MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/08/2005 08:26:43

Dwa oblicza „Solidarności”

Ich drogi chyba się nigdy nie przecięły, choć działali wokół tej samej sprawy. Jeden przeszedł z szeregów bezpieki na pozycje demokratycznej opozycji. Drugi zaś z tej opozycji przeskoczył do znienawidzonej bezpieki. Dziś są panami w starszym wieku. Przeszli bardzo wiele. Adam Hodysz, były kapitan Służby Bezpieczeństwa żyje na emeryturze, a największy zdrajca „Solidarności” – Eligiusz Naszkowski mieszka z rodziną gdzieś poza Polską. Najprawdopodobniej we Francji, choć nie wyklucza się, że znalazł schronienie za Oceanem

Dziennik Polski

Zdradził bezpiekę dla „Solidarności”
Adam Hodysz nie powinien wybierać takiej drogi życiowej. Ojciec zginął w Powstaniu Warszawskim, żywa była w rodzinie pamięć o tym wielkim zrywie rodaków. Ale wstąpił w szeregi SB. Dlaczego? Bo nie wiedział jeszcze, jaki to ustrój, a poza tym po Politechnice mógł jedynie pracować za marne grosze jako nauczyciel. Resort dawał więcej, nęcił mieszkaniem. Więc wstąpił. Nie od razu przejrzał na oczy. Na początku myślał, że ta władza jest ludowa, taka, co to zadba o zwykłego człowieka. Z czasem oczy otwierały mu się coraz bardziej. Przekonywał się, że to system zbrodniczy, który nie wahał się użyć siły przeciwko swoim.

Tylko puste hasła
Pod koniec lat 70. wiedział, że te szumne hasła, to pic, nic nie znaczące slogany, a cynizm sprawujących władzę porażał go. Jako oficer SB miał dostęp do konfiskowanych materiałów. Mógł też czytać opracowania sprowadzone nielegalnie zza granicy i potem konfiskowane przez bezpiekę. Wiedział coraz więcej, słyszał też coraz więcej, bo od czasu do czasu przesłuchiwał przecież młodych ludzi, którzy zaczęli się bawić w konspirę. Tak, bawić się, że przecież jego koledzy z bezpieki naśmiewali się z tych młodzieńców, chyba wszystko o nich wiedzieli. I dlatego Hodysz zdecydował się im pomóc, by powiedzieć: uważajcie, oni was mają na widelcu. Dlatego złożył propozycję spotkania Aleksandrowi Hallowi, działaczowi niezależnego ruchu. Hall był porażony tym, że ma się spotkać na prywatnym gruncie z oficerem SB. Podejrzewał, że to prowokacja. Był rok 1978 i podskórnie w Polsce już się coś działo. Powstawały struktury niezależnych od władz organizacji. Potem są kolejne spotkania i konspirujący nabierają zaufania do oficera. A ten zdradza im coraz więcej. Podaje nazwiska i adresy oficerów SB z rejonu Gdańska, podaje terminy akcji przeciwko konspirze. Stara się Hodysz ratować przed esbecką machiną młodych ludzi.

Sygnały ostrzegawcze
Wszystko działa, jak w zegarku. Kiedy rodzi się „Solidarność”, Hodysz nadal informuje związkowców. Przestrzega, że władza szykuje się do rozprawy. Jeszcze mu nie wierzą, no bo kto by się odważył wystąpić przeciwko dziesięciomilionowemu ruchowi? A jednak. W ostatniej chwili, dzięki informacjom Hodysza unika internowania Bogdan Borusewicz. A potem znów była niebezpieczna gra. Bywało, że Hodysz uprzedzał przesłuchiwanego przez siebie młodzieńca, by ten trzymał język za zębami. Tamtemu oczy wychodziły z orbit, bo nie wiedział, czy ma do czynienia z szaleńcem czy swoim?

Coraz bardziej jednak Hodysz opuszcza się w swojej pracy. Przełożeni cenili go, jako wydajnego, inteligentnego oficera, a tu zniżka formy. Z czasem nabierają podejrzeń, że to może Hodysz kapuje podziemnej „Solidarności”. Zaczyna się niebezpieczna gra operacyjna, która doprowadza do zdemaskowania Hodysza pod koniec roku 1984.

W rękach kolegów
Jego koledzy, którzy go przesłuchują, wiedzą, jak się łamie ludzi. Straszy się, że żona nie przeżyje, dziecku stanie się coś niedobrego. Hodysz nie załamuje się. Trafia do celi z Grzegorzem Piotrowskim. Hodysz nie wie, kim jest Piotrowski, którego ręce są zbrukane krwią księdza Jerzego Popiełuszki. Piotrowski też nie orientuje się, że ma przed sobą tego, który zdradził resort.

Dostał Hodysz sześć lat. Odsiedział cztery. Spotkał się w jakiś czas potem z Lechem Wałęsą i ten ostatni spytał, czy przypadkiem już się kiedyś nie spotkali. Wałęsa miał rację. Spotkali się pod koniec lat 70., a drzwi aresztu przed przyszłym prezydentem otwierał nie kto inny, jak właśnie Hodysz.

Gdy nastała wolna Polska, został Hodysz szefem gdańskiego oddziału Urzędu Ochrony Państwa. W dwa lata później, na polecenie ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza przygotowuje Hodysz przekazanie zasobów firmy, które będą potrzebne do lustracji. Ma Hodyszowi to za złe Wałęsa. Zaraz potem Hodysza przenoszą do Warszawy i jeszcze szybciej składają propozycję nie od odrzucenia – emerytura. Przyjmuje to z pokorą i jako emeryt osiada w swoim domu w Rumii. Wie, że jego życiorys jest gotowym scenariuszem filmu sensacyjnego. Tylko, że Hodysz na pewno nie chciałby w nim zagrać głównej roli. On czuje się już wypalony.
Zdradził „Solidarność” dla bezpieki
Ojciec Eligiusza Naszkowskiego był, podobnie jak Hodysza, akowcem. Pod koniec lat 70. z wyróżnieniem skończył studia polityczne na uniwersytecie w Poznaniu. Po raz pierwszy z bezpieką zetknął się jeszcze na studiach. A to z powodu przekroczenia przepisów paszportowych. Był taki zwyczaj w PRL, że jak ktoś na przykład przedłużył sobie pobyt ponad deklarowany czas, czy pojechał przy okazji do innego państwa, niż to, które deklarował, po przyjeździe musiał się spowiadać. Przed oficerem SB w biurze paszportowym.

A Naszkowskiemu zdarzyło się, że w czasie studiów pojechał do Berlina Zachodniego, jak deklarował, ale potem ruszył już samowolnie do RFN. W czasie tej rozmowy, ku pewnemu zaskoczeniu esbeka, Naszkowski zgłosił chęć współpracy z tajną policją. Wyraził też chęć pracowania w wywiadzie. Uznano go za człowieka o wybujałych ambicjach, ale ostatecznie został, tak jak chciał, tajnym współpracownikiem bezpieki.

Przejął go Poznań
Najpierw prowadzili Naszkowskiego oficerowie z Piły, potem przejęli go ludzie resortu z Poznania. Już wtedy Naszkowski usilnie prosił swych opiekunów, by załatwili mu pracę w resorcie. Ponieważ jednak nie do końca dawano wiarę jego lojalności, prośby te nie zostały nawet poważnie potraktowane.

Kiedy nastał czas odwilży, Naszkowski rzucił się w wir związkowej pracy. Szybko został szefem międzyzakładowego komitetu założycielskiego „Solidarności” w Pile, a potem szefem tego regionu. Wtedy bezpieka przypomniała sobie o nim i zaczęto go dociskać, by przekazywał coraz więcej informacji.

„Grażyna” nadaje
Naszkowskiemu nadano pseudonim „Grażyna” i pod takim będzie działał przez czas pierwszej „Solidarności”. Bezpieka miała bezcenne informacje z pierwszej ręki, starała się wykorzystać Naszkowskiego do prowokacyjnych działań podejmowanych wobec Wałęsy przed i po wprowadzeniu stanu wojennego.

Kiedy nastał stan wojenny, Naszkowskiego internowano, ale tylko na kilka dni. Potem przewieziono do Warszawy, gdzie miał uczestniczyć w budowie przez reżimowe władze „Solidarności”, ale nie tej prawdziwej, tylko kontrolowanej przez bezpiekę. Nic z tego nie wyszło, a od agenta odsunęli się wszyscy porządni ludzie. Dlatego Naszkowski naciskał, by dostać pracę w resorcie. Po wielu staraniach wreszcie dostał wymarzoną posadę. Pracował w dziale studiów, a od czasu do czasu wykorzystywano go do wrogiej roboty przeciwko Wałęsie. To on maczał palce w fabrykowaniu fałszywki, że Wałęsa był agentem SB. I taka fałszywka poszła do Oslo, do komitetu noblowskiego i na rok udało się odroczyć przyznanie Wałęsie nagrody pokojowej Nobla.

Opuścić Polskę
Praca za biurkiem nie dawała jednak satysfakcji Naszkowskiemu. Dlatego starał się o wyjazd z rodziną z kraju. Pod koniec roku 1984 dopiął swego. Miał jechać do... Ułan Bator, do Mongolii. Nie pojechał tam i po jakimś czasie zaczęły się poszukiwania agenta. Poleciało przy tym trochę głów w bezpiece, bo nie upilnowano swego człowieka. A ten tymczasem przepadł jak kamfora. W jakiś czas potem odezwał się, albo sugerował, że się odzywa z Francji. Może naprawdę tam trafił, a może to była tylko próba, kolejna zresztą, oszukania tych, co go tropili. W roku 1990 właśnie z Paryża udzielił wywiadu pewnemu tygodnikowi. Mówił, że Wałęsa to człowiek esbecji. Powtarzał te same brednie, które mówił przez lata. I potem znów zamilkł. I milczy do dziś.
Bartosz Janicki

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska