– W PE panuje wyjątkowa jedność, że propozycja brytyjska jest nie do zaakceptowania – powiedział na konferencji prasowej Borrell. Przypomniał, że ewentualne porozumienie przywódców państw UE w sprawie budżetu wymaga następnie zgody eurodeputowanych.
– Pewne kraje członkowskie myślą, że deputowani ustąpią pod naciskami rządów (i nie zawetują budżetu). Tak bywało w przeszłości, ale teraz tak już nie będzie – dodał Borrell.
Podstawą do porozumienia ma być propozycja budżetu przedstawiona w środę przez Brytyjczyków, którzy kończą półroczne przewodnictwo we Wspólnocie. Według tej propozycji wydatki w latach 2007–2013 wyniosłyby 849,3 mld euro, czyli o 22 mld mniej niż pół roku temu proponował Luksemburg. Wówczas szczyt UE zakończył się jednak fiaskiem.
Dla Polski Londyn proponuje w ramach funduszy strukturalnych i spójności 57,3 mld euro, co rząd w Warszawie ocenia za niewystarczające, biorąc pod uwagę, że w czerwcu luksemburskie przewodnictwo oferowało 61,6 mld euro.
Sprzeciw wobec brytyjskiej propozycji wyraziło poza Polską szereg krajów. Jednym z najbardziej zagorzałych krytyków jest Francja, która ma za złe Londynowi, że nie chce zrezygnować ze swojego rabatu we wpłatach do wspólnej kasy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.