MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/01/2006 11:25:52

Trzeba być szczerym ze słuchaczami

Urodził się dokładnie 100 lat po urodzinach Marszałka Piłsudskiego. O tym, że będzie dziennikarzem zadecydował już w wieku 12 lat. W 1990 roku kończy studia dziennikarskie i zaczyna pisać do prasy finansowej, zostając następnie redaktorem naczelnym amerykańskiej publikacji w 1993 roku. W 1994 dołącza do LBS Radio w Londynie, jako redaktor ds. biznesowych.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

Rok później wiąże się z Dow Jonem Newswires, pisząc również do siostrzanych publikacji Wall Street Journal, Wall Street Journal Europe i Asian Wall Street Journal. W 2000 roku zostaje konsultantem Public Relations, a w 2001 dołącza do zespołu Reutersa. Od lutego 2004 do grudnia 2005 działa w polskim Radio Hey Now, najpierw jako prezenter Londyn Voice, Jazz i Soul, następnie jako jego redaktor naczelny.
Miłośnik muzyki i podróży, autor piosenek, degustator dobrych win, posiadający słabość do pięknych samochodów i jazdy na nartach. Przede wszystkim jednak radiowiec - George Matlock.

Jesteś doświadczonym dziennikarzem, na lokalnym rynku mediów. Powiedz, jak dostrzegasz od strony radiowca zmiany, które nastąpiły w tej sferze po rozszerzeniu Unii Europejskiej?

- W Anglii i Irlandii jest około miliona Polaków. Jest to obecnie potencjalnie duży rynek, aby emitować radio. Niestety, Niestety tym momencie jest tylko jedno radio w Wielkiej Brytanii, właśnie Radio Hey Now, dostępne na Internecie. Nie ma jednak opanowanej dystrybucji cyfrowej, FM lub też satelitarnej. Były, co prawda trzy rozgłośnie, gdy w grudniu 2003 roku powstało Radio Hey Now. We wrześniu 2004 roku powstało radio sześć, a drugie radio to było Supernowa. Jedna i druga stacja „padła” jednak w styczniu i lutym 2005.

... A jeszcze w lutym 2004 zaczęła się Twoja przygoda z Radiem Hey Now. Jak do tego doszło?

- Zobaczyłem ulotkę mówiąca o tym, że takie radio powstaje w okolicach nowego roku 2004. Postanowiłem się zgłosić, to było jeszcze w grudniu 2003. We wrześniu 2003 straciłem tatę i może to też było powodem, że chciałem bardziej się związać z „polszczyzną”? Tata pochowany został tam, gdzie chciał, w Cieszynie, skąd pochodził. Pomyślałem, że może byłby dumny, że ja, mimo, że urodziłem się i mieszkam w Wielkiej Brytanii, że mam chęć pracować właśnie wśród Polaków... Na budowę się nie nadaję, a pomysł pracy w polskim radio mi się spodobał. Tak czy inaczej dziennikarzem jestem już od 15 lat, a pracowałem już i w telewizji i w radio. Napisałem maile, odpisali, aby skontaktować się po nowym roku. Tak też zrobiłem, ni i Kris Ruszczyński, prezes radia, zaprosił mnie do studia, aby porozmawiać o tym.
Mój polski nie jest może zbyt wyrobiony, zaproponowałem, więc, że zrobię anglojęzyczną audycję. Aby to pomogło w mowie Polaków po angielsku.

Łączysz w sobie dwie cechy. Jesteś i Polakiem i Anglikiem. Mówisz po polsku, jednak urodziłeś się i wychowałeś wśród Brytyjczyków. Powiedz, która ze stron jest silniejsza i na ile to pomaga w działalności dziennikarskiej dla Polaków?

- Niestety, nie jesteś pierwszym polskim dziennikarzem, który mnie o to zapytał. I szczerze powiem, że nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Ja czuje się najpierw Europejczykiem, a Brytyjczykiem i Polakiem na drugim miejscu. Ja bronię Polaków, nieraz spotkałem nieciekawe opinie o Polakach wśród Anglików, mam jednak nadzieję, że to się już zmienia, w miarę napływających tu Polaków. Anglicy powoli starają się przekonywać, że harują oni bardzo, że są sprytni w pracy i godni zaufania. Mysle, że ten negatywny stereotyp się kończy, że Polacy nie są znani tylko za Papieża i kapustę.

W swojej pracy radiowej skupiałeś się także na najistotniejszych aspektach dla Polski i Polaków. Działałeś informacyjnie, uczulając rodaków na różne tematy. Czy to wszystko co robiłeś na antenie Radia Hey Now to byłą inicjatywa, która wyszła od Ciebie, czy wynikało to bardziej z „linii programowej” radia?

- Bardzo dziękuje za to pytanie. Chciałem zaznaczyć, że miałem dużą swobodę w tym, jak prowadzić audycje. Np. audycja, której dałem nazwę i którą prowadziłem, Londyn Voice, polegała na tym, że sam tworzyłem jej treści. Kris Ruszczyński mi ufał. Chcieliśmy, aby nas Polacy słuchali. Żeby szkolili swój angielski, i to nie tylko ci, którzy już tu przyjechali, ale i ci, którzy być może mają taki zamiar. Żeby przygotowywać ich na to, jakie są tu spojrzenia na pewne sprawy, opinie. Żeby nie uważali z miejsca, że mu myślimy tak, a Anglicy inaczej.
Druga strona była taka, że zależało nam także, żeby szkolić Anglików i „otworzyć” ich na Polaków. I działać jako swego rodzaju most między angielska i polską społecznością.

Kosmrtyki AVON

Dlaczego więc działa w Londynie tylko jedno polskie radio? Jest przecież czas i miejsce, żeby to zmienić.

- To sprawa kilku rzeczy. Po pierwsze, na jakich podstawach funkcjonuje Radio Hey Now? To radio przecież nikomu nie płaci. Ja tam pracowałem za darmo. Przez dwa lata robiłem to jako wolontariusz. Tak samo jest z DJ-ami. Jest to radio tylko internetowe, czyli nie ma wielkich kosztów i licencji, które należy posiadać, by emitować na FM, czy na pasmie cyfrowym. Były też, co już mówiłem, dwie, inne stacje radiowe, działające przez około sześć miesięcy. Obie powstały i zakończyły działalność w tym samym czasie.
To, ze w efekcie działa jedno Radio Hey Now jest także powodem tego, że polskie media w Polsce nie mają tej odwagi, by się otworzyć na Wielką Brytanię. Myślą tak samo, jak rząd i partie polityczne, którzy nie zadbali tu o wyborców podczas kampanii wyborczej. Są niepewne tego rynku i nie maja po prostu jego wizji i odwagi, żeby zaistnieć na wyspach. To sytuacja luksusowa dla Radia Hey Now. Myślę jednak, że tracą na tym inne media.
Rozmawiamy o Tobie mówiąc, że byłeś „siłą napędową” Radia Hey Now. Dlaczego więc to „byłeś”?
Ja, nieoficjalnie, byłem redaktorem naczelnym tego radia od początku, kiedy do niego przyszedłem. Zapraszam zresztą Czytelników Polish Express na stronę www.georgematlock.co.uk. Tam także zawarłem wiadomości, co i jak, dlaczego zrezygnowałem i co osiągnąłem w czasie, gdy tam byłem.
Miałem wizję komercyjnego radia, będącego nagrodą dla tych, którzy tu żyją i pracują. Niestety, tak to się zakończyło, że w grudniu ja zrezygnowałem. Były, niejako, dwie części mojej rezygnacji. Pierwsza nastąpiła 4 grudnia. Dzień przed moimi urodzinami słuchałem naszego radia. Miałem grypę i byłem w domu. Nastąpiły bardzo poważne, techniczne problemy. W ciągu sześciu i pół godziny radio cztery razy rozłączyło się! Były tego różne powody. Działo się to już na nowym miejscu, gdyz pod koniec listopada mieliśmy przeprowadzkę. Z jednego pokoju do drugiego. Korzyści z tego nie było żadnych, a popsuło nam to tylko kwestie techniczne. To była sprawa zaniedbana. Bardzo mnie to boli, bo to tylko niszczy wygląd i wizerunek programów. Ale były tez i rzeczy, gdy podejmowane były w redakcji błędne decyzje. No i 4 grudnia, gdy zrezygnowałem Kris Ruszczyński nie zaakceptował mojej rezygnacji. Chciał ze mną negocjować i byłem mu wdzięczny za to, bo uważałem, że było wiele spraw do wyjaśnienia. Może mu zależało na tym, by się dowiedzieć, co mi boli, a nie tyle, by zaoferować mi, że te rzeczy zostaną poprawione? Można to zresztą nazwać „rozmową pozorowaną”, zamiast faktycznej negocjacji. Myślałem jednak wówczas, że wszystko już będzie spokojnie. 12-go grudnia musiałem przedłożyć jeszcze raz moja rezygnację. Dlaczego? Bo dostałem e-maila od Krisa na temat jego opinii o wypowiedzi ambasadora brytyjskiego w Warszawie. Kris napisał w nim, że nie jest zadowolony z tego, co w niefortunnym e-mailu napisał pan ambasador i że nie miał on racji. Napisał również, że nie wie, jak poniewierani są Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii. Mówiąc ogólnie, było to bardzo emocjonalne nastawienie tego tekstu. Ja odebrałem to tak, jak to właściwie było, czyli zdanie prywatne właściciela radia. Ale on, niestety, chciał to podpisać jako „Redakcja Hey Now”. Ja, jako redaktor naczelny niestety, nie zgadzałem się z tą opinią. Uważałem, że jest to błędne. Miałem to tylko przetłumaczyć, gdyż chciał to wysłać do ambasady brytyjskiej w Warszawie. Jeśli nawet ambasador przesadził, to nie była to oficjalna jego wypowiedź, a jedynie informacja w mailu. Ja tylko jestem w stanie zastanowić się, czy my, jako radio, mamy stać się radiem politycznym, czy stać się radiem „community”, tak jak zawsze właściciel radia mi mówił, że jesteśmy. Po prostu nie zgodziłem się z tym. Uważałem, że to tylko dzieli, a nie łączy ludzi. Polaków z Polakami i Anglików Anglików Polakami.

Co więc robisz teraz i jakie masz plany na przyszłość?

- Trochę za wcześnie, by można było to jeszcze powiedzieć. Mam kilka pomysłów. Dążę do tego, by było tu poważne, odpowiedzialne radio dla Polaków. Będę nad tym pracował, a mam już kilka początkowych propozycji. Szczegółowo porozmawiamy o tym za kilka miesięcy. Mam nadzieję, że sprawa nabierze rozpędu. Uważam, że Polacy mają w tym momencie bardzo ułomne radio. A jaką odpowiedzialność za to mogę wziąć na siebie? Niestety bardzo małą. Większość decyzji w sprawach komercyjnych i biznes planu nie było w moich rękach. Nawet nie informowano mnie, ilu faktycznie mamy słuchaczy. Nie jeden raz o to prosiłem i nikt nie był w stanie na to mi odpowiedzieć. To wina, iż nie było marketingu w tymże radio. Nie wiedząc o tym, nie wiedziałem, w którą stronę inwestować swój czas. Czy więcej siły włożyć w jedną czy w drugą audycję? Nie byłem w stanie o tym decydować. Mogłem decydować o jakości na podstawie mojego względu artystycznego.
Czułem się tak, jakbym pracował z jedną ręką związaną za plecami. Nie mogłem wykonać tego, co chciałem i jest mi z tym przykro. A po drugie, jest mi przykro, że redakcja Radia Hey Now nie próbuje nawet poinformować, że mnie już tam nie ma. I bujają nie tyle mnie, co swoich słuchaczy. Miałem i mam swoich fanów, którzy i dzisiaj, jeszcze do mnie piszą na mój adres e-mailowy, choć już nie jestem w redakcji. I są rozczarowani. Gdzie jesteś? Kiedy wracasz? I nie wiedzą, co się dzieje, a redakcja im nic nie mówi. Milczy. Uważam, że trzeba być szczerym z naszymi słuchaczami, bo tak czy inaczej to jest ich radio, a nie nasze. Tak ja uważam. Przez to, że nie ma nic na stronie o mnie, jeden z moich fanów właśnie otworzył dla mnie tę stronę, ja nie wybrałem tej nazwy www.georgematlock.co.uk. To raczej było wybrane dla mnie. Powiedział: Popatrz na to! Tam jest twoje zdjęcie i twój tekst. I bardzo mi miło, że ktoś chciał skorygować tę sytuację. Póki nie ma takiej możliwości, że nie chcą informować, że mnie tam nie ma, to jestem zmuszony zgodzić się na wywiad taki jak ten, ażeby wyjaśnić publicznie, jaka jest sytuacja.

Dziękuję za rozmowę i życzę Tobie spełnienia i realizacji planów tak prywatnych, jak i zawodowych.

Rozmawiał DAREK ZELLER

Krzysztof Ruszczyński, prezes Radia Hey Now:

- Każda współpraca polega na wzajemnych kompromisach. W każdej pracy jest pewna bariera kompetencji, umiejętności i możliwości fizycznych. Nasza współpraca nie brała tego pod uwagę - często obaj zapędzaliśmy się i następowało „zmęczenie materiału”. Pomysły należało grupować i ustalać kolejność oraz liczyć siły na zamiary. Ja kierowałem w swojej karierze dużymi zespołami i niestety często Anglikom trudno było się godzić, że przewodzi im Polak. Czasami mam wrażenie, że George wpadał w ten sam stereotyp myślenia.
Jego fachowość wyraźnie polepszała się w radiu Hey Now - George nabierał pewności siebie, bo nigdy nie pracował on tak blisko z tak skomplikowanymi i bogatymi w różne wymiary medialne środowiska artystyczne, ludzkie, polityczne, społeczne. Umiejętnie potrafił używać warsztatu dziennikarskiego, miał dobre autorskie audycje. Używanie technologii radiowej i internetowej początkowo sprawiało mu trudności - to frustruje, kiedy nie wie się, co zrobić, w jakiej sytuacji. George zaczął dobrze sobie radzić z tymi technologiami i pozostało tylko jeszcze przekazać innym. Jako dziennikarz George jest osoba wyjątkową. Dwujęzyczność wyraźnie pomaga mu w jego pracy oraz swoboda poruszania się. To on, jako Anglik jest na swoim gruncie, a my jesteśmy przybyszami. Praca z zespołem, którego się nie docenia nie prowadzi do żadnych rezultatów. I tak to się musiało skończyć. Redaktor naczelny pracuje dla dobra zespołu, a nie poświęca czas tylko na swoje audycje radiowe. George wyraźnie ustalił swoje własne priorytety. I nie były to priorytety redaktora naczelnego pierwszej polskiej rozgłośni w Londynie pracującej społecznie. Praca społeczna, bowiem kojarzy się Georgowi z czymś, co jest tanie i nieudaczne, a z takim poglądem trudno motywować się samemu, jak i innych. To stanowisko (redaktora naczelnego - przyp. aut.) zostanie objęte przez osobę, która umie kierować zespołem, lepiej zrozumie uczucia i odczucia polskiej społeczności i będzie odnosić się z szacunkiem do ludzi i ich przedsięwzięć.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska