MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

12/08/2005 10:18:18

This train is to Cockfoster…

Po czterotygodniowej przerwie, w zeszły czwartek, po raz pierwszy po zamachach bombowych została otwarta stacja metra Russel Square na linii Piccadilly. Mimo, że do 7. lipca pociągi jeżdżące tą trasą należały do jednych z najbardziej zatłoczonych, teraz cieszą się „średnim zainteresowaniem”.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

Utracone zaufanie?
W zamkniętym od 7. lipca odcinku tunelu Piccadilly, gdzie między stacjami Russel Square i King's Cross zamachowiec-samobójca Jermaine Lindsay zdetonował ładunek wybuchowy zabijając 26 osób, ruch przywrócono w czwartek wcześnie rano. Pierwszy pociąg linii Piccadilly z Cockfoster przyjechał na Russel Square o godzinie 5.37. Pozdróżowało nim zaledwie kilka osób. Nawet kilka godzin później, w godzinach porannego szczytu ludzi było o wiele mniej niż każdego dnia przed zamachami. Wielu od podróży odstręczyły liczne wieńce i wiązanki kwiatów oraz księga kondolencyjna wyłożona w rogu przed wejściem do stacji.
- Pewnie ludzie jeszcze trochę się boją, ale myślę, że z czasem po prostu oswoimy się z myślą, że w Londynie były zamachy i wszystko wróci do normy. Po 11 września 2001 roku ludzie też bali się latać samolotami, a teraz latają bez obaw -  powiedział PAP 38-letni Barry Wheelhouse, sprzedawca gazet na stoisku przed stacją.
Dodał też, że z jego obserwacji wynika, że do podrożowania linią Piccadilly bardziej skorzy są turyści niż rodowici londyńczycy.
Annie Jones, która codziennie dojeżdża do pracy pociągiem, a potem metrem z przedmieść Londynu na Russel Square, zdecydowanie jednak temu zaprzecza.
- Nikt, żaden terrorysta, nie zdoła mnie powstrzymać. Mam mnóstwo jeszcze rzeczy do zrobienia w życiu – mówiła i bez obawy wsiadła w czwartek rano do metra na linii Piccadilly.
Zdaniem Jones ludzi w pociągach było nie ze względu na strach przed kolejnymi zamachami, ale dlatego, że po prostu są wakacje.
To chyba jednak nie do końca prawda, bo w miejskich autobusach, mimo urlopowego sezonu tłok nadal jest ogromny. Pasażerowie zaś mają „oczy wokół głowy” i starają upewnić się, że w pobliżu nie ma nic podejrzanego. Przypominają także o tym liczne postery na przystankach, a w metrze rozlegające się z megafonów komunikaty: „Prosimy informować o wszystkim, co wzbudza najmniejsze podejrzenia”.
Na Russel Square, gdzie w czwartek wzmocniono patrole policyjne, ten komunikat ma szczególny charakter.
- Tu wszystko dzieje się teraz w zwolnionym tempie – dodaje Wheelhouse.
Ale miniony czwartek był nie tylko ważnym dniem dla pasażerów Piccadilly Line. Szczególne znaczenie miał także dla pracowników London Underground.
Dyrektor wydziału serwisu w londyńskim metrze Howard Collins powiedział nawet, że to „mała uroczystość”.
- To dla nas bardzo ważny dzień. Linia Piccadilly jest wyjątkowa, ponieważ łączy Londyn z międzynarodowym lotniskiem Heathrow. - Rozumiemy, że musi minąć trochę czasu, zanim ludzie odzyskają zaufanie do metra. W pierwszych tygodniach po atakach liczba pasażerów w metrze była w dni powszednie mniejsza o 5 do 15 proc. niż wcześniej, a w weekendy nawet o 30 proc. Jednak dane z ostatnich dni wskazują, że ludzie znowu zaczynają jeździć metrem – dodał.
Przed zamachami londyńskie metro przewoziło codziennie trzy miliony pasażerów. Londyńczykom będzie jednak trudno odzyskać pełne zaufanie do środków komunikacji miejskiej. Gdy w miniony wtorek w jednym z autobusów miejskich w okolicy King's Cross zauważono dym, wśród pasażerów wybuchła panika, a ludzie próbowali nawet wyskakiwać na ulicę przez okna. Tymczasem okazało się, że dym wydobywał się z silnika.

Kolejne groźby
Tego samego dnia, kiedy otworzono tunel między King’s Cross a Russel Square, posypały się także nowe groźby. Nowymi atakami przeciwko Wielkiej Brytanii, a także jej sojusznikom zagroził w czwartek Ajman al Zawahiri, zastępca Osamy ben Ladena. Zarejestrowane na kasecie magnetofonowej przemówienie Egipcjanina nadała jak zwykle arabska niezależna telewizja al Dżazira.
Orędzie - już co najmniej szóste od 11 września 2001 r. - musiało zostać nagrane niedawno, bo al Zawahiri nawiązuje do zamachów bombowych w Londynie. - To polityka Blaira spowodowała zniszczenie w śródmieściu Londynu i spowoduje jeszcze większe, jak Bóg da - powiedział al Zawahiri.
Jak donosi Gazeta Wyborcza, ubrany w białą tunikę i czarny turban przemawiał, grożąc palcem. Film nagrano pod otwartym niebem, bo na płótnie służącym za tło widać poruszające się cienie. Obok al Zawahiriego oparty o płótno stał karabin maszynowy, stały element scenografii.
Egipcjanin zagroził Brytyjczykom, że jeśli natychmiast nie wycofają się z Iraku, spotka ich „koszmar większy niż wojna wietnamska”.
- Każda zwłoka kosztować was będzie tylko jeszcze więcej zabitych. Jeśli nie wyjdziecie z Iraku dziś - wyjdziecie jutro, tyle że za cenę dziesiątków tysięcy zabitych i dwa razy więcej kalekich i rannych.- Co zaś tyczy was, krajów z sojuszu krzyżowców, to czyż nie proponowaliśmy wam rozejmu w zamian za opuszczenie ziemi islamu? Czyż szejk Osama ben Laden nie mówił wam, byście nie marzyli o bezpieczeństwie, zanim bezpieczna nie będzie Palestyna i zanim armie niewiernych nie opuszczą ziemi Mahometa - pytał al Zawahiri.
- Nasze przesłanie dla was jest jasne - podkreślił al Zawahiri - Nie zaznacie spokoju, zanim nie wycofacie się z naszych ziemi, nie przestaniecie kraść naszej ropy naftowej i naszych skarbów, i nie przestaniecie popierać naszych skorumpowanych władców.
Poprzednie orędzie al Zawahiriego zostało nadane przez telewizję al Dżazira w czerwcu. Zastępca ben Ladena groził w nim głównie Egiptowi, gdzie w lipcu terroryści dokonali zamachów bombowych w Szarm el Szejk. Ostatnie telewizyjne orędzie Osamy ben Ladena zostało nadane w październiku 2004 r.
Ostre prawo
Po ostatnich zamachach z 7. i 21. lipca oraz groźbach ze strony terrorystów, Tony Blair zapowiedział zaostrzenie prawa m.in. po to, by usuwać z kraju radykalnych imamów i innych podejrzewanych o związki z ekstremistycznymi organizacjami.
- Niech nikt nie ma wątpliwości, że zasady gry się zmieniają - mówił. Blair nie wyklucza nawet tego, że jego kraj wycofa się z fragmentu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która nakazuje nieodsyłanie nikogo do państw, gdzie mogą zostać poddani torturom. Konwencja uniemożliwiała odsyłanie podejrzewanych o terroryzm np. do niektórych krajów arabskich. Kilkanaście osób, których nie można było odesłać, przez blisko trzy lata przetrzymywano w brytyjskich więzieniach bez wyroku. Sprawa od dawna jest na Wyspach gorąco dyskutowana, a organizacje praw człowieka sprzeciwają się odsyłaniu ludzi do brutalnych dyktatur. Blair zapowiedział też, że każdy podejrzewany o związki z terroryzmem na być automatycznie niewpuszczany do kraju.
Opr. KK


W czwartek przed londyńskim sądem stanęła pierwsza osoba podejrzewana o związki z zamachowcami z 21 lipca. Dwudziestotrzyletni Ismael Abdurahman jest oskarżony o to, że po nieudanych atakach ukrywał informacje, które mogły pomóc policji złapać zamachowca. W czwartek podczas rozprawy wstępnej sąd zdecydował jedynie, że mężczyzna pozostanie w areszcie. Według policji 23-latek miał informacje o Osmanie Hussainie, który podejrzewany jest o podłożenie bomby na stacji metra Shepherd's Bush i który został zatrzymany w Rzymie. Brytyjska policja przetrzymuje w sumie 14 osób, w tym trzech domniemanych zamachowców. Czwarty - Hussain - jest w rękach włoskiej policji razem z dwoma innymi osobami zatrzymanymi w Rzymie w związku ze śledztwem.

Tymczasem nowojorska policja ujawniła szczegóły dotyczące ładunków, które 7 lipca zabiły 56 osób w Londynie, w tym czterech zamachowców w londyńskim metrze i autobusie. Nowojorczycy podali, że robią to za zgodą brytyjskich kolegów, od których pochodzą informacje. Potwierdzone zostały wcześniejsze przypuszczenia mediów, że do skonstruowania bomb użyto substancji dostępnych w sklepach. Była to m.in. woda utleniona, kwasek cytrynowy i tabletki emitujące ciepło (których czasem używa się do podgrzewania potraw np. w wojsku). Z tych substancji terroryści stworzyli prawdopodobnie materiał wybuchowy HMDT, który przechowywali w dużych przemysłowych lodówkach. Bomby terroryści przewieźli samochodami w pojemnikach do chłodzenia napojów do Luton pod Londynem. Tam właśnie wsiedli do pociągu do stolicy.

Jak poinformowały w środę brytyjskie władze rodziny 52 ofiar londyńskich zamachów mogą otrzymać od brytyjskiego rządu odszkodowania w wysokości 11 tys. funtów szterlingów w ramach programu odszkodowań dla ofiar przestępstw. Komentatorzy zwracają uwagę, że rząd w Londynie nie jest zbyt hojny, bowiem Amerykanie wypłacili krewnym ofiar zamachów z 11 września 2001 roku po 2 mln dolarów. Dzieci, których rodzice zginęli w zamachach, uprawnione są do renty w wysokości 2000 funtów rocznie, dopóki nie skończą 18 lat. W sumie 500 tys. funtów przewidziano dla osób, które zostały ranne w zamachach.
Rodziny ofiar i poszkodowani w zamachach mogą też liczyć na wsparcie ze specjalnego funduszu, utworzonego po 7 lipca przez burmistrza Londynu Kena Livingstona i brytyjski Czerwony Krzyż. Na koncie funduszu jest już ponad sześć milionów funtów, w tym milion ofiarowany przez brytyjski rząd.

Według dziennika „The Times”, jest bardzo prawdopodobne, że od przyszłego roku Anglicy będą płacić podatek do walki z terroryzmem. Ta opłata zostanie włączona do podatku płaconego od mieszkań. Scotland Yard nie ma bowiem wystarczającego budżetu, by walczyć z terrorystami i chronić miliony pasażerów w środkach komunikacji w brytyjskiej stolicy.
Według gazety, koszt dochodzenia w sprawie krwawych zamachów z 7 lipca i ataków przeprowadzonych dwa tygodnie później, to 500 tys. funtów dziennie. Codziennie na ulicach Londynu pojawiają się dodatkowe patrole, w czwartki w obawie przed kolejnymi atakami pozycje zajmują także snajperzy.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska