26/09/2005 09:11:05
Potrzebna tu tylko doza wrażliwości na słowo i dźwięk, i kubek dobrej herbaty, najlepiej polskiej – z cytryną. W tej Galerii traktuje się słowa jak dzieła sztuki, w bogatych oprawach muzycznych. W tej Galerii można poczuć magiczny świat prawdziwej piosenki, lepiej poznać ulubionych artystów poprzez wywiady, informacje o koncertach i nowościach płytowych. Wejście do tej Galerii jest darmowe, a wynieść z niej można wiele...
Przedstawię Wam dzisiaj dwa szkice interesujących przedstawicieli piosenki autorskiej. Ci dwaj śpiewający literaci to dowód na to, że „piosenka jest dobra na wszystko”.Marcin Styczeń jest „z wykształcenia dziennikarzem, z wyboru – muzykiem, a ze stanu ducha – poszukującym” – jak sam o sobie mówi. Lista jego festiwalowych nagród jest imponująca. Wspomnę chociażby o dwukrotnej nagrodzie podczas Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie. Zapytałam Marcina o jego pierwsze kroki w świat muzyki i tak potoczyła się nasza rozmowa:
Opowiedz nam o swoich pierwszych występach estradowych.
– Ooo, muszę się cofnąć jedenaście lat. Byłem wtedy licealistą i w moim rodzinnym Olkuszu założyłem pierwszy zespół o nazwie „Forte”. Nasz pierwszy sukces, który pozwolił uwierzyć że warto śpiewać, warto grać i tworzyć, to sukces w Polskim Radiu Katowice w 1994 roku. W duecie ze swoim gitarzystą wygrałem październikową edycję konkursu „Chcę być gwiazdą”. Tak się on wtedy śmiesznie nazywał. Było to o tyle ważne, że w jury zasiadał profesor Zubek, dziekan wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach. To był pierwszy sygnał ze świata, że warto kontynuować tę przygodę (...).
Jakie cechy, twoim zdaniem, charakteryzują artystę, który odnosi sukcesy?
– Przede wszystkim konsekwencja, ale nieodłącznie musi jej towarzyszyć wiara w to, co się robi. A ona może się pojawić tylko wtedy, gdy to się robi z głębi duszy (...)...
Marcin, w momencie kiedy tworzysz swoje piosenki, czy jest to sprawa weny, czy też np. myślisz: „Nikt jeszcze nie napisał piosenki o krokodylach w Australii, więc ja to zrobię”?
– Myślę, że są tacy zawodowcy, tekściarze, jak chociażby Wojciech Młynarski. On mówi o sobie, że jest rzemieślnikiem, który potrafi napisać piosenkę o wszystkim i jest ona zawsze na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Ja raczej nie, choć zdarzyło mi się w zeszłym roku napisać piosenkę promującą książkę studentów dziennikarstwa, pt. „Próba generalna” (...) Ale jeśli chodzi o moją twórczość, to nie ma takiej możliwości, żebym stworzył piosenkę na siłę, bo jest taki trend na rynku albo zapotrzebowanie. To jest kwestia weny, czegoś niewytłumaczalnego, czegoś, co przychodzi spoza nas, jak śpiewa Mieczysław Szcześniak w jednej z piosenek (...).
A co jest pierwsze – kompozycja czy tekst?
– Jest różnie, ale na ogół słowa i muzyka przychodzą jednocześnie. Przywołam taką sytuację: Jadłem śniadanie i wpadła mi do głowy melodia z tekstem. To było coś takiego: „oj jo jo joj co się dzieje ze mną, oj jo jo joj co się dzieje z każdym z nas”....
I co, skończyłeś śniadanie?
– Nie skończyłem....
...ale powstało dzieło sztuki...
–Chyba tak, choć melodia i szlagwort są proste. Dochodzę jednak po latach do wniosku, że siła i prawda leżą właśnie w prostocie. Ludzie tę piosenkę często ze mną śpiewają na koncertach i świetnie się przy niej bawią (...).
Drugi gość Białej Galerii to poeta, kompozytor i śpiewak – Igor Jaszczuk. Mówi się o nim, że „tak samo dobrze sprawdza się jako członek akustycznej bardowskiej grupy, jak i w roli lidera zespołu rockowego (...)”. Rozmowę z Igorem zaczęłam od jego debiutanckiej płyty:
Na Twojej płycie, Bard Rock Cafe słychać mądre życiowe teksty, ciekawe niebanalne aranżacje, które mają pewien zarys undergroundowy. Jest też na niej piosenka Boba Marley’a „No Woman no Cry”. Czy takie są twoje fascynacje muzyczne?
– Te fascynacje są różnorodne, a dominuje zamiłowanie do słowa (...). Ja szczególnie uwielbiam autorów śpiewających, bez względu na to, czy są to wykonawcy rockowi czy też z kręgów tak zwanej poezji śpiewanej. Moje fascynacje dotyczą tzw. stuprocentowych twórców. Przez to są dla mnie bardzo wiarygodni. Chociażby: Neil Young, Nora Jones czy Bruce Springsteen (...).
Jak to się stało, że postanowiłeś zawiesić swoje muzykowanie? Co właściwie spowodowało, że zmieniłeś kierunek w swoim życiu?
– Powiem szczerze i będzie to brutalna deklaracja. Postanowiłem, że nie będę uczestnikiem scen, kiedy bardzo wrażliwi twórcy i autorzy potrafią walczyć do upadłego o parę drobnych. To dlatego legły w gruzach poważne przyjaźnie i sympatie. Postanowiłem, że zarobię pieniądze na innej działalności i wtedy będę nagrywał płyty i występował z pełną wolnością. Będę śpiewał i nagrywał to, co mi leży na sercu i nie będę uzależniony od tzw. organizatorów koncertów i różnych koneksji (...)
Wiem, że mimo wszystko, nadal dużo piszesz i przygotowujesz właśnie nową płytę...
– Zgadza się, zacząłem ją przygotowywać zaraz po tym, jak postanowiłem, że przestaję śpiewać (...)
Czyli, właściwie nigdy nie przestałeś.
– Tak! Od tego nie da się uwolnić... nie da się wyrwać z korzeniami drzewa, bo uschnie. Ja potrzebuję tej życiodajnej wody, jaką jest muzyka. Dla mnie największym relaksem i ucieczką od czasami trudnej rzeczywistości jest gitara, komponowanie i pisanie. Dlatego uzbierało się kilkadziesiąt kompozycji przez ostanie trzy lata. Nagrania rozpoczynam wkrótce.
___________________________
W następnym wydaniu Białej Galerii...
Zaprezentuję m.in. autora i wykonawcę „poetyckich reportaży” lub „piosenek drogi”, jak sam o nich mówi. Media piszą o nim: „pionier piosenki autorskiej i najpopularniejszy piosenkarz w Polsce z kręgu muzyki folk i country”. A do tego – jest czystej krwi polskim Szwedem. Czy wiecie już o kogo chodzi? A może pomoże Wam tytuł starego przeboju tego artysty: „Ciepłe piwo i zimne kobiety”? Obszerne fragmenty wywiadu na łamach „Dziennika Polskiego” już za miesiąc.
Co warto kupić...
Debiutancka płyta Marcina Stycznia powinna się ukazać już w styczniu 2006. Zapamiętajcie więc hasło „Styczeń w styczniu”. Bardzo polecam ten popowo-rockowy w charakterze album, w którym autor „zadaje dużo pytań i mówi o ważnych rzeczach” tak lekko, że chce się z nim śpiewać. Zdradzę też, że wcześniej pojawi się na rynku muzycznym płyta z kompozycjami Marcina do wczesnych wierszy Karola Wojtyły, a sam artysta powiedział o tej płycie: „...coś się zdarzyło niesamowitego po śmierci Papieża i musiałem nagrać tę płytę (...)”.
Bardzo też polecam album Igora Jaszczuka „Bard Rock Cafe”. Ta płyta, choć wydana już pięć lat temu, zaskakuje świeżością i niebanalnością kompozycyjną i tekstową. Są to poetyckie piosenki o codzienności, ubrane w jakże piękną harlemowską trąbkę ulicy. Igor mówi o swojej płycie tak: „Piosenki na tę płytę powstawały przez ostatnie 10 lat. Jeśli chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć... po prostu posłuchaj ich”.
Dana Parys-White
Radio HeyNow
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...