MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

07/10/2005 09:09:51

Ożywić język...

Poznaj od kuchni kulturę tubylców, ich sposób przyrządzania tradycyjnych potraw, odwiedź typową chatę mieszkańca, porozmawiaj z przedstawicielami plemienia o ich obyczajach i rytuałach. Czy chodzi o ofertę podróży w głąb ekwadorskiego interioru? Wycieczkę na Borneo w celu rozmowy z (ex-) łowcami głów? Nie. Oferta dotyczy Anglików i ich kultury

Dziennik Polski

Szkoły języka angielskiego to interes jak każdy inny, chodzi o to, aby oferta była jak najbardziej zróżnicowana. Jedni chcą ostrego prania szarych komórek i zdania Cambridge Profficency w trzy tygodnie, inni chcą wiedzieć jak po angielsku mówi się: „szukam jakiejkolwiek pracy”, jeszcze inni zapisują się na kurs, bo zrobiła to całkiem fajna Julka z mieszkania obok. Teraz wśród plejady szkół językowych zaczynają się pojawiać takie, które wykraczają poza standardowe przygotowanie do egzaminu TOEFL-a czy Cambridge, mają ambicje dostarczenia także przygody poznania innej kultury i społeczeństwa. Nie chodzi absolutnie o czytanie przewodników turystycznych pisanych na jedno kopyto, ale pełne zanurzenie w Londynie. Antropolodzy wiedzą od dawna, że język osadzony jest w specyficznym kontekście i nic bardziej nie pomaga w jego opanowaniu niż przekonanie się jak funkcjonuje on w praktyce. Ta, nazwana przez jednego z największych antropologów XX wieku Ernesta Gellnera, baptystyczna teoria wiedzy została zastosowana bezpośrednio przez Jacqui Ashman w sercu kultury tubylczej Wysp Brytyjskich – w eleganckiej dzielnicy na Highgate w północnym Londynie.

Jacqui jest założycielką szkoły językowej Premier English Lessons. Spotykam ją w klasie – czyli w salonie dużego domu, z którego ogrodu rozpościera się wspaniały widok na zielone łąki i typowo londyńskie domeczki. Jasne ściany, modernistyczny wystrój, bardzo kolorowe obrazy, dużo zieleni i pyszna herbata. Nic z ciężkich kotar, dywanów pamiętających czasy Churchilla, setek obrazów koni i dżokejów ani innych rekwizytów kojarzących się nam z angielskim domem. Jak miałem się przekonać – jeśli Anglicy czegoś uczą, to właśnie przełamywania stereotypów na własny temat.

Co skłoniło Jacqui do tak ryzykownego pomysłu jak pomaganie ludziom w nauce angielskiego przez konsumpcję sheperd’s pie? – Uczyłam w Southgate College przez lata, głównie cudzoziemców przygotowujących się do egzaminu Cambridge, ale w pewnym momencie postanowiłam zrobić coś nowego, coś innego. Zawsze uczyłam cudzoziemców i mieszkając w Londynie uznałam, że mogłabym skorzystać z kosmopolityzmu tego miasta. Pomyślałam więc sobie, że gdybym była żoną kogoś, kto wyjechał tutaj do pracy, takiego „expata” (niestety, my nie mamy ekwiwalentu takiego pojęcia, same tylko emigracje, uchodźstwa, ucieczki), to co chciałabym robić? Przede wszystkim starałabym się nauczyć języka gospodarzy, zaznać ich stylu życia, poznać też grupę ludzi, którzy są w takiej jak ja sytuacji.

Dlatego Jacqui stworzyła szkołę, jakich jest jeszcze niewiele. – Postanowiłam uczyć ludzi w domu, w małych grupach, tak by było można się nad nimi pochylić w sensie nauczycielskim. Klasy będą dostosowane do ich potrzeb. Ale chodzi też o wprowadzenie uczniów do kultury angielskiej. Idea jest taka, że uczymy się języka, ale jednocześnie poznajemy kulturę kraju, chodzi o połączenie języka i zanurzenie w świecie, do którego się przyjechało, uczynienie go żywym, realnym, koniecznym do radzenia sobie w życiowych sytuacjach – mówi Jacqui.

Poza lekcjami teoretycznymi z języka, uczniowie będą mieli w programie wycieczki turystyczno-krajoznawcze, rodzaj wypraw w londyńską dżunglę. – Poza poznawaniem, chodzi w nich też o to, żeby na przykład w ich trakcie uczniowie mieli jakieś zadania językowe – ostrzega Jacqui. Czy trzeba będzie np. porozumieć się z ulicznym sprzedawcą „Evening Standard”, którego cockney onieśmieliłby nawet Livingstone’a? – Coś w tym stylu – śmieje się Jacqui. Inną, o wiele trudniejszą sprawą jest umiejętność wychwytywania i powtarzania typowego angielskiego sarkazmu. To bardzo trudne dla cudzoziemca, ale jak już mu się uda, Anglicy są zawsze pełni uznania. – Sarkazm opiera się głównie na grze intonacją głosu, jak na przykład przy typowym oh, really?; ale chociaż niektórzy mogą mieć naprawdę kłopoty z jego wychwyceniem – tłumaczy Jacqui – warto się postarać, bo jego używanie i społeczne funkcje wiele o kulturze brytyjskiej i mentalności mieszkańców Wysp mówią.

Sarkazm angielski na pewno ciężko przychodzi uczniom z Japonii bądź Azji, którzy mają kłopoty z wymową pewnych zgłosek, a co dopiero wyłapaniem ich tonu. A błędy uczniów polskich? – Zauważyłam, że Polacy są bardzo pracowici jeśli chodzi o gramatykę, bardzo się przykładają. Oczywiście klasyczną pomyłką, jaką najczęściej robią to mylenie a z the – zauważa moja rozmówczyni.

A co z kuchnią – pytam, bo ten pomysł wydaje mi się tu najbardziej ryzykowny. – Cóż, wiem jaki jest stereotyp, ale naprawdę kuchnia angielska, na przykład stamtąd skąd ja pochodzę, czyli z Lancastershire jest wyśmienita. Opcja nauki gotowania obejmuje też lekcje wypiekania ciast na święta Bożego Narodzenia i inne okazje, jak na przykład Halloween. Kuchnia angielska na scenie londyńskiej nie wytrzymuje oczywiście konkurencji z tajską, włoską czy japońską, ale tym bardziej – uważa Jacqui – goście winni zapoznać się z kuchnią Wysp, która na prowincji nadal stanowi trzon menu pubów, hoteli i zajazdów.

Po godzinie rozmowy jedno jest jasne: Jacquie łamie wszelkie stereotypy dotyczące jakoby zimnych, niedostępnych i zarozumiałych Anglików, których dystans zdradza poczucie wyższości. – Nie wiem, ale jeśli chodzi o stiff upper lip (co w wolnym tłumaczeniu oznacza właśnie taką angielską nadętość i dystans), to wydaje mi się w tym mnóstwo przesady. W rzeczywistości jesteśmy bardzo otwarci, tolerancyjni i ciekawi świata. Przez jakiś czas mieliśmy kolonie i to nas nauczyło, że wszyscy jesteśmy różni i winniśmy to szanować. Myślę, że dzisiejszy Londyn stara się potwierdzić tę tradycję – przekonuje mnie Jacqui. Czy dlatego zdecydowała się zapraszać do własnego domu grupkę zupełnie nieznajomych osób? – Właściwie tak, w końcu my home is my castle, więc nie ma nic lepszego niż gości do tego zamku zaprosić.

Dla organizatorki kursu wprowadzenie londyńskiego kosmopolityzmu wprost do jej salonu jest bardzo obiecującą i pełną niespodzianek perspektywą. Przekonał się o tym niedawno jej pracujący w City mąż, który po powrocie z pracy zastał rodzinę zasłuchaną w grającą Czajkowskiego Rosjankę – jedną z uczennic. Tak więc prowadzenie szkoły to też sposób na życie towarzyskie? W pewnym sensie. – W ten sposób poznajemy ludzi, poszerzamy krąg znajomych, w końcu przecież takie są konsekwencje zmiany kraju zamieszkania. Dlatego też mam nadzieję, że wszyscy się lepiej poznamy, że nawiążemy nowe przyjaźnie. Nie tylko ze mną jako nauczycielką, ale przede wszystkim między sobą, że każdy uczeń będzie miał możliwość zetknąć się z różnorodnością Londynu na własnej skórze, właśnie tutaj, u mnie – mówi Jacqui.

W prostocie tego stwierdzenia jest coś bardzo istotnego. Jacqui okazuje się być pośrednikiem między różnymi elementami mozaiki Londynu. A w ten sposób okazuje się, że przez poznawanie różnorodnego i wielokulturowego tłumu na ulicach Londynu i w klasach szkół językowych tak naprawdę nasiąkamy kulturą brytyjską. Dla Polaków to bardzo istotne, gdyż z nudnie monoetnicznego społeczeństwa wpadamy w tygiel wielokulturowy, co winno nas nie tylko dokształcić, ale otwierając zamglone prowincją oczy, nastawić bardziej tolerancyjnie do innych. Jeśli w relacjach z ludźmi wszystkich religii, kultur i kolorów przejmujemy wzorce postępowania wypracowane przez Brytyjczyków, to szkolimy się w dobrym kierunku. Oby takich szkół, jaką założyła Jacqui było więcej i oby chodziło do nich jak najwięcej Polaków...
Michał P. Garapich
Zobacz: www.premierenglishlessons.co.uk

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska