31/08/2005 08:08:32
Ci, którzy wierzyli najbardziej już dawno umarli. Wszak wybrańcy bogów (w tym przypadku Mistrza – umierają młodo). Ci, którzy wierzyli mniej, tułają się niespełnieni w poczuciu narastającego bezsensu. Ci najbardziej płascy, o lokajskiej i przyziemnej naturze, funkcjonują na styku mediów, polityki i świata gangsterskiego, a ich głównym zajęciem jest robienie kasy.Są jeszcze dwaj główni bohaterowie – dziennikarz i ideowy opozycjonista – poszukiwacze prawdy, zawsze stojący z boku, ale nie wykluczający, że odpowiedź istnieje. Że objawienie jest możliwe. Że można dotrzeć do źródła. Oni są pomiędzy – trochę już umarli, trochę są w rozpaczy, a trochę flirtują z lokajami spod znaku kasy i szpady, a raczej noża.
Błąkają się po labiryntach miast, w poszukiwaniu znaków pozostawionych przez Mistrza. Ale tak naprawdę w poszukiwaniu własnej tożsamości.
Świat, który przemierzają – Polska drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia – to przestrzeń wyprana z magii i tajemniczości. Rządzi nim pieniądz, nóż i pocałunek. Wszystko spsiajało, czas bohaterów minął, króluje mierność.
Peregrynacje bohaterów nie ograniczają się jednak do prostej eksploracji brutalnej i wulgarnej teraźniejszości. Wpadają w wiry przeszłości, własnych wspomnień, wyobrażeń, reminiscencji wydarzeń, które być może miały miejsce, a być może im się tylko zdawały. Wchodzą w światy kolejnych świadków, uczniów Mistrza, z których każdy pamięta go inaczej, jest lustrem odbijającym inny grymas jego twarzy...
Książka Bronisława Wildsteina jest wycieczką w głąb ludzkiej natury, zachęca do postawienia sobie pytań fundamentalnych. O sens naszego istnienia, o sens trzymania się wartości, o konsekwencjach wyborów, których dokonujemy w życiu, a czasem życie dokonuje za nas. Czy odpowiedzialność za nasze życie możemy zrzucić na jakiegoś Mistrza bądź okoliczności zewnętrzne?
„Mistrz” to także trafny zapis klimatu intelektualnego i moralnego, panującego wśród polskich elit przed „sprawą Rywina” i... „listą Wildsteina”. Można więc czytać tę książkę jak „Dziennik 1954” Leopolda Tyrmanda, traktując ją jak autobiografię, bądź jak „Flet z Mandragory” Waldemara Łysiaka, przyjmując, że jakiekolwiek podobieństwo jest czysto przypadkowe.
Zbigniew Drzewiecki
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...