MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/11/2005 13:15:55

Jawne powyszukiwania tajnych agentów

Rekrutację agentów rozpoczęto już w zeszłym roku. W prasie, a także w państwowych biurach pośrednictwa pracy ukazały się ogłoszenia mówiące o zapotrzebowaniu na osoby biegle mówiące różnymi językami… Obraz brytyjskich służb specjalnych mamy na ogół ukształtowany na podstawie książek Johna Le Carre, Iana Fleminga – twórcy Jamesa Bonda - i prawdziwych historii o podwójnych szpiegach, takich jak Kim Philby czy Guy Borgess, którzy pracowali na usługach Związku Radzieckiego, zajmując wysokie stanowiska w brytyjskim wywiadzie. Mroczne pomieszczenia, tajemnice, spotkania w dziwnych miejscach i sekretne powiązania osobiste. Aby dostać się do MI5 (kontrwywiad) lub MI6 (wywiad), trzeba było mieć dobre rekomendacje - najlepiej być absolwentem renomowanej szkoły prywatnej lub studiować w Oxford lub Cambridge, czy mieć w rodzinie wysokiej rangi oficera.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Nie tylko arystokracja
Wizja ta nie była daleka od prawdy. W rezultacie w służbach specjalnych pracują przede wszystkim mężczyźni z tak zwanych dobrych, często arystokratycznych rodzin.  Nie są oni najlepszymi agentami we współczesnych czasach, gdy głównym źródłem zagrożenia są terroryści, którzy z brytyjską arystokracją niewiele mają wspólnego.
Nic dziwnego, że w ostatnich latach w metodach działania służb specjalnych zmieniło się wiele. Nie tylko podawane są do wiadomości nazwiska osób stojących na ich czele (szefem MI5 jest obecnie dame Eliza Manningham-Buller, a MI6 - sir John Scarlett), znane są siedziby obydwu instytucji, ale i proces rekrutacji pracowników stał się bardziej  jawny. Po atakach 11 września 2001 r. zwiększył się także znacznie budżet obydwu „firm”, jak pisze o obydwu tych instytucjach John Le Carre w swoich szpiegowskich kryminałach.
Wydawało się, że po zakończeniu zimnej wojny służby specjalne stracą na znaczeniu. Nic bardziej mylnego. Zamachy z 11 września i tegoroczne w Londynie uświadomiły politykom po raz kolejny, że najlepszy sprzęt techniczny nie zastąpi osobistych raportów agentów.

Agent pilnie poszukiwany
Już na początku 2004 r. rząd brytyjski ogłosił, że budżet służb specjalnych do 2008 r. zostanie zwiększony o 50 proc., z 1 miliarda funtów do 1,5 mld. Pieniądze te zostaną przeznaczone głównie na MI5, które  ma zatrudnić ok. 1 tys. dodatkowych agentów, zwiększając ich liczbę z 2 tys. do 3 tys. Mniej więcej tylu agentów zatrudnionych było w czasie drugiej wojny światowej.
Rekrutację rozpoczęto już w zeszłym roku. Zapewne agenci i szpiedzy poprzednich pokoleń byliby przerażeni metodami, jakie zastosowano.
W prasie, a także w państwowych biurach pośrednictwa pracy ukazały się ogłoszenia mówiące o zapotrzebowaniu na osoby biegle mówiące różnymi językami. Potencjalnym pracodawcą było Ministerstwo Obrony. Najbardziej pożądane były języki to urdu, pandżabi, perski, turecki, kurdyjski, bengalski, chiński oraz wszystkie dialekty arabskie. Prócz tego poszukiwano osób mówiących po rosyjsku, w językach krajów nowo przyjętych do Unii Europejskiej oraz mieszkańców Bałkanów. Z wytypowanymi wstępnie osobami (wymagane było ukończenie studiów wyższych oraz posiadanie obywatelstwa brytyjskiego) organizowano wstępne spotkania grupowe, podczas których zachwalano przyszłego pracodawcę.
- Nazywam się... powiedzmy Amir - przedstawił się na jednym z takich spotkań mężczyzna w średnim wieku, pracujący, jak mówił „w sekcji językowej”. Tu bowiem dopiero okazywało się, że bezpośrednim pracodawcą będzie MI5. Zachwalał zalety głównej siedziby, Thames House, która znajduje się przy Millbank - są tam nie tylko subsydiowane restauracje, ale i sklepy. Mówił o wspaniałych warunkach, jakie „firma” stwarza dla swoich pracowników - możliwości podnoszenia kwalifikacji językowych. I nie tylko językowych.
A sama praca? Niezbyt ekscytująca. Całymi godzinami podsłuchuje się rozmowy telefoniczne, które albo trzeba przetłumaczyć na angielski, albo zrobić krótkie streszczenie i w razie potrzeby opatrzyć informacjami dodatkowymi, wynikającymi z rozeznania środowiska.
– Sam pracowałem w ten sposób przez kilka lat – mówił Amir. – Ludzie głównie plotkują o innych i gadają głupstwa. Takie tam banały. Rzadko kiedy zdarza się usłyszeć coś ciekawego. W końcu miałem dosyć. Poprosiłem o przeniesienie mnie do bezpośredniej pracy wywiadowczej. Jeździłem za  podejrzanymi samochodami, śledziłem ich. Typowa praca wywiadowcza. Z czasem jednak wróciłem za biurko. Na założenie podsłuchu mamy zawsze zezwolenie sądu. Wszystko robimy w sposób legalny - podkreślił, uprzedzając ewentualne pytania.

Tłumacz czy agent?
Jak widać, gdy raz się wejdzie do „firmy”, nie zawsze pracuje się w charakterze „tłumacza”. I nie zawsze sam zainteresowany o tym decyduje. Dlaczego poszukiwani są agenci (bo słowo „tłumacze” w tym kontekście staje się coraz bardziej eufemizmem) z państw, które przestały być oficjalnie na liście wrogów Wielkiej Brytanii? Ze względu na rozszerzenie sfery działalności służb specjalnych - zajmują się one także zwalczaniem przestępczości zorganizowanej, a ta wiedzie do państw Europy centralnej, wschodniej i na Bałkany. Stąd zainteresowanie przede wszystkim osobami mówiącymi biegle po rosyjsku.
Przejęcie przez pierwsze ogniwo selekcji rozpoczyna długotrwały proces weryfikacji. Szczegółowe rozmowy mają pokazać, czy kandydat nie ma w swojej przeszłości czegoś, co umożliwiłoby szantaż. Na rozmowy zapraszana jest też najbliższa rodzina i przyjaciele. Oczywiście, nikt z nich nie będzie wiedział dlaczego.
– Podczas tych rozmów należy być bezwzględnie szczerym – ostrzegał Amir. – Oni i tak wszystko wiedzą, a nawet konflikt z prawem, jeśli się tylko o tym powie, nie musi dyskwalifikować potencjalnego agenta.
Pytania dotyczyć mogą wszystkiego, w tym także spraw seksualnych. Procedura sprawdzania trwa około ośmiu miesięcy. Zostają tylko wybrani. I wtedy zaczyna się samotne życie agenta. Nie wolno nikomu mówić o miejscu pracy. Ministerstwo Obrony pozostaje oficjalną „przykrywką”. Każdy z agentów jest tam wysyłany na kilkudniowe szkolenie, by poznał dobrze rozkład budynku i w razie czego nie mylił się w szczegółach. O każdym wyjeździe za granicę należy informować przełożonych. Specjalnej zgody wymaga wyjazd do kraju rodzinnego.
Po skończonej rozmowie Amir rozdawał formularze. Niektórzy natychmiast zaczynali je wypełniać. Inni brali do domu, by jeszcze się zastanowić. Jeszcze inni rezygnowali od razu. Perspektywa podsłuchiwania rodaków i donoszenia na nich władzom brytyjskim dla niektórych wydawała się wątpliwa moralnie. Nawet jeśli wszystko odbywa się z powodu tak zwanych wyższych racji.

Justyna Maszke

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska