MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

14/10/2005 07:36:59

Prezydencki wizerunek

Przystojny, opalony. Dyskretnie siwawy, elegancki, nienaganny w manierach, potoczysty w mowie, uroczysty w poczynaniach, mąż wytwornej, inteligentnej, dobroczynnej, pięknej żony. Gdyby konstytucja pozwalała na trzecią kadencję prezydencką, para Kwaśniewskich pewnie by wygrała w cuglach. Bo wygląd się liczy. Krasomówstwo się liczy. Swoboda zachowania się i obcowania się liczy. A poza tym? Liczą się fundusze na kreowanie wizerunku, także politycznego. Choć przeciętny wyborca słabe ma pojęcie o polityce. I jeszcze słabsze o detalicznych, partyjnych różnicach programowych

Dziennik Polski

Kwaśniewskiemu darowano by pewne powiązania ze zgnilizną lewicy. Z tą lewicową Grenadą „otoczoną zarazą”. Z tego prosektoryjnego odoru rozkładającej się lewicy Aleksander Kwaśniewski wyszedłby pewnie pachnący i odświeżony. Bo jest na oko i na ucho powabny dla wyborców, jak ulał na prezydenta. Było to szczególnie widoczne w jego wystąpieniu przed kamerami telewizji wkrótce po wyborach. Dwaj finaliści, politycznie bez skazy i zmazy, Tusk i Kaczyński, skakali sobie do oczu. Tusk lekko sepleniąc, Kaczyński lekko sapiąc. Tusk szary i nieco zmięty, Kaczyński różowy i nieco spuchnięty. Przekomarzali się, dogadywali sobie, niczym Pat i Pataszon. A Kwaśniewski? Odświeżony, nieskazitelnie elegancki, wyważony w słowach. „Prezydencka gravitas” w całej okazałości medialnej. Co zapewne nie uszło uszom i oczom wyborców. Niestety prawica nie wyłoniła ze swego łona medialnego gwiazdora. Co do żon kandydatów na prezydenta, też trudno mówić o gwiazdach. Żony prezydentów też się liczą na wagę wyglądu. Czyż światową popularność Kennedych nie stworzył urok, uroda i elegancja tej pary? Polscy paparazzi nie raz jeszcze westchną do czasów Kwaśniewskich w obiektywach. Wizażystki będą miały teraz ręce pełne roboty z następną prezydencką parą. Lewica „umarła ze strachu”, jak ktoś napisał, przed swoją niechlubną przeszłością. Prawica wzięła w pacht przyszłość. A jej orędownicy i arendarze targują się o ten polski sad. Trudno się dziwić brakowi euforii przy urnach wyborczych. A te urny z czasem stają się urnami na prochy polityczne wybranych.

Nie zamierzam się na ten temat rozpisywać. Bo słyszę z ust niektórych emigracyjnych weteranów, że czytelników „Dziennika” mało obchodzi polska scena polityczna. Obchodzi ich własna scena obrotowa. I na niej zmiany pokoleniowe. Czy zmienne prezesury na emigracyjnych stołkach. Czy co się mówi przy stolikach w POSK-u. A nie to, co kto mówi o kim w kraju. Bo nic tym czytelnikom, jak słyszę, nie mówią nazwiska i facjaty różnych polskich polityków. Nudzą ich. Nudzą nawet dowcipne z kraju komentarze w felietonach Kacpra Rylskiego czy Podziomka. Choć są na dziennikarską wagę złota. Nasi czytelnicy, jak słyszę, coś tam usłyszą i zobaczą w TV Polonia, jeśli ją mają. Coś gdzieś przeczytają, co im wystarcza. A wolą czytać o sobie i swoich wspomnieniach. Czyli klasyczny syndrom papuciej, szlafrokowej starości. „Tak czy siak, idziesz wspak” napisał Fredro. Więc nie zamierzam nudzić nikogo politycznymi rozważaniami. A zaczęłam od Aleksandra Kwaśniewskiego, żeby powspominać. Skoro to takie niby poczytne, to wspominanie. Żeby przypomnieć, jak to w październiku 1996 roku prezydent Kwaśniewski z żoną odwiedzili Instytut Sikorskiego. Ile było z tego powodu kwasów i sprzeciwów. Gróźb wytrącenia Instytutowi legatów, bojkotowania jego progów itp. Za ten występek przyjęcia prezydenta z partyjną przeszłością. Wynieść sztandary! – krzyczano. Ówczesny prezes Instytutu, Ryszard Dembiński powiedział wtedy: „Prawo wejścia do tych salonów polskiej historii, ma każdy Polak. I cudzoziemiec. Byle był przyzwoicie ubrany, wycierający nogi o wycieraczkę, a nos nie o rękaw. Szczególne prawo do wejścia na te salony ma wybrany przez naród prezydent”. Powitanie państwa Kwaśniewskich, najpierw sztywne i chłodne, rozruszał sam prezydent. Znajomością dziejów emigracji i jej działaczy. (Podszedł do Stefanii Kossowskiej, cytując jej artykuły.) Innych ujął swoją serdecznością. Pokazał wtedy dyplomatyczną klasę w mało sprzyjających warunkach. Zarzucano mu wtedy, że nie miał czasu na spotkanie z prezydentem Kaczorowskim. Potem to nadrabiał. Z czasem zdobył sobie przychylność wielu emigrantów. O czym piszę, wspominając, bo odchodzi. Po obecnej kakofonii politycznej będziemy mieli nowego prezydenta. Coś mi się zdaje, że nie będzie to przystojny, odchudzony, elegancki, reprezentacyjny mąż reprezentacyjnej żony. Szkoda, że poprawny wizerunek nie zawsze idzie w parze z poprawnością polityczną.

Przy okazji przeczytałam, że do dziś nie wiadomo, jakie są insygnia prezydenckie. Mają to być podobno insygnia Orderu Orła Białego, Orderu Odrodzenia Polski i pieczęć prezydenta, tłoczona, okrągła z wizerunkiem orła i napisem w otoku: „Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej”. A także proporzec prezydenta RP. Nie ma wśród nich Chorągwi RP, pochodzącej sprzed wojny. Przywiózł ją do kraju w roku 1990 prezydent Kaczorowski. Jest teraz w zbiorach Zamku Królewskiego. A tyle było o te insygnia szumu!...

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska