10/01/2006 23:41:13
Tak samo jak istniała polska powojenna emigracja polityczna tak istniała i czechosłowacka. Nie wszyscy, bowiem Czesi i Słowacy mogli i chcieli wrócić do kraju rządzonego przez komunistów. Znaczna część z nich znalazła się tu po wydarzeniach „Praskiej wiosny” w 1968 roku. Nie była to w porównaniu z wielotysięczną emigracją polską wielka liczba ludzi. Proporcjonalnie jednak do liczby ludności w byłej Czechosłowacji, było tych uchodźców wcale niemało. Naturalną koleją rzeczy, nie mając nadziei na powrót do kraju, tworzyli oni tu swoje środowisko. Mieli i nadal mają swoje organizacje społeczne, domy, zespoły regionalne. Mają swoich księży, których siedziba znajduje się na Notting Hill Gate w domu nazywającym się „Velehrad”.
W każdym razie przez wiele lat emigracja czechosłowacka pozbawiona dopływu „świeżej krwi”, siłą rzeczy starzała się. Może nawet bardziej niż w przypadku emigracji polskiej, młodzież starała się zintegrować ze społeczeństwem brytyjskim, wiedząc, że pozostawanie w narodowościowym gettcie, stawia ją w gorszej pozycji wobec ich brytyjskich rówieśników. Nie zapominajmy, że Wielka Brytania jeszcze do czasów II wojny światowej była krajem o dość hermetycznym społeczeństwie i cudzoziemcy mieli małe szanse na wybicie się w nim. Obowiązywało jeszcze wtedy prawo ziemi i aby być w pełni Brytyjczykiem, trzeba się było urodzić na brytyjskiej ziemi.
Na tym jednak podobieństwa polskiej i czechosłowackiej emigracji się kończą. Kiedy na wyspę zaczęli przyjeżdżać masowo młodzi ludzie z Czech i Słowacji, stara emigracja, przyjęła ich z otwartymi rękami, widząc w nich, i słusznie, kontynuatorów tego wszystkiego do czego sama doszła w tym kraju. W środowisku tym nie istnieje tak jak w polskim podział na „tych stamtąd i tych tutejszych”. Prawie każdy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii Czech lub Słowak, pierwsze kroki kieruje od „Velehradu”. Tam za niewielkie pieniądze można spędzić parę nocy zanim znajdzie się mieszkanie. Tam jest centralny punkt informacji o pracy, pokojach do wynajęcia. Tam nawiązuje się kontakty z innymi rodakami. Mało, kto zresztą przyjeżdża całkiem w ciemno. Zwykle nowo przybyły ma już w swojej komórce najważniejsze telefony zanim wyjedzie z kraju. Są to telefony do ludzi, którzy mogą pomóc wiedzą, kto ma pokój do wynajęcia, kto może doradzić jak szukać pracy. Bardzo szybko młodzi Słowacy i Czesi, weszli we wszystkie struktury emigracyjne, zajmując w nich eksponowane stanowiska. Istniejąca o lat organizacja Stowarzyszenie Słowaków w Wielkiej Brytanii zwana „Slovenski Kruh”, zrzesza członków w różnym wieku i z różnym stażem w Anglii. Jej wiceprezesem jest zaledwie 24 letni Martin Hakel, student z Bańskiej Bystrzycy, który pełni także funkcję dyrektora Słowackiego Centrum Kultury. Wielu innych młodych ludzi, także pełni jakieś funkcje społeczne w strukturach emigracyjnych. Na imprezach, zabawach i spotkaniach organizowanych przez „Slovenski Kruh” albo SKC, czy ambasadę słowacką lub czeską, spotykają się przedstawiciele wszystkich pokoleń. Nie ma między nimi żadnych różnic za wyjątkiem wieku. Wszyscy jesteśmy tam po prostu, Czechami, Słowakami. Nawet piszący te słowa, który jest tylko( aż?) pół krwi Słowakiem. Starzy emigranci nie obawiają się, że młodzi „zawłaszczą” dla siebie ich dorobek. Przekazanie go w ręce młodych, sprawnych i chętnych do pracy społecznej ludzi wydaje się w naszym słowackim i czeskim środowisku czymś naturalnym.
Czeskie i słowackie środowisko emigracyjne jest także mniej zatomizowane. Pomimo iż jego członkowie są rozrzuceni po całym Londynie, nie ma problemów z wzajemnymi kontaktami. Istnieje baza danych, do której na swoje życzenie można się dopisać. W ten sposób za pomocą sms-ów i maili, dostaje się zawiadomienia o imprezach, wydarzeniach i spotkaniach środowiskowych. Szuka się pracy i mieszkania. Osobiście wiem o prawie każdym nowoprzybyłym do Londynu Słowaku lub Czechu. Zwykle dostaję sms-a, że potrzebne jest miejsce do spania, czy praca. Na koncerty naszej folkowej grupy „Karpaty” rozsyła się zaproszenia ta sama drogą. Zwykle po wysłaniu kilku sms-ów do „kluczowych” kolegów, na koncercie pojawia się kilkaset osób.
Szkoda, że tak samo nie dzieje się w środowisku polskim. Stara emigracja wydaje się być zupełnie nie zainteresowana „nowymi emigrantami”, a raczej wykazuje to zainteresowanie w sferze werbalnej. Kiedy przychodzi do konkretów, sprawa jest trudniejsza. Szczególnie widoczne jest to w Londynie, albowiem w niektórych skupiskach polskich poza nim jest nieco lepiej. Są nawet takie miejsca jak Peterborough, gdzie młodym umożliwiono działanie w ramach istniejącego klubu SPK i wydaje się, że nieźle ta współpraca wychodzi. Podobnie jest także w Edynburgu, gdzie tamtejsza Polonia bardziej skłonna jest do zaakceptowania młodych Polaków, przybywających tam w ostatnich czasach.
Te pojedyncze jaskółki wiosny jednak nie czynią. Czas już chyba najwyższy, aby starsza emigracja polska dostrzegła swoją szansę w tych wszystkich młodych zdolnych ludziach z kraju. Naturalną koleją rzeczy, starsze pokolenie odchodzi, i choć życzę mu jeszcze długich lat życia w zdrowiu, życzę mu także więcej umiejętności perspektywicznego myślenia. Jeżeli będzie się patrzeć na młodych jedynie przez pryzmat „ściany płaczu” lub grupy „ misiaczków” obsiadających z butelkami ławki w Ravenscourt Park, dojść może to sytuacji, kiedy cały polski dorobek kulturalny i materialny na obczyźnie przejdzie w obce ręce. Gdziekolwiek się urodziliśmy, czy dłużej lub krócej mieszkamy, wszyscy pochodzimy z jednego i tego samego pnia. Rozumieją to nasi południowi sąsiedzi, to może i my także potrafimy to zrozumieć?
Jędrek Śpiwok
Redakcja MojaWyspa.co.uk zaprasza wszyskich do wymiany informacji o imprezach w Kalendarzu wydarzeń
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...