MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

18/10/2005 13:31:55

Uwięziony we własnym ciele

S.O.S dla Sławka. Sławomir Włóka ma 31 lat. Wspaniałą żonę i dwójkę dzieci. Kochająca rodzina to jedyne, co mu pozostało. Ma amputowane obie ręce przy przedramieniu, lewą stopę i trzy palce u drugiej nogi. Przeszedł operacje usunięcia nerki i wody z płuc Jest kaleką. 20 lipca, uciekając przed czterema murzynami wpadł pod pociąg. Obudził się po 10 dniach w szpitalu. Leży w nim do dzisiaj. Royal Hospital stał się jego więzieniem. - Nawet nie mogę stąd uciec. No, bo jak mam to zrobić? Nawet drzwi nie mogę sobie sam otworzyć - mówi.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

Mogłem zostać w Polsce
Sławka poznaje ze zdjęcia, które poszukując pomocy wysłała do redakcji kuzynka żony. Szpitalnym korytarzem przejeżdża na wózku, odpychając się okaleczoną stopą. Jest bardzo szczupły. Szczuplejszy niż na zdjęciu przed wypadkiem. Myśli, że przyszłam od adwokata. Jedziemy do pokoju. Na odrapanych ścianach wiszą zdjęcia dzieci, żony. - One trzymają mnie przy życiu - przyznaje, pochylając się nad ligniną by otrzeć pot z czoła. Sławek Włóka pochodzi z Gorzkowiczek, malutkiej wsi w łódzkim. Do Anglii przyjechał cztery lata temu. Przyjechał, bo chciał pomóc rodzinie. - Miejscowość, w której mieszkamy jest tak malutka, że młodzi ludzie nie mają żadnych perspektyw. Dlatego postanowiłem przyjechać do Londynu. Ściągnął mnie tutaj kolega - wspomina. - Gdybym wiedział, że tak się stanie, wolałbym zostać w Polsce - mówi z żalem. Każe wyciągnąć kartki z szuflady. Tam ma spisany przebieg pamiętnego wieczoru. Nie może o tym mówić. Płacze. Chce wyjść na chwilę, żebym mogła to przeczytać



Byłem przerażony
Gdy wraca próbujemy rozmawiać. Dzień wypadku pamięta dobrze, ale tylko do chwili przeskoczenia przez barierkę przejazdu. Potem pustka. Nic nie pamięta. Nic nie chce pamiętać. Pojechał odebrać zaległe pieniądze do poprzedniego pracodawcy. - Była piękna pogoda, szedłem ulicą Bollo Line w kierunku Chiswick Park. Nagle zauważyłem, że grupkę murzynów. Zaczęli krzyczeć w moją stronę, czy chce kupić kokainę? Zaprzeczyłem. Wtedy zaczęli pytać mnie o pieniądze - wspomina. - Myślałem, że się odczepili, ale po chwili zauważyłem, że czterech z nich idzie za mną. Zaczął biec. - Byłem przerażony, tym bardziej, że wcześniej zostałem okradziony przez murzynów - wyjaśnia. Na pierwszym przejeździe, który był otwarty, odwrócił się i wtedy już był pewny, że grozi mu niebezpieczeństwo. - Byli już kilkanaście metrów za mną, przeskoczyłem przez barierki drugiego przejazdu, który był zamknięty. Zmęczony oparłem się o parkan i straciłem przytomność - opowiada.

Myślała, że to zły sen
- O wypadku dowiedziałam się dopiero w czwartek o godz. 23.00 od przyjaciół. Gdy obudziłam się w piątek rano ciągle myślałam, że to był zły sen. Poprosiłam przyjaciół w Londynie o sprawdzenie tej wiadomości - wspomina Ewa Włóka. Niestety nikt nie mógł go znaleźć. Dopiero w sobotę po południu dotarła do niej informacja, że leży w szpitalu na Whitechapel i jest w krytycznym stanie. Znajoma, która przebywa w Londynie, dowiedziała się, jaki naprawdę jest stan jej męża. - Widząc go przeżyła szok, nie mogła uwierzyć, że w jednej chwili z młodego 31-letniego, zdrowego mężczyzny została tylko niewielka część - opowiada roztrzęsiona. Pani Ewa nie wiedziała jak powiedzieć to dzieciom. 10-letni Damian i 7-letnia Marlena, bardzo są przywiązani do ojca. Czym prędzej kupiła bilet do Londynu. - Całą drogę modliłam się, żeby jeszcze ujrzeć męża. Byłam przygotowana na najgorsze. Modlitwa moja została wysłuchana. Przeżył! - mówi z radością. Leczenie męża będzie trwać od 7 do 12 miesięcy. A potem dochodzi jeszcze rehabilitacja i stała opieka nad nim. - Boję się zostawić go, tu samego, ponieważ jest załamany psychicznie. Boi się żyć. A jednocześnie wiem, że dzieci mnie potrzebują. Nie wiem, co mam zrobić, cały czas bije się z myślami, co będzie dalej. Czy przetrwam to wszystko, bo życie mojej kochanej rodziny legło w gruzach? Jestem rozdarta pomiędzy Polską i dziećmi, a Londynem i mężem - zastanawia się. Przewóz 31-latka do polskiego szpitala jest niemożliwy, bo jego stan na to nie pozwala. Na czas pobytu w Londynie pani Ewa musi organizować opiekę dla dzieci. - Moja sytuacja w Polsce jest bardzo ciężka. Pracuje jako sprzedawca i zarabiam 600 zł miesięcznie. Kwota ta wystarcza mi jedynie na opłacenie rachunków i wyżywienie dzieci. Nie mam bliskiej osoby w Polsce, na którą mogłabym liczyć, gdyż rodzice męża nie żyją, moja mama również. Na każdą konsultacje z lekarzami muszę być osobiście - mówi zrozpaczona. Za każdym razem muszę zorganizować pieniądze na pobyt w Londynie oraz opiekę nad dziećmi w Polsce w czasie mojej nieobecności.

Cały czas czuję dłonie
Omdlenia i utraty świadomości zdarzały panu Sławkowi już wcześniej. Czasem z nerwów, jak wtedy, gdy zmarła mu mama, a czasem ze zmęczenia. - W Polsce grałem wesela. Czasami kilka nocy pod rząd, wtedy dość często traciłem przytomność - wspomina. Sławek grał na klawiszach. - Czasami wyobrażam sobie jeszcze, że to robię. To śmieszne. Cały czas czuję dłonie. Bolą mnie palce - mówi z żalem. Przebudzenie w szpitalu wspomina jak zły sen. - Gdy odzyskiwałem przytomność majaczyłem, że pobili mnie murzyni. Policja zakwalifikowała to wydarzenie jako samobójstwo. - To bzdura, przecież nie chciałem się zabić. Po prostu nic nie pamiętam.
Po co im taki ojciec?
Żona pana Sławka zrobiła nawet swoje dochodzenie. Okazało się, że nie ma żadnych świadków wypadku. - Nie ma nagrania, choć wiadomo, że Londyn jest monitorowany - mówi rozżalony. Teraz został sam. - Rodzina w Polsce, ja tutaj. Od lekarzy dowiedział się, że ma trzy wyjścia: wrócić do Polski, starać się o miejsce w Domu Pomocy Społecznej, albo o mieszkanie w Anglii. - Mieszkanie w Anglii, a co ja tutaj będę robić, skoro jestem bezużyteczny? Potrzebuję opieki właściwie 24 godziny na dobę - żali się. Dzieci widział rok temu. Zaczyna płakać. - Po co im taki ojciec? - pyta. Aby normalnie żyć 31-latek potrzebuje protez rąk i stopy. Koszt jednej protezy ręki to kwota 7 tysięcy złotych. - Sąsiad z Polski w kopalni stracił rękę, właśnie taką ma. I normalnie żyje. Ja też chciałbym wrócić do Polski. Chciałbym jeszcze w miarę normalnie żyć, ale czy to w ogóle jest możliwe - pyta.
Nie wiem, co odpowiedzieć. Wszystkie moje problemy wydają się banalne...         

                                                                         Izabela Nowak
                                                                           


Ewa Włóka, żona
- Jadąc, do Sławka nie sądziłam, że w Londynie spotkam tak wielu życzliwych ludzi, którzy choć dla mnie obcy, pomogli mi i byli przy mnie w trudnych chwilach. Byłam bardzo mile zaskoczona, gdy pewna kobieta podarowała mi przez znajomego pieniądze wraz z wierszem, który stał się moim drogowskazem. Dziękuje tej osobie z całego serca i wszystkim ludziom, którzy byli przy mnie i wspierali mnie w każdej sytuacji. Dla was drodzy Czytelnicy przekazuje ten wiersz i proszę o jakąkolwiek pomoc.
             
Ludzie są nieracjonalni
 Ludzie są nieracjonalni,
Nielogiczni, egocentryczni.
Nieważne - kochaj ich.

Jeśli czynisz dobro,
przypiszą ci ukryte egoistyczne cele.
Nieważne - czyń dobro.

Jeśli będziesz realizować swoje cele,
spotkasz fałszywych przyjaciół
i prawdziwych wrogów.
Nieważne - realizuj je.

Dobro, które uczyniłeś,
zostanie jutro zapomniane.
Nieważne - czyń dobro.

Uczciwość i szczerość
uczynią cię bezbronnym.
Nieważne - bądź szczery i uczciwy.

To, co budowałeś przez lata
może być zniszczone w jednej chwili.
Nieważne - buduj.

Jeśli pomożesz ludziom,
będą urażeni.
Nieważne - pomagaj im.

Jeśli służąc światu dasz z siebie wszystko,
Potraktują cię kopniakiem.
Nieważne - dawaj z siebie wszystko.
                           
              Matka Teresa z Kalkuty

 

Numer konta:
National Westminster Bank Plc
Branch sort code  60- 03-23
Account Number 47903457


 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska