08/01/2006 14:03:25
Scena z obozu dla uchodźców wojennych? Nie, to Londyn, dworzec autobusowy Victoria, na 24 godziny przed Wigilią roku pańskiego 2005. Czy to ludzie, którzy sami sobie zgotowali ten los? Nie, to ciężko pracujący przez cały rok Polacy. Chcą najpiękniejszy wieczór w roku spędzić w Polsce z rodziną i dziesiątą godzinę czekają na przyjazd autobusów, które mają zawieźć ich do kraju. Mają bilety, na których jest duży napis „Orbis”, a pod spodem trochę mniejszy „Przyjemnej podróży”. I niknącą w oczach nadzieję, że te bilety do czegoś jeszcze się przydadzą.
Ale ich przyjemna, jak zapewnia przewoźnik, podróż, póki co jeszcze się nie rozpoczęła, mimo, że planowo mieli odjechać o godzinie 13.00. Prawdę mówiąc, nie wiedzą, czy w ogóle się zacznie i kiedy to nastąpi. Pozostawiono ich samym sobie. Nikt z przedstawicieli firmy Orbis nie pofatygował się na dworzec, by zrozpaczonym ludziom wyjaśnić sytuację, może przeprosić, może wskazać na obiektywne problemy. W każdym razie potraktować jak ludzi, nie mówiąc o tym, że jak klientów, bo każdy z niedoszłych pasażerów stojących na zajezdni, już wiele miesięcy temu zapobiegliwie kupił bilet w dniu 23 grudnia, żeby przypadkiem nie zabrakło dla niego miejsca w autobusie.
- Pan jest z Orbisu? Panie, wy ludzi jak psy traktujecie, i to bezpańskie. Zostawiliście nas tu i macie gdzieś. Na 20 godzin przed Wigilią! Tego się ludziom nie robi! Ja myślałem, że to porządna firma, a wy wstydu nie macie, i z czym tu pan przychodzisz. Ostatni raz w życiu jadę autobusem, odtąd będę tylko latał – chłoszczą mnie słowa zbulwersowanego starszego pana, zanim ktokolwiek zdołał wytłumaczyć, że na szczęście nic mnie z firmą Orbis nie łączy.
Otacza mnie krąg zdesperowanych ludzi. Jest godzina 18.00, właśnie dotarłem na dworzec Victoria. Oni stoją tu na „świeżym powietrzu” od 13.00, niektórzy – ci, których odprawa trwała dłużej - od 15.00. Marna pociecha. Jeszcze nie wiedzą, że będą stać do 23.00, a później i tak część z nich zostanie w Londynie.
Ale na razie są jeszcze pełni oburzenia i złości, które rozgrzewają krew mimo grudniowego zimna. Stoją na zewnątrz, żeby im przypadkiem nie uciekł autobus. Jeśliby przypadkiem przyjechał…
- Nie wiemy nic, najpierw myśleliśmy, że to zwykłe opóźnienie, ale i tak by wypadało nas poinformować co się dzieje. Ale czy opóźnienie może trwać 5 godzin? Nie możemy zdobyć najmniejszej informacji z firmy Orbis. Infolinia kryzysowa, której numer jest w folderze firmy, i która ma działać 24 godziny na dobę, nie odpowiada. Nasze rodziny w Polsce od dwóch godzin próbują się dodzwonić i dowiedzieć o co chodzi, do centrali Orbisu w Warszawie, i też jak dotąd nikomu się nie udało. To jest po prostu skandal! Może się zdarzyć wszystko, my to rozumiemy, wypadek, śnieżyca, mgła, ale na miłość boską należy ludzi poinformować co się dzieje i na co mogą liczyć. My tu stoimy jak głupi, a może te autobusy w ogóle nie przyjadą? – zastanawia się głośno po raz setny zgromadzony wokół zmarznięty tłumek.
Po 18.00 o koczującej na dworcu setce polskich podróżnych dowiaduje się konsul dyżurny Konsulatu RP w Londynie Ireneusz Truszkowski. Co parę minut dzwoni do jednego z niedoszłych pasażerów Orbisu i informuje o postępach w wyjaśnianiu sprawy. Jest piątek wieczorem, dzień przed Wigilią, więc w warszawskim biurze Orbisu pustki.
Do tłumu docierają z Polski sprzeczne informacje. Każda kolejna rozchodzi się lotem błyskawicy, bo zdesperowani ludzie chcą za wszelką cenę wyjaśnić sobie jak to możliwe, że mieli od 5 godzin jechać do długo niewidzianych rodzin, a wciąż tkwią na dworcu w stolicy Wielkiej Brytanii.
O sytuacji podróżnych informuje w wieczornym wydaniu TVN i stacje radiowe w Polsce. Dopiero wtedy do radia dzwoni przedstawiciel Orbisu i uspokaja, że autobusy miały awarię, ale już są w drodze. Przynajmniej taka wersja dociera przez telefon od kogoś z Polski do podróżnych. Bo do nich wciąż nikt z władz Orbisu się nie odezwał ani nie przyszedł. Wciąż rozmawiają jedynie z konsulem i dziennikarzem „Gońca Polskiego”.
Prawda niestety jest inna. Przynosi ją ok. godziny 21.00 właściciel londyńskiego biura podróży „Bogdan Travel” Bogdan Becla. Nie jest przedstawicielem Orbisu, ale decyduje się stanąć twarzą w twarz z tłumem oburzonych i pełnych słusznych pretensji pasażerów, by się tłumaczyć nie ze swoich grzechów. To budzi uznanie wśród większości zebranych. Choć najbardziej krewcy przekrzykują się z Bogdanem Beclą, nie bardzo w szale rozróżniając przyjaciół od wrogów. Mimo to, sporo ryzykujący wysłannik starał się spokojnie wyjaśnić zgromadzonym sytuację: - Autobusy nie przyjadą, bo nigdy nie wyjechały. Firma podnajęta przez Orbis nie wywiązała się z umowy. Państwo oczywiście mogą dochodzić swoich praw wobec Orbisu. Natomiast to co można zrobić tu i teraz, to są dwie rzeczy: za pół godziny podjedzie po połowę z Państwa autobus, nie wiem tylko, czy zabierze tych z trasy północnej, czyli w kierunku Olsztyna czy centralnej, czyli Warszawa – Łódź. Pozostali, na koszt Orbisu mogą spędzić noc w hotelu, do którego zawiozą Państwa taksówki, które zaraz zamówimy. A jutro około południa zostanie podstawiony nowy autobus. Nic więcej nie mogę Państwu zaoferować.
Znów zaczynają się nerwy. Kto pojedzie, a kto zostanie? Wszystko zależy od tego, gdzie zmierzał autobus zawrócony z kanału La Manche. Po chwili wiadomo. Szczęście uśmiechnęło się do mieszkańców Łodzi i Warszawy. Wyjadą z Londynu co prawda zamiast o 13.00 o 23.30, ale za to będą w noc wigilijną w kraju.
Wśród skazanych na hotel, emocje sięgają zenitu. – Wie pan, ja nie byłem w Polsce dwa lata. Ciężko pracowałem. Ja mam dzieci, syna mam. On się ze mną umówił, że będzie czekał, i spotkamy się na Wigilię. I co ja mam teraz zrobić? Ja się po prostu boję zadzwonić, bo ja nie wiem, czy będę mógł mówić. Mi się płakać zwyczajnie chce. – mówi przez łzy mężczyzna, którego nikt by o to nigdy nie posądził. - My się czujemy po prostu upokorzone. Mamy bilety, ja jestem tu z małym dzieckiem i stoję na zimnie przez ponad 10 godzin, żeby się dowiedzieć, że pojadę jutro? Że nie będę na Wigilię w Polsce? Dlaczego ktoś nam coś takiego zrobił. I to akurat w ten jeden dzień w roku. Jak można? – pytają dwie równie rozgoryczone co mężczyzna kobiety.
Bogdan Becla w porozumieniu z konsulatem i Orbisem do końca koordynuje grupę pozostawionych sobie samym Polaków. Tych, którzy muszą zostać odsyła czwórkami, w taksówkach, do hotelu. Potem wraca do tych, którzy za chwilę mają odjechać. Okazuje się, że 6 mężczyzn liczyło, że „jakoś się uda pojechać”. Nie udało się. Autobus odjeżdża, na zamkniętym dworcu Victoria zostaje sześciu Polaków, którzy nie mają gdzie spędzić nocy. Przyjechali kilkanaście godzin temu z Irlandii i Walii, lub zrezygnowali właśnie z mieszkań w Londynie. Hotel, do którego Bogdan Becla odesłał wcześniej grupę rodaków, ma już zamkniętą recepcję. Zbliża się godzina 1.00 w nocy. Jeszcze tylko nocne szukanie hotelu, i można się na parę godzin położyć, żeby jutro, w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia, wyruszyć w 24 godzinną podróż do kraju. Jeśli wszystko pójdzie dobrze...
****Epilog****
Poza dwoma autokarami, które nie dojechały na dworzec Victoria, i „nie wiadomo” (stan na 3 stycznia) zdaniem przedstawicielki firmy co się z nimi stało, tego dnia, 40 km od Londynu, w pobliżu lotniska Luton zepsuł się również trzeci autokar linii. Ostatecznie część pasażerów opuściła Londyn o północy z 23 na 24 grudnia, dzięki zorganizowaniu autobusu zastępczego przez właściciela biura przewozowego „Bogdan Travel” Bogdana Beclę, druga grupa odjechała z Londynu o godzinie 14.00 24 grudnia, a pasażerowie, którzy utknęli pod Luton, rozpoczęli swą podróż ponownie o godzinie 16.00 w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia.
Jak nas poinformował kierownik Biura Komunikacji Międzynarodowej Orbisu Dorota Dziubałko trwa wyjaśnianie przyczyn całego zdarzenia.
- Ewidentnym jest, że zawiódł tzw. czynnik ludzki. Jest nam ogromnie przykro i chcielibyśmy za pośrednictwem „Gońca Polskiego” jeszcze raz przekazać nasze przeprosiny wszystkim pasażerom. Staramy się do wszystkich dotrzeć indywidualnie. Najlepszą i najszybszą drogą złożenia reklamacji jest przesłanie jej na fax. 0048 22 846 25 66 lub adres siedziby firmy: ul. Łopuszańska 47, kod pocztowy 02-232 Warszawa.
Na wszystkie pisemne reklamacje powinno nam się udać odpowiedzieć w ciągu 30 dni roboczych. Na dziś możemy zapewnić, że wszelkie dodatkowe udokumentowane koszta, jakie ponieśli pasażerowie w związku z zaistniałą sytuacją, a więc ewentualne samodzielne wynajęcie hoteli, zakup posiłków itp. będą im naturalnie zwrócone. Wszyscy również otrzymają zwrot pieniędzy za bilet. W polskim prawie nie ma pojęcia zadośćuczynienia za straty moralne czy emocjonalne, wynikłe np. z tego, że ktoś nie dotarł na Wigilię w określonym czasie. Wciąż jesteśmy na etapie wyjaśniania, dlaczego pasażerowie zostali pozostawieni sami sobie. Menadżer linii londyńskiej pracował wówczas w Warszawie, dlatego nie pojawił się na dworcu w Londynie. Ale oczywiście to nas nie usprawiedliwia. Jeszcze raz wszystkich przepraszamy. Awarie i wypadki losowe zdarzają się nawet najlepszym – tłumaczy Dorota Dziubałko.
Przedstawicielka nie potrafiła odpowiedzieć, czy „Orbis”, pomimo tego, że, jak twierdzi Dorota Dziubałko, nie przewiduje takiej sytuacji polskie prawo, zamierza w jakiś sposób zadośćuczynić ewidentnie pokrzywdzonym pasażerom. Bo trudno nazwać zadośćuczynieniem oddanie pieniędzy za niewywiązanie się z umowy, czyli zwrot kosztów biletu.
Zbigniew Drzewiecki
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...