19/02/2006 10:51:09
Nie będzie to opowieść o tym, jak Anglicy nie dowierzali Polakom i nie ufali w ich umiejętności lotnicze. Ani o tym jak po wojnie odmówiono im prawa udziału w defiladzie, obawiając się reakcji Stalina. Nie będzie to również opowieść o wielkich dniach chwały Dywizjonu 303 i polskich lotników rozsianych po niemalże wszystkich lotniskach na Wyspach, ich rekordowych zestrzeleniach, którym nikt nie mógł dorównać...
Będzie to krótka historia jednego samolotu i jego wybitnego pilota.
We wrześniu 1939 roku Zdzisław Krasnodębski walczył jako dowódca III/1 Dywizjonu Myśliwskiego Brygady Pościgowej w Warszawie. W czasie jednej z walk powietrznych został ranny. Po klęsce wrześniowej walczył dalej – we Francji. Tam, jak wielu innych, musiał znów przełknąć gorycz porażki, ale nie myślał o poddaniu. Wylądował w Anglii (dosłownie!) przyprowadzając klucz samolotów z Francji.
Kiedy po tygodniach oczekiwań sformowano pierwszy polski dywizjon, został jego dowódcą.
Krasnodębski startował z Dywizjonem 303 zaledwie kilka razy. 6 września jego Hurricane został trafiony w powietrzu. Samolot stanął w płomieniach, poparzony pilot ratował się skokiem ze spadochronem. Działo się to na wysokości ponad 2 tys. metrów, około 9.15 rano. Nie wiem, czy można opisać dramatyczne i bezładne opadanie ciężko rannego człowieka, jego ból, omdlenie i strach...
Spadochron otworzył się dopiero na wysokości około 750 metrów, przez cały czas eskortował go drugi Hurricane, którego pilotem był Witold Urbanowicz, kolejny dowódca Dywizjonu 303. Maszyna Krasnodębskiego (Hurricane I - P3974) spadła na pole golfowe w Croydon, wypaliła się około 9.20. W tym czasie pierwsi piloci dywizjonu, powracający z zadania lądowali już w Northolt.
Rannego pilota przewieziono do szpitala. Potrzebna była operacja plastyczna. Był jednak rok 1940 i nie jestem pewny, czy istniało wówczas pojęcie „operacji plastycznej”. Pionierem na tym polu był urodzony w Nowej Zelandii lekarz - Archibald McIndoe, który zajmował się ciężko poparzonymi pilotami. Nie było czasu na eksperymenty. Wszystkie swoje pomysły sir Archibald wprowadzał od razu w życie, wypróbowując je na swoich pacjentach... Każdy, kto poddany był tym zabiegom stawał się automatycznie członkiem niezwykłego stowarzyszenia – Guinea Pig – „Klubu Świnek Morskich”.
Zdzisław Krasnodębski jeszcze w szpitalu udekorowany został przez Wodza Naczelnego - generała Władysława Sikorskiego, a po udanej rekonwalescencji powrócił do służby. Został dowódcą 131 Polowego Portu Lotniczego RAF. Po wojnie wyemigrował do RPA. Tam chciał zostać taksówkarzem. Poparzenia pozostawiły jednak po sobie trwałe ślady. Ręce nie były nigdy do końca sprawne. Zmarł w 1980 roku w Kanadzie.
A co stało się z wypalonym Hurricanem? W latach 90. został zlokalizowany i odkopany. Jego silnik został przewieziony do Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Srebrzysty Merlin, noszący ślady ognia i upadku sprzed ponad 60 lat jest jedną z wielu atrakcji dla zwiedzających. Obok niego znajduje się portret Zdzisława Krasnodębskiego – wspaniałego pilota, pierwszego dowódcy Dywizjonu 303.
Wojciech Deluga
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...