Pani redaktor radiowej Słomkowskiej przesłano maila, w którym znalazł się fałszywy cytat z przemówienia Cimoszewicza na plenum KC PZPR w 1983. Radiowa redaktor przytoczyła cytat na antenie i poprosiła profesora Nałęcza o komentarz. Nałęcza zatkało i jął wyjaśniać sprawę. Okazało się, że to nie Cimoszewicz, tylko Jaruzelski.
Wobec czego Tomasz Nałęcz zajął się trzodą chlewną, Jarucką i Miodowiczem oraz współczuciem dla oszukanej dziennikarki: Osoba, która panią tak potwornie podpuściła, naraziła na zadanie tego pytania, zasługuje na najwyższe słowa potępienia. Jeśli nas słucha, to mu teraz mówię: Pan albo pani jest autentyczną świnią! Raz jeszcze mówię – niestety, w gronie pani znajomych jest człowiek, który zasługuje tylko na miano świni, bo podpuścić koleżankę, żeby publicznie zadała takie pytanie na antenie... To jest coś większego niż świństwo, to jest haniebne świństwo. Ofiarą całej tej sytuacji stał się Włodzimierz Cimoszewicz. Tak jak jest ofiarą tej prowokacji i fałszerstwa wykonywanego ręką pani Anny Jaruckiej, a tolerowanego i wspieranego, jak przy okazji pułkownika Miodowicza, przez komisję śledczą.
***
Przy okazji profesor Nałęcz wyjaśnił, dlaczego wciąż tytułuje posła Miodowicza pułkownikiem, nadając tej zacnej randze charakter obelżywy. Tomasz.Nałęcz:Dlaczego ja mówię konsekwentnie „pułkownik”? Ponieważ chcę zwrócić uwagę na tym bardziej niejasną rolę pana pułkownika Miodowicza, bo jeśli mamy do czynienia z fałszerstwem, ze sfałszowanym dokumentem, to poseł, który jest na przykład... nie wiem, weterynarzem, ogrodnikiem, pan poseł Aumiller jest na przykład ogrodnikiem, świetnie zna się na ogrodnictwie, ale nie musi widzieć fałszerstwa na pierwszy rzut oka. Więc ja dlatego zwracam uwagę na fachowe umiejętności pana pułkownika Miodowicza, bo – jak mówię – poseł Miodowicz mógł się ewentualnie pomylić i nabrać na te plewy, które rzucała przed komisją Anna Jarucka. Pułkownik Miodowicz, moim zdaniem, nie miał się prawa pomylić. Zważywszy na łatwość z jaką profesor Nałęcz i jego szef, kandydat, rozpoznają świnie, obaj zapewne pokończyli jakieś korespondencyjne kursy weterynarii.
***
Ku zdumieniu sztabu Cimoszewicza, mimo aktywności Nałęcza w obsmarowywaniu Platformy, Tuskowi rośnie poparcie. Niepojęte! W Gazecie Wyborczej Piotr Pacewicz komentuje wyniki sondaży pod tytułem: „Kłamstwo wygrało z Cimoszewiczem”. To jaki tytuł ma dać „Trybuna”? Oczywiście. „Dość rządów pułkowników!”
***
Pułkowników, bo do Konstantego Miodowicza dołączył płk Wojciech Brochwicz, który wynalazł Jarucką. Podobno dzięki temu, że mieli wspólnego lekarza. Niełatwo powiedzieć kim jest Wojciech Brochwicz. Łatwiej, kim nie jest. Monika Olejnik:A czy jest pan tak zwanym ”śpiochem”? Wojciech Brochwicz:Nie, nie jestem. Rozumiem, że ma pani na myśli podejrzenie, że jestem funkcjonariuszem czy ukrytym agentem. Nie, nie jestem. Nie mam nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością operacyjną w tej chwili. W tej samej rozmowie pułkownik Brochiwcz wyjaśnia dodatkowo że: Nie jestem doradcą szefa ABW. (…) Ja nie jestem uprawniony do oceniania dowodów (…) Ja nie jestem od oceniania działalności prokuratury.(…) Ja nie jestem obrońcą pani Jaruckiej. (…) Ja się nie interesuje karierą polityczną. Nie i nie.Jakiś bardzo negatywny facet.
***
Może nawet jeszcze bardziej. Ludwik Dorn:Brochwicz symbolizuje środowisko ludzi ze służb specjalnych, ludzi, który gotowi są zaadaptować się do każdego politycznego pana i na jego zlecenie wykonywać każde zadanie, jest uosobieniem wszystkich patologii służb specjalnych.
***
A ponieważ i Miodowicz i patologiczny Brochwicz adaptują się do panów Rokity i Tuska, zaniepokojony Jarosław Kaczyński stwierdza: Musimy wiedzieć jakie są związki między PO, a służbami specjalnymi. Pewnie partnerskie, bo zdaniem ojca Rydzyka: Platforma popiera pedalstwo.
***
Sam Brochwicz twierdzi, że za jego – owszem, Paltformersa – związki ze specsłużbami odpowiada… Jarosław Kaczyński.: W. Brochwicz:Należę do Platformy Obywatelskiej, a w służbach specjalnych wykonywałem swoje obowiązki, m.in. pod nadzorem pana Kaczyńskiego, który był wtedy szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
***
Jan Rokita zaś sugeruje, że Kaczyński padł ofiarą nieprzyzwoitego Nałęcza: Myślę, że w tej sprawie ta potężna fala propagandy uruchomiona w obronie Włodzimierza Cimoszewicza, ewidentnie nieuczciwego polityka, spowodowała, że wielu ludzi w Polsce zostało wprowadzonych w błąd. To, co się w ostatnich dniach dzieje w tej sprawie w moim przekonaniu (w moim przekonaniu, mówię to z ręką na sercu) przekroczyło granice przyzwoitości.
***
Atmosferę polityczną podsumowuje Andrzej Celiński, który, o czym wiadomo od dawna, nie bierze proszków choć powinien: Politycy do siebie strzelają, nie rozmawiają ze sobą, wrzeszczą na siebie. Nie debatują, tylko chcą się zabić wzajemnie. Polska polityka zdominowana jest przez ludzi, którzy w znakomitej większości nigdy nie mieli nic wspólnego z używaniem mózgu do celów właściwych, natomiast większość politycznych karier i kolejnych partii politycznych buduje się na wzbudzaniu nienawiści i odwoływaniu się do ciemnych stron charakteru ludzkiego, który chce w innych chce widzieć przyczyny swoich własnych osobistych porażek. I dlatego pan poseł Andrzej Celiński jest wybitnym polskim politykiem. Są dwie szkoły; według jednej, pan profesor Nałęcz coś bierze i dlatego jest taki niezbornie i napastliwie aktywny, wedle drugiej szkoły pan profesor Nałęcz jest przepracowany i zapomina o łyknięciu proszków i dlatego jest taki chaotycznie agresywny. Kacper Rylski