MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

29/11/2005 14:48:40

Gorączka złota?

Przyjechaliśmy tu z różnych powodów. Ciekawość świata, studia, rodzinne zobowiązania, odwiedziny, które z czasem zamieniły się w stały pobyt. Nie jest jednak tajemnicą, że prawdziwą przyczyną były, są i będą pieniądze. Wypłata w funtach to czysta przyjemność. Jego kurs od dawna utrzymuje się na przyzwoicie wysokim poziomie. Funt brytyjski ma jednak to do siebie, że szybciej się go wydaje, niż zarabia. Koszty utrzymania są tutaj dużo większe od tych w kraju, więc po odprowadzeniu do skarbu państwa należnej mu daniny, niewiele już pozostaje na własne wydatki. Z drugiej jednak strony są one adekwatne do otrzymywanej pensji. Rzeczywistość powinna, zatem uczyć, jak żyć, aby przeżyć i coś jeszcze zaoszczędzić. Są jednak, wśród nas tacy, którzy, zachłyśnięci możliwościami „twardej waluty”, zapomnieli, po co tutaj przyjechali i żyją z myślą odkładania gotówki..., w towarze. Reklamy, wyprzedaże, posezonowe obniżki cen, firmowe foldery i niezliczone magazyny shoppingowe robią swoje. Jeśli nie teraz, to, kiedy? - pytamy samych siebie. Druga taka okazja może się już więcej nie trafić. Zatem czy raz osiągnięta finansowa stabilizacja wpływa na hierarchię wartości? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na zdrowy rozsądek? Czy to już koniec snu o Anglii jako krainie mlekiem i miodem płynącej? Jak się okazuje, diabeł tkwi w szczegółach.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

Wielkie oszczędności
Gosia przyjechała z solidnym postanowieniem wyrwania się z biedy raz na zawsze. W domu, odkąd tylko pamięta, wszystkiego brakowało. Było ich pięcioro w komunalnym M1. Rodzice na zasiłkach, dorastające rodzeństwo. Za pożyczone pieniądze kupiła bilet i wyjeżdżając, postawiła wszystko na jedną kartę: uda się lub nie. Prace w pubie dostała z ogłoszenia w jednej z lokalnych gazet. - Miałam dosyć bycia gorszą, wytykania palcami, chodzenia w ubraniach po mamie. Marzyła mi się jedynie stabilizacja i brak troski o to, co będzie jutro. Zafascynowana wysokim kursem funta, wszedł jej w krew nawyk przeliczania wszystkiego na złotówki. Rezultaty były imponujące. Obiecała sobie, że będzie odkładać około 1500-2000 złotych miesięcznie i przesyłać rodzinie pieniądze, co jakiś czas. Jej roczny kontrakt opiewał na sumę 11 850 funtów plus napiwki, czyli kwotę, która niejednego przyprawiłaby o zawrót głowy. - Wszyscy byli ze mnie dumni, że dostałam tę pracę i jednocześnie mi zazdrościli. Ja sama chciałam odłożyć na małe mieszkanie lub, co najmniej na wynajęcie czegoś i samodzielny start. Pobyt na stałe nie wchodził w grę, ale ewentualne przedłużenie umowy - tak. Im więcej, tym lepiej - dodaje.

Chanel na kredyt
Na początku wszystko było w porządku. Jako absolwentka lingwistyki nie miała żadnych kłopotów językowych, praca była legalna i bardzo dobrze płatna, pracodawca uczciwy, ale wymagający, pub położony w bardzo drogiej dzielnicy. Pensja netto oscylowała zazwyczaj wokół tysiąca funtów. Do tego dochodziły niekiedy sute napiwki. Jednym słowem: żyć, nie umierać. - Zdałam sobie w pewnym momencie sprawę, że stać mnie na jakiś kosztowniejszy ciuch, droższy kosmetyk, biżuterię czy wycieczkę. Doszłam do wniosku, że w Polsce nigdy nie mogłam sobie pozwolić na torebkę Prady, buty Manolo Blahnika czy perfumy Chanel No. 5, nawet jeśli byłyby przecenione. Tutaj natomiast stać mnie na to. Znasz sklepy T.K. Maxx? - pyta, aby następnie dodać: Jak się później okazało, był to początek końca marzenia o wielkich pieniądzach. Zamiłowanie do znanych marek bywa zabójcze. Zaczyna się od drobnostek: ubrań, kosmetyków, płyt kompaktowych. Z czasem jednak zaczyna przybierać niepokojące kształty. Jeśli można sobie pozwolić na masowy zakup kompaktów, dlaczego by nie kupić odtwarzacza MP3, a nawet IPod-a? Tego samego zdania była również Gosia. Zaczęła stopniowo kupować sprzęt elektroniczny. Stary discman okazał się nie wystarczający, zainwestowała, więc kosztowną i markową MP3-ke. Stosy płyt stały się, więc niepotrzebne, ale z sentymentu nie chciała się ich pozbyć. Później przyszedł czas na poważniejsze zakupy. - Nie mogłam przecież mieszkać bez telewizora czy wieży stereo. Fakt, kupiłam wszystko na raty, ale mogę, chociaż mówić, że sama na to zarobiłam. Myślę jeszcze o kinie domowym, ale to dopiero wtedy, gdy spłacę poprzedni sprzęt. Oszczędności zaczęły topnieć w zastraszającym tempie. Ale, od czego ma się debet? Zadłużenie na koncie wzrosło do ponad 500 funtów z odsetkami. Kiedy Gosia zdała sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazła, opamiętała się nieco. Uregulowała płatności, oddała długi, wyszła na prostą, aby po dwóch miesiącach kupić... laptopa i wrócić tym samym do punktu wyjścia. - Wiedziałam, ile to wszystko pochłonęło pieniędzy, ale zawsze mogłam to sprzedać i miałam dobrą pracę. Z drugiej strony, dlaczego, będąc tutaj, nie miałabym korzystać z życia. Po to właściwie przyjechałam. Denerwują mnie Polacy, dla których nic poza pracą się nie liczy. Tylko siedzą, narzekają i składają pens do pensa.

Rozczarowana optymistka
Zadziwiające, jak pieniądze zmieniają ludzi. Ze wcześniejszych postanowień nie wyniknęły żadne konstruktywne wnioski. Nie doszło do żadnej wysyłki pieniężnej dla rodziny, oszczędności również okazały się być mrzonkami. Na domiar złego pracodawca nie podpisał z Gosią nowej umowy. Powód? Stale braki gotówki w firmowej kasie. Choć nigdy jej nie złapano i tym samym nie udowodniono kradzieży, zwyciężyła nieufność. - W życiu niczego od nikogo nie wzięłam. Dlatego też czuję się, jakbym dostała obuchem w głowę. Nie będę się jednak wykłócać i nie zamierzam udowadniać swojej niewinności. Bardziej martwi mnie to, co dalej. Wciąż mam zobowiązania finansowe i zerowe źródło utrzymania.
Z planowanych 10 tysięcy funtów oszczędności na koncie zostało niecałe dwieście. Do tego doszła konieczność szukania nowej pracy i mieszkania, gdyż stare stało się zbyt kosztowne. O powrocie do kraju nie ma w ogóle mowy w obawie przed wstydem i zawiedzionymi spojrzeniami bliskich. Pomimo porządnych lekcji udzielonych jej przez życie, nie nauczyło to naszej rodaczki niczego. Gosia, zapytana, czego jej jeszcze do szczęścia brakuje, odpowiada: - Chciałabym kupić samochód, gdyż marzy mi się niezależność.
Marcin Kwiatkowski
m.kwiatkowski@pemag.co.uk

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska