MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

23/11/2005 17:10:51

TOP DRIVERZY - „Czarna” fucha

Mariusz, jako dostawca pizzy, z małą przerwą pracował już od roku. Dwa tygodnie temu jadąc do klienta miał wypadek. Zmarł w szpitalu. Miał zaledwie 20 lat. Praca tzw. driverów nie jest ani lekka, ani łatwa - mówi Radek, przyjaciel Mariusza i kolega „po fachu”. - Jesteśmy narażeni na bandyckie napady oraz np. pogryzienia przez psy. Niektórzy kierowcy natomiast mówią, że jeździmy niebezpiecznie, że wpychamy się. Ale to klient chce ciepłej, zamówionej pizzy i szefowie tego wymagają. Taka branża. Każą jeździć szybko i bezpiecznie. Tak się niestety nie da... - dodaje.Dwa wypadki.

Radek przyjechał do Londynu w maju ubiegłego roku. Przez pierwsze trzy miesiące pracował dorywczo, po czym znajomy namówił go na zrobienie tzw. Driving Licence, aby otrzymać pracę przy rozwożeniu pizzy w jednym z lokali na Hammersmith. - Praca na czarno, niska, ale standardowa stawka - £3 za godzinę. Pracowałem 20-25 godzin tygodniowo. Zaczynało się wieczorem, kończyło przed północą - mówi. W ciągu kolejnych, trzech miesięcy miał dwa wypadki drogowe. Jeździł na niesprawnym motorze. Po drugim wypadku odszedł. Nie zwrócono mu 50 funtów depozytu.
Przeniósł się do pizzerii na Willesden. - Jeździłem też więcej, jakieś 35-40 godzin w tygodniu. Jednak po miesiącu pracy, czym prędzej sam odszedłem. W dzielnicach Harlesden i Willesden non stop byłem napadany. Jak nie Anglicy, to czarnoskórzy i tak w kółko. Pobliskie blokowiska to nie najlepsze miejsce na pracę - wspomina.
Przez miesiąc był bez pracy. We wrześniu ubiegłego roku dostał pracę w charakterze drivera oczywiście, na Chiswicku. Praca (oczywiście na czarno) na tzw. full time, 50-60 godzin w tygodniu, z nieznaczną, aczkolwiek podwyżką pensji do 3,5 funta za godzinę.
- Tutaj właśnie poznałem Mariusza. Był szwagrem Krzyśka, na którego miejsce przybył w listopadzie. Poznaliśmy się bardzo dobrze. Polubiliśmy się. To był spokojny i w pełni odpowiedzialny chłopak - opowiada.
Łatwo o wypadek
Razem przepracowali pół roku. W kwietniu Mariusz na kilka miesięcy wyjechał do Polski. Radek pracował do końca sierpnia. We wrześniu Radek ożenił się, a po trzech kolejnych tygodniach wraz z żoną ponownie przyjechał do Londynu. Kolejne trzy tygodnie spędził na szukaniu pracy. Znalazł ją, także jako driver w restauracji na Chiswicku.
- Po prostu spojrzałem wtedy na swoją pracę i doświadczenie zawodowe z innej strony. Ostatni swój wypadek miałem w styczniu. Pracowałem wówczas na czarno, więc gdyby coś się stało nikt nic by nie uzyskał. Teraz chciałem to zmienić. Założyłem przecież rodzinę. Nie chcę więcej tak ryzykować - mówi Radek.
To legalna praca przy rozwożeniu posiłków zamawianych w restauracji, z umową i wyższą (5,5 funta za godzinę) stawką. Oprócz tego jest także ubezpieczony. To jest właśnie typowa praca drivera. - Poprzednio było tak, że pracowaliśmy podwójnie. Pracując jeszcze z Mariuszem musieliśmy robić także zakupy i szykować pizzę. Pracowaliśmy nawet do pierwszej-drugiej w nocy - zauważa.
W tej branży wszyscy doskonale się znają. Większość kierowców to Polacy, doświadczeni w swoim fachu. Wszyscy potwierdzają jeden fakt: na motorach, na których jeżdżą (pojemność 125ccm, 4 biegi, prędkość max do 100 km/h) zdecydowanie łatwiej, wbrew obiegowym opiniom o wypadek, niż na „cięższym” sprzęcie. - Na tej pracy zależało mi także z innego powodu. Lubię tę pracę, ale chciałem robić także to, co moi koledzy, w tym ten najlepszy - Mariusz, przyznaje Radek.
Zbiórka dla przyjaciela
Koledzy Mariusza z branży zrobili zbiórkę pieniędzy dla jego rodziny. Ostatni jego szef obiecał pokryć koszty transportu zwłok do Polski. Państwo niestety nie gwarantuje zupełnie nic.
Msza św. w intencji zmarłego tragicznie Mariusza odbędzie się 30 listopada o godz. 10.00 w kościele pw. Andrzeja Boboli na Shepherd’s Bush.
- Chciałbym przy tym wpłynąć na wszystkich chłopaków, tzw. driverów, choć wiem, że to indywidualna, osobista sprawa każdego z nich. Aby się zastanowili, czy warto jest narażać zdrowie, lata pracy, swój czas. Warto, bowiem czasami mniej zarobić, jednak czuć się bezpieczniej. Przecież zawsze można znaleźć coś innego, bezpieczniejszego, pewniejszego - kończy Radek i zaraz dodaje: Czy naprawdę warto poświęcić się pracy kosztem utraty zdrowia i życia?


DAREK ZELLER

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska