MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/09/2005 07:42:30

Polonia zawsze zachowa swoją tożsamość

 Hanną Gronkiewicz-Waltz, kandydatką Platformy Obywatelskiej do Sejmu RP z listy warszawskiej, rozmawia Michał P. Garapich

Dziennik Polski

Jaki jest rdzeń programu Platformy Obywatelskiej?
– Istotnym celem każdej partii, w tym również Platformy, w sytuacji wysokiego bezrobocia jest tworzenie miejsc pracy. PO chce ten rezultat osiągnąć poprzez wprowadzenie podatku liniowego, który zmniejszy biurokrację skarbową oraz możliwość korupcji, tworząc przejrzysty system podatkowy. Liczymy tym samym, że tak jak na Słowacji zwiększą się przychody do budżetu oraz bezrobocie spadnie o kilka punktów procentowych. Chcemy stworzyć szanse dla kreatywności Polaków, tworzenia warunków dla małej i średniej przedsiębiorczości. Platforma Obywatelska podkreśla konieczność odebrania przywilejów władzy np. poprzez zniesienie immunitetu poselskiego, nie mówiąc już o przejrzystości i procesach przetargowych i likwidowaniu korupcji. Te działania jednak nie mogą doprowadzić do stagnacji, lecz powinny promować rozwój

Jak Pani ocenia stan polskiego społeczeństwa obywatelskiego i zaangażowania w sprawy publiczne?
– Polacy, jak na prawie 50-letnie funkcjonowanie w systemie zetatyzowanym, dość szybko zaczęli tworzyć instytucje społeczeństwa obywatelskiego, mam tu na myśli związki zawodowe czy organizacje pozarządowe. Natomiast ciągle mamy problem z frekwencją w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, która w zasadzie nigdy nie przekroczyła 70 proc., a bywały przypadki, że oscylowała w okolicach 40 proc. Dlatego też szereg organizacji i ja osobiście zachęcam w ogóle do pójścia do wyborów, nawet gdyby to nie był głos oddany na mnie i na moją partię.

Politycy nie mają teraz najlepszej opinii wśród Polaków. Co Pani zdaniem należy uczynić, by to zmienić?
– Myślę że najważniejszą kwestią jest utrata zaufania do polityków i rządzących. Należałoby to odbudować. Niestety jak to bywa z zaufaniem – łatwo je utracić, a potem trudno ponownie odzyskać.

Przebywała Pani w Londynie cztery lata, uczestniczyła w tutejszym życiu społecznym w polskim środowisku. Jakie zmiany Pani zauważyła w tej społeczności i co Pani sądzi o najnowszych falach migracyjnych z Polski?
– Przede wszystkim jest to zupełnie nowa fala emigracji ludzi młodych, spowodowana przez duże bezrobocie, które średnio w Polsce wynosi 17 proc., a wśród młodych ludzi prawie 40 proc. Stąd mówi się, że w Londynie może być ok. 300 tys. pracujących młodych ludzi.

W sensie społecznym nie jest to typowa emigracja, bo cześć z tych ludzi pragnie potem wrócić do Polski. Nie jest to zatem emigracja polityczna jak wcześniej. Jeśli chodzi o młodzież, z jednej strony są to osoby, które podejmują pracę w swoim zawodzie. Część z nich jest zrzeszona w Polish City Club, a większa część to osoby, które przyjechały do pracy i jednocześnie uczą się języka angielskiego lub studiują. Jednym słowem można powiedzieć, że to, co charakteryzuje tę nową grupę to stosunkowo młody wiek.

Polacy pracujący za granicą mają niekiedy wrażenie, że państwo polskie w ogóle się nimi nie interesuje, a jeśli już, to tak jak w przypadku ostatnich – pokazowych raczej – zakusów fiskusa na pieniądze zarabiane za granicą. Skąd takie wrażenie, kto winien bardziej się angażować w integrowanie środowisk?
– Nie chciałabym skupiać się tutaj na sprawach podatkowych, gdyż są one uregulowane w umowach bilateralnych, które wymagają zasady wzajemności. Chcę natomiast powiedzieć, że z jednej strony przedstawicielstwa państwowe takie jak ambasady, konsulaty czy Instytut Kultury Polskiej w Londynie starają się intensywnie integrować środowiska mieszkające w Londynie poprzez spotkania z osobami publicznymi, które przyjeżdżają do Londynu, oraz organizowanie życia kulturalnego. Z drugiej strony mamy różnego typu duszpasterstwa dla młodzieży w polskich parafiach, które ostatnio ożyły oraz bardzo ciekawe spotkania w POSK-u i Ognisku. Nie można zatem powiedzieć, że nie ma kontaktów i więzi między tymi, którzy przebywają w Londynie a macierzą.

W jaki sposób, w Pani opinii, polscy politycy wini przyciągać głosy Polaków za granicą?
– Polityk przede wszystkim powinien starać się zrozumieć problemy Polaków żyjących za granicą, w szczególności uprościć wszelką biurokrację, na którą napotykają. Polonia jest jednak bardzo zróżnicowana w poszczególnych krajach. Inne problemy są wśród Polonii belgijskiej, inne w angielskiej, a jeszcze inne w niemieckiej. Różni się nawet Polonia Nowego Jorku od Polonii Chicago. Dlatego też ważne jest z jednej strony artykułowanie przez Polonię swoich potrzeb, a z drugiej – podtrzymywanie więzi. Równie ważne jest nie tylko to, co Polska może dać Polonii, ale to co Polonia może dać Polsce. Może dać wiedzę i doświadczenie ludzi, którzy pracują w ustabilizowanej gospodarce rynkowej oraz mogą wykorzystać swoje doświadczenie biznesowe w Polsce. Mimo swobodnego przepływu ludzi i usług, Polonia zawsze będzie zachowywała swoje korzenie i tożsamość, o czym mogłam się przekonać podczas mojej ostatniej podroży w Chicago i Nowym Jorku oraz podczas czteroletniego pobytu w Londynie.

Wielu w Londynie odnosi wrażenie, że na razie polityków polskich w ogóle nie obchodzi, co się tutaj będzie działo, na kogo padną głosy. Może z wyjątkiem pewnego kandydata, który – co dość niezwykłe jak na polskiego polityka – stał na ulicy, zaczepiał ludzi i robił kampanię „door to door” w brytyjskim stylu. Czy głosy brytyjskie się w ogóle według Pani liczą?
– Nie mam wątpliwości, że głosy londyńskie są godne zauważenia i dlatego też 10 lat temu, kiedy startowałam w kampanii prezydenckiej, byłam w Londynie i miałam spotkanie w POSK-u. Jeśli uda mi się zdążyć przed końcem kampanii, chciałabym jeszcze odwiedzić Londyn, ale w moim przypadku, mój czteroletni pobyt w Londynie, który zakończył się na początku bieżącego roku, był stałym przebywaniem w środowisku Polonii, w której życiu starałam się aktywnie uczestniczyć zarówno poprzez udział w spotkaniach w ambasadzie oraz uczestnictwo w grupie modlitewnej na Ealingu czy szeregu spotkań z różnymi środowiskami w Ognisku, POSK-u czy londyńskich parafiach. Co do kampanii brytyjskiej w stylu „door to door” niestety ona się nie przyjmuje w Polsce. Nie ma w tym zakresie tradycji i traktuje się ją jako naruszenie prywatności w domu. Dlatego po pierwszych próbach Platforma z tej formy zrezygnowała w Polsce. Chcemy być obecni wszędzie tam, gdzie mieszkańcy aktywnie żyją, na festynach dzielnicowych, zawodach sportowych, nawet w centrach handlowych.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska