15/12/2005 12:49:31
Komercjalizacja świąt w Wielkiej Brytanii opiera się głównie na ekonomicznym zastraszaniu gospodyń domowych, które zalewa się masą katalogów, broszur i informatorów z ofertami rzekomo ratującymi życie człowieka. Podobnie jak wiele innych przedstawicielek płci żeńskiej, od września jestem bohaterką sterty porannej poczty domowej, w której różni kupcy i sprzedawcy próbują zrobić mi pranie mózgu, dowodząc, że srebrna wykałaczka do zębów z wygrawerowanymi inicjałami (za jedyne dwadzieścia funtów), może okazać się wymarzonym świątecznym prezentem.
Skąd mają moje nazwisko i adres? Pewnie z list wyborczych. Ale skąd ten pomysł, skoro wykałaczka jest tematem tabu na Wyspach. Nie ma jej bowiem na stołach w restauracjach o tzw. wysokim standardzie, prośby o nią wzbudzają uśmiechy politowania wśród Anglikow, wciąż sekretnie dłubiących w zębach paznokciem (pod osłoną drugiej ręki), a znaleźć ją można jedynie w restauracjach etnicznych, które reprezentując bardziej „prymitywne” nacje, nie boją się przyznać do biologicznych potrzeb człowieka, któremu utkwił między zębami kawałek mięsa.
Okres adwentu, w innych krajach obchodzony jako czas nabożnego oczekiwania – tak jak nasza przysłowiowa wykałaczka – dziubie Anglików tylko między zębami. Nie dotykając nerwu, czyli korzenia. Wraz z otworzeniem pierwszej klatki kalendarza adwentowego - rozpoczyna się na Wyspach festiwal uciech i rozpasania.
Ten pragmatyczny, czyli na co dzień racjonalny naród - przed Świętami Bożego Narodzenia dostaje amoku, wdając się w suto zakrapianie alkoholem przedświąteczne obchody i libacje. Spróbujcie w grudniu umówic się z Anglikiem. Nie może, bo kalendarz przepełniony ma zarówno prywatnymi jak i firmowymi spotkaniami na „Christmas drinks” czy też biurowymi „Christmas parties”.
Aby upamiętnić się w firmie i ku potomności, zalany w sztok Anglik odbija na fotokopiarce własną i przeważnie zadnią część ciała, choć często zdarza się, że panie o bujnych ksztaltach ochoczo uwieczniają je na biurowych ksero. Należy dodać – koniecznie bez stanika. Popularna stacja radiowa LBC właśnie ogłosiła konkurs dla słuchaczy na „najzabawiejszą” historię pokaleczenia własnej d... na szkle fotokopiarki, roztrzaskanej pod ciężarem bezwładnego pod wpływem alkoholu ciała! Ha, ha - strasznie śmieszne!
Zwykle powściągliwi mieszkańcy Albionu, na biurowych prywatkach dostają „czadu” i nawaleni coctailami i wolnymi trunkami, ostro zabierają się za świąteczne obchody. Należy zauważyć tu pewien rytuał, który nakazuje, aby żaden szanujący się tubylec nie wylazł przypadkiem na parkiet w stanie trzeźwym. Dlatego też, przez parę dobrych godzin, parkiet jest miejscem bezludnym jak Sahara. A kiedy już muzycy zaczynają pakować instumenty, dostatecznie „nawodnieni” zabawowicze przypominają sobie o konieczności tańca towarzyskiego.
O brytyjskim tańcu można nieskończenie. Bo przecież w konkursach międzynarodowych znajdują sie w czołówce, mając przynajmniej po dwie pary reprezentujące ten kraj. Nie wspominając już o tańcach figurowych na lodzie. I tak też poszła w świat fama, że w Anglii się tańczy. Co jest lekką przesadą zważywszy, że co drugi tancerz nie słyszał o walcu, a co pierwszy nigdy nie tańczył w parze. Ambitne wyjątki, kontynuując dobre tradycje tańców na lodzie, wykonują ryzykowne piruety dookoła własnego kciuka, przeważnie waląc się na ziemię w nieudanych próbach zrobienia potrójnego Salchow. Zdecydowana większość przestępuje z nogi na nogę, mniej lub bardziej się uginającą. W krajach gorzej uprzemysłowionych podobną technikę stosuje się przy ugniataniu kapusty.
Po części oficjalnej biurowych obchodów następuje część romantyczna, której nieodzownym tłem jest biurowa szafa, czyli filing cabinet. Najlepiej wysoka i metalowa, ponieważ doskonale amortyzuje opór i dynamikę napierających ciał, które zmuszone potrzebą gorącej chwili, zadają kłam popularnemu przekonaniu, że nacja ta pozbawiona jest pociągu seksualnego, czyli „no sex, we are British”. Tak więc rozpoczynają się miłosne pląsy wyzwolonego zastępcy księgowego z sekretarką prezesa, który to prezes z kolei odkrywa pod szafą wdzięki powabnej Vicky - telefonistki, a której serdeczna przyjaciółka, sprzątaczka – Julie, popada w amory z Johnem - gońcem. Ze względu na zwiększenie wydajności aerodynamicznej tych alternatywnych zabaw, przydałyby się eksperymentalne próby podłączenia metalowych szafek do prądu...
Niestety, jak donosi brytyjska prasa, w roku obecnym ponad jedna trzecia przedsiębiorstw postanowiła zlikwidować biurowe obchody i świętowania. Głównie ze względu na straty finansowe spowodowane zakupem alkoholu, zniszczenia pomieszczeń biurowych (chodzi głównie o rozstrzaskane fotokopiarki i wgniecione metalowe szafki) oraz niską frekwencję pracowników nazajutrz po balu. A także z powodu tzw. biurowej ślepoty, objawiającej się permanentnym spuszczaniem ze wstydu oczu. Zamiast spodni.
Miejmy nadzieję, że te przejściowe trudności powetowane zostaną najnowszą zmianą w przepisach monopolowych, przedłużających licencję na sprzedaż alkoholu w pubach i miejscach rozrywki publicznej, do których będą teraz niewątpliwie licznie napływać różne biurwy, żądne przedświątecznych ekscytacji.
A obsługujący je po pubach usłużne i grzeczne Magdy, Kasie i Marciny, będą mogli odetchnąć z ulgą, że alkoholowa pałeczka - dotąd znajdująca się w drżących polskich rękach - została wreszcie przejęta przez kogoś innego...
Wznieśmy więc toast za sukcesy mistrzów!
Wasza Ciotka Anka
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...