „na pniu”. W domu Piotra je się tylko polskie pieczywo, oczywiście z własnego wypieku. - Tajemnica wyjątkowego smaku polskiego chleba tkwi w naturalnym zakwasie, umiejętnościach polskich piekarzy i polskich produktach – mówi Piotr – tego nie pobije żaden angielski chleb na konserwantach i ulepszaczach. Umiejętności piekarzy są niezwykle ważne. Dlatego pracę u Piotra może dostać tylko piekarz lub cukiernik po odpowiedniej szkole. Na brak pracowników nie narzeka. - Codziennie dostaję kilkanaście telefonów z pytaniem o pracę – mówi – nie dziwi mnie to specjalnie, bo ta praca naprawdę popłaca. Dbam o swoich pracowników, w firmie panuje przyjacielska atmosfera, a i na płace chyba nie mogą narzekać. Najlepsi piekarze Piotra zarabiają nawet 300 funtów tygodniowo „na rękę”. Nie ma się więc co dziwić, że praca w miejscu, w którym zawsze pachnie świeżo upieczonym chlebem to smakowity kąsek.

Gdyby ktoś powiedział Łukaszowi w Polsce, że będzie pracował w piekarni, postukałby się w głowę. Sprzedawał sprzęt w dużym sklepie sportowym, dorabiał przy spedycji. Kiedyś w podstawówce był na wycieczce w piekarni, no i codziennie kupował chleb. - To był mój jedyny kontakt z zawodem piekarza – śmieje się Łukasz.
Dwa lata temu powiedział dość polskiej walce o przetrwanie. Z 300 funtami w kieszeni przyjechał do Londynu. Dołączył do swojej dziewczyny, która była tu już od miesiąca. Początki były bardzo trudne. Po opłaceniu pokoju, telefonu i biletu, zostało im pięć funtów w kieszeni i tydzień na znalezienie pracy. Najpierw Łukasz zaczepił się na budowie, to ich uratowało. Nie znał języka, ale dwa lata temu konkurencja jeszcze nie była taka duża. Po kilku tygodniach wypełnił w agencji test na znajomość przepisów BHP i dostał pracę w piekarni. Angielski Greggs wypieka głównie pieczywo przeznaczone na kanapki. Od Łukasza nie wymagali właściwe żadnych umiejętności – poza komunikatywną znajomością angielskiego. Jego praca ma niewiele wspólnego z byciem piekarzem. Zaczynał od pracy przy taśmie – pakował bułki w worki albo układał bochenki w pojemnikach. Teraz zajmuje się obsługą maszyn do krojenia chleba i wysyłką pieczywa do sklepów, piekarnia obsługuje ich 150.

Praca jest żmudna, czasem ciężka fizycznie, ale można dobrze zarobić. Do niedawna Łukasz dostawał 320 funtów „na rękę” tygodniowo. Ostatnio szef zaproponował mu przejście na stały etat (do tej pory był zatrudniony przez agencję) i zarobki automatycznie podskoczyły do 500 funtów na tydzień. To stawki za nocną zmianę, dzienne są o 20 procent niższe. Może też dorobić, zostając po godzinach. Zwykle Łukasz pracuje dwa tygodnie na nocnej zmianie, dwa tygodnie na dziennej i tak w kółko. – Monotonia to chyba jedyna wada tej pracy – mówi. W piekarni, w której pracuje Łukasz właściwie nie ma prawdziwych piekarzy. Wszystko robią maszyny. Chleb składa się z mąki, wody i ośmiu tajemniczych „ulepszaczy”, które też dozuje maszyna. Łukasz nie bierze tego chleba do ust. Zakupy robi w polskim sklepie. - Angielski chleb można zgnieść w małą kulkę, cały bochenek – mówi – a po pięciu dniach jest wciąż świeży. To prawie sama chemia, nie można go nawet porównywać z prawdziwym polskim pieczywem.

Po wpisaniu w okno wyszukiwarki na stronie jednej z londyńskich agencji pracy słowa „baker” dostałam w odpowiedzi 65 ofert pracy, z czego 41 w Londynie. Większość pracodawców to brytyjskie piekarnie, firmy cateringowe i hotelowe restauracje. Wymagania różne – od właściwie żadnych, oprócz entuzjazmu do pracy i chęci do nauki – po kilkuletnie doświadczenie w zawodzie. Oferty sięgają nawet 30 tysięcy funtów rocznie. Wygląda na to, że chętni do pracy piekarze i pasjonaci tego zawodu nie powinni mieć problemu ze znalezieniem pracy – a nawet więcej – dobrej pracy, na Wyspach.

Magdalena Gignal

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

galadriel

821 komentarz

4 lipiec '13

galadriel napisała:

Ten cytat powszechnie przypisywany Marii Antoninie jest nieprawdziwy.

profil | IP logowane

justyna1981

1 komentarz

3 lipiec '13

justyna1981 napisała:

Ciekawe, że piekarnia robi taką furorę w Londynie? Może faktycznie zamiast szukać pracy jako robotnicy, warto spróbować czegoś takiego...

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska