MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/12/2005 21:22:23

Pogubione drogi, zagubione cele

(fragmenty szerszego opracowania z roku 1998). Okresowo wzmagające się dysputy osobistości z najwyższych szczebli władzy na temat ustroju państwa, reformy wielu obszarów życia, sposobów dochodzenia do dobrobytu ogółu, nieodmiennie nawiązują do zagadnienia decentralizacji i reformy samorządowej.
Taka okresowość może być zrozumiała, jeśli popatrzeć na kalendarz wyborczy lub uważniej przyjrzeć się aktualnej sytuacji na arenie politycznej. Możliwość zmiany układu sił daje impuls poszczególnym osobom lub partiom do silniejszego zaakcentowania swojej obecności i zaprezentowania się w możliwie najlepszy, najbardziej akceptowalny sposób, poprzez głoszenie różnych programów naprawczych, uniwersalnych recept na dobro i szczęście ludzi.

System demokratyczny polega między innymi na tym, że każdy ma prawo do publicznych wystąpień z całym pakietem obietnic i własnych świetlanych wizji bliższej i dalszej przyszłości. Dziewięć lat budowania obecnego ustroju powinno już nauczyć społeczeństwo, że składane deklaracje niekoniecznie znajdują potem odzwierciedlenie w praktyce działania.

Zbyt dosłowne traktowanie zapowiedzi zmiany konkretnych obszarów życia, zwłaszcza terminów tych zmian, jest niezrozumieniem systemu gry o ster władzy. Istotny jest główny nurt zapowiadanej polityki, generalny kierunek, sposób realizacji prezentowanych koncepcji. Czasem tylko można się zdziwić, słysząc tego samego człowieka, jak w okresie kilkunastu lat wygłasza różne, czasem przeciwstawne opinie. Tylko, kto o tym pamięta poza jego przeciwnikami i czasem jakimś pamiętliwym dziennikarzem.

Słuchając, a raczej słysząc, często mimochodem i nieuważnie, jak różne osobistości przerzucają się nawzajem argumentami, w trakcie telewizyjnych i radiowych sporów, człowiek rzadko jest w stanie pojąć ich istotę. Abstrakcyjność pojęć, kolumny cyfr, odwoływanie się do skomplikowanych teorii i nic większości niemówiących nazwisk, zobojętniają - w najlepszym razie - coraz szersze kręgi społeczeństwa na sprawy o zasięgu krajowym. Poruszana problematyka, niedająca się w żaden sposób przełożyć na sprawy codziennego zmagania się ze skrzeczącą rzeczywistością, staje się czymś mało realnym, nieuchwytnym, w końcu nieważnym.

Dla pokolenia końca lat siedemdziesiątych odwoływanie się do tragizmu okresu poprzedniego systemu i jego katastrofalnych skutków odczuwanych dziś, to już niemal prehistoria. Dla pokoleń starszych obietnice i zapowiedzi lepszego jutra, a przy tym prezentowanie osiągnięć w rodzaju, bezspornego wprawdzie, ale nienamacalnego wzrostu produktu krajowego brutto, coraz częściej przypomina pamiętne „więcej, taniej, lepiej” lub „aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”.[1]

Znacznie bliższe, a przez to bardziej zrozumiałe jest ukazywanie konkretnych osiągnięć z terenu konkretnych gmin. Od początku wdrażania reformy samorządowej dość szeroko propagowany jest obraz gminy, jako sprawnej organizacyjnie jednostki, która bez narzucania rozwiązań przez władze centralne sama potrafi podjąć trudy działania na rzecz swojego rozwoju. Ukazywane w reportażach czy artykułach osiągnięcia zdają się potwierdzać słuszność obranego kierunku reformowania kraju. Tak radni, jak i urzędnicy samorządowi z dumą wskazują zrealizowane już projekty oraz z nie mniejszym zaangażowaniem rysują przed społecznościami swoich terenów, a także przed całym społeczeństwem, ambitne plany dalszego rozwoju.

Z różnych zakątków kraju napływają informacje o inwestycjach, czy też wdrożeniach rozwiązań, od lat nie mogących się doczekać realizacji. Zbudowanie wodociągu jest osiągnięciem na miarę lokalną niewątpliwie godnym uznania. Przeprowadzenie sieci gazowej, elektryfikacja rejonów dotąd całkowicie zaniedbanych, przy wykorzystaniu głównie środków gminnych, często wspomaganych pracą mieszkańców dowodzi, że na szczeblu lokalnym można i należy rozwiązywać problemy o takim właśnie zasięgu.

Ukazywanie tych osiągnięć nie zawsze uświadamia odbiorcom, że w tle znajdują się konkretni ludzie, konkretne decyzje i bardzo konkretne trudności, jak również nie mniej konkretne zadrażnienia, waśnie i spory. Ich istnienie w relacjach samorządowców sprowadza się na ogół do stale podkreślanych braków finansowych, czasem przewija się motyw błędnych przepisów lub, kiedyś rzadko, a obecnie coraz częściej, postawy obojętności społeczeństwa, czasem też, niezrozumiałego w opinii działaczy i urzędników, oporu grup czy pojedynczych obywateli wobec prób wdrażania programów uchwalanych przez organy gmin.

Słuchając uważniej wypowiedzi funkcjonariuszy gminnych można odnieść wrażenie, że borykający się z ogromnymi problemami samorządowiec podejmuje się zadań ponad siły i jak męczennik zmaga się z przeciwnościami losu. W imię wyznawanego ideału samorządowego szczęścia poświęca siebie samego dla dobra sprawy. Powątpiewanie w motywy ludzkiego działania i poddawanie w wątpliwość jakość wkładanego wysiłku w pracę na rzecz lokalnych społeczności byłoby nie tylko nierozsądne, ale wręcz niesprawiedliwe dla wielu zaangażowanych autentycznie działaczy. Jednak trudno się oprzeć wrażeniu, iż w całym tym wielkim dziele przeobrażeń kraju zagubiono gdzieś najważniejszy czynnik, bez którego żadna gmina ani jakakolwiek inna organizacja nie miałaby racji bytu - człowieka.

Pierwsze lata funkcjonowania gmin upływały pod znakiem propagowania i nagłaśniania sukcesów, których zadaniem było potwierdzanie słuszności obranego kierunku. Krytyka działalności urzędników gminnych była w zasadzie niedostrzegalna. Jeśli się zdarzała, to raczej sporadycznie i umykała uwadze w ogólnie entuzjastycznym nastawieniu społeczeństwa, wynikającym nie tyle ze zrozumienia istoty przemian jako naukowej doktryny, ale raczej spodziewanej zmiany z dawna ustalonego porządku. Spodziewano się odrzucenia wreszcie starego systemu z jego układami, przyzwyczajeniami, nieprawością, ustawicznym poczuciem krzywdy i zniewolenia. Spodziewano się odrzucenia zasady podziału na „my” i „oni”, gdzie „oni”, to niesprecyzowane wprawdzie, ale doskonale znane tryby machiny scentralizowanego państwa.

Wzrost negatywnych opinii mieszkańców o sytuacji w ich gminach z 1994 roku, ponad dwukrotny w stosunku do roku 1990[2] już wtedy powinien stanowić sygnał, że w samorządach nie wszystko jest tak zorganizowane, jak zakładano. Jeszcze poważniejszym sygnałem powinien stać się wynik sondażu CBOS z listopada 1997 roku na temat rzetelności zawodowej określonych grup pracowniczych. Otóż w porównaniu do pracowników naukowych - 55% pozytywnych opinii, pielęgniarek - 51% i nauczycieli - 41%, urzędnicy w gminie uzyskali jedynie 13% pozytywnych opinii, plasując się w ten sposób przy końcu listy, wyprzedzając jedynie polityków - 8%.[3]

Wszelkie ankiety czy sondaże mogą stanowić materiał do dalszych, bardziej szczegółowych badań. Trudno jednak na ich podstawie wyrokować o przyczynach takiego, a nie innego wyniku. Na podstawie zbiorowych wypowiedzi rysuje się tylko obraz ogólnego nastawienia do jakiejś kwestii, ale nie odpowiada na pytanie skąd to nastawienie się bierze.

Od trzech, może czterech lat, w mediach ukazywać się zaczęły, początkowo nieśmiało, a w miarę upływu czasu coraz częściej, wypowiedzi mieszkańców gmin o sytuacji na ich terenie, jakości życia, własnych odczuciach, spostrzeżeniach i opiniach. Przedstawiany w nich obraz gmin bardzo często jawi się zupełnie odmienny od prezentowanego przez działaczy i urzędników. Nierzadko opisywane sytuacje zdają się wręcz przeczyć wypowiedziom reprezentantów władz samorządowych o ich codziennej, uporczywej walce we wdrażaniu zasad demokracji, prawa i idei wspólnot lokalnych. Przedstawiane przez ludzi zdarzenia wprost przywołują pamięć o nie tak odległych czasach władania poprzedniego aparatu i miernego, dyspozycyjnego urzędnika. Przewijające się w wypowiedziach przykłady niepokojąco przypominają atmosferę sprzed 1989 roku.

Mieszkaniec gminy zamiast poczucia więzi i możliwości wpływania na ustalanie kierunków rozwoju i sposobów realizacji planowanych zamierzeń, napotyka się wciąż na niekompetencję, bezprawie, arogancję i lekceważenie. Większość kontaktów pomiędzy urzędem a obywatelem sprowadza się do konfrontacji, zamiast współdziałania lub wymiany rzeczowych argumentów i osiągania porozumienia. Przy czym nieznajomość przepisów jest często wykorzystywana przeciwko obywatelowi, albo dla osiągania założonych celów, lub też dla pozorowania legalności działań, które podejmowane bez należytego rozeznania muszą nagle znajdować jakieś uzasadnienie.

Wybiórcze powoływanie poszczególnych artykułów i ich dziwaczna interpretacja zdają się być regułą postępowania urzędniczego. Notoryczne, beztroskie łamanie prawa, tego samego prawa, na podstawie którego nakłada się na obywatela obowiązek, maluje obraz urzędu jako siły w tym samym stopniu wrogiej, co poprzednio istniejący system rad narodowych. Nieznajomość przepisów i swoich obowiązków urzędniczych, bałagan i niekompetencja, których skutki - również finansowe, ponosić ma obywatel, są dopełnieniem obrazu całkowicie sprzecznego z głoszonymi hasłami o wspólnotach terytorialnych jako korporacjach mieszkańców, gdzie podmiotowość człowieka ma być podstawową wartością, a wybierana przez mieszkańców władza ma realizować zadania na rzecz społeczności lokalnej jako całości i strzec praw każdego obywatela z osobna.

Teoretyczne rozważania, opracowania czy publikacje, są zbyt ogólnikowe i ukazują obraz całości w sposób zniekształcający rzeczywistość. W życiu codziennym najczęściej spotykamy się z faktami tak prezentowanymi, iż zdają się one potwierdzać wizerunek urzędów gminnych, jako instytucji pełnych ludzi dobrej woli, ogromnego zaangażowania i poświęcenia, dla których praca na rzecz wspólnoty jest celem ich życia. Wszelkie problemy, starcia, a nawet tragedie następują z przyczyn niezależnych, obiektywnych. Zdarza się, że informacje w samym sposobie ich podawania zawierają sugestię winy obywatela za zaistnienie jakiegoś zdarzenia. Urząd zaś wykazuje, że wszystko co zostało zrobione przebiegało z zachowaniem wszelkich zasad i reguł, zgodnie z literą prawa.

Jako przykład można podać tragedię, która rozegrała się na jednym z warszawskich osiedli, gdzie w wyniku zaczadzenia spowodowanego niesprawną instalacją gazową straciły życie trzy osoby. Wypowiadający się w tamtym momencie przedstawiciel jednostki administracyjnej jednym tchem, po ogólnym opisie niesprawności urządzeń dodał uwagę, że nie należy samodzielnie przerabiać instalacji gazowych. Intencja aż nadto przejrzysta, obciążyć odpowiedzialnością lokatorów. W kilka dni potem w prasie stołecznej ukazał się artykuł o niedopełnieniu obowiązku kontroli przez tego właśnie administratora.[4] Czy istniał związek pomiędzy niedopełnieniem obowiązku a tragicznym wydarzeniem, tego już niestety nie wyjaśniono. Nie ujawniono również, kto jest odpowiedzialny za brak kontroli i jakie konsekwencje z tego tytułu poniósł. Zły obyczaj nierzetelności informacji, jak i zły obyczaj przechodzenia do porządku dziennego nad sprawami wymagającymi zbadania i podejmowania rozstrzygnięć, to niestety coraz powszechniejszy sposób działań.

Twierdzenie, że każdy urzędnik jest z gruntu zły, niekompetentny, niedouczony i ograniczony byłoby oczywistym nadużyciem krzywdzącym wielu ludzi prawych, o rzeczywiście szerokich horyzontach, wysokich kwalifikacjach i niezaprzeczalnych walorach moralno-etycznych. Niestety zbyt wielu jest takich, których styl działania i mentalność pozostają niezmienne od lat, a ich postawa kształtuje postrzeganie urzędu jako całości i przez to na kształtowanie opinii o całym aparacie administracyjnym.

Zauważalność różnicy pomiędzy okresem poprzednim a obecnym będzie oceniana przez obywateli na podstawie własnych doświadczeń i rozumienie demokracji tak będzie się kształtować, jak będą oni odczuwać w życiu codziennym funkcjonowanie prawa stosowanego przez funkcjonariuszy administracji. Obraz przemian zawsze będzie tworzony na podstawie własnych przeżyć - nie tylko osobistych, lecz i poznając doświadczenia innych - i na takiej podstawie następować będzie ich ocena.

Twierdzenia o lekceważeniu tak ludzi, jak i prawa, samowoli, absolutnej niekompetencji i totalnej wręcz niefachowości, w zetknięciu z hurraoptymistycznymi wystąpieniami przedstawicieli władzy, powodują zamęt w umysłach obserwatorów. W jaki sposób ocenić czy skarżący się obywatel, to odosobniony przypadek niezrównoważonego pieniacza, czy też człowiek dotknięty autentycznym nieszczęściem, nie mogący doprosić się sprawiedliwości?

Jak ocenić urzędnika, któremu zarzuca się współudział w przyczynieniu się do tegoż nieszczęścia, lub choćby nieprawidłowości działania, które do nieszczęścia może doprowadzić, jeśli w zbitce informacyjnej zamieszczone są jedynie skarga obywatela i, odrębnie, wyjaśnienia, że działania lub bezczynność wynikają z przepisów ,do których urzędnik musi się stosować.

Powstaje wrażenie, że z tym systemem coś jest nie w porządku. Czy decentralizacja i demokratyzacja miałyby na celu stworzenie takiego państwa, które ustanawiałoby prawa nie dla ludzi lecz przeciwko nim? Na pewno nie! Zatem, gdzie tkwi błąd?

Bezspornym błędem jest podawanie tak opracowanych informacji - to jeden z elementów, bardzo istotnych, tworzenia zniekształconego obrazu rzeczywistości.

Reportaże „Zawsze po dwudziestej pierwszej” Krystiana Przysieckiego mogą być przykładem profesjonalnego informowania społeczeństwa o sprawach trudnych, często bulwersujących, nierzadko kompromitujących urzędniczych notabli. Prezentowane zdarzenia w sposób możliwie najbardziej szczegółowy ukazują fakty i opinie obu stron konfliktów, a przede wszystkim nie pozostawiają spraw w połowie, bez epilogu. Zdarzało się, że po wielu miesiącach wracano do tego samego tematu przypominając, o co chodziło i jednocześnie przedstawiano dalszy ciąg lub zakończenie. Odbiorca ma możliwość nie tylko dokonania własnej oceny, ale również jest świadom zakończenia sprawy, może się dowiedzieć co zostało zrobione, kto i co powiedział, które z przedstawionych osób odpowiadają za poszczególne działania. Podobny charakter mają programy Elżbiety Jaworowicz w „Sprawie dla reportera”.

Od około dwóch lat Warszawski Ośrodek Telewizyjny rozpoczął nadawanie programu „Mediator”, w którym reporterzy starają się doprowadzić do porozumienia zwaśnione strony, gdzie najczęściej na przeciwnych biegunach znajdują się mieszkaniec gminy i reprezentanci władz samorządowych.

Niestety, w znakomitej większości przekazywanych wiadomości dominują relacje jednostronne. Wciąż dowiadujemy się, że samorządowcy poświęcają swoje życie osobiste dla dobra mieszkańców, a ci z kolei niewdzięcznie tego nie doceniają, ba, nawet stawiają opór. Zaraz potem widzimy, słyszymy lub czytamy o ludziach, problemach, nieszczęściach, nawet tragediach, które wynikają z niekompetencji i lekceważenia swoich obowiązków przez urzędnika.

Taki sposób ukazywania rzeczywistości jest nie tylko nieprofesjonalny, jest również wysoce szkodliwy, ponieważ stwarza poczucie totalnego bałaganu, anarchii i chaosu, podejrzenie prowadzenia oszukańczej polityki państwa, nie dla dobra ogółu, lecz dla jakiejś wąskiej grupy interesów.

Wskazywane bezsporne fakty naruszania przez urzędników zasad współżycia społecznego, a nade wszystko przepisów prawnych, jako poddanych reżimowi znacznie precyzyjniejszej oceny, nie powinno pozostawać w zawieszeniu, bez konsekwencji dla tego urzędnika. Tymczasem trudno byłoby wskazać przykład, że funkcjonariusz przekraczający prawo, coś robiąc lub nie robiąc, mimo obowiązku działania, ponosiłby tego konsekwencje.

(fragmenty z autorskiego opracowania, powstałego w Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego w Uniwersytecie Warszawskim, Warszawa, 1998 r. - WF.)

Dziś, po siedmiu latach od powstania powyższego tekstu, możemy sami ocenić, w jakim znaleźliśmy się punkcie przemian i jak wykorzystaliśmy minione lata dla umacniania idei samorządu terytorialnego.

Witold Filipowicz

Warszawa, 25 listopada 2005 r.

mifin@wp.pl

[1] Popularne hasła okresu tzw. „propagandy sukcesu” w latach 1970 - 1980

[2] Funkcje samorządu terytorialnego a lokalna jakość życia -,red. Prof. A. Piekara, CSSTiRL, UW, Warszawa 1995

[3])POLITYKA nr 4,24.01.1998 r.,s.12

[4]) Dodatek stołeczny GAZETY WYBORCZEJ ,20.11.1997 r.,s.3
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska