MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

08/08/2005 09:16:33

Armia niedobrych chłopców

Niedawno pojawilem się w reality show „Bad Lads Army”, aktualnie emitowanym przez kanał ITV1. Trzydziestu chłopaków zostało wysłanych do obozu w Portsmounth na utrzymane w klimacie lat 50. miesięczne szkolenie podstawowe dla oficerów.

Dziennik Polski

Poprzednia seria programu podobała mi się tak bardzo, że kiedy zobaczyłem w internecie reklamę o naborze do kolejnej jefo edycji, zdecydowałem, iż chcę wziąć w nim udział. Chciałbym tutaj podkreślić, że w żadnym wypadku nie jestem „niegrzecznym chłopcem”, nigdy nie byłem notowany ani też nie miałem problemów z władzami. Chciałem po prostu sprawdzić, czy podołam fizycznie i psychicznie presji – a taką jest służba wojskowa – bez konieczności wstępowania do armii na cztery lata.

Chciałem także dać moim polskim dziadkom powód do dumy. Na łożu śmierci mój dziadek, Zygmunt Piątkiewicz, powiedział że świetnie dałbym sobie radę jako oficer. On sam uczęszczał do kształcącego oficerów Korpusu Kadetów w Rawiczu, który ukończył na krótko przed rozpoczęciem wojny. Przedtem, w wieku dziewiętnastu lat, w roku 1936, brał udział w Olimpiadzie w Berlinie w biegu z przeszkodami na 3000 metrów. Miał wielkie szanse na złoty medal, jednak wybuch wojny zniweczył jego nadzieje. Został pojmany w niewolę przez Sowietów w 1939 roku, z której uwolniono go po „amnestii”. Dołączył do generała Andersa w Iraku i jako żołnierz jego armii walczył u boku polskich komandosów we Włoszech, biorąc udział w bitwach o Monte Cassino, Anconę i Bolonię. Za swe męstwo został później odznaczony Virtuti Militari, dwukrotnie Krzyżem Walcznych oraz Włoskim Krzyżem żołnierskim. Z kolei moja babcia Maria (z domu Jaroszewska) walczyła w Armii Krajowej i brała udział w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. Później została internowana w obozie Stalag 6 Oberlagen na granicy niemiecko-holenderskiej. Oboje przyjechali do Anglii w 1946 roku, pozbawieni możliwości powrotu do komunistycznej Polski. Często chodziłem z nimi do polskiego kościoła w Moss Side Manchester, szczególnie na parady wojskowe z okazji 11 listopada.

Myślę, że producentom spodobał się mój charakter i pojechalem na serię przesłuchań w Manchesterze i Londynie. Ku mojemu zaskoczeniu, zostałem przyjęty. Większość pozostałych chłopaków też nie była „niegrzeczna”; producenci powiedzieli, że jesteśmy przekrojem społeczeństwa, dokładnie tak jak to było w armii w latach 50. Jako jedyny miałem polskie korzenie, z czego byłem bardzo dumny – czułem się, jakbym machał sztandarem.

Podczas pobytu w bazie zabronione były kontakty ze światem zewnętrznym oraz posiadanie jakichkolwiek przedmiotów osobistych z XXI wieku, a jedyną formą komunikacji były przychodzące co niedzielę listy. Nic dziwnego, że mimo bycia dla siebie zupełnie obcymi osobami, szybko musieliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić z zacząć działać jako drużyna; było to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, którego mało kto doświadczył. Wkrótce rzeczywiście zaczęliśmy współdziałać, zarówno w zadaniach fizycznych jak i umysłowych, a jeżeli chodzi o mnie, stałem się bardziej pewny siebie, lepiej radziłem sobie z publicznymi wystąpieniami i porozumiewaniem się z ludźmi, które to umiejętności zostały przetestowane do granic możliwości przez takie doświadczenie życiowe.

Pierwszy tydzień był w gruncie rzeczy jednym wielkim wojskowym bałaganem. Na nowo musieliśmy oczyć się jak należy się golić, jak się myć i jak myć zęby. Następnie oceniano naszą wytrzymałość fizyczną na podstawie biegów i liczby zrobionych „pompek”. Jeśli chodzi o sprawdziany psychiczne, często zawiązywano nam oczy ciągnięto w jakięs miejsce w celu przeprowadzenia „testu odwagi i zaufania”. Jednym z nich było leżenie pod jadącą po nas ciężarówką; każdy, który się uchylił, był karany. Podczas tych testów kapral Murray, były spadochroniarz, krzyczał do mnie: „Odwagi, Piątkiewicz, polski lotniku!”, na co muodkrzykiwałem: „Nie, polski komandosie!”

Po jakimś czasie zaczęto uczyć nas wojskowej taktyki, m.in. umiejętności kamuflowania się i patrolowania. Niedługo później dostaliśmy własne strzelby Lee Enfield i karabiny maszynowe Bren i zostaliśmy zabrani na strzelnicę. Uczono nas nawet subtelnej sztuki rzucania granatem! Podczas naszego pobytu w obozie wszyscy podlegaliśmy różnorakim karom, począwszy od robienia „pompek”, kończąc na czołganiu się wzdłuż miejsca parad. Najgorszy był sierżant Provost; stosowaną przez niego karą był na przykład rozkaz pomalowania na biało wielkiego obiektu małym artystycznym pędzelkiem, do tego z wiadrem na głowie.

Najgorsze były poranki – musieliśmy wstawać o 6.15 i jeszcze przed śniadaniem pływać w lodowatym morzu. Po tym następowała drobiazgowa inspekcja, której nie było łatwo przejść: pamiętam, jak raz kapral Murray znalazł włos na mojej maszynce do golenia, a chwilę później biegałem wokół obozu z łuską po pocisku armatnim na plecach.

Uczono nas także, jak być oficerami, czyli: jak palić fajki, jak tańczyć i jak się właściwie wysławiać. Raz nawet musiałem wznieść po polsku toast podczas obiadu. Musieliśmy także zaprezentować wykład na odpowiedni temat. Ja wybrałem rozpoczęcie II wojny światowej inwazą Niemiec na Polskę – temat, o którym wielu z chłopaków nie miało zielonego pojęcia; wyglądali jednak na zadowolonych, że dowiedzieli się tego z polskiego punktu widzenia.


Punktem kulminacyjnym całego treningu były zawody bokserskie oraz symulowana bitwa, poprzedzona ćwiczeniami. Tu sprawdziliśmy w praktyce wszytsko to, czego nauczyliśmy się podczas treningu. I mimo że nie wiem, czy egzamin ten został uwieńczony sukcesem (przed nami wciąż 6 odcinków), uważam że mój niedawno zmarły dziadek jest ze mnie dumny, że potrafiłem zrobić choć część tego, co on robił wRawiczu.

Jestem dumy ze swoich polskich korzeni i mam nadzieję, że w programie to widać. W rzeczy samej, potrafię mówić po polsku – gdy byłem młodszy, chodziłem do polskiej szkółki sobotniej; mam także wielu krewnych w słupsku, Warszawie i Wrocławiu, których często odwiedzam. Wielu członków mojej rodziny brało udział w wojnie; moja babcia straciła brata (Władka Jaroszewskiego) i kuzyna (Jacka Adamskiego), którzy zostali zamordowani przez gestapo. Obaj byli uczniami Korpusu Kadetów w Rawiczu. Moja babcia jest ze mnie bardzo dumna. Obecnie rozważam możliwość wstąpienia do Royal Military Acadamy w Sandhurst.

Dzięki udziałowi w programie jestem bardziej pewny siebie i wierzę, że jestem teraz lepszą osobą. Niektórzy twierdzą, że służba wojskowa zmienia życie ludzi na lepsze; ja w pełni zgadzam się z tą opinią.

„Bad Lads Army” emitowany jest na ITV1 co czwartek o godzinie 21.00. Jeśli chcecie, sprawdźcie, jak sobie tam radzę!
Simon Piątkiewicz
Tłum.: Tomasz Górecki

Zdjęcia: 1) Zygmunt Piątkiewicz w Korpusie Kadetów w Rawiczu;
2) Simon Piątkiewicz z dowódcą plutonu sierżantem Alistairem Rae

 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska