MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

26/08/2005 08:15:12

Gdzie biją, gdzie piją?

W Moskwie nas biją, nie chcą, nie lubią, opluwają. Za to w Londynie! W Londynie nas głaszczą, pożądają, kochają, wychwalają! Taki, plus minus, był sens wypowiedzi w wiadomościach polskiej telewizji. Nadanych także w TV Polonia 14 sierpnia w niedzielę

Dziennik Polski

Dlatego też, domyślnie, z Moskwy uciekają Polacy. A do Londynu hurmem przybywają. Jest ich tu, jak usłyszałam, około pół miliona! Niemal cały kwiat młodzieży krajowej, obdarzonej z natury, niekoniecznie z matury. Entuzjastycznie tu przyjmowanej, zatrudnianej, docenianej i dobrze opłacanej. Na dowód tego londyńskiego Eldorado nadano kilka rozmów z nowymi tu przybyszami. Że dodam, w garkuchni czy gdzie indziej, przy lub po robocie. Co świadczyć miało zapewne o podbiciu przez Polaków londyńskiego rynku pracy. Pod koniec tych przebojowych wiadomości nadano wypowiedź z Londynu Aleksandry Podhorodeckiej. Znanej, zasłużonej i cenionej działaczki Macierzy Szkolnej. Dopadli ją reporterzy telewizji przed kościołem na Devonii. Wolno im! Zadali jej pytania na temat stosunku starych emigrantów do młodych. Usłyszeli dobrze wyważoną odpowiedź. O pozytywach i negatywach objawianych przez tych młodych. Jak tu sobie dzielnie radzą i jak dość brzydko sobie poczynają. Jak stara emigracja się cieszy, że będzie komu po niej zostawić spadek. I jak na spadek dobrej o starej emigracji opinii, wypracowanej latami rzetelnej pracy i kulturalnej postawy, działają niestety, niektórzy młodzi. A także jaką dla kraju jest stratą taki masowy ubytek młodzieży. W wiadomościach usłyszeliśmy tylko ten negatywny urywek wypowiedzi. Wycięty z kontekstu. Czyli zwykły dziennikarski obciach? Znana to metoda „chodzenia na skróty” reporterskie. Pozytywów było dość, trzeba sypnąć negatywem. Gdyby nie list pani Podhorodeckiej w „Dzienniku Polskim” (22.08) przytaczający jej całą wypowiedź, nie bylibyśmy jej znali. A tak jej głos wyrywkowy okazał się w pełni głosem trzeźwiącym po uprzednich upojeniach.

No, nareszcie ktoś powiedział prawdę. O tej drugiej stronie polskiego medalu w Londynie. Że nie wszystko jest tu na medal. Pani Podhorodecka czuje się jednak tym „obciachem” urażona. Ma za złe telewizji ten skrót. Czy tendencyjny? I czy to manipulacja? Zapewne swego rodzaju, czy rodzajowa raczej, reporterska manipulacja. Może dla utrzymania równowagi wypowiedź. W wielu plusach jeden minus. Bez tego minusa manipulacja byłaby większa. Chciałoby się więcej podobnych w polskich mediach minusów na ten temat. Na temat tej młodzieży bez języka, bez przyszłości, bez pomysłu na życie, przyjeżdżającej tu w ciemno. Świetlane obrazy przedstawiane w polskich mediach o jej podbojach Londynu to dopiero jest manipulacja. Takie efektowne wizje dają często ponure efekty. Dość jest już w Londynie zagubionych, nieporadnych, oszukiwanych i wykorzystywanych przez rodaków młodych ludzi. Czasem bez wyjścia, bo tu źle, a w kraju jeszcze gorzej. Komu jest potrzebna taka propaganda biznesu, bis? Młodości, ty nad poziomy wylatuj! Co także można w końcu osiągnąć w kraju, bez wylatywania z niego w niepewności. Manipulacją w sensie negatywnym nie było przytoczenie tylko tego krytycznego skrótu wypowiedzi pani Podhorodeckiej, a raczej pominięcie jej opinii o stratach dla kraju z powodu exodusu naszej młodzieży. A ten problem jest w polskich mediach często przemilczany.

W Moskwie zatem biją, a w Londynie piją. Rano na ulicach niektórych dzielnic ludzie się potykają o butelki po polskim piwie. Nie tylko w Wendell Park, jak doniósł „Dziennik”, nowi przybysze koczują, bluzgają, piją i rzygają. „Asbos” czyli aspołeczni chuligani. Czy tak samo zachowują się w rodzimych parkach? Czy na skwerkach? Jak w parkach i na skwerkach Londynu? Skoro cudze, to można? Nie szkodzi? Oj, szkodzi, szkodzi, tym rzetelnym, pracowitym, uczciwym i spokojnym młodym Polakom, którym z czasem też przylepią etykietkę „asbos”. O czym też donosić powinny polskie media.

Przeczytałam, że z Polski uciekają też zwierzęta. W zeszłym roku, jak poinformował „Dziennik”, do Niemiec wyjechało 800 psów i 500 kotów. A ile zwiało przez granice, tego nie zliczyć. Podobno największy jest exodus ludzi i domowych zwierzaków z rejonów pogranicza na wschodzie kraju. Pustoszeją tam wioski i miasteczka. Rozpadają się domy i gospodarstwa. Na opuszczone tereny przenoszą się wilki, lisy, niedźwiedzie, borsuki i dziki. Jak tak dalej pójdzie z wychodźstwem, rozdziobią nas kruki i wrony. Co jest naginaniem faktów do rzeczywistości. I mniej szkodliwą manipulacją faktami od stwierdzenia, że w Moskwie nas biją, a w Londynie kochają. Że tam nas nie chcą, a tu pożądają. Bezstronność nie jest interesującą stroną dziennikarstwa. A manipulacje jego obyczajem. Więc gdzie biją, a gdzie piją? Wszędzie. Z różnych tylko powodów.
Krystyna Cywińska

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska