MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

14/02/2006 10:07:22

Opiekun zakochanych i pszczelarzy

Na pamiątkę męczeńskiej śmierci Walentego 14 lutego gromadzili się na nabożeństwie narzeczeni oraz obchodzący srebrne i złote gody małżonkowie.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

„Dzień dobry, dziś św. Walenty, dopiero co świtać poczyna, młodzieniec snem leży ujęty, a hoża doń puka dziewczyna” – rozprawiała Ofelia w napisanym 406 lat temu „Hamlecie”. Zdanie to jest dowodem, że już w okresie Szekspira znany był zwyczaj składania sobie 14 lutego życzeń i przekazywania wyrazów uczucia.
Prawdopodobnie pierwszą kartkę z tego typu deklaracją przekazano właśnie w Anglii, niespełna 600 lat temu, w 1415 roku. Jakby na to wszystko nie patrzeć, to tradycja walentynkowych kartek wiedzie do Anglii.

Skąd właściwie wzięło się to święto? I tym razem wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale tu mamy pierwszy problem. W historii Kościoła, czyniąc z nich świętych i błogosławionych, wyniesiono na ołtarze kilkanaście osób o imieniu Walenty. Ten jednak, któremu zawdzięczamy całe walentynkowe zamieszanie, żył na przełomie II i III wieku. Był biskupem Terni – miasta leżącego w połowie drogi między Rzymem i Asyżem, ok. 100 km na północ od Wiecznego Miasta. Został skazany na śmierć za to, że pobłogosławił związek pogańskiego rzymskiego legionisty z jego chrześcijańską wybranką. W owym czasie cesarz Klaudiusz II zabraniał zawierania ślubów przez legionistów, bo żonaci z oporami wstępowali do armii. Za swój czyn biskup Walenty został wygnany z miasta, a później skazany na śmierć przez ścięcie. Zginął w wieku 98 lat, 14 lutego 273 roku.
Pierwotnie spoczął na jednym z cmentarzy w Rzymie, jednak po paru wiekach jego szczątki zostały przeniesione do Terni. Na pamiątkę jego męczeńskiej śmierci, 14 lutego przy grobie w podziemiach bazyliki w Terni gromadzili się na nabożeństwie narzeczeni oraz obchodzący srebrne i złote gody małżonkowie, by po ćwierć- lub półwieczu ponownie zapewnić się o uczuciu.
W tym roku w Terni, obecnie ponad stutysięcznej, przemysłowej i zniszczonej w czasie drugiej wojny metropolii, przez cały miesiąc odbywają się różnego rodzaju imprezy związane ze św. Walentym. Oczywiście kulminacja przypada na weekend poprzedzający wtorek 14 lutego. Będą wieczory poezji miłosnej, występy trup aktorskich, odczyty, seminaria filozoficzne. Na przykład to mające miejsce 13 lutego pt. „Św. Walenty – przez miłość do pokoju”. W niedzielę 12 lutego odprawiona zostanie uroczysta msza w bazylice u grobu Świętego, tego samego dnia odbędzie się 26. Maraton Św. Walentego, a we wtorek 14 lutego wieczorny pokaz sztucznych ogni oraz bal Gran Gala di San Valentino.
Zadziwiające, że dopiero od końca XVII w., a dokładnie od 1696 roku wspomina się o relikwiach Świętego umieszczonych w srebrnym relikwiarzu pod ołtarzem bazyliki. W 1979 roku dokonano kradzieży relikwiarza – odnaleziono go wraz z innymi relikwiarzami skradzionymi z włoskich kościołów w 2003 roku i przekazano prawowitym właścicielom, czyli zarządcom katedry w Terni.

Jednak nie potrzeba wybierać się do Włoch, by zaznać kontaktu z relikwiami. Mamy swoje w Polsce w... Chełmnie nad Wisłą niedaleko Grudziądza. Początki kultu Świętego, w tym mieście datuje się na rok 1630. Nie inaczej jest w przypadku Bierunia na Górnym Śląsku – i tu Św. Walenty jest patronem kościoła od 1680 roku.
Nie wiadomo dlaczego akurat od tego okresu zaczyna się swoista moda na pozyskiwanie dla parafii, kościołów i katedr owych najczęściej małych fragmentów kostnych, które umieszczano w ozdobnym, wykonanym ze szlachetnego materiału pojemniku zwanym relikwiarzem. Po jakimś czasie kult owych relikwii został wyhamowany i odszedł w zapomnienie.
Modelowym przykładem takiego kultu jest właśnie pomorskie i gotyckie Chełmno. Miasto, które przeżywało swój rozkwit pod koniec średniowiecza (należąc w tym czasie do Hanzy), w okresie Pierwszej Rzeczpospolitej nie odnosiło już znaczących sukcesów i malała jego rola w dorzeczu Wisły. Co prawda istniała Akademia Chełmińska, pojawili się nawet katoliccy osadnicy ze Szkocji, jednak z roku na rok przygasał splendor miasta.
O istnieniu w mieście relikwii Św. Walentego pisze się w kronikach od 1630 roku. Od 1715 roku jego szczątki umieszczone zostały w srebrnym relikwiarzu, a w barokowym bocznym ołtarzu umieszczony zostaje XVIII-wieczny obraz przedstawiający ścięcie Świętego. Od XIX w. kult związany ze Świętym zaczął zanikać i pewnie nikt by do dziś nie przypomniał sobie o spoczywających gdzieś głęboko w kościelnych magazynach relikwiach, które są cząstką kości czaszki długości kilku centymetrów.
Jednak od 2002 roku miasto promuje się pod hasłem „Chełmno-Miastem Zakochanych”. Od tego czasu popołudniem 14 lutego ulicami miasta przy dźwiękach orkiestry sunie barwny korowód. Na rynku, u stóp renesansowego ratusza są występują zespoły, a zgromadzeni układają ze świec i lampionów wielkie walentynkowe serce. Również wieczorem odprawiana jest msza z wystawieniem relikwiarza ze szczątkami Patrona Zakochanych (gwoli ścisłości to Święty Walenty ma w swej opiece jeszcze podróżników, pszczelarzy i epileptyków).
Szkoda tylko, że o tym całym walentynkowym, chełmińskim zamieszaniu mało kto wie. Zrozumiałe, że nie możemy przyrównywać się do umbryjskiego Terni, miejsca urodzenia Świętego, ale nie zaszkodziłaby trochę większa kampania reklamowa, która przy okazji walentynkowego szaleństwa napędziłaby zimą turystów do tego sennego o tej porze roku miasteczka.

Takie relikwie w dzisiejszym świecie to skarb, który trzeba umieć dobrze wypromować i zareklamować. Rozumiem, że takie St. Valentin w Austrii może pozwolić sobie na nieuaktualnioną od 6 lat (!) stronę internetową mimo, że nazwa tego małego miasteczka nie ma nic wspólnego z Tym Walentym, lecz z innym Świętym, pustelnikiem i zakonnikiem żyjącym w VIII w.
Co więcej, Berlin, który nie ma nic wspólnego ze Świętym, umiał w bardzo prosty sposób „podczepić się” pod Walentynki. Na przykład jedna z luksusowych sieci hotelowych oferuje „Walentynkowy pakiet”, a w nim nocleg z 14 na 15 lutego, bilet na film w czasie festiwalu filmowego Berlinale wraz z udziałem w bankiecie po projekcji oraz przejażdżkę po Berlinie Porsche Cayenne. To wszystko za bagatela... 490 euro.
I jak tu nie oprzeć się poglądowi, iż wszystko jest na sprzedaż!

Piotr Geise

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska