MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/10/2005 08:12:08

Ludzie są omylni

Od czasu, kiedy Ludwik Dorn, w imieniu swoim i partyjnych kolegów, przyznał się do błędu, liczba ludzi nieomylnych w Polsce osiągnęła jednoosobowe minimum, które nazywa się Jan Rokita. Pesymiści twierdzą, że niebawem notowania nieomylnych przełamią Rokitę i zaczną szybować w dół, a politycy licytować się zaczną liczbą błędów, do których się przyznali

Dziennik Polski

Może to spowodować wzrost znaczenia niedobitego politycznie SLD, ponieważ towarzysze mają wielką wprawę w przyznawaniu się do błędów. Poza tym, lewica bardzo pilnie uczy się na błędach, co szczególnie wyraźnie widać po przygodzie wicepremiery Jarugi Nowackiej. Ta dzielna kobieta po kilku spazmatycznych próbach zjednoczenia lewicy z lewactwem w UL-u, tuż przed wyborami przezornie postanowiła wystartować z listy SLD i wyborcy za ten pragmatyzm ją nagrodzili. Wobec tego wicepremiera doszła do wniosku, że odniosła polityczny sukces, który warto oblać w przyjemnym towarzystwie. Żeby tę zbożną intencję wcielić w życie a nie popełniać dawnych błędów, nie udała się do drogiej warszawskiej restauracji „Casa Waldemar” jak to miewała w zwyczaju, tylko do tańszego klubu „Zielona Tawerna – Pokład” w Gdyni. Ponieważ klubik jest raczej młodzieżowy, wicepremiera zabrała ze sobą córkę i dwóch funkcjonariuszy BOR-u. Kiedy o wpół do trzeciej nad ranem pani wicepremiera roztańczonym krokiem udawała się na spoczynek jeden z jej wiernych borowików postanowił zabawić się w ludołamacza. To znaczy, torował wicepremierze drogę, roztrącając sobą grupki rozbawionego i nierzadko podpitego ludu. Co ludowi nie spodobało się do tego stopnia, że wykonał znany ludowy obrzęd zwany „łomotem”. Łomotany borowik, nieobeznany z plebejskimi obyczajami, posłużył się bronią palną krótką czyli po ludowemu klamką, gnatem, kopytem i tak dalej, co uczynił był służbowo i nieprofesjonalnie, bo napastnika jedynie drasnął w okolicach obojczyka. Nie wiadomo, co bardziej zraniło społeczną wrażliwość wicepremiery Jarugi Nowackiej; czy postrzelenie prostego człowieka, czy złomotanie prostego, chociaż rządowego, goryla. W każdym razie wstrząśnięta łkała, dzieląc się z policją świeżo zdobytą wiedzą, o tym, że w rozrywkowych dzielnicach portowego miasta po nocach krążą grupy agresywnych mężczyzn. „Jak ma się czuć zwykły człowiek, skoro nawet wyszkolony funkcjonariusz BOR jest narażony” – pytała retorycznie?

Zwykły człowiek na ogół świetnie wie, gdzie nie powinny pałętać się po nocach feministki, ale marnie może się poczuć, kiedy w telewizji ogląda starcie swoich własnych, świeżo wybranych faworytów do rządzenia. Polska Liberalna i Polska Solidarna spotkały się przed kamerami w transmitowanym na żywo reality-show o przydługim tytule „Rozmowy POPiSu przy konstruowaniu koalicyjnego rządu”. Rozmowy przybrały kształt starcia, w którym bezapelacyjne zwycięstwo odniosły duchy Unii Wolności i AWS. Radzę szukać egzorcysty i stada świń, w które te upiory można by zakląć. To właśnie zgodę na udział w tym spektaklu Dorn uznał za błąd swój i partyjnych kolegów. Wyborcy zaś, zadumali się nad swoimi błędami.

Polska Liberalna i Polska Solidarna włażą sobie w drogę, a to w Warszawie, a to w Gdańsku, a to w Brukseli, unikając jednak bezpośredniego starcia. Takie starcie skończyłoby się, co prawda, uprzejmym przywitaniem, a może i serdecznym uściskiem dłoni, ale z punktu widzenia politycznych interesów ewentualne sfotografowanie serdecznego uścisku mogłoby być błędem. Kampania wyborcza wymaga bowiem, żeby rywale obchodzili się na sztywnych łapach z lekka na siebie powarkując.

Tymczasem, skruszony Dorn wziął się do poprawiania błędów i postanowił ukonstytuować Sejm, do czego niezbędnie potrzebne jest nazwisko ewentualnego marszałka (albo, jak oni tacy, to tylko wice) z Platformy Obywatelskiej. Ale nikt z PO nie chce z Dornem gadać o nazwiskach, podobnie jak z Kazimierzem, być może Wielkim, Marcinkiewiczem, bezskutecznie błagającym o jedno nazwisko potencjalnego wicepremiera z PO, z którym mógłby rozmawiać. Platformersi swoje zamiłowanie do dialogu wyładowują w całości przy użyciu Tuska, który konwersuje ze społeczeństwem i obiecuje temu ostatniemu, że będzie się tłumaczył z każdego kroku. Członkowie społeczeństwa silnie przestraszeni wizją, tłumaczącego się codziennie i we wszystkich mediach Donalda, coraz intensywniej zastanawiają się, czy całej władzy nie oddać braciom Kaczorom, którzy się w ogóle nie tłumaczą. Prezydenturę dla Tuska chce ratować Jarosław Kurski publicysta „Gazety Wyborczej”, który w artykule „Wszystkie błędy Tuska – analiza” udziela zbawiennych rad. Brat publicysty, Jacek Kurski, człowiek PiS-u od mokrej pi-arowskiej roboty, czyta i śmieje się szyderczo. Niestety, tego sporu, bracia Kurscy nie załatwią między sobą bójką na podwórku, choć poziom starcia akurat do takich rozstrzygnięć skłania. To my będziemy wybierać, my będziemy się mylić i siebie za błędy przepraszać.
Kacper Rylski

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska