MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/09/2005 08:47:34

Polak ściśle jawny

Kilka dni temu pojechałam na Chiswick. Weszłam do jednego z salonów sprzedaży telefonów komórkowych i rozglądałam się za wymarzonym aparatem. Po chwili podszedł do mnie wysoki brunet o ciemnej karnacji i płynnym polskim zapytał mnie jaką pogodę mamy w Polsce… Poszłam do drugiego salonu. Oglądałam malutki telefonik, a tuż za mną słyszę po polsku – „Świetny wybór, to jeden z naszych najnowszych modeli”…

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Język polski w Londynie nikogo już nie dziwi. Czy to na ulicy, w autobusie czy sklepie. Dziwi jednak, gdy zwraca się po polsku do nas Hindus czy Pakistańczyk, u którego robimy właśnie zakupy. Nigdy was nie zastanawiało, jak to jest, że jesteśmy praktycznie wszędzie rozpoznawani?
Sezon na Wyspy
Wraz z początkiem wakacji, rozpoczyna się najazd na Wyspy – od południa, aż po samiutką północ. Studenci. Szacuje się, że po wstąpieniu Polski do Unii, do Anglii na wakacje przyjechało od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy polskich żaków. Rozsiani po całej Anglii zarabiają na studia. Nic dziwnego – w Polsce jak jest z pracą, każdy wie. Najczęściej oblegany jest Londyn, Manchester, Slough. Studia są drogie – płacę 3600 zł za rok. W rodzinie pracuje tylko mama, ojciec jest na bezrobociu bez prawa do zasiłku. Mama wzięła pożyczkę, żebym mógł tu przyjechać. Z tego co zarobię – wezmę tylko na szkołę. Resztę dam rodzicom – mówi 23 letni student politologii z Krakowa.
Niektórzy podają, że jest nas w Anglii ok. pół miliona. Jednak tak na prawdę ilości naszych rodaków nie sposób policzyć – w Anglii przecież nie prowadzi się żadnej ewidencji ludności. Przybliżoną ilość można oszacować po ilości rozchodzących się polskich gazet, popularności polskich portali internetowych w Anglii czy polskich sklepach powstających jak grzyby po deszczu. Londyn coraz częściej nazywany jest drugą stolicą Polski. Naszych rodaków można tu spotkać na każdym kroku. Nie dziwi więc, że zarabiający głównie na handlu Hindusi nauczyli się nas rozpoznawać i dostosowywać swój asortyment do naszych potrzeb. Zagadują nas często i pytają, co mają dla nas sprowadzić z Polski, czego potrzebujemy. Teraz bez problemu można dostać polski chleb, jogurty, mąkę, kiełbasę czy soki.
Co mnie najbardziej zdziwiło jak tu przyjechałam? Weszłam do hinduskiego sklepu na Actonie, biorę koszyk i chcę kupić drożdże, a zza lady Hindus ze szczerym uśmiechem na twarzy, łamanym polskim pyta się, co słychać i skąd z Polski jestem dokładnie  - wspomina Julia. Teraz się już do tego przyzwyczaiła. Nie zawsze rozpoznają we mnie Polkę – wtedy mi brakuje tych pogaduszek po polsku – uśmiecha się.

Po prostu po polsku
Po czym nas rozpoznają? Na pierwszy rzut oka, nie ma takiej rzeczy, która by nas mogła zdradzać. Skąd wiem, że Polak to Polak? ¬Sekretów kupieckich się nie zdradza – uśmiecha się Rami, prowadzący sklep spożywczy na Chiswicku – wyglądacie po prostu po polsku. Polki najłatwiej rozpoznać. Są bardzo ładne, uśmiechnięte i szczupłe. Szczuplejsze od Angielek. Mam dwie koleżanki z Polski. Bardzo dbają o siebie, wiecznie się odchudzają.  Jeszcze ich nie widziałem zajadających się fiszendczipsem, czy hamburgerem. Często chodzą z butelką wody nie gazowanej, kupują przeważnie owoce, jogurty, soki.  One się śmieją, że widać, że są z Polski po tym, jak patrzą na sałatki w słoikach – śmieje się Rami.
Ania jest konsultantką znanej w Polsce firmy kosmetycznej. Dziewczyny z Londynu często zamawiają kosmetyki, głównie te, które sprawdziły w Polsce. Rekordowe zamówienie? - kiedyś koleżanka z pracy zamówiła kosmetyki za 50 funtów. Przeważnie kupują za 10 - 20 funtów. Kremy, balsamy, maseczki – to kupują najczęściej.
Inaczej też się ubieramy niż Angielki. Nie widziałam jeszcze polskiej dziewczyny ubranej w pióra, cekiny czy puchowe kurtki latem. Ubieracie się gustownie, ze smakiem – Rami. Jeden z moich znajomych, Turek, powiedział, że Polacy to dziwny naród. Jesteśmy bardzo pomocni. Ale nie sobie nawzajem. To bardzo dziwne. Jak ktoś od nas przyjeżdża do obcego kraju, zadaniem pierwszej wagi jest, żeby mu pomóc stanąć na nogi, pomóc znaleźć pracę, mieszkanie. U was jest odwrotnie. Choć innym chętnie pomagacie, od „swoich” uciekacie.
Iza ma 22 lata, jest wysoką, szczupłą blondynką. Przyjechała do Londynu pół roku temu. Jakiś tydzień temu wracała z Shepherd’s Bush na Hammersmith. Czekała na przystanku na autobus. Podszedł do niej dwudziestokilkuletni, wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach. Pierwsze co powiedział – You must be Polish! Na pytanie skąd wie – odparł, że na Polkę wyglądam – opowiada uśmiechając się Iza. Według krążącego po Wyspach stereotypu, Polka jest blondynką właśnie o niebieskich oczach, jest bardzo zgrabna i dba o siebie.  Polak to mężczyzna o charakterystycznych, „polskich” wąsach. Ile w tym prawdy – nie wiadomo.
Plecak prawdę ci powie
Wieść niesie, że naszym znakiem rozpoznawczym są plecaki. Anglicy podobno plecaków nie lubią, tylko Polacy i Japończycy z nimi chodzą. – Coś w tym musi być – mówi 22-letni Artur pracujący przy remontach mieszkań. ¬– Jak wchodzę do „Hindusa” i mam plecak – zawsze do mnie zagaduje po polsku. Coś jeszcze nas zdradza? Tak, koszule w kratę. Pracuje w Londynie od czterech lat z samymi Polakami. Każdy z nas ma chyba jedną. Nigdy nie myślałem, że to nasz znak rozpoznawczy – śmieje się.
Jimmy prowadzi na Actonie sklep kilka lat, od samego początku obserwuje klientów. Mówi, że każdy naród ma w sobie coś, co go wyróżnia spośród innych. Wygląd, rysy twarzy, zachowanie. Niektórzy uważają, ze mamy charakterystyczne kości policzkowe – wyżej osadzone niż zachodni Europejczycy, a niżej niż mają Azjaci. – Anglicy mają w sobie coś charakterystycznego, są chłodni, zdystansowani, w ich wzroku jest coś wyzywającego i rzadko można ich tu spotkać. Inaczej jest z Polakami, których jest tu bardzo dużo. Jeszcze kilka lat temu ich nie było, teraz wielu z nich to moi przyjaciele. W przeciągu kilku minut jestem w stanie powiedzieć, kto jest jakiej narodowości – zdradza Jimmy. – Raz miałem wpadkę. Zagadałem po polsku do jednej pani. Okazało się, że to Francuzka. Śmiechu było dużo, ale teraz jestem ostrożniejszy.
Kasia była w Anglii dwa lata. Nigdy nikt jej nie brał za Polkę. Nawet Polacy pytali się czy jest Włoszką czy Angielką. Za to ona zawsze rozpoznawała Polaków. – Znajomi mówili, że rodaków poznają po reklamówkach, inni, że po dużych plecakach ze stelażem. A ja po wyglądzie.
Co nas jeszcze zdradza? – Przeważnie kupujemy najtańsze jedzenie. Mówię tu głównie o młodzieży, studentach.  W marketach koszyki przeważnie wypełnione są produktami z logo marketu - mówi Patrycja, która też robi takie zakupy. Produkty są tańsze, przez co tygodniowo można oszczędzić jakieś 5-6 funtów. – Śmieszy mnie „mój Pakistańczyk” z pobliskiego sklepu – kontynuuje. - „Poluje” na Polaków i zamęcza ich opowiadaniami o swoich podróżach. Mówi, że tylko z Polakami mu się miło rozmawia. Bo jesteśmy kulturalni i nie przerywamy mu, a on się musi komuś wygadać.
- Wydaje mi się, że mieszkańcy Wielkiej Brytanii niekoniecznie rozpoznają Polaków. Po akcencie poznają, że dana osoba nie jest Anglikiem, ale skąd on pochodzi, nie mają pojęcia. Ostatnio Helen, moja znajoma - czystej krwi Angielka, spotkała się z pytaniem, czy pochodzi z Nowej Zelandii, bo „ma dziwny akcent”- mówi Magda. - Znam za to kilku mężczyzn związanych z Polkami - Anglika, Południowoafrykańczyka i Nowozelandczyka. Wszyscy zgodnie twierdzą, że polskie dziewczyny są najładniejsze – kontynuuje uśmiechając się. Moja szwagierka, która mieszka tu już pięć lat, bezbłędnie rozpoznaje Polaków na ulicy i w restauracjach po słowiańskich rysach.
Wśród wielu naszych zalet, mamy też te złe cechy, po których inni nas poznają i oceniają. Często zdarza się, że pijani Polacy zaczepiają przechodniów, zakłócają spokój, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na oczach innych. Nie inaczej było kilka miesięcy temu pod POSK-iem. Jak się to skończyło – wiemy. Ławki już nie ma. Z zasady mamy jednak dobrą opinię. Jesteśmy narodem pracowitym, solidnym i rzetelnie wykonujemy nasze obowiązki. Niestety, zachowanie takie, jak pod POSK-iem niszczą nam reputację.
Anglia. Kraj wielkich marzeń i wielkich planów. Jedni jadą za chlebem, inni dla frajdy. Tak wśród jednych, jak i wśród drugich jest nas mnóstwo. Przybywamy na Wyspy w poszukiwaniu pracy, szczęścia, czy chociażby, by podszkolić język.
- Myślę, że czasy, kiedy Polaka w Wielkiej Brytanii poznawało się po fatalnym angielskim i kiepskich manierach odchodzą powoli do lamusa - mówi Magda.
Jak i po czym jesteśmy rozpoznawani na Wyspach – do końca nie wiadomo. Jedno jest pewne – jest nas dużo. I prawdopodobnie będzie jeszcze więcej.

Marta Sadurska

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska