26/09/2005 09:13:08
Przed wejściem do londyńskiego lokalu wyborczego przede wszystkim ludzie młodzi. Po chwili robi się naprawdę tłoczno. Podchodzi duża, zorganizowana grupa młodzieży. – Skąd jesteście? – Przyjechaliśmy z Cieszyna. Jesteśmy jednym z najlepszych liceów w województwie – mówi z dumą jeden z uczniów. – Do Londynu przyjechaliśmy dopiero wczoraj. Chcemy głosować, bo wierzymy, że w Polsce po wyborach może dużo się zmienić. – To jest nasz patriotyczny obowiązek – dodaje uśmiechnięta blondynka. – Wszyscy przyszliście głosować? – No nie, bo nie wszyscy mamy już osiemnaście lat. – Na kogo będziecie głosować? – W naszej grupie jest tak jak w kraju: mniej więcej połowa na Prawo i Sprawiedliwość, druga część na Platformę Obywatelską.
Życzę młodym, odpowiedzialnym Polakom miłego pobytu w Londynie i wchodzę do budynku ambasady. Jak się okazuje, w dość szczęśliwym momencie. Przy urnie wyborczej stoi bowiem ostatni Prezydent II RP Ryszard Kaczorowski z małżonką. Podchodzę do państwa Kaczorowskich i proszę o krótką wypowiedź dla „Dziennika”. Prezydent z uśmiechem żartuje, że nie może zakłócać ciszy wyborczej. Chętnie jednak odpowiada na pytanie od kiedy głosuje. – Od momentu, kiedy Polska stała się państwem suwerennym i Lech Wałęsa został prezydentem, nie opuściłem żadnych wyborów. Myślę, że jest to obywatelski obowiązek każdego Polaka. – Czy może nam Pan zdradzić, jaka partia jest Pana faworytem? – Nie, to jest moja tajemnica. Każdy obywatel ma prawo głosować na kogo chce i ja z tego prawa korzystam. Ustawiam się w krótkiej kolejce, po czym oddaję swój głos z dwóch list: senatorskiej i sejmowej.
Wychodząc z budynku ambasady spotykam panią konsul Hannę Zawiszę. – Czy frekwencja jest taka, jakiej się państwo spodziewaliście? – Rano było dość spokojnie. Nie było kolejek. Teraz zaczyna się mały ruch. – Jakiej liczby wyborców się spodziewacie? – Zarejestrowało się ponad dwa i pół tysiąca osób i myślę, że frekwencja utrzyma się na tym poziomie – dodaje.
Dużo, czy mało? – można by zadać takie pytanie. Biorąc pod uwagę frekwencję wyborczą w czasie poprzednich wyborów – dużo (pomijając oczywiście referendum unijne). Kiedy jednak spojrzeć na liczbę Polaków mieszkających w samym Londynie (ostrożnie szacując – 200 tys.) – ledwo ponad jeden proc. biorących udział w wyborach to liczba daleka do średniej krajowej. – Nie znam kandydatów, nie znam ich programów, nie mieszkam od wielu lat w Polsce i nie wiem, co tak naprawdę może ten kraj uzdrowić. Nie chcę decydować za rodaków mieszkających w Polsce, kto będzie lepiej reprezentował ich interesy – powiedziała pani Danuta z Peckham, którą kilka dni temu spotkałam w lokalnym sklepie i czekając w kolejce do kasy podejęłam rozmowę na temat zbliżających się wyborów. Jej argumenty są z pewnością bliskie wielu z tych, którzy do urn dzisiaj nie przyszli.Podchodzimy do drugiego londyńskiego lokalu wyborczego – oddalonego o kilkaset metrów od ambasady Instytutu Kultury Polskiej.
– Skąd państwo przyjechaliście? – Nie będziemy się wypowiadać – słyszę pierwszy niechętny głos. – Niech inni to robią. Wciąż podchodzą tu nowi.
To prawda, podchodzą. – Kilka słów dla „Dziennika”? – pytam trójkę młodych ludzi. – Z przyjemnością – odpowiadają i natychmiast dodają: – Krakowskiego? – Nie, londyńskiego „Dziennika”, wychodzącego tu od 65 lat. – Nie wiedzieliśmy, że jest tu polska gazeta. Przyjechaliśmy z Shaftesbury. Specjalnie, żeby głosować. – Skąd się dowiedzieliście o procedurze rejestrowania? – Z internetu. – Co robicie w Wielkiej Brytanii? – Pracuję jako nauczyciel – odpowiada Przemysław Budziński. – Mamy nadzieję, że po wyborach coś się w Polsce zmieni. Nie chcemy tu zostawać. Trochę popracujemy, trochę zarobimy, ale przede wszystkim zdobędziemy inne doświadczenie i to będzie nasz największy kapitał, z którym wrócimy do Polski. Słyszy się lament z powodu wyjeżdżających za granicę młodych ludzi. Nie ma jednak powodu do niepokoju. Większość z nich wróci – o wiele bogatsza (nie chodzi tu tylko o portfel, lecz o wiedzę i doświadczenie) – dodaje młody nauczyciel matematyki w Shaftesbury, pochodzący spod Wrocławia.Przenosimy się znów przed budynek ambasady. – Skąd mieliście panowie informacje na temat procedury wyborczej w Londynie? – Z „Dziennika” – mówi jeden z nich, Andrzej Wojakiewicz z województwa małopolskiego. – Co tu na Wyspach robicie? – Budowlanka – odpowiada krótko Jan Nieć (którego koledzy nazywają Janosikiem). – Jesteśmy tu już od dziesięciu lat, „Dziennik” czytamy regularnie i to jest nasze źródło informacji. – Interesują nas bardzo losy emigracji wojennej, bo to jest prawdziwa Polska – dodaje brat pana Andrzeja – Józef Wojakiewicz. – Proszę pozdrowić od nas starą Emigracją, bo dzięki niej tu jesteśmy – przerywa bratu pan Andrzej. – A szczególnie pana Alana Maćkowiaka i panią Lulę Markowską, którzy bardzo nam pomogli (proszę to napisać). – Głosujemy na partię Kaczyńskich – wraca do tematu dnia pan Józef. – W Polsce musi się coś zmienić, potrzebna jest dekomunizacja. Trzeba to wszystko wyczyścić, uporządkować. Wydaje nam się, że Kaczyński zrobi to najlepiej, bo jest wiarygodny i konsekwentny. Gdyby Polska rządzona była inaczej, nie byłoby nas tu dziś.
Teresa Bazarnik
Na zdjęciach (od góry): Uczniowie Liceum Ogólnokształcącego z Cieszyna; ostatni prezydent II RP Ryszard Kaczorowski wraz z małżonką oddają głos w Ambasadzie RP w Londynie; Jan Nieć, Józef Wojakiewicz i Andrzej Wojakiewicz; Przemysław Budziński wraz z koleżankami z Shaftesbury (fot. Edithire)
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...