MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

18/10/2005 08:05:00

20 lat Instytutu w Kopenhadze

Z dyrektorem Instytutu prof. dr. hab. Eugeniuszem Kruszewskim z Kopenhagi rozmawia Janusz Wasylkowski

Dziennik Polski

Rozmawiamy w Warszawie, do której wpadł Pan po drodze z Krakowa do Kopenhagi. Uczestniczył Pan w I Kongresie Polskich Towarzystw Naukowych na Obczyźnie zorganizowanym przez Polską Akademię Umiejętności i „Wspólnotę Polską”, gdzie wygłosił Pan odczyt na temat „Geneza i działalność Instytutu Polsko-Skandynawskiego 1985-2005”. Mija właśnie 20 lat od jego założenia. Jaką funkcję spełnia Instytut na skandynawskim gruncie?
– Zanim odpowiem na to pytanie, proponuję cofnąć się o kilkadziesiąt lat. Już w czasie wojny, mimo konieczności organizowania i mobilizowania narodu do maksymalnego wysiłku zbrojnego, zadbano także – zarówno w okupowanym kraju, jak i na emigracji – o możliwość kontynuowania nauki. Była to dalekowzroczna, mądra polityka, a jednocześnie nakaz chwili, zwłaszcza że od pierwszych niemal dni wojny przeżywaliśmy eksterminację polskiej elity intelektualnej, dokonywaną przez obydwu agresorów – III Rzeszę i Związek Sowiecki. Emigracja wówczas i następnie przez półwieku odegrała na tym polu szczególną rolę. Przypomnijmy: już 1 grudnia 1939 r. zainaugurowano w Paryżu Polski Uniwersytet za Granicą z rektorem prof. Oskarem Haleckim, odtworzony w 1952 r. w Londynie z rektorem prof. Tadeuszem Brzeskim. Na neutralnym gruncie, w Szwecji, w uniwersyteckim mieście Lund założono 17 września 1939 r. (sic!) Polski Instytut Historyczny, który działał do 1972 r. Na początku swojej działalności zbierał niezwykle cenne dokumenty związane z wybuchem i rozwojem wojny oraz jej skutkami w Polsce.

Wróćmy jednak do Kopenhagi...
– Można powiedzieć, że działalność naszego Instytutu mieści się w strukturach „Polski poza Polską”, która była syntezą Polskiego Państwa Podziemnego i wojennego wychodźstwa na Zachodzie. Myśl powołania nowej placówki naukowo-badawczej powstała na skutek braku wolności w pojałtańskiej Polsce. Dodatkowym argumentem był fakt przebywania na emigracji wielu pracowników naukowych. Był więc potencjał naukowy, natomiast trudno było przewidzieć, kiedy naród odzyska suwerenność, a wobec fałszywego przedstawiania dziejów Polski, zwłaszcza od jej odrodzenia w 1918 r., i siłą narzuconej władzy komunistycznej po 1945 r. trzeba było się temu przeciwstawić argumentacją opartą na faktach.

Instytut został założony w 1985 r. Dlaczego akurat wtedy?
– Nie można powoływać instytutu naukowo-badawczego bez odpowiedniego zaplecza, a zwłaszcza pieniędzy. Działając od 1973 r. w Komitecie na Rzecz Wolnej Polski w Skandynawii, redagując „Kronikę poświęconą sprawom Polski” i współpracując z Polskim Uniwersytetem (PUNO) w Londynie, stworzyliśmy pewną bazę.

Właśnie, nie mówiliśmy dotychczas o sprawach niebagatelnych, bo finansowych. Przecież każda działalność musi mieć jakieś fundusze, a szczególnie naukowa – prowadzenie badań, wydawanie publikacji, a także minimalną administrację, itp.
– Można dodać: prowadzenie biblioteki, archiwum... Tak, w pewnym momencie znalazł się jeden sprawiedliwy. Decyzja zapadła na granicy między Szwecją a Norwegią, w drodze do Narwiku. Wówczas 29 lipca 1985 r. inż. Tadeusz Głowacki, były członek załogi ORP „Grom”, który zatonął we fjordzie Rombak w 1940 r., przeznaczył część swego dorobku na emigracji i założył fundację z nienaruszalnym kapitałem. Coroczne dywidendy od niego stanowią stałe źródło dochodu z przeznaczeniem na cele Instytutu. Oczywiście, z biegiem lat jest ono daleko niewystarczające i tylko dzięki donacjom z innych źródeł, np. Polish Aid Foundation Trust w Londynie i prywatnym darczyńcom oraz wolontariuszom, możemy prowadzić naszą działalność.

W ten sposób, jak rozumiem, Instytut stał się placówką prywatną, niezależną od jakichkolwiek decydentów?
– W pracy naukowej ważna jest sprawa niezależności instytucji i pracowników naukowych. Jesteśmy placówką pracującą na zasadach towarzystwa naukowego, niezależną od jakichkolwiek władz państwowych, ale działamy w ramach demokratycznego państwa. Naszymi członkami są wybitni specjaliści, Polacy i obcokrajowcy, w zakresie stosunków Polski i krajów skandynawskich oraz skandynawistyki. Proszę jednak pamiętać, że Instytut powstał w okresie stanu wojennego w PRL, a o upadku muru berlińskiego nikomu się jeszcze nie śniło. Nasi współpracownicy i członkowie, jak również Instytut przed 1990 r., nie utrzymywali żadnych stosunków z PRL, mieliśmy jednak kontakty indywidualne z zaufanymi pracownikami nauki w kraju.

Pomówmy więc o najważniejszych osiągnięciach Instytutu.
– Instytut prowadzi działalność na kilku płaszczyznach – badania naukowe, wykłady gościnne, odczyty publiczne, udział w konferencjach i sympozjach oraz publikacja wyników badań. Organem Instytutu jest „Rocznik”, którego pierwszy zeszyt ukazał się w 1987 r., a XX tom ukaże się jesienią br. Ponadto nakładem Instytutu ukazało się 15 publikacji w językach skandynawskich, polskim, angielskim i francuskim. Dla przykładu – praca zbiorowa „Maria Sklodowska-Curie and Niels Bohr” (w języku francuskim i angielskim) czy źródłowa – na podstawie oryginalnej duńskiej dokumentacji „Tajemnice lasku katyńskiego” (w języku duńskim) oraz „Ostatnia branka zakładników w III Rzeszy” (w języku niemieckim) zostały całkowicie wyprzedane. „Akcja Kontynentalna w Skandynawii 1940-1945” mego autorstwa została nagrodzona przez Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Federacja w Londynie i zyskała pewne zainteresowanie, zwłaszcza wśród Duńczyków, którzy znali głównych bohaterów „Felicji”.

Jednym z wyrazów naszego popierania badań w interesującym nas zakresie jest naukowa Nagroda im. Stanisława Sawickiego, pioniera polskiej skandynawistyki, zamordowanego przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego. Dotychczasowymi jej laureatami są prof. Gerard Labuda (Poznań, 1995) i doc. Przemysław Urbańczyk (Warszawa, 1996), dwaj Szwedzi – mediewista prof. S. Ekdahl (1998, Goeteborg) i filolog L. Kjellberg (2001, Uppsala) oraz Estończyk, historyk prof. R. Pullat (2005).

To jednak nie wszystko. Instytut organizuje konferencje, odczyty publiczne, a członkowie Instytutu mają odczyty w wielu krajach...
– Zorganizowaliśmy konferencję poświęconą 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej (1989), sympozjum pt. „Kulturalne i polityczne powiązania Polski z krajami nordyckimi w XIX wieku” (1991) oraz wspólnie z Uniwersytetem w Lund na temat „Przenikanie kultur w basenie Morza Bałtyckiego” (2005).

W Kopenhadze i w Lund organizowaliśmy odczyty z udziałem prof. Jana Karskiego (Waszyngton), który mówił o swoich misjach od władz Polski Podziemnej do rządu RP w Londynie, o swojej misji żydowskiej oraz o stosunku wielkich mocarstw do Polski w czasie ostatniej wojny; prof. Antoniego Kuklińskiego (Warszawa) o Polsce w perspektywie zmian globalnych czy abp. Józefa Życińskiego (Lublin) – „Kościół wobec wyzwań chwili obecnej”. Nasi współpracownicy uczestniczyli także w wielu konferencjach naukowych zarówno w Polsce (Gdańsk, Warszawa, Toruń, Olsztyn, Malbork), jak i w Anglii, we Francji i Włoszech oraz Norwegii, Szwecji i Danii.

Czy poczynania i dokonania Instytutu mogą być czynnikiem inspirującym Skandynawów do badań nad zagadnieniami współpracy ich krajów z Polską?
– Nie jest to takie proste. Proszę zwrócić uwagę, że w czasie rozbiorów nasi naukowcy prowadzili badania w Skandynawii, zwłaszcza w Szwecji, a po odzyskaniu niepodległości w wielu wypadkach kontynuowali tę współpracę z korzyścią dla obu stron. Po II wojnie światowej położenie nauki w PRL było diametralnie różne od tej na Zachodzie. Tylko nielicznym pracownikom nauki z kraju udało się nawiązać pewne realne kontakty na Zachodzie i z reguły nie były kontynuacją tych przedwojennych. Przerwa była długa, prawie pół wieku... Oczywiście, nie przesadzając, mamy wrażenie, że udało się poruszyć pewne mechanizmy, które zwłaszcza obecnie po odzykaniu wolności przez Polskę będą owocowały szerszą współpracą.

Myślę, że nasza obecność w Skandynawii inspiruje do podejmowania niektórych tematów, jak na przykład badania dotyczące drugiej i następnych generacji imigrantów polskich, imigracji do Danii w ogóle. Duńscy autorzy podręcznika historii dla gimnazjów pod wpływem naszej książki włączyli rozdział o zbrodni katyńskiej. Biblioteka Uniwersytecka w Lund podjęła prace archiwalne po byłym Polskim Instytucie Źródłowym, udostępnia się jej zasoby dotyczące byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Ravensbrueck (także w intemecie), wydano książkę na ten temat po szwedzku i zorganizowano stałą wystawę w Muzeum Kultury, a Muzeum w Flossenbuerg pod wpływem naszej książki przygotowuje stałą wystawę popełnionych tam zbrodni; na Uniwersytecie w Kopenhadze powstała praca doktorska „Polacy i Żydzi w latach 1918-1945” na podstawie badań archiwalnych przeprowadzonych w Polsce, a na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu napisano pracę magisterską „Polonia duńska w świetle Kroniki poświęconej sprawom polskim”.

Członkowie Instytutu, niezależnie od prac naukowych, podejmowali także pewne działania społeczne.
– Głównie w pierwszym okresie działalności Instytutu, przed zmianami politycznymi w Polsce. Przekazaliśmy pomoc materialną pracownikom nauki w kraju, którzy w okresie stanu wojennego zanieźli się w trudnej sytuacji życiowej. Jednorazowo wspomogliśmy Polski Uniwersytet w Wilnie oraz Polaków w Kazachstanie, ufundowaliśmy imienne epitafium z brązu poświęcone załodze ORP „Grom” (projektu inż. T. Głowackiego, w wykonaniu artystycznym Marka Sobicińskiego) i przekazaliśmy je w darze Muzeum Wojny w Narwiku. Częściowo sfinansowaliśmy wydanie albumu norweskiego artysty malarza Einara Magne Froe poświęconego papieżowi Janowi Pawłowi II w związku z pielgrzymką do Skandynawii w 1989 r.

A więc same pozytywy i optymistyczne nadzieje?
– W okresie ubiegłych 20 lat kilkunastu naszych zasłużonych współpracowników odeszło na zawsze, bez których nie byłoby to wszystko możliwe. Ich wielka ofiarność i bezinteresowność była motorem działalności. Trzeba wspomnieć, że po wojnie wielu polskich naukowców w specjalnościach humanistycznych żyło na emigracji w ciężkich warunkach. Ograniczały one ich możliwości twórcze, ale trwanie ich przy nauce świadczyło nie tylko o głębi powołania, ale także o swoistym heroizmie. Dzisiaj natomiast, w warunkach pokojowych, pewnego dobrobytu, pojawia się gorączkowa pogoń za materialnymi dobrami, a w następstwie – odpływ młodych pracowników nauki, który odczuwamy także w Danii, a to łączymy ze zmniejszaniem się wolontariuszy. Obserwujemy także kryzys tożsamości i historyczne kłamstwo, które dzieli nas w kraju i za granicą, osłabia nas i nasze państwo. Chodzi o to, że prawdziwym wyzwaniem dla historyków jest prostowanie zafałszowywania naszych najnowszych dziejów, uwarunkowane narzuconą i przez część wyznawaną ideologią niedawnej przeszłości. Wynika to z braku powszechnie uznawanego fundamentu wspólnego systemu wartości – dobra i zła, zasług, wolności i niewoli.

Nadzieję pokładamy w wydarzeniach, jakich byliśmy świadkami i uczestnikami, które na trwałe wpisały się w dzieje Europy i świata – wielki pontyfikat papieża Jana Pawła II oraz powstanie 25 lat temu ruchu społecznego „Solidamość”, które to wydarzenia zmieniły oblicze świata, a wraz z nimi następuje wielkie odkłamywanie najnowszej historii Polski i Europy.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska