MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/11/2005 13:14:35

Hoaxes internetowe żarty, łańcuszki, „urban legends”

Każdy, kto kiedyś pracował w biurze, skazany przez osiem godzin dziennie na towarzystwo ekranu komputerowego wie, że czasami jedynym ratunkiem przed totalnym pogrążeniem się w nudzie jest wymiana e-maili z przyjaciółmi, w tym z naszymi współpracownikami siedzącymi dwa metry dalej. Treść owych e-maili dotyczy zagadnień różnorodnych, od pospolitego marudzenia na temat szefostwa i naszej ciężkiej pracy (tzw. bitching), poprzez wymianę poglądów na temat nowego przybysza w dziale księgowości (tzw. gossiping) do dzielenia się planami na popołudnie/weekend/wakacje (tzw. chatting).

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Krótko mówiąc, zakres tematyczny jest bardzo szeroki, raczej jednak niezwiązany z pracą jako taką... No i któż może nas za to winić. Człowiek od czasu do czasu zasługuje na chwilę przerwy i odrobinę rozrywki. A nic nie dostarcza lepszej rozrywki, niż wymiana wszelkiego rodzaju żartów internetowych. Działalność ta zwykle doprowadza do szału firmowych specjalistów komputerowych, ale nawet oni, przy najlepszych chęciach i użyciu współczesnej technologii, nie są w stanie nas powstrzymać.
Poza dość tradycyjnymi dowcipami, często pojawiają się w Internecie tzw. „hoaxes”. Trudno znaleźć polskie tłumaczenie tego słowa - najczęściej określa się je mianem żartów internetowych, mistyfikacji lub oszustw. 
Możemy wyróżnić kilka rodzajów hoaxes.  Niektóre z nich nie są specjalnie szkodliwe i dostarczają nam niewinnej rozrywki, inne mogą rozpowszechniać wirusy komputerowe i powodować „spam”, narażając firmy na niepotrzebne koszty. O ile wysłanie żartu do kilku znajomych w pracy nie jest problemem (nie dajmy się zwariować!), o tyle powinniśmy unikać wszelkiego rodzaju łańcuszków, które nakłaniają nas do rozesłania wiadomości do jak największej ilości osób, używając w tym celu swoistych taktyk. Taktyki te bazują na naszych podstawowych emocjach, takich jak strach, ciekawość, litość, czy też pragnienie wzbogacenia się (przy minimalnym wysiłku).
Spójrzmy na kilka przykładów.

Microsoft rozdaje pieniądze
Najłatwiejszym sposobem na zrobienie nas w konia jest obiecanie pieniędzy lub nagród, które oczywiście nigdy się nie zmaterializują. Wstyd przyznać, ale kiedy dostałam powyższego hoaxa jakiś rok temu, nie wiedząc wiele na ich temat, dałam się nabrać. Jak to wygląda? Osoba, od której przyszedł e-mail twierdzi, że Microsoft i AOL, w celu zapewnienia swojej pozycji na rynku, przeprowadzały testy - tzw. e-mail beta tests. Hmmm... brzmi fachowo. Hojny Bill Gates postanowił podzielić się swoją fortuną i zapłaci ci za pierwsze trzy osoby, do których wyślesz tę wiadomość 729 dolarów. Brzmi mało prawdopodobnie, ale weź pod uwagę, iż tego typu hoax jest napisany niezwykle profesjonalnie - w celu zdobycia twojego zaufania, podaje mnóstwo szczegółów technicznych, nazwisk, numerów telefonów osób, które są rzekomo zaangażowane w projekt. Stwierdzasz, że szkoda nie spróbować... oczywiście bez pożądanego rezultatu, przy okazji przyczyniając się do dodatkowego obciążenia i tak już wystarczająco obciążonej sieci.

Kto widział Penny Brown?
Branie nas na litość jest kolejną typową taktyką - najczęściej przy użyciu fikcyjnych historii na temat chorych dzieci, skrzywdzonych zwierząt, ofiar kataklizmów itd. W tym wypadku rodzic błaga użytkowników Internetu o pomoc w rozpowszechnieniu zdjęcia zaginionej córki - Penny Brown. Któż by odmówił? Śliczna dziewięciolatka uśmiecha się do nas z fotografii i serce się kraje na myśl o rozpaczających opiekunach. Problem polega na tym, że Penny Brown jest wytworem czyjejś chorej wyobraźni i zapewne najdłużej poszukiwaną osobą w historii hoaxów. Jeśli przeczytasz e-mail uważniej, zauważysz, że nie podaje on żadnych szczegółów dotyczących dokładnego czasu lub miejsca jej zniknięcia (dwa tygodnie to stwierdzenie dość relatywne, biorąc pod uwagę, że wiadomość ta krąży po Internecie od 2001 roku).

Osama Bin Laden uwięziony
Zbytnią ciekawością możemy sobie również napytać biedy, szczególnie jeśli napotkamy hoaxa-wirusa. Trudno oprzeć się otwarciu e-maila, który brzmi następująco:
„Włącz telewizor! Osama Bin Laden został uwięziony. CNN nie dysponuje jeszcze zdjęciami, ale kilka z nich pokazano na kanale wojskowym (PPV). Udało mi się sfotografować je z ekranu. Niestety jakość pozostawia wiele do życzenia, ale wkrótce powinniśmy być w stanie zobaczyć je na CNN. Niech Bóg błogosławi USA.”
Tak więc niecierpliwie klikamy na link, który to ma nas zaprowadzić do obiecanych zdjęć, uaktywniając zamiast tego wirusa (tzw. konia trojańskiego). A o Osamie dalej ani widu, ani słychu.

Strzykawki zainfekowane HIV
Żadna z powyższych taktyk nie sprawdza się jednak tak dobrze, jak zaaplikowanie nam drobnej dawki strachu. W dzisiejszych czasach boimy się niemal wszystkiego, a media przyczyniają się do ogólnej paranoi, karmiąc nas dzień w dzień paraliżującymi informacjami. Człowiek nie wie już co dla niego dobre, a co nie, co jeść powinien, a czego unikać (informacje wydają się zmieniać co kilka miesięcy i często wzajemnie wykluczać), choroby szaleją po świecie, stan środowiska się pogarsza, ludzkość podupada na zdrowiu, a… nieobliczalni nosiciele HIV biegają po Birmingham wbijając zainfekowane igły w krzesła kinowe... ano tak!
Tego hoaxa dostałam kilka dni temu. Jest to rzekomo „przeciek” z NHS, przeznaczony tylko dla jego pracowników. Oto on: „Kilka tygodni temu w kinie Odeon, Festival Park, pewna osoba usiadła na czymś ostrym. Kiedy wstała, znalazła igłę z przyczepioną informacją: zostałeś zarażony HIV. Podobne incydenty zostały odnotowane w kilku innych miastach, tym razem w płatnych telefonach i automatach sprzedających napoje (igły umieszczono w otworach, gdzie zwracana jest reszta). Wszystkie igły rzeczywiście są zainfekowane. Wyślijcie tą wiadomość do jak największej liczby osób. Radzimy też przeprowadzać dokładne oględziny siedzeń w miejscach publicznych”.
Oczywiście jest to jedna wielka bzdura, mająca na celu spowodowanie paniki u jak największej liczby osób. Możecie sobie wyobrazić biednych mieszkańców Birmingham sprawdzających każde siedzenie w kinie i każdy aparat telefoniczny... Podobne e-maile krążą po Internecie od lat, a rzekome igły pojawiały się wszędzie od Bombaju, poprzez Hawaje i Dallas, do Paryża. Tego typu hoaxy są po prostu niesmaczne i jedyną rozsądną reakcją powinno być ich natychmiastowe usunięcie ze skrzynki.

Zemsta krwawej Mary
Dużo zabawniejsze są typowe „urban legends”, historie nieprawdopodobne, mrożące krew w żyłach, zwykle dotyczące duchów, wydarzeń nadprzyrodzonych i niewytłumaczalnych. Doskonałym przykładem jest legenda o Bloody Mary (Krwawej Marii). Według niej, każdego, kto wypowie jej imię 13 razy przed lustrem w łazience (tym samym wzywając jej ducha), spotka straszliwa kara. Szczegóły dotyczące rodzaju kary różnią się w zależności od wersji, których jest mnóstwo. W jednej z nich, w lustrze pojawi się Krwawa Maria i podrapie ci twarz, w innej, będzie to sam szatan. Tak czy inaczej, nic dobrego cię nie spotka.
Bloody Mary jest czarownicą, którą ukamienowano sto lat temu, bądź też w wersji bardziej współczesnej kobietą, która zginęła w wypadku samochodowym. Opowieść ta, z pewnymi modyfikacjami, posłużyła również za temat twórcom horroru „Candy Man” z 1992 roku.

Nie zawsze hoax
Nie każdy e-mail, w którym prosi się o jego rozpowszechnienie, musi być hoaxem. Wielokrotnie drogą tą przekazywane są istotne informacje, np. na temat wirusów komputerowych.
Jakiś czas temu krążyło po Internecie ostrzeżenie o osobach, które podając się za pracowników banku, wyłudzały przez telefon numery kart kredytowych, należących do niczego niepodejrzewających obywateli. Wkrótce same banki zaczęły zamieszczać na swoich stronach informacje na temat tego procederu.
W kwietniu 2005 roku pracownicy pogotowia w Cambridge wraz z Vodaphone zainaugurowali ogólnonarodową akcję „ICE”(In Case of Emergency). Jej celem było nakłonienie jak największej ilości osób do zachowania w telefonach komórkowych numeru osoby, z którą należałoby się skontaktować w nagłym wypadku. Po wybuchach w londyńskim metrze pomysł ten został rozpropagowany drogą internetową.
Jak tu więc zdecydować, ile jest w danym hoaxie prawdy? Najlepszym sposobem na rozwianie wątpliwości we wszystkich przypadkach, jest sprawdzenie go na specjalnych stronach internetowych (np. www.hoaxbusters.ciac.org lub www.snopes.com). Każda z nich daje ci możliwość wyszukiwania informacji. Wystarczy w odpowiednim polu wpisać kilka kluczowych słów związanych z daną historią, aby dowiedzieć się wszystkiego o jej pochodzeniu, autentyczności i wieku. Zdrowy rozsądek też jest niezwykle pomocny. Zanim więc zdecydujesz się „wysłać do wszystkich”, pomyśl dwa razy. Jest duża szansa, że ktoś stroi sobie z ciebie żarty.
Nasuwa się pytanie – po co ludzie wymyślają „hoaxes”, jaki mają z tego pożytek. Czasem jest to zwykła chęć przekonania się, w jakim stopniu i z jaką prędkością zostanie on rozpowszechniony. Zdarza się również, iż celem jest odegranie się na kimś, poprzez podanie jego adresu e-mailowego i zasypanie niepotrzebnymi wiadomościami. Pobudki bywają też bardziej chwalebne, jak dostarczenie rozrywki i powodu do śmiechu biurowym smutasom.

Monika Crouse

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska