MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

23/08/2005 09:38:13

Andrzej Wiśniewski

Andrzej Wiśniewski (Andrew Visnevski) reżyser, pedagog, twórca i dyrektor The Cherub Company London (1978-2003) urodził się 24 marca 1953 roku w Rzymie. Syn dyplomaty, Tadeusza Wiśniewskiego i Kazimiery. Kształcił się Wielkiej Brytanii i w Polsce, gdzie zdał maturę; w Danii, gdzie na Uniwersytecie w Kopenhadze (1971-72) studiował archeologię klasyczną; znów w Wielkiej Brytanii, gdzie ukończył studia aktorskie (1972-1976) i staż reżyserski (1976-1978).

Dziennik Polski

Ma na swoim koncie pokaźny dorobek reżyserski: około stu spektakli, z tego 36 dla własnego zespołu w The Cherub Company London. Ponadto reżyserował w Teatrze Narodowym w Grecji, w teatrach w Holandii, w warszawskim Teatrze im. Tadeusza Łomnickiego, w Young Vicu i wielu szkołach teatralnych w Wielkiej Brytanii. Mieszka Londynie.

Szuka
odważnych aktorów, trudnych sztuk, lubi ludzi twórczych i skomplikowanych.

Sposób na życie: należy do tych szczęśliwców, których pasja jest jednocześnie zawodem. Teatrem interesował się od dzieciństwa. Jako mały chłopiec chodził regularnie z rodzicami do teatru. Do dzisiaj pamięta wrażenia ze spektakli Kiliana, z widowiska o Janosiku. Później były to już przedstawienia w Teatrze Narodowym, czy w Teatrze Współczesnym. Wprawdzie interesował się malarstwem, rzeźbą, historią, zawsze jednak wyobrażał siebie tylko w teatrze.

Przyjazd do Anglii: Do Anglii przyjechał po raz pierwszy w 1963 roku, a więc w złotym okresie teatru angielskiego. Stęskniony za Anglią, po studiach w Kopenhadze, wrócił w 1973 roku, tym razem już na stałe. Ponieważ nie było wtedy w Anglii kursów reżyserskich, nie chcąc powtarzać drogi uniwersyteckiej, wybrał aktorstwo. Dostał się do nowoczesnej, radykalnej w swoich metodach The Central School of Speech and Drama w Londynie. Wchodząc codziennie do tego pięknego gmachu Embassy Theatre przy Eton Avenue, w którym mieściła się szkoła, aby dodać sobie otuchy, powtarzał w myślach: „Po tych samych schodach wchodził sam Olivier!”. A był to trudny okres w jego życiu. Pamięta osamotnienie i wyobcowanie emigranta, niepewnego swojej tożsamości kulturowej i społecznej. Pamięta siebie jako bojaźliwego, przesadnie nieśmiałego, nadwrażliwego młodzieńca, bez umiłowania dla sportu i bez poczucia rytmu. I jeszcze do tego jest typem introwertyka! Był w pewnym sensie uprzywilejowany: mógł wybrać szkołę. Wybrał najtrudniejszą. Szkoła kładła nacisk na fizyczność, na ruch, a studenci mieli obowiązek regularnego odwiedzania ZOO i obserwowania zachowania zwierząt. Jako przyszli aktorzy mieli wzorować się na nich; grać instynktownie, bez zahamowań. Przestał się wpatrywać we własny pępek. Był to początek wielkiej przygody, która nadal trwa.

Marzenie o własnym teatrze: Już w szkole aktorskiej zaczęła się krystalizować jego własna wizja teatru. Marzył o teatrze ekspresyjnym, zmysłowym, teatrze współczesnego baroku (wzorem były inscenizacje wielkiego Konrada Swinarskiego czy Tadeusza Szajny). Po ukończeniu studiów aktorskich wiedział, że trudno mu będzie dostać pracę z polskim nazwiskiem. Podjął jednak decyzję, aby nazwiska nie zmieniać, tylko nieco uprościł pisownię.

Jeden z najsłynniejszych teatrów Young Vic Theatre, mieszczący się na Waterloo w Londynie, o awangardowym podejściu do repertuaru klasycznego i w którym grały same sławy, jeżdżący po całym świecie, poszukiwał inspicjenta. Na spotkaniu z Frankiem Dunlopem (późniejszym dyrektorem międzynarodowego festiwalu w Edynburgu, a założycielem i ówczesnym dyrektorem wspomnianego teatru) skłamał, że zna pracę inspicjenta. Został przyjęty na okres próbny jako aktor, inspicjent i nie da się ukryć… chłopiec do wszystkiego; od sprzątania i parzenia kawy aż po asystowanie scenografowi i reżyserowi. Nie mógł marzyć o lepszej szkole. Po trzech miesiącach został asystentem reżysera. To był początek jego pracy reżyserskiej. Styl tego teatru robił na młodym adepcie duże wrażenie, szczególnie werwa i tempo spektakli. Poznawał tajemnicę komunikacji z widzem (przez zaskoczenie), uczył się sposobu interpretowania i przekazywania tekstu. (Dynamikę, młodzieńczy rytm później przeniósł do swojego teatru). Po dwóch latach zespół teatru Young Vic został rozwiązany, a jego dyrektor wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Jemu pozostała wizja przyszłego teatru. Tymczasem zostając na lodzie, zaangażował się jako aktor do jakiegoś sztuczydła, w którym grała plejada angielskich gwiazd, reżyserowanego przez młodego człowieka, a któremu szykowała się wielka, komercjalna kariera. To były dla niego prawdziwe tortury. Przez dziewięć tygodni tournee po kraju i szlifowanie ról! Spektakl miał dojść do West Endu. Nie doszedł. Właśnie wtedy przyrzekł sobie i to raz na zawsze, że nigdy już nie będzie miał nic wspólnego z showbiznesem, pomimo dobrego zarobku i możliwości przebywania wśród sław. Był to okres szczególnie dla niego ogłupiający, tym bardziej, że miał już wizję zupełnie innego teatru. Dla niego teatr to coś niezwykłego, ważnego, a każdy spektakl dla widza powinien być niepowtarzalnym przeżyciem.

The Cherub Company założył z kolegą, aktorem, Simonem Chandlerem. Wkrótce musieli się jednak rozstać. Mieli absolutnie różne wizje teatru: Wiśniewski myślał o teatrze awangardowym, ambitnym, innym, jego wspólnik o teatrze komercjalnym. Pierwsza premiera „Życie jest snem” Calderona odbyła się w 1978 roku. Ćwierć wieku później, jesienią 2003 roku, stał wraz ze swoim zespołem na scenie The Menier Theatre, żegnając się z nim. Taką decyzję podjął sam, zaskakując wszystkich, bo przecież nie tak dawno jego teatr przeniósł się do innego, wygodniejszego miejsca w modnej dzielnicy Londynu, Southwark. To rokowało nowe nadzieje. Może tak nakazywała mu intuicja, której poddawał się już nie raz jako twórca i to zawsze z powodzeniem? Przed laty marzył o stałym zespole, o „atelier” własnej wizji, podróżującym po całym świecie. Jak u Szekspira, chciał prostymi środkami tworzyć świat poezji, poszerzać horyzonty teatru. Spełniły się jego marzenia. The Cherub Company objechał świat. Jego spektakle były oglądane na trzech kontynentach, w dwunastu krajach, m.in. w Hiszpanii, Zimbabwe, Szwajcarii, Sudanie, Pakistanie, Egipcie, Izraelu, Iraku, Etiopii… Osiem razy teatr był zapraszany na festiwale w Edynburgu, brał udział w festiwalach w innych krajach.

Nowa droga: Jak podkreśla, nie rezygnuje z reżyserii i czeka na propozycje. Równolegle pracuje nad nowymi projektami. Opracowuje pierwszą edycję nowego miesięcznika teatralnego „Players”, którego w Wielkiej Brytanii brakuje, a teatr angielski jest godny pochwały, nie tylko teatr w Londynie, ale też wszystkie dzielne teatry na prowincji, o których się mało pisze, a z których często wywodzą się wielkie talenty i nowe wizje. Zamierza stworzyć profesjonalny zespół o tej samej nazwie, planuje zrealizowanie spektaklu z udziałem twórców z co najmniej trzech krajów. Ponadto, przejmując ideały z The Cherub Company, zamierza nadal wspierać absolwentów szkół teatralnych. W tym celu stworzył organizację Theatre Alive! („Żywy teatr!”), której celem jest ochrona młodych absolwentów szkół teatralnych przed chałturą i amatorszczyzną, aby początkujący aktorzy nie zaprzepaszczali zdobytej wiedzy i umiejętności.

Radość tworzenia: Jesienią, przez trzy miesiące prowadził grupę przyszłych aktorów i reżyserów w Royal Academy of Dramatic Arts w ramach jednorocznego magisterium. Do analizy otrzymał sztukę „Malkontent” Johna Marstona, która jest pastiszem na sztuki Szekspira. Jest to satyra na obyczaje. Język trudny, archaiczny, wymowa sztuki filozoficzna i moralna. Nie znając wcześniej tekstu, musiał polegać na praktyce i swoim instynkcie. Po analizie problematyki podjętej przez dramat (rodzaj teatru w teatrze) grupa studentów wzbogaciła tę interpretację swoim rozumnym podejściem, odwagą i nie tylko fizycznym, ale i intelektualnym zaangażowaniem. Uważa to za ciekawy eksperyment. Studenci napisali własną wersję tego dramatu, podejmując wszystkie poruszone w nim problemy. Jego zdaniem w ludziach drzemie tak wiele talentów, potencjału twórczego, tylko trzeba umieć ich otworzyć. Przyznaje, że lubi pracować z młodymi ludźmi.

Dwukulturowość: Stosunek rządu brytyjskiego do innych narodowości, to czysty eufemizm. Rząd brytyjski tylko pozornie jest zainteresowany innymi kulturami. Jego dwukulturowość wpłynęła na inne spojrzenie na ludzi i świat. Za szczególny dar uważa to, że mógł w tylu krajach przebywać, uczyć się, tworzyć, zawierać znajomości i przyjaźnie. Ceni sobie wielokulturowość swojej rodziny i osób mu bliskich. Z jednej strony żydowskie pochodzenie, z całym balastem historycznym, a więc to nie tylko wiedza o tradycji i dorobku tego narodu, ale i obozy śmierci, lęk przed ujawnieniem swojej tożsamości, powojenne fale jawnego antysemityzmu w Polsce. Z drugiej strony pochodzenie z polskiej ziemiańskiej rodziny z Kresów (na początku XX wieku polskie rodziny katolickie musiały opuszczać tereny wschodnie z powodu prześladowań na tle religijnym przez ortodoksyjnych Rosjan).

Pochodzenie – bogactwo czy balast? I balast, i bogactwo. Bolesne wspomnienia powracają, ale równocześnie prowadzą do dociekań, szerokiej lektury, rodzinnych rozmów, które otwierają nowe perspektywy i pozwalają nam zrozumieć, że jesteśmy związani ze światem, z historią, z tyloma podobnymi życiorysami i że nikt z nas nie żyje na odludziu. Wielki skarb dla niego to zrozumienie struktury domu, w którym się urodził i wychował, domu w którym przenikały się kultury. Uważa, że zło rodzi się z niewiedzy. Dlatego tłumaczy swoim niekiedy butnym studentom: to, co chcecie zniszczyć, najpierw starajcie się poznać.
Anna Maria Grabania

Na zdjęciu: Andrzej Wiśniewski podczas próby „Mistrza i Małgorzaty” (fot.: Nick Gurney)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska