Spotykamy się z w Putney School of Art., placówce, w której pan Jan jest nauczycielem rysunku i malarstwa. Siadamy w dużej, mocno oświetlonej pracowni. Za kilkadziesiąt minut będą odbywały się tu zajęcia. Jan Malaszek jest londyńczykiem.
Barszczyk obowiązkowo
Urodził się w rodzinie polskich emigrantów powojennych. - Rodzina, w której się wychowałem, była bardzo polska - wspomina. - Rodzice utrzymywali kontakt niemal wyłącznie z Polakami i atmosfera, jaką pamiętam z domu rodzinnego, to było poczucie opuszczenia, traumy powojennej i ciągłego oczekiwania na wyzwolenie kraju i możliwość powrotu. Rodzice nigdy nie zaakceptowali tego kraju i nigdy nie poczuli się jego częścią. On sam mówił wyłącznie po polsku do momentu, kiedy poszedł do szkoły. Do dzisiaj zachowuje mocne kontakty z Polską i często odwiedza mieszkających tam krewnych. Ale w jego własnym domu gospodynią jest Angielka. - Urodziliśmy się i mieszkamy w tym kraju, więc trudno kontynuować mi mocne obyczajowe przywiązanie do polskości moich rodziców - uśmiecha się mój rozmówca. Ale chwali się zaraz, że żona nauczyła się gotować świetny barszczyk i że zawsze go robi na Wigilię, którą obowiązkowo, co roku obchodzą.
Kontakt z emigracją
Okazuje się, że z kulturalnymi ośrodkami społeczności polskiej utrzymuje bardzo luźne relacje. Dlaczego? - Po pierwsze czas, a po drugie generalnie brak znajomych. Moi polscy koledzy to ludzie z drugiej generacji. Mimo, że nasze polskie korzenie bardzo nas zbliżają, to wtopiliśmy się w ten kraj tak bardzo, że nawet między sobą rozmawiamy po angielsku - twierdzi.
Za to dużą przyjemność sprawia mu spotykanie młodych Polaków z nowej emigracji. Zawsze przed zajęciami kupuje kawę w Cafe Nero i przy okazji zamienia parę słów z pracującą tam Polką. Entuzjazm i optymizm młodych Polaków mieszkających dziś w Londynie mocno kontrastuje ze smutną atmosferą panującą wśród emigracji pokolenia jego rodziców. - Oczywiście, nie można zapominać, że smutek starszych emigrantów wypływał z tragicznych przeżyć, których ani ja, ani dzisiejsza młodzież polska nie doświadczyła. Ale to dobrze, że Polacy tu przyjeżdżają. Ten kraj daje spore możliwości - finansowe, edukacyjne, szanse zdobywania doświadczenia zawodowego i życiowego. To wszystko ci ludzie mogą później świetnie wykorzystać w Polsce - zapewnia. Czy polskie korzenie inspirują go w twórczości artystycznej? Na pewno tak, choć nie są to aspekty wizualne takie jak krajobraz czy folklor. To, co odcisnęło na nim piętno, to panująca w polskim domu rodzinnym atmosfera nostalgii i poczucia utraty. I ta atmosfera zawsze jest obecna w jego kompozycjach i obrazach.
Jak zostaje się artystą?
Okazuje się, że pan Jan nie miał łatwych początków. Pierwszą przeszkodą było to, że ojciec nie był zadowolony z takiej decyzji. - Dziś sam czasami się zastanawiam, czy czasem nie miał racji - śmieje się. - Bo to niełatwy kawałek chleba - dodaje. Jednak ma to swoje plusy.
- Jeśli, ktoś ceni wolny czas, refleksję nad rzeczywistością, chce zostawić coś po sobie, a nie przeszkadza mu brak stabilności i gwarancji na sukces - to może spróbować radzi artysta.
Anna Przybyszewska
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.