MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

10/08/2005 08:23:14

Polska Cerkiew

W ubiegłym roku obchodzono 80-lecie autokefalii polskiej Cerkwi. Od stycznia w maleńkiej świątyni na Starym Mieście w Warszawie liturgia jest sprawowana regularnie w języku polskim

Dziennik Polski

Polska służba Bogu
Wierni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego mają kilka katechizmów. Poza tym używają języka starocerkiewnosłowiańskiego w nabożeństwie, chociaż coraz silniejsza jest tendencja, aby stopniowo zastępować go polskim. W Serbii, Czechach, Bułgarii, na Ukrainie, Białorusi, czy w Rosji trwają prace nad przekładem Boskiej Liturgii na języki narodowe.

Historia i statystyka
Dane GUS-u mówią o ponad 500 tys. wiernych. Nieoficjalne – o 800 tys. W tej drugiej liczbie mieliby się znaleźć prawosławni przesiedleni na Ziemie Odzyskane po II wojnie światowej.

Początki prawosławia w Polsce sięgają średniowiecza. Wiąże się je z misją ewangelizacyjną Cyryla i Metodego, lecz trwałe struktury kościelne wówczas nie powstały, a Polska wpisała się na dobre w obrządek łaciński, nie słowiański.

Dwa kluczowe fakty w historii polskiego prawosławia to Unia Brzeska (1595 r.) i sprawa autokefalii. Jakkolwiek, co do oceny pierwszego wydarzenia nie ma i nie będzie zgody (powstanie Kościoła grekokatolickiego, odwieczny spór o kościelne majątki etc.), to sprawa niezależności Kościoła wygląda przejrzyściej.

Potwierdzenie o autokefalii przyszło z Konstantynopola w 1924 r. w orędziu patriarchy Grzegorza VII. Większość patriarchatów uznała ją warunkowo, do czasu akceptacji przez Kościół-Matkę, czyli patriarchat moskiewski. Ten jednak do 1948 r. nie chciał się na to zgodzić. Dopiero wówczas delegacja Tymczasowego Kolegium Rządzącego – zarząd Kościoła prawosławnego w czasie aresztowania przez Bieruta metropolity Dionizego – udała się do Moskwy, gdzie zrzekła się autokefalii „konstantynopolitańskiej”, aby za chwilę przyjąć ją z rąk...Moskwy.

Kilka katechizmów
Najpowszechniej znane są dwa katechizmy. Ten, np. używany w kształceniu kleryków prawosławnego seminarium w Warszawie został niedawno (2001 r.) ponownie przypomniany nakładem wydawnictwa „Bratczyk” z Hajnówki (woj. Podlaskie). Opracowano go na podstawie wydania synodalnego z 1938 r. Poza tradycyjnym wykładem prawd i zasad wiary dominuje w nim ton oblężonej twierdzy, swoiste okopy świętej Trójcy.

Drugi katechizm – „Bóg żywy” (Kairos, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001) – autorstwa, m.in. teologów z Instytutu św. Sergiusza w Paryżu, to orędzie przychylne światu, otwarte na judaizm, ekumeniczne. Duch myśli o. Bułgakowa, Evdokimowa odbija się łagodnie w każdej frazie kilkusetstronicowego tekstu. Tryb ex cathedra nie ma tam miejsca. Wydaje się, że to swoista riposta na katechizm synodalny.

– Oprócz wspomnianych katechizmów warto wymienić „Katechizm” pod redakcją metropolity Filareta (Denisienko), „Obszerny katechizm...” autorstwa metropolity Filareta (Drozdowa) wydany po polsku w 1930 r., czy „Ścisły wykład wiary prawosławnej” św. Jana z Damaszku. Inaczej mówiąc, mamy wiele katechizmów – wykładni podstaw naszej wiary, nie wykluczających się i nie przeczących sobie,  raczej uzupełniających się w wielu kwestiach, szczególnie, gdy mówimy o czasach nam współczesnych i związanych z nimi dylematach. Każdy katechizm był współczesny dla ludzi swojej epoki. Podczas prowadzonych zajęć religii w gestii katechety leży wybór źródła nauczania mówi ks. Mariusz Synak proboszcz parafii prawosławnej w Słupsku.

Trudne klimaty a dialog
W „Bratczyku” powstają często publikacje podważające sens ekumenicznego dialogu i generujące milenijne lęki. Jest to niewątpliwy wpływ poglądów części greckiego duchowieństwa ze Świętej Góry Atos. Jednym ze stałych współpracowników „Bratczyka” jest m.in. hieromnich Gabriel (Krańczuk), mieszkaniec Atosu.

Zwierzchnik polskiego prawosławia metropolita Sawa wstrzymał kilka lat temu, w diecezji warszawsko-bielskiej, kolportaż czasopisma o nazwie identycznej, co wydawnictwo. W liście otwartym redakcja wyrażała zdziwienie podkreślając przy tym wierność Kościołowi i jego pasterzowi. Między wierszami natomiast można dostrzec żal z powodu takiego obrotu sprawy. Który zatem z katechizmów jest obowiązujący?

– Oba są ważne. Wydany przez „Bratczyk” to prawosławie w pigułce, skondensowany obraz ortodoksyjnej wiary. „Bóg żywy” opublikowany wspólnie z jezuitami z Krakowa jest bliższy duchowi czasów i kierunkowi ekumenicznej współpracy między wyznaniami chrześcijańskimi w Polsce – twierdzi ksiądz jednej z warszawskich parafii.

– Rzeczywiście, książkę wydaną w 1938 roku przez Metropolię Warszawską cechuje pewna zauważalna surowość stylu wypowiedzi i sformułowań, ale sądzę, że to echo ówczesnych, trudnych przecież klimatów międzykonfesyjnych. Z kolei katechizm „Bóg żywy” jako przeciwieństwo powyższego podręcznika jest dziełem  współczesnych nam francuskich, przeważnie  świeckich teologów. Dlatego też  dialog z otaczającym światem ma również charakter współczesny, nie jest nacechowany chęcią obrony czy też stanowczością. Jest to raczej objaśnienie, zaproszenie do dialogu w duchu miłości, będące jednocześnie rodzajem katechezy – argumentuje ks. Synak.

Język liturgii, język kazania
Kontrowersje dotyczą również sfery języka, jakim w Eucharystii ma mówić polska Cerkiew. Cztery lata temu zdecydowano o stopniowym zastępowaniu w liturgii języka starocerkiewnosłowiańskiego polskim. Chociaż nie wyklucza się utrzymania dwu językowych wersji nabożeństw. Tekst po polsku został wydrukowany w klasztorze męskim Najświętszej Marii Panny w Supraślu (woj. Podlaskie).

– Nie ma decyzji Soboru Biskupów PAKP o zastąpieniu tekstu liturgii w języku cerkiewnosłowiańskim tekstem polskim. Jest dopuszczenie go do użytku. Na warszawskiej Woli i w wielu innych miejscach Polski „wstawiamy” jedną litanię oraz czytania, czyli lekcjonarz, Ewangelię i kazanie. Czy zaczniemy odprawiać po polsku? Tutaj faktorem jest wola ludu Bożego, większość wiernych, w tym konwertyci, jest temu przeciwna – informuje ks. archimandryta dr Paisjusz (Piotr Martyniuk), prorektor Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie.

Ksiądz Synak: – Sprawa języka nurtuje dziś wielu kapłanów i wiernych naszego Kościoła. Ale proponuję przyjrzeć się temu zagadnieniu z troszkę innej perspektywy. Pierwsze zagadnienie będzie dotyczyło języka używanego w cerkwi podczas nabożeństwa, ale nie samego tekstu Boskiej Liturgii. Mówię tu o języku kazania, czytań lekcji apostolskich czy też ewangelicznych, ogłoszeniach duszpasterskich, zajęć z młodzieżą. I tu sprawa wydaje się w miarę jasna – obserwujemy dążenie do używania języka polskiego. Zaryzykuję stwierdzenie, że za kilka, kilkanaście lat duża część parafii będzie posługiwać się językiem polskim w takim rozumieniu. Odrębną sprawą jest język liturgiczny. Nie jest chyba tajemnicą, że obecnie używany język liturgii – cerkiewnosłowiański jest językiem bardzo wiernie oddającym sens oryginału greckiego, w którym to języku tworzone były ryty liturgii. Cóż, jako język liturgiczny nigdy nie był, a tym bardziej nie będzie  w pełni zrozumiały. Tłumacząc na język polski teksty liturgii z jednej strony przybliżamy je wiernym, z drugiej zaś strony sprawiamy, że święte treści powszednieją . Przepraszam za przenośnię – przyodziewamy je w ubranie codzienności. Ja osobiście tak postępuję odprawiając nabożeństwo. Po pierwsze wszyscy oswajamy się powoli z tekstem polskim, po wtóre – uczymy się rozumienia tekstów starocerkiewnosłowiańskich. Wyjątkiem jest oczywiście Wrocław-Piaski. Tam polskojęzyczne nabożeństwa odprawiane są od dawna, bodajże od połowy lat 70-tych.

Dwie Siostry, dwa temperamenty
To zamieszanie pozornie, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji, przypomina reformę językową w Kościele rzymskokatolickim po II Soborze Watykańskim. Przeciwnicy „paktowania” ze światem zachowali łacinę, ale uznani zostali za schizmatyków, jak to było chociażby w spektakularnym przypadku Bractwa św. Piusa X. (Dopiero powołanie Bractwa św. Piotra kultywującego język łaciński w Eucharystii, ale pozostającego z Rzymem w pełnej łączności, łagodzi pośrednio to stanowisko).

Tyle, że w przypadku Kościoła mniejszościowego taka fronda nie wydaje się prawdopodobna. Kto i po co miałby to robić? Gra nie warta świeczki. Decyzja niby jest, ale do jej zadekretowania potrzeba katolickiego rozmachu, administracyjnego sznytu i zdecydowania. Prawosławie zaś przypomina trochę Marię zasłuchaną w słowa Pana, siedzącą u Jego stóp, nie za bardzo przejmującą się zewnętrznym światem. To siostrzana Marta martwi się brakiem czasu, jej ręce starają się pracować we dnie i w nocy... A zdaje się obie ukochał Pan.

Czuć się Polakami
Nasz rozmówca pozostanie anonimowy. To wysokiej rangi duchowny. Przyznaje, że jest zmartwiony konfliktem, jaki co chwila daje o sobie znać w polskich cerkwiach, ale nie ma wątpliwości, że decyzja podjęta kilka lat temu była słuszna.

Prawosławie w Polsce musi podjąć dialog ze światem, a to jest możliwe tylko za pomocą języka zrozumiałego dla młodego pokolenia. Tym językiem jest polski. Nie ukrywa przy tym, że taka decyzja ma charakter również socjotechniczny, bo spowoduje w dalszej perspektywie przełamanie stereotypu, który każe choćby statystycznemu Polakowi-katolikowi postrzegać PAKP jako forpocztę „rosyjskiego niedźwiedzia”. – Niezmiennie jesteśmy postrzegani jako sowieci, a przecież wielu z nas czuje się Polakami żali się duchowny. Kościół, o czym trzeba stale przypominać, to pojęcie szersze niż kategoria narodowościowa. W Polsce jest to prawda ciągle kwestionowana.

Kwestionowana tak samo przez niektórych katolików jak i, z zupełnie innego powodu, przez białoruskich działaczy i publicystów z Białostocczyzny, gdzie występuje największe skupisko prawosławnych. Ci drudzy najchętniej widzieliby liturgię w języku białoruskim. Trochę na złość batiuszce Łukaszence, który wszystko u siebie rusyfikuje. Trochę dla ugruntowania białoruskiego patriotyzmu na Podlasiu.

Metropolita postępuje bardzo roztropnie. Z tego, co jednak wiem, sercem jest za reformą językową. Przeciwnicy to przede wszystkim duchowni starej daty. – Na pytanie, jak mamy ich przekonać do zmian, metropolita zwykł mówić, że jak świat światem, to zwykle najpierw umierają starzy. - dodaje nasz rozmówca.

– Chce się iść z duchem czasu, a przecież widać jak wygląda ten świat. Starocerkiewnosłowiański to język święty, tak jak łacina u przedsoborowych katolików. My nie chcemy takiego Kościoła, który niczego nie wymaga, dostosowuje się do świata, wprowadza świeckie nowinki i demokratyczne procedury. Wystarczy popatrzeć na niektóre protestanckie Kościoły na Zachodzie, to kompletnie świeckie instytucje, które z fałszywej tolerancji i schlebiania ludzkim słabościom uczyniły bałwana – mówią młodzi ludzie związani z Bractwem Prawosławnym.
Tekst i fot.: Arkadiusz Panasiuk

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska