07/10/2005 11:16:20
Niedziela, kilka minut przed godziną 20.00. Od kilku chwil wszystkie trzy główne polskie stacje telewizyjne nadają wieczory wyborcze. Każda z nich informuje, że ona poda najdokładniejsze wyniki sondażowe, każda z nich okrasza transmisję niezliczoną ilością efektów komputerowych. Godzina 20.00. Wszystkie trzy telewizje nadają też te same obrazki: euforia w sztabie Prawa i Sprawiedliwości; zaskoczenie, zmieszanie, zdziwienie w sztabie PO. Różnica jest co prawda niewielka, ale już jest wiadomo, że PiS nie przegra z PO.
W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki z 90 procent okręgów wyborczych. Potwierdziły się te pierwsze, jeszcze nieoficjalne dane. Dodatkowo, przewodniczący Komisji powiedział, że nic nie jest już w stanie ich zmienić.
Prawo i Sprawiedliwość jest więc zwycięzcą wyborów i to z tej partii pochodzić będzie premier. Program PiS-u powinien stać się także podstawą porozumienia koalicyjnego PiS-u i PO – bo liderzy obu tych partii zapowiadają, że są zainteresowani tworzeniem koalicji rządowej jedynie z sobą i, co więcej, są przekonani, że koalicja na pewno powstanie... Ten optymizm może jednak trochę dziwić, bo choć obie partie nie widzą innych potencjalnych koalicjantów, to patrząc trzeźwo, ciężko będzie im stworzyć wspólny program.
Platforma proponuje uproszczenie systemu podatkowego – wprowadzenie 15-procentowego podatku liniowego przy likwidacji większości ulg.
PiS z kolei chce dwóch stawek: 18- i 32-procentowej (z czasem zmniejszonej do 28 proc.) oraz ulgi dla rodzin o dochodach mniejszych niż 500 złotych na członka rodziny. PO chce zmniejszać administrację publiczną, PiS chciałby ją rozwijać - szczególnie ważne dla braci Kaczyńskich jest stworzenie dodatkowych instytucji tropiących korupcję na najwyższych szczeblach władzy. Dla PiS-u ważne jest także to, co dla PO nie jest pierwszoplanowym postulatem – dekomunizacja i stawianie przed Trybunałem Stanu.
A lista potencjalnych podsądnych jest bardzo długa – na jej początku znajdują się nazwiska Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz, a końca... nie widać!
Różnice widać także w postulowanych zmianach w Kodeksie karnym – PiS jest zwolennikiem zaostrzenia kar (niektórzy członkowie PiS wprost mówią o przywróceniu kary śmierci), PO – jak przystało na euroentuzjastów – zdecydowanie sprzeciwia się karze śmierci.
Powiedzmy jednak, że wspólny program obie partie zdołały wypracować. Kolejne pytanie – kto będzie go wykonywał?
Lider Platformy Donald Tusk nie ukrywa, że jego partię interesują resorty spraw zagranicznych, finansów i – jako, że prawdopodobnie zostanie prezydentem, czyli także zwierzchnikiem sił zbrojnych – resort obrony. Resorty te są jednak zbyt łakomym kąskiem, by PiS zgodził się tak po prostu oddać je Platformie. Jak więc może wyglądać rząd? Zacznijmy od najmniej pożądanego ministerstwa – resortu zdrowia. Nazwisk „pewniaków” do objęcia tej teki nie ma nawet na dziennikarskiej giełdzie, pojawiają się co prawda nazwiska Elżbiety Radziszewskiej (ekspert ds. służby zdrowia z PO) czy Andrzeja Sośnierza (były szef Śląskiej Kasy Chorych), to raczej każdy z koalicjantów z chęcią odstąpiłby to stanowisko drugiemu, by w razie wpadki powiedzieć „to nie my, to oni”...
Prawdopodobnie dużo łatwiej koalicjanci dogadają się w sprawie tzw. resortów siłowych. Ministerstwo Obrony Narodowej przypadnie Platformie (Bronisław Komorowski, był już szefem tego resortu), MSW obejmie Ludwik Dorn, a Zbigniew Wassermann obejmie nadzór nad służbami specjalnymi.
PiS zapewne chciałby, aby Zbigniew Ziobro został ministrem sprawiedliwości, ale czy Platforma się zgodzi? Kto obejmie resorty gospodarcze, okaże się zapewne dopiero po ustaleniu programu gospodarczego rządu. Jeśli przeważą koncepcje PO, niewykluczone, że za szeroko rozumianą gospodarkę odpowiadać będą ministrowie z nadania PO. Wicepremierem zapewne zostanie były kandydat PO na premiera, Jan Rokita. Jego partii marzy się, by był odpowiedzialny za politykę zagraniczną. Czy jednak bracia Kaczyńscy zgodzą się, by na arenie międzynarodowej Polskę reprezentował człowiek, który jeszcze niedawno grzmiał z trybuny sejmowej „Nicea, albo śmierć”?
Nie mniej ciekawe jest także to, kto... będzie premierem! Braciom Kaczyńskim plany pokrzyżowało nieco… zwycięstwo w wyborach. Dla nich nie najlepszym rozwiązaniem jest, by premierem został Jarosław. Polacy zapewne niechętnie przystaną na to, by dwóch braci piastowało najwyższe funkcje w państwie. Dlatego zapewne szef PiS-u, Jarosław Kaczyński będzie zwlekał z tworzeniem rządu – jeśli dziś podejmie się tworzenia gabinetu, Lech najprawdopodobniej przegra wybory prezydenckie, z kolei jeśli nie podejmie się tworzenia gabinetu szybko, narazi się na krytykę ze strony koalicjantów, w tym – na razie – lidera w wyścigu do fotela prezydenckiego, Donalda Tuska.
Przedsmak tej rozgrywki można było zobaczyć w poniedziałek w programie Moniki Olejnik „Prosto w oczy”. Donald Tusk zarzucał Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nie decydując się na formułowanie gabinetu, łamie jasne od dawna reguły gry. Kaczyński odpowiadał, że reguły gry określały, iż premier ma pochodzić ze zwycięskiej partii, ale nikt nie mówił o Jarosławie Kaczyńskim. Oczywiście Tusk wie o co walczy – mało możliwe, by Jarosław chciał zaszkodzić bratu, więc Platforma, godząc się na innego premiera z PiS-u, będzie mogła ugrać sporo dla siebie i to zarówno w warstwie programowej, jak i personalnej. Dodatkowo – jeśli sondaże się potwierdzą, a to nie jest takie pewne – będzie mogła mieć także prezydenta!
Rozgrywka tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. Kto wygra? Przede wszystkim wierzmy, że tym razem nie stracimy my, obywatele Polski... Jeśli znów się zawiedziemy, politycy nie powinni mieć pretensji, gdy frekwencja w przyszłych wyborach wyniesie nie 40, a 4 procent...
Przemysław Bogacki
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...