03/10/2005 08:03:50
Tak jak pączkują polskie biznesy, sklepy i gazety, tak też przybywa wyborców – to logiczne. Mamy też lekcję, jak robi się dzisiaj politykę – człowiek zupełnie nieznany, z 29. miejsca na liście PiS tylko dlatego, że do Londynu się wybrał, uzyskał 32 (po raz pierwszy głosowałem na człowieka młodszego ode mnie i poczułem się, no...) głosy, czyli prawie tyle co Marek Borowski. Człowiek z listy tej samej partii, który również do Londynu się wybrał, ale nie zadał sobie trudu agitacji na ulicy – Paweł Poncyljusz – otrzymał głosów pięć.
Co ciekawe, Roman Giertych dostał ich niewiele ponad 60. Świadczy to tylko o tym, że jego dziadek fatalnie zapisał się w pamięci wojennych emigrantów i na szczęście Londynowi nie grozi dryf w stronę Chicago, gdzie oficjalne kręgi polonijne aktywnie wspierają Ligę Polskich Rodzin, a wypisywanie czeków na Radio Maryja stanowi najlepszy test na polskość. Z drugiej strony tradycyjny elektorat katolicki w polskim Londynie został sprawnie porwany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, której aktywność w grupach modlitewnych w stolicy brytyjskiej była powszechnie znana. Co za szczęście, że w Polsce nawet wolnorynkowi liberałowie i dyrektorzy banków są głęboko wierzący…
Zwycięstwo Platformy Obywatelskiej pokazuje bowiem, że polscy wyborcy w Londynie na hasła płynące z kraju reagują dość racjonalnie. Populizm na razie nie ma tutaj szans, ludzie widzą, jak wygląda najszybciej rozwijające się miasto Europy, na czym polega globalizacja, wiedzą co to znaczy kapitalizm i do wyborczych fajerwerków w Polsce podchodzą jak do jakichś egzotycznych rytuałów zagubionych w dżungli plemion. Dlatego przypuszczam, że wielu Polaków mieszkających w stolicy brytyjskiej, mimo sympatii do braci Kaczyńskich, czuje zażenowanie wobec ich haseł o przywróceniu kary śmierci, zakazie uprawiania zawodu nauczycielom o orientacji homoseksualnej. Trudno jest mieszkać w Londynie i naprawdę sądzić, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski jest trwanie w staroświeckim, ksenofobicznym zaprzaństwie odganiającym obcy kapitał, obyczajowym prowincjonalizmie i gospodarczym protekcjonizmie. Naprawdę, ktoś kto sądzi, że społeczeństwo musi opierać się na homogenicznej, z góry zadekretowanej kulturze, choćby nie wiem jak ona była „narodowa”, „nasza” i „odwieczna” – w Londynie jest kompletnie out of place. Lech Kaczyński mógł sobie zaskarbić szacunek starszego pokolenia dzięki realizacji Muzeum Powstania Warszawskiego i chwała mu za to. Ja jednak śmiem twierdzić, że od muzeów ważniejsi są żywi ludzie, praca i dobrobyt kraju.
W muzeach zazwyczaj brak życia. Ono rozwija się gdzie indziej.
Michał P. Garapich
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...