Dr Siemionow od 1989 r. pracuje w USA i jest dyrektorem naukowym wydziału eksperymentalnej chirurgii plastycznej w jednym z pięciu największych i najlepszych szpitali amerykańskich.
Dotychczas osobom z ciężko zniekształconą twarzą – np. spaloną lub zniszczoną przez raka – medycyna oferuje operacyjne rekonstrukcje. Wszywa im się niewielkie kawałki skóry pobrane z innych części ciała. Operacje tego typu nieznacznie poprawiają wygląd pacjenta, twarz pozostaje martwa. Tymczasem osoba po przeszczepie będzie miała żywą skórę, powinna wszystko czuć, wykonywać gesty mimiczne.
Operacja ma polegać na zdjęciu grubej warstwy skóry wraz z naczyniami krwionośnymi i nerwami z całej twarzy dawcy transplantu (osoby, która zmarła, a jej rodzina wyraziła zgodę na wykorzystanie organów do transplantacji) oraz zdjęciu twarzy biorcy.
Biorca zachowa własne kształty kości czaszki, mięśnie twarzy i oczywiście oczy. Dawcę będzie przypominać najwyżej w 50 proc. – uważa Siemionow.
„W laboratorium w Cleveland widzieliśmy m.in. białe szczury, które przeszły udane transplantacje twarzy czarnych szczurów. Żadnych komplikacji, tkanka żyje!” – mówią współpracownicy dr Siemionow, wśród nich stypendyści z Polski.
Nad transplantacją twarzy pracują jeszcze zespoły w amerykańskiej klinice w Louisville oraz w Holandii. Ale tylko Polka ma już pozwolenie komisji etycznej swojego szpitala na dokonanie zabiegu
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.