21/03/2006 07:34:03
Choć niektórzy mieli wątpliwości – czy utrzyma poziom (i to w sensie dosłownym i metaforycznym) do końca przedstawienia, partia niewiernych Tomaszów przegrała. Pan Maleńczuk zszedł ze sceny jak Pan, wyprostowany i w momencie, który sam wybrał. Bo gdyby zależało to od publiczności, nie zszedłby wcale. Musiałby grać do upadłego. Czyli - sądząc po dynamice koncertu i wkładzie sił artysty w spektakl, wcale znowu nie tak długo.
Liczący 190 cm wzrostu, co z upodobaniem podkreśla, artysta, dał szoł, po którym nawet osobom nie wiedzącym, że mają przed sobą, poza poetą, „rockmanem” i pieśniarzem, również aktora, musiała przemknąć ta myśl przez głowę.
Kim jest Pan Maleńczuk?
Nie wiedzącym przypominam. M.M. to jeden z najprawdziwszych i najodważniejszych współczesnych polskich tekściarzy, żeby nie powiedzieć poetów, by nie ranić mojej pani od polskiego. Ma za sobą już spory kawałek ciekawego życia.
Młody Maciek, mówiąc eufemistycznie, nie koncentrował się na nauce, uczęszczał do kilku szkół podstawowych, powtarzał szóstą klasę. Potem była jeszcze zawodówka (ślusarz –spawacz – ukończona w więzieniu) i liceum zawodowe o specjalności obróbka skrawaniem. Także nieukończone.
Była też szkoła sportowa i Maleńczuk miał nawet mistrzostwo okręgu w biegu przez płotki. Skakał też wzwyż. Słuchał w tym czasie Led Zeppelin, The Doors, Black Sabbath, Hendrixa i jazzu.
W 1981 roku odmówił służby wojskowej w jednostce „Zielone otoki”, za co został skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Wtedy pierwszy raz można było zobaczyć jego nazwisko na murach. Organizacja Wolność i Pokój rozwiesiła ulotki „Uwolnić Maleńczuka! Czy Chrystus przyjąłby kartę powołania do wojska?”. Hippisujący wtedy Maleńczuk trafił do więzienia, gdzie spędził w sumie półtora roku (4 miesiące w Gdańsku, resztę w Stargardzie Szczecińskim). W więzieniu zaczął grać bluesa przy prasie hydraulicznej. W 1983 roku, po wyjściu z więzienia postanowił wyjść na ulicę i grać tam na gitarze zarabiając w ten sposób na życie. Grał tak w sumie 7 lat. W 1986 roku dołączył do zespołu Püdelsi i zagrał z nimi w Jarocinie – utwór „Rege - kocia muzyka”. Piosenka była jednym z przebojów festiwalu. W 1988 ukazała się pierwsza płyta zespołu Püdelsi, „Bela pupa”.
Maciej Maleńczuk wykonał na niej tylko dwa utwory – resztę śpiewała Kora, wokalistka Maanamu. W 1990 roku założył trio – Homo Twist. Rok później ukazała się płyta „Cały ten seks”. W 1995 r. Püdelsi wznowili działalność. i wydali płyty „Viribus Unitis” (1996) i „Narodziny Zbigniewa” (1997). W 1998 r. Maciej Maleńczuk wydał swoją pierwszą solową płytę z piosenkami granymi kiedyś na ulicy. Album nosił tytuł „Pan Maleńczuk”.
W 2001 roku nagrał drugą w swoim dorobku solową płytę „Ande La More”. Jego wiersze ukazywały się w „Brulionie”. We wrześniu 2003 roku nakładem „Wydawnictwa Literackiego” ukazał się poemat jego autorstwa zatytułowany „Chamstwo w państwie”.
13 marca 2004 r. w chorzowskim Teatrze Rozrywki odbyła się premiera przedstawienia „Bal u Wolanda” na podstawie powieści Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” z Maleńczukiem w roli Wolanda. Był on również autorem songów wykonywanych w spektaklu. W 2005 roku nastąpiła reaktywacja Homo Twist.
Kim są jego fani
Choć w przypadku poety słowo fani nie jest może najszczęśliwsze, Maciej Maleńczuk w swej skromności wolałby zapewne określenie wyznawcy, to trudno inaczej nazwać ludzi, którzy znają co do przecinka teksty poety, oraz jego sceniczne zwyczaje: „Maciek, załóż ciemne okulary”, „Maciek, nie gadaj, tylko graj”.
Publiczność, która wypełniła klub „The Rhythm Factory” w stopniu zagrażającym rozsadzeniem, była godnym „przeciwnikiem” dla artysty. A wypełniła, bo organizator, właściciel firmy „BUCH”, okazał się mieć miękkie serce i wpuścił również tych, którzy nie mieli zabukowanych wcześniej biletów.
Osoby na sali z pozoru nie odbiegały wyglądem oraz zachowaniem od średniej, jaką spotkać można na koncertach rockowych. Jednak śmiem twierdzić, że aby bawić się dobrze przy grze, w całym tego słowa znaczeniu, Macieja Maleńczuka, trzeba mieć znacznie większą wrażliwość językową niż średnia. Szczególnie ta rockowa. A cała sala bawiła się świetnie, od pierwszej do ostatniej chwili koncertu.
Sytuowałbym M.M. pomiędzy Staszewskim, Staszczykiem i Gawlińskim z jednej strony, a śp. Jackiem Kaczmarskim z drugiej. Trochę bliżej tych trzech, pomimo wszystko.
Spod płaszczyka ironii i kpiny, w której to konwencji przez bite dwie godziny drażnił się z publicznością artysta, wyciągnięto go chyba tylko raz.
Niestety, nie usłyszałem co krzyknął ktoś z tłumu, ale Maleńczuk zareagował na to śmiertelnie poważnie wypowiedzianym zdaniem „Twoje życie to bar, a ja jestem twardy, bo mnie wychowała ulica”. Ale może to też było na niby.
Przyszła więc inteligentna, choć nie „inteligencka” publiczność, wyrobiona poetycko i życiowo, potrafiąca wpisać się w konwencję kreowaną przez głównego aktora, a momentami – choć przyznajmy, że na krótko, bo M.M. to strasznie niezależny gość – nawet narzucić ją artyście.
Połamiesz sobie zęby na tym starym pierniku
Inne teksty padające ze sceny to już czysta gra i zabawa. M.M zaczął od tego, że wszystkich rozczarował: „Chciałbym rozczarować wszystkich tych, którzy liczyli, że zagram piosenki o miłości. Otóż, oświadczam, nie będzie piosenek o miłości, i wszyscy, którzy na nie liczyli mogą iść do domu” (tutaj słowa nie dotrzymał).
Oto próbka innych tekstów, które padły ze sceny. Dodajmy, tych nadających się do druku w poważnym piśmie „Goniec Polski”, dalekim od skandalizującego „Brulionu”: „Zaczekaj na mnie po koncercie. Jestem gotowy. Tylko się nie upij za bardzo, żeby było z kim walczyć”, „Jestem na bisie teraz, i mogę grać, co se chce, mogę se powiedzieć, co chce, a jak ty chcesz sobie pogadać, to sobie kolego zorganizuj koncert”. „Gram ostatnie 10 minut, jak się komuś to nie podoba, to może wyjść teraz” (tutaj artysta też słowa nie dotrzymał, widać czas płynął mu w Londynie wolniej). „Dlaczego u moich stóp leży ktoś, i dlaczego ten ktoś wygląda jak Liroy? Zabierzcie go stąd, nie chcę Liroya u moich stóp” (rzeczywiście jeden z fanów zbliżył się do stóp muzyka i zaległ w pozycji horyzontalnej). „Nie leczcie mną swoich kompleksów, nie wylewajcie na mnie swoich żali” (to reakcja na prośby o różne utwory). „Połamiesz sobie zęby, na tym starym pierniku” (ktoś próbował nawiązywać złośliwie do wieku poety – rocznik 1961)
Jeśli chodzi o repertuar, to można było usłyszeć „Miasto Kraków”, „Edek Leszczyk”, „Józef Kania”, „Syf”, „W tym mieście trudno jest żyć” i dziesiątki innych, z których koniecznie wymienić trzeba utwór, szczególnie pasujący do okoliczności: „Praca na saksach szkodzi na maksa”. Tutaj również doszło do „zwierzeń” artysty: „Ja zostaję (w kraju - przyp. red.). Muszę. Głębokie potrzeby (śmiech). Ale jakbym miał 20 lat, to pewnie zrobiłbym to samo, co wy.” Poeta o latach wspomniał niepotrzebnie, bo doczekał się riposty „No widzisz, Maciek, bo ty stary jesteś”. Przypomnijmy, że tego starego piernika będzie można spotkać w Londynie po raz kolejny już 30 kwietnia w towarzystwie „Homo Twist”. I znowu się z nim poprzerzucać grzecznościami.
Zbigniew Drzewiecki
Galeria MojaWyspa.co.uk: Maciej Maleńczuk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...