27/03/2006 22:13:52
Pierwsi po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. W większości byli to Polacy deportowani i polscy żołnierze, którzy bili się na najrozmaitszych frontach podczas ostatniej wojny i dla których powrót do Polski był prawie niemożliwy - zaczyna opowiadać Aleksandra Podhorodecka, prezes Polskiej Macierzy Polskiej, organizacji charytatywnej działającej na emigracji od 1953 roku. Potrzeba chwili Wielu z żołnierzy wojsk polskich, którzy się tutaj osiedlili, sprowadziło rodziny. Inni pozakładali je już tutaj. Osiadali tam, gdzie były możliwości pracy w fabrykach, cegielniach, przemyśle tekstylnym. W tym początkowym okresie mieszkali w obozach, zajmując pozostałe po wojsku baraki. Cały czas mieli jednak świadomość tego, że ich dzieci trzeba uczyć polskiego. - Wiele dziedzin życia zbiorowego na uchodźstwie wymagało konkretnych planów i szybkiej realizacji. Dwa jednak wysuwały się na front tej działalności: opieka duszpasterska i polska oświata – kontynuowała pani prezes. Wtedy właśnie, jak dalej zaznaczyła, powstała inicjatywa przedwojennych nauczycieli. Wznowiono tradycyjne zbiórki trzeciomajowe, dochód, z której zamierzano przeznaczyć na wspieranie polskiej oświaty w Anglii. Działania na rzecz tej pierwszej zbiórki w 1946 roku ograniczyły się do ogłoszenia w prasie apelu, podkreślającego pilne potrzeby szkolnictwa i nawołującego do składania ofiar. I tak, pomimo bardzo skromnej oprawy propagandowej, reakcja społeczeństwa była bardzo pozytywna. W ciągu paru tygodni zebrano na ten cel blisko 500 funtów, co w owym czasie było poważną sumą. Z początkiem 1952 roku grupa działaczy oświatowych w Londynie wystąpiła z inicjatywą odtworzenia na uchodźctwie Polskiej Macierzy Szkolnej, która dokonała olbrzymiej pracy w dziedzinie oświaty i wychowania narodowego najpierw w zaborze rosyjskim, a potem w Polsce międzywojennej, zwłaszcza na Kresach Wschodnich. Główne zadanie Najważniejszym zadaniem tej organizacji było utrzymanie i rozwój szkolnictwa polskiego oraz przejawów polskiego życia kulturalnego i oświatowego na uchodźstwie - wspomina nasza rozmówczyni, a jednocześnie autorka książki pod tytułem „W służbie oświacie” wydanej z okazji 50-lecia istnienia Polskiej Macierzy Szkolnej, zaznaczając, iż taki charakter tej instytucji pozostał do dziś. Do zadań organizacji doszły: wydawanie książek i czasopism. Jak jest dziś Dziś na Wyspy wraz z rodzicami przyjeżdża jeszcze więcej dzieci, niż kilka lat temu. Zgodnie z tutejszym prawem wszystkie je obowiązuje przymus szkolny od 5 do 16 roku życia. Później młodzi mogą się uczyć dalej i przygotowywać do dużej matury. Dzieci chodzą do szkoły powszechnej (Primary) od 4/5 do 12 lat, a potem przechodzą do gimnazjum (Secondary), gdzie pobierają naukę do lat 18, jeśli taka jest ich wola. Te zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku, a nauka odbywa się w języku angielskim. Jeżeli rodzice chcą, by ich dziecko uczyło się także ojczystego języka, nie pozostaje im nic innego, jak zapisać dziecko do polskiej szkoły sobotniej. Obecnie w całej Anglii i Walii funkcjonuje 46 takich placówek, a uczy się w nich około 6 tys. polskich dzieci. Najliczniejszą z nich jest Szkoła im. Tadeusza Kościuszki - Ealing, gdzie uczęszcza około 550 dzieci. W samym Londynie jest ich dziewięć. Wszystkie utrzymują się z pieniędzy sponsorów oraz „czesnych”. Po ukończeniu ich zdaje się egzamin. Jedyną szkołą sobotnią, wieńczoną polską maturą jest polska szkoła im. Lotników Polskich przy Ambasadzie, jest także jedyną placówką finansowaną przez polski rząd systematycznie.
KATARZYNA RECZEK
redakcja@polishexpress.co.uk
Rozmowa z Aliną Siomkajło, autorką raportu „Stan edukacji i oświaty polonijnej w Wielkiej Brytanii”
Oceny działalności Polskiej Macierzy Szkolnej za Granicą dokonała Alina Siomkajło, autorka raportu. Jego treść wywołała sporo negatywnych emocji. Krytycznego opracowania nie chciała komentować Aleksandra Podhorodecka, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej. Dlaczego raport wywołał tyle kontrowersji? - zapytaliśmy autorkę.
Jestem przekonana, że musiała się Pani z tematem edukacji i oświaty polonijnej zapoznać dogłębnie. Czy może Pani wprowadzić w krąg zagadnienia? - Naturalnie. Bardzo się cieszę, że państwo zagadnęli mnie o ten problem. Tak, to był problem. Raport zamówił u mnie Zarząd Krajowy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. W założeniu miał być drukowany przez Stowarzyszenie. Z własnego doświadczenia i w trakcie analizowania dokumentacji zorientowałam się, że sprawa edukacji oświaty polonijnej nie wygląda ciekawie. Z częściowo napisanym raportem wybrałam się do prof. Stelmachowskiego, prezesa „Wspólnoty Polskiej” w Warszawie. Chciałam mieć potwierdzenie, że raport powinnam kończyć. Prof. zapoznał się z przedstawioną przeze mnie dokumentacją. Był zaskoczony tym, co zobaczył. Poprosił mnie o kopię tejże dokumentacji i polecił raport pisać dalej. Po ukończeniu tegoż, czekałam długo na jakąkolwiek odpowiedź dotyczącą ujawnienia raportu. Niestety, taka nie nadchodziła. Nie udało mi się nigdy skontaktować ani pośrednio ani bezpośrednio z dyrektorem, który zamówił raport. Mimo to, w środowisko londyńskie została puszczona wersja jakobym ja kiedykolwiek rozmawiała z tym panem i prosiła o napisanie raportu. Zorientowałam się natomiast, że raport został uwięziony przez Zarząd Główny „Wspólnoty” w wyniku presji, jaką Polska Macierz Szkolna za Granicą zaczęła wywierać na władze Stowarzyszenia. Wobec takiego stanu rzeczy raport uzupełniłam, zaktualizowałam i opublikowałam w Polsce. O czym zresztą powiadomiłam wcześniej Zarząd Krajowy. Dlaczego raport nie spotkał się z aprobatą przedstawicieli polskiego nauczania i oświaty w Wielkiej Brytanii? - Przede wszystkim nie odpowiadał wyobrażeniom tutejszych przedstawicieli kultury. Z rozmów z panią prezes Podhorodecką mogłam wnioskować, że chcieli sami pisać o sobie raport. Niestety, funkcjonariusze danych instytucji oświatowych nie mogą opiniować się i chyba dlatego ktoś skierował tę prośbę, do mnie jako do niezależnego instytucjonalnie pracownika naukowego. Raport dotyczy omawianego zjawiska w rozciągłości od szkoły podstawowej do uniwersytetu włącznie. Dlaczego raport zbulwersował przedstawicieli Macierzy? - Mogę przypuszczać, że zbulwersowała przede wszystkim autorka raportu, jako że nigdy nie dopuszczono jej do nauczania w polskim Londynie. Mam na to wiele dokumentów. Ponadto przedstawiciele tutejszej oświaty nigdy dotąd nie mieli do czynienia z rzeczowym wykładem na temat ich nauczania. Bibliografia, która jest w raporcie zebrana w dużej części przedstawia optymistyczną literaturę propagandową. Główną sprawą, jaką omawiam, jest brak nowego programu nauczania, brak wizytatorów, kryteriów naboru nauczycielskiego i odpowiedniego ich wynagrodzenia. Na jakiej podstawie zostało przygotowane to opracowanie? - Opiera się na dokumentach i to nie ja oceniam nauczanie i oświatę polonijną. Oceniają ją fakty, których nie potrafię zmienić. Przykro mi, że spotkało mnie tak wiele nieprzyjemności ze strony placówek oświatowych polskiego Londynu. Przez pół roku pisano na mnie do różnych władz polskich listy oskarżająco - ubliżające, na które trzeba było odpowiadać. Wreszcie przedstawiciele oświatowi, o których mówimy, zorientowali się, że nadali wielkiego rozgłosu raportowi, dzięki czemu cały nakład rozszedł się bardzo szybko, nawet mimo tego, że księgarnia Macierzy nie dopuściła go do sprzedaży. Prawdy nie udało się uwięzić...
rozmawiała Katarzyna Reczek
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...