24/02/2006 09:33:01
Pod koniec lat 80-tych wielu z moich kolegów z liceum nie umiało odpowiedzieć na pytanie, co chcą w życiu robić. Ja natomiast wiedziałem już dużo wcześniej. Moja pasją było i jest fryzjerstwo - mówi Karol. Jeszcze jako uczeń liceum wyjechał z rodzinnego Mrągowa do Olsztyna. Tam miał zaszczyt praktykować w salonie samego Aleksandra Frankiewicza - wielokrotnego mistrza świata, szczególnej osobistości wśród polskich fryzjerów. Zaznaczyć należy, iż współpracy z nim mogli dostąpić tylko najlepsi, najlepiej rokujący, a Karol właśnie taki był. Praktyka tam trwała trzy lata, ukończył ją w 1989 roku, a następnie zaś otrzymał tam propozycję pracy. Przez następny rok szkoląc i doskonaląc swoje umiejętności. - Bardzo chciałem się wciąż uczyć, aby zostać „mistrzem” - dodaje. Pewnego dnia dostał, od jednej ze swoich stałych już klientek propozycję założenia i prowadzenia salonu kosmetyczno-fryzjerskiego. I tak oto w niewielkim Mrągowie powstał jeden z najbardziej uznanych wówczas salonów w regionie. Aby jednak móc „w międzyczasie” doskonalić swoje zainteresowania, należało przejść przez dość kosztowny cykl szkoleń. Jako pierwsza poznała się na nim i zgłosiła do niego w celu umożliwienia powyższego, europejska sieć salonów Trendy. Podpisał weksel (opiewający na sumę 300 mln ówczesnych złotych!), złotych w zamian otrzymując gwarancję szkoleń. W roku 1991 pojechał na pół roku do Monachium. Był to specjalistyczny kurs dostępny jedynie dla najlepszych współpracowników sieci z całego świata. Był tam jedynym Polakiem.
Pierwsze sukcesy
- Poznałem wówczas wielu wspaniałych ludzi. Wielu było przedstawicielami tzw. awangardy. Karol, jako „klasyk” zaprzyjaźnił się tam z jednym z nich - Siergiejem Zwieriewem z Rosji, który jest obecnym mistrzem świata - mówi. Kilka lat później, na mistrzostwach Europy Zwieriew zaproponował mu, by ten, jako technik koloryzacji pomógł mu w konkursie finałowym. - Wszyscy uczestnicy finału mieli piękne modelki, mu jednakże postanowiliśmy zrobić „coś z niczego”, choć nie brzmi to najlepiej. Wybraliśmy jedną z pań z publiczności - wspomina. Efektem ich współpracy był tytuł mistrza Europy, przyznany Rosjaninowi, a także obrażenie się członków polskiej ekipy za „pomoc ruskiemu”.
Wracając jednak do roku 1991- po szkoleniu w Monachium pracował dla sieci Trendy. Wybrano go niebawem do dziesiątki najlepszych w Polsce, jeszcze w kategorii juniorów i wystawiono na międzynarodowy turniej odbywający się podczas Targów Poznańskich. Zdobył tam wówczas dwie pierwsze nagrody. Za „najlepszą technikę strzyżenia” i „ najlepszą koloryzację”. Rok później wystartował, po raz pierwszy i jak dotychczas ostatni w Mistrzostwach Polski. - Trochę przez przypadek - dodaje. Jednakże przypadek ten zaowocował pierwszym większym sukcesem - został Mistrzem Polski! Kilka następnych lat i całą połowę lat 90-tych związał z siecią Trendy, w której ciężko pracował, zaspokajając swój, jak mówi, „głód wiedzy i samodoskonalenia się”. W międzyczasie czesał m.in. Anetę Kręglicką (Miss World 1989), Katarzynę Dowbor, Agatę Młynarską i Ninę Terentiew.
Najlepszy w Europie!
Trwało to aż do roku 1998. Odbywały się wówczas we wspomnianym już Monachium Mistrzostwa Europy. Do reprezentowania Polski wybrano trzy osoby, w tym i jego. Nerwy były olbrzymie, ale wychodząc na scenę zapominałem o tym - wspomina. Do czołowej „10” dostał się jako jedyny z Polaków. W finale, ogłoszenie wyników i wyczytywanie laureatów następowało od końca, czyli od 10 lokaty. W pewnym momencie powiedziałem opiekunowi naszej ekipy, ze chyba zapomnieli mnie wyczytać, na co ten odpowiedział. Karol, nie rozumiesz? Wygrałeś! - wspomina z rozrzewnieniem. Za chwilę z głośników popłynęło sakramentalne zdanie: The European Champion is Karol Henryk Gorczynski, Poland!
Po mistrzostwach podszedł do niego pewien starszy pan. Przedstawił się jako manager Nickyego Clarka i zaproponował pracę w Anglii. Z początku otrzymał on jednak odpowiedź odmowną, z powodu tęsknoty Karola za rodziną w Polsce, gdzie zostawił żonę i dwóch synów. Jednakże szef ekipy, gdy tylko usłyszał o propozycji, był niemal zszokowany. „Nie wiesz, kto to był? To sam Peter Casson - manager jednej z największych i najbardziej cenionych sieci fryzjerskich!” - mówił.
Kariera w Londynie
W tym samym 1998 roku wyjechał, więc z dwiema innymi osobami na dwa tygodnie do siedziby firmy w Londynie. Większość managerów stanowili tam Włosi, którzy po tym czasie „podziękowali” dwóm pozostałym naszym rodakom. Jemu zaś współpracę zaproponował sam wspomniany Peter Casson. Kwalifikacje i umiejętności wystarczyłyby związać się z Londynem na dłużej. Pracował później w różnych punktach firmy na terenie całego niemal Londynu, m.in. na White City, przy Seven Sisters i na Greenford. Po czterech latach przeniósł się do innej firmy. Głównie ze względów finansowych, ale także i atmosferę - mówi dziś. W 2004 roku musiał wyjechać do Polski, Gena - szefowa firmy, nie zgodziła się na dłuższy urlop, zatem po przyjeździe musiał szukać pracy.
Upadek na dno
Wczesną jesienią ubiegłego roku pojechał do Polski. Jak się okazało, tylko na cztery dni. Spotkała mnie bardzo przykra sytuacja rodzinna. Niezwłocznie wrócił do Londynu. Jednakże już bez motywacji i chęci do działania i życia w ogóle. - Nie zależało mi na niczym, nic mnie nie interesowało, wylądowałem na bruku. Dosłownie i w przenośni - dodaje. Wylądował w grupie bezdomnych Polaków, gdyż „w grupie jest bezpieczniej”. Panowały tam jednak specyficzne układy. On był tym, który miał „załatwiać” pieniądze, jeśli tego nie zrobił, często zdarzało się, że został pobity. Stracił kilka zębów. Na szczęście trafił na Anię z Broadway Project. Ta z kolei zaprowadziła fryzjera do Zjednoczenia Polskiego, gdzie z pomocą wyszła Laura. Powoli przekonywał się z powrotem do ludzi, narastała chęć zmiany beznadziejnej, zdawałoby się, sytuacji. W międzyczasie ponownie, prywatnie otrzymywał zlecenia w swoim zawodzie. Jeden ze starych klientów zaproponował mu chwilowe, co prawda, ale zawsze to lokum, na Charltonie. Jednak już na dniach musi, niestety stamtąd się wyprowadzić. Gdzie? To trudno dziś powiedzieć, ale jestem dobrej myśli - mówi. Od czasu do czasu dostaje też zlecenia usług fryzjerskich. Intensywnie szuka jednak stałego miejsca pracy, z którym mógłby wiązać nadzieje na przyszłość.
W kwietniu na Westminster odbędzie się międzynarodowy turniej fryzjerski. To prestiżowe zawody, na które uczestników zgłaszają uznane firmy. Warunkiem uczestnictwa jest tak zwane „wpisowe”. - Nie mam, co prawda jeszcze stałej pracy, ale start w tych zawodach jest moim marzeniem. Zainteresowani mogą kontaktować się z redakcją Polish Express, tel. 08700414686.
DAREK ZELLER
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...