MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/10/2005 08:12:57

Moja tożsamość jest mostem pomiędzy...

Cudham pod Londynem. Piękna, słoneczna pogoda, gęsty las wokoło. Grupa młodych ludzi – Brytyjczyków, Niemców i Polaków – przemieszcza się energicznie po dużej polanie. Polana to mapa świata, a droga wśród zieleni przebyta przez młodych ludzi obrazuje migracje, jakie oni i ich rodziny przebyły w trakcie ostatnich dzięsiecioleci. Rozmawiają o swoich korzeniach, tożsamości, oczekiwaniach. Seminarium letnie ARSP. Koordynator – Kate Wilson, doskonale władająca także polskim i niemieckim – skutecznie mobilizuje grupę

Dziennik Polski

{}Action Reconciliation Service for Peace (ARSP), Akcja Znak Pokuty – Służby dla Pokoju – za tą szumną nazwą kryje się powstała chwilę po wojnie (w 1958 roku) organizacja, której idea opiera się na wzmacnianiu i polepszaniu stosunków międzynarodowych oraz promowaniu pokoju poprzez wysyłanie wolontariuszy do pracy w innych krajach. Pierwszym projektem ARSP w Anglii była inicjatywa niemieckiej młodzieży, która w 21 lat po zbombardowaniu katedry w Coventry przez wojska niemieckie przyjechała tam z zamiarem odbudowy szacownej budowli. Obecnie zasięg ARSP obejmuje także Niemcy, Polskę, Rosję, Czechy, Białoruś, Ukrainę, Belgię, Norwegię, Holandię, Izrael, Francję oraz USA. Wielka Brytania przyjmuje wolontariuszy z Polski i Niemiec, którzy przez rok pracują jako grupa. Ich praca jest tu związana głównie z zagadnieniami II wojny światowej oraz problemami społeczno-kulturalnymi.

Oprócz pracy grupa regularnie spotyka się, dyskutuje o sprawach związanych z ideami ARSP, o sytuacji Polaka czy Niemca na ziemi brytyjskiej, o historii, polityce i stosunkach międzynarodowych. Uczestniczą w warsztatach i uczą się jak uczynić swoją pracę użyteczną dla społeczności lokalnej.

Mieszana krew
Kate Wilson nie uczyła się języka polskiego od byle kogo. Jej dziadek, Edward Szczepanik (oboje na zdjęciu), w latach 1986-1990 Premier Rządu RP na Uchodźstwie, zasłużony promotor polskiej kultury i autor wielu publikacji, zaszczepił we wnuczce zainteresowanie polskim językiem i historią. Kate, przyszła studentka polonistyki i doktorantka z historii, po raz pierwszy odwiedziła ojczyznę dziadka, gdy miała lat 15. Był rok 1990. Nie była to już międzywojenna Polska z opowiadań dziadka. Kate regularnie tam wracała, a kilkakrotnie zostawała w Polsce na dłużej. Później, prowadząc w Berlinie badania związane z doktoratem z historii (Wielko)polskiej, natknęła się na ludzi związanych z ARSP. Zgodziła się wystąpić w roli asystenta na jednym z seminariów, potem kolejnym, a od niemal roku jest kierownikiem organizacji na Wielką Brytanię. Zapytana o sens działalności Akcji w dzisiejszych czasach, gdy powojenne założenia organizacji już dawno się zdezaktualizowały, Kate opowiada o tym, jak poznanie rodzi zrozumienie między kulturami. Mówi o fascynacji ludźmi, w żyłach których płynie mieszana krew: – Lubię ludzi, których nie da się zaszufladkować, w dzisiejszych czasach narodowość jest płynna, choć oczywiście korzenie są szalenie ważne; najbardziej przeraża mnie ta sztuczna jednolitość – dodaje. – Jeśli w ogóle mamy się porozumieć nawzajem, to musi istnieć zrozumienie dla ludzi o dwóch czy nawet trzech, czterech ojczyznach.

W kontakcie z młodymi ludźmi, wybierającymi życie poza granicami swego kraju, Kate powraca pamięcią do historii swojej rodziny: polskich dziadków, którzy tuż po wojnie spotkali się w Rzymie, by zaraz potem znaleźć swoje miejsce w Anglii, matki, która spędziła część swego dzieciństwa w Hongkongu, wreszcie do własnych fascynacji innymi kulturami, dzieciństwa w Walii i pięcioletniego pobytu poza granicami Wielkiej Brytanii: – Moja tożsamość jest mostem pomiędzy: w drodze, w pociągu, w samolocie...

Długa i fascynująca rozmowa o tożsamości (prowadzona najczystszą polszczyzną) skłania się ku wnioskowi, że na naszą tożsamość składa się własne poczucie przynależności do danego narodu, ale także miejsc, w których stworzyliśmy własną rzeczywistość, które wycisnęły na nas swoje piętno. Gdy po pięciu latach pobytu poza granicami Wielkiej Brytanii Kate wróciła do Londynu, musiała uczyć się rzeczywistości tego miasta na nowo. Zyskała dystans i świeże spojrzenie na rzeczywistość swego kraju. Obecnie miejscem, do którego przywiązała się, jest kolorowe, wesołe Peckham na południu Londynu.

Praca z wolontariuszami ARSP daje jej możliwość stałego kontaktu z krajami, które były miejscem jej zamieszkania. Przydatna jest nie tylko znajomość języków, ale i rzeczywistości Polski i Niemiec: – Najbardziej swobodnie czuję się tłumacząc z jednego języka na drugi – mówi Kate.

Nie trzeba etykiet
Temat schodzi na współczesny problem masowych migracji, także Polaków, których wciąż więcej i więcej na ulicach Londynu. Szukają nowych miejsc, gdzie można by zapuścić korzenie. A inni, jak Kate, wyruszają na poszukiwania korzeni swoich przodków. Dwie pozornie przeciwstawne tendencje. Lecz zarówno jedni, jak i drudzy, stają się ludźmi o wielu tożsamościach. Wzbogaceni kulturą i obyczajowością drugiego kraju, bardziej otwarci i tolerancyjni.

W myśleniu o tożsamości nie chodzi tylko o narodowość – polski chemik bywa budowlańcem, artysta – kelnerem, potomek Polaka i Hiszpanki mieszkających w Londynie staje się Brytyjczykiem. Szukamy nowych przestrzeni i wracamy do starych. Nie trzeba etykietek i ścisłych granic, lecz kontaktu i zrozumienia. Ludzie, z którymi przebywamy, mają wpływ na nasze życie. Podobnie jak miejsca, w których mieszkamy. Kate zastanawia się, na ile to my sami wyznaczamy granice własnej tożsamości, a na ile jest ona wypadkową obiektywnych zdarzeń, takich jak obywatelstwo czy adres zamieszkania. A gdzie jest miejsce na nostalgię i sentymenty za domem dzieciństwa?

Tożsamość ludzka
Dziadek Kate zawsze pamięta o Polsce, choć przecież całe swe dorosłe życie spędził poza jej granicami. W swoim gimnazjum w Suwałkach ustanowił stypendium dla najzdolniejszego ucznia. Kate mówi: –W Polsce jestem i za granicą, i w domu, ale ja lubię być „nie stąd”, choć teraz nauczyłam się, że dobrze jest także być w domu – dlatego wróciłam do Londynu. Ale będąc za granicą nauczyłam się rozumieć ludzi, którzy tutaj nie są w domu, i – mam nadzieję, na przykład, jeśli chodzi o wolontariuszy – pomóc im. Dochodzimy do wniosku, że najbardziej odpowiada nam tożsamość humanistyczna, ludzka. Wielokrotnie młodzi ludzie, którzy mają za sobą pracę wolontariacką dla ARSP, zostają za granicą na dłużej i promują kulturę rodzinnego kraju. Jako żywy przykład niechaj poświadczy niżej podpisana. n
Agata Lulkowska

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska