MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

05/09/2005 08:24:50

Polacy na Białorusi po zjeździe w Wołkowysku

Polacy na Białorusi to najliczniejsza grupa naszych rodaków żyjąca dziś poza granicami państwa. Oceniana jest nawet na milion osób. Obecna sytuacja naszej mniejszości narodowej w tym kraju, zwłaszcza represje i szykany reżimu Łukaszenki skierowane przeciwko działaczom i władzom organizacji wyłonionym w marcowych wyborach, to stały temat w mediach polskich i polonijnych.

Dziennik Polski

Tadeusz Gawin, twórca Związku Polaków na Białorusi i pierwszy wieloletni jego prezes, w swojej książce „Zwycięstwa i porażki” wydanej w 2003 roku, której powstaniu towarzyszyłam, we wstępie wyraził obawę, iż publikacja tej swoistej kroniki odrodzenia polskości na Białorusi, może okazać się szczegółowym, dokładnym sprawozdaniem dla białoruskiego KGB i nieprzychylnych Związkowi władz tego kraju oraz że ułatwi im w przyszłości wypracowanie jeszcze skuteczniejszych metod przeciwdziałania aspiracjom rozwoju polskości, zwłaszcza tworzenia nowych szkół polskich. Tak przewidywał Tadeusz Gawin dwa lata temu.

Obecnie, po wydarzeniach ostatnich miesięcy, akcjach podejmowanych przez reżim Łukaszenki wobec Polaków na Białorusi, aresztowaniach i nękaniu liderów organizacji z Andżeliką Borys na czele, wygląda na to, że słowa Tadeusza Gawina okazały się złym proroctwem. Sam Gawin w więzieniu grodzieńskim odsiaduje kolejny już wyrok za poparcie Andżeliki Borys i sprzeciwianie się ingerencji władz w niezależność Związku.

Tadeusz Gawin jednak książkę swoją opublikował, opisując w niej wszystkie kolejne etapy walki o realizację praw Polaków żyjących za miedzą ojczyzny, od których odsunęła się powojenna granica. Być może lektura tej publikacji w jakiejś mierze przyczyniła się istotnie do akcji podejmowanych przez milicję białoruską wobec Polaków. Być może władze uzmysłowiły sobie pod wpływem lektury książki pierwszego prezesa Związku, jak wiele Polacy zdobyli i jak determinacja i niezłomność zwłaszcza pionierów odrodzenia polskości okazała się skuteczna, skoro udało się od 1989 roku, wprawdzie przy pomocy macierzy, zbudować dwie piękne szkoły w Grodnie i Wołkowysku, a w ogromnej liczbie szkół rosyjskojęzycznych (białoruskich nie ma w ogóle) wprowadzić nauczanie języka polskiego, skoro powstało kilkanaście domów polskich, a Polacy na Grodzieńszczyźnie coraz swobodniej mówią w ojczystym języku, wydają swoje gazety, modlą się bez strachu w polskich kościołach, a sam Związek Polaków na Białorusi niepokornie sam się rządzi, dając zły przykład innym pozarządowym organizacjom, zwłaszcza opozycyjnym wobec Łukaszenki.

Kiedy w demokratycznych wyborach marcowych na IV zjeździe organizacja na swojego lidera wybrała Andżelikę Borys, młodą, dzielną kobietę, a nie człowieka z grona zwolenników Tadeusza Kruczkowskiego, powolnego wykonawcy wszystkich poleceń reżimu, do tego władze RP, MSZ, Sejm i Senat, uznały zjazd marcowy i panią prezes Andżelikę Borys, jako demokratycznie wybranego prezesa i udzieliły poparcia związkowi, rozwścieczyło to Łukaszenkę do reszty. Władze Białorusi uznały marcowy zjazd za nielegalny i doprowadziły do ponownych wyborów, zwołanych przez starą Radę Naczelną. Wybory odbyły się 27 sierpnia w Wołkowysku.

O wyłanianiu delegatów, przygotowaniu i samym przebiegu obrad tego zjazdu, które media w Polsce określiły jako farsę, mamy informacje fragmentaryczne, milicja skutecznie bowiem utrudniała do niego dostęp mediów, nie dopuszczając dziennikarzy polskich i opozycyjnych białoruskich (niektórych nawet pobito) do uczestników zjazdu.

Jedno wiemy na pewno, na prezesa podczas tego zjazdu wybrano Józefa Łucznika, człowieka w Polsce niemal nieznanego, co może dziwić, jako że nowy prezes jest działaczem organizacji od samego początku jej powstawania.

Warto zatem przypomnieć drogę Józefa Łucznika, kim był na początku walki grupki entuzjastów odrodzenia polskiego na Białorusi i dlaczego dziś stanął po stronie tej frakcji Związku, która woli współpracować z władzami w Mińsku i działać pod ich dyktando. Czy zgodził się może zostać prezesem pod presją władz? Jak zamierza poprowadzić tę najliczniejszą na Wschodzie polonijną organizację? Jak chce ułożyć swoje stosunki z Andżeliką Borys i opozycją związkową?

Józef Łucznik w 1987 roku był zatem jedną z tych osób, z którymi Tadeusz Gawin zaczął „konspirować”, jak by tu wprowadzić język polski do szkół na Grodzieńszczyźnie, bo na to zezwalała konstytucja Białorusi w odniesieniu do mniejszości narodowych. Od wojny nie funkcjonowała na Białorusi ani jedna szkoła polska, język polski wśród pokolenia ludzi dorastających w sowieckim systemie został wyparty przez język rosyjski, w ojczystym rozmawiały w domu, i to ze strachem, jedynie starsze osoby.
O Józefie Łuczniku wtedy powiedziała Gawinowi jego sąsiadka nauczycielka. Na tle wynarodowionego pokolenia Łucznik, dyrektor szkoły w Soniczach, znany był z tego, że zawsze i wszędzie mówił po polsku. Gawin natychmiast pojechał do Łucznika, a kiedy się z nim spotkał, był już pewien, że znalazł właściwego człowieka, z którym można zaczynać walkę o odrodzenie narodowe. Odtąd wielokrotnie spotykali się obaj w domu Józefa Łucznika, opracowywali plan działania, ustalając, że sprzymierzeńców będą szukali, Tadeusz Gawin w swojej rodzinnej wsi Łosośna, a Łucznik w Soniczach. Dołączyli do nich inni entuzjaści: Piotr Malewicz, pisarz białoruski Aleksiej Karpiuk, Franciszek Witowicz, Stanisław Sienkiewicz, Janusz Parulis, Paulina Masłowska. Wkrótce w dwóch szkołach na Grodzieńszczyźnie, w tym w Soniczach u Józefa Łucznika, wprowadzono język polski jako przedmiot nauczania. Był to sukces, bowiem niełatwo dało się namówić rodziców, aby taką prośbę napisali do dyrekcji szkół, gdzie uczęszczały ich dzieci. Jesienią tego roku już w 20 szkołach rejonu grodzieńskiego można było nauczać języka polskiego.

Tak zaczęło się polskie odrodzenie na Białorusi i w tym dziele Józef Łucznik był w pierwszym szeregu u boku Tadeusza Gawina. Przez kolejne dwa lata małą grupką, ucząc się sami jak poruszać się w „polskim obszarze”, bowiem tylko Łucznik dobrze władał językiem ojczystym, doprowadzili do zawiązania 10 sierpnia 1988 roku pierwszej organizacji, Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego, na którego bazie powstał w 1990 roku Związek Polaków na Białorusi. Józef Łucznik został członkiem Zarządu i odtąd aktywnie działał na rzecz powstania pełnych szkół polskich, prasy polskiej i respektowania praw mniejszości polskiej na Białorusi.

Dziś 69-letni Józef Łucznik, wieloletni dyrektor szkoły w Soniczach w rejonie Grodno, od kilku lat jest już na emeryturze. 27 sierpnia br. zjazd Związku Polaków na Białorusi, inspirowany, przygotowany i przeprowadzony przez władze Łukaszenki, kontrolowany przez odpowiednie służby reżimu wybrał Józefa Łucznika na prezesa organizacji, otrzymał 149 na 174 głosy. Pytanie, dlaczego zasłużony działacz zechciał z rąk władz białoruskich „przyjąć” tę funkcję, pozostaje bez odpowiedzi. Opozycyjnej, uznawanej przez władze RP grupie działaczy, którzy wybrali w marcu na prezesa Związku Andżelikę Borys, wydaje się oczywiste, że to dlatego, iż Łukaszenko ma na Józefa Łucznika tzw. haka, stąd jego zgoda. Jeszcze inni twierdzą, że w tych dramatycznych wydarzeniach, których organizacja stałą się poligonem walki o zachowanie demokracji i niezależności, ujawniło się prawdziwe oblicze każdego Polaka na Białorusi.

Co stanie się w najbliższej przyszłości ze Związkiem Polaków na Białorusi? Jak zachowa się prezes Józef Łucznik wobec macierzy, z którą musi przecież współpracować i bez której pomocy finansowej Związek nie zdoła funkcjonować?. I jak mają reagować władze RP na powstałą sytuację, obrażać się na wszystkich Polaków na Białorusi, nie uznawać władz zjazdu w Wołkowysku, czy tylko samego prezesa? Wszystko jest w tej chwili wielką niewiadomą.
Wanda Witter

Zdjęcie: Nieuznawana przez władze białoruskie prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys przed budynkiem Urzedu Spraw Wewnętrznych w Grodnie w ubiegły piątek. Obok Wieslaw Kiewlak (z lewej), wiceprezes ZPB i naczelny „Glosu znad Niemna” Andrzej Pisalnik (z prawej), którzy uczestniczyli w przesłuchaniu jako podejrzani o grożenie „rozprawą siłową” dyrektorowi Domu Polskiego w Szczuczynie. Szefowa Związku była po raz kolejny przesłuchiwana na milicji w Grodnie, wskutek donosu uznawanego przez białoruskie władze za prezesa ZPB Tadeusza Kruczkowskiego, oskarżającego ją o defraudację związkowych pieniędzy i kradzież związkowego mienia. (fot. pap/Marcin Śmialowski)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska