MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/08/2005 08:32:21

Szukam przyjaciela

Człowieka nie można uszczęśliwić jedynie poprzez bazy danych, a otaczającej go rzeczywistości nie da się opisać wyczerpująco dzięki określonej ilości parametrów.

Kolejne wieczory wyglądają tak samo. Kolacja, czasem obejrzysz wiadomości, film, a potem nocne surfowanie po Internecie. Każdego dnia tysiące nowych stron. Setki interesujących wiadomości. I tylko telefon milczy. Nikt nie dzwoni. Nie zaprasza do kina. Jesteś sam. Ty i komputer. I wirtualna rzeczywistość, w której szukasz przyjaciela.
– Najpierw wymienialiśmy e–maile, potem dałam mu numer telefonu – Ania ma 25 lat, za godzinę spotyka się z Robem, którego w poprzedni weekend poznała w Internecie. – To będzie moje trzecie spotkanie z chłopakiem z sieci. Zaczęło się
przez przypadek.

– Siedziałam w restauracji na Soho i jadłam lunch z koleżanką z agencji. Barbara  wyjęła z torby komputer i zaczęła sprawdzać pocztę. Jednak nie interesowała się klientami, których obsługuje pracując w agencji reklamowej. Sprawdzała prywatną korespondencję. Umawiała się z chłopakiem na wieczorną randkę. – Teraz czekam na zdjęcie – wyjaśniła pośpiesznie Ance.
– Jakie zdjęcie? Skąd go znasz? – Ania zasypała ją pytaniami. Dla niej Internet był tylko narzędziem do odbierania nudnych listów z zapytaniami od klientów, biuletynów przysyłanych z centrali w Nowym Jorku i komunikacji wewnętrznej w firmie. Nie interesowało jej nigdy, co jeszcze można znaleźć w sieci.
 Ania przyjechała do Londynu dwa lata temu. Skończyła uniwerek w Poznaniu i po pół roku poszukiwań udało się zakotwiczyć w Anglii.

– Nie było łatwo. Byłam modelką, ale nie miałam szczęścia w zawodzie. W Poznaniu są tylko małe agencje, które świadczą jedynie lokalne usługi, obsługując targi. Z tego nie da się wyżyć – gorycz trwa do dzisiaj. Ania nie odzyskała pieniędzy od kilku firm, które pod pretekstem próbnych zdjęć organizowały sesje, a potem sprzedawały zdjęcia, do których nie miały żadnych praw. – Bez dobrego prawnika i pieniędzy jesteś nikim, tylko głupią i naiwną dziewczynką, która nagle zapragnęła być gwiazdą. A modelka to zawód nie tylko dla pięknych, ale przede wszystkim bogatych dziewczyn – dodaje. Do dziś trzyma w szafie umowy, nie wie, czy się jeszcze nie przydadzą. A nuż spotka w końcu faceta swojego życia, takiego prawdziwego chłopaka z furą, dużym domem na morzem i kierowniczą posadą.
Ale teraz nie ma czasu na marzenia. Mimo że wczoraj mama, która mieszka w Pobiedziskach pytała, jak tam sprawy sercowe.

– Jakoś leci, mamusiu – odpowiada zawsze Anka i zmienia temat.  – Bo co mam powiedzieć ? Że w Londynie tak trudno znaleźć  kogoś dla siebie, że to takie konsumpcyjne miasto, że ona ciągle z koleżanką w jednym mieszkaniu, że nie wiadomo, co dalej z pracą, bo w reklamie coraz gorzej? Nie chcę jej denerwować, niechaj wierzy, że córka ma się dobrze, że dużo pracuje, a własne mieszkanie to jedynie kwestia czasu. Tak będzie lepiej.
Teraz najważniejsze jest pierwsze wrażenie. – Jeśli mu się spodobam, to nie skończy się jak poprzednio, tylko na kawie – pyta, jak podoba mi się nowa garsonka, którą właśnie kupiła na Oxford Street.
– Długowłosa blondynka w pastelowej czerwieni wygląda bosko – odpowiadam bez chwili wahania. – Każdy facet zwróci na ciebie uwagę, to pewne. Aniu, jak to jest, że taka fajna dziewczyna, nie potrafi ułożyć sobie życia i błądzi po sieci?
– Przyjdź do agencji, to zobaczysz – mówi po chwili. – Tam takich dziewczyn jak ja są dziesiątki. Może dlatego?

Rob jest trzecim chłopakiem, z którym zdecydowała się spotkać. Poznali się na czacie. Ania, pełna nowych postanowień, właśnie wróciła z kina. To nic, że pierwsze dwie randki były totalną klapą, to nic, że wszyscy pytają tylko o rozmiar biustu oraz upodobania w łóżku, to nic, że jej marzy się romantyczna przyjaźń i chłopak, dla którego będzie gotowa zrobić wszystko. Ważne, żeby tego weekendu nie spędzić samej w domu, bo nie ma nic gorszego jak samotna sobota.
– W poniedziałek koleżanki opowiadają, jak świetnie bawiły się, a ja co mam powiedzieć? Że siedziałam sama, że nie chciałam iść na podryw? Że mam dość samotności? – desperacja może być dobrym argumentem, potem znowu chce się żyć. – Dlaczego Rob? - Zobacz, to jest zdjęcie.
Dobrze zbudowany brunet stoi oparty o sportowy samochód. Wygląda na około dwadzieścia siedem lat. Sportowe ciuchy, ale nie tanie adidasy czy Nike. „Robię doktorat z filologii angielskiej i szukam dziewczyny, której nie interesuje mój stan konta, a która, podobnie jak ja, preferuje aktywny styl życia” – napisał w jednym z e –maili.
 
Ania wierzy, że pod tak szczerym wyznaniem kryje się bogata osobowość i szerokie horyzonty. Może to ten, dla którego nie będzie tylko sekretarką z agencji reklamowej, której nie będzie pokazywał jak towaru kolegom, tylko który zobaczy w niej kobietę. Wierzy, bo inaczej to wszystko nie miałoby sensu. Nowy komputer, który specjalnie po to kupiła, telefon komórkowy z numerem, którego nie zna nikt ze  znajomych, wreszcie siłownia, na którą nie chodzi nikt z jej pracy, by mogła się wymigiwać z wspólnych wypadów do kina czy na dyskoteki.
– To takie skomplikowane? – nie rozumiem, po co tyle zachodu, przecież przez Internet można umówić się bez problemu i bez specjalnych zobowiązań.
– A jak trafię na kogoś z mojej firmy? To dopiero będzie wstyd! Ty nie znasz tego całego reklamowego towarzystwa, jakie to bagno, jakie typy, następnego dnia pół Londynu by o tym wiedziało.
Przed umówieniem się na spotkanie wypytała Romana dokładnie o wszystko, a szczególnie o pracę i krąg znajomych. Ania nie może pozwolić sobie, by trafić na kogoś z branży.

Więc wie, co Roman robi  (własna firma, nie związana z rynkiem reklamowym), gdzie mieszka (pod Londynem, sam, rodzinę ma nad morzem) i że jest kawalerem.
– Często zagadywali mnie faceci, którzy na czacie szukali odskoczni od  żony, a ja nie jestem przecież tanią dziewczynką na godziny ani małolatą, która szuka nowych wrażeń – wyznaje Ania. I jest dumna, że za chwilę spotka się z facetem, o którym myśli od kilku dni.
Nawiązywanie znajomości w Internecie jest proste. Wystarczy odrobina wiedzy o sieci, o największych portalach i można co chwilę poznawać kogoś nowego. Najpopularniejsze miejsca to czaty, na których w czasie rzeczywistym prowadzi się rozmowy. Tam najłatwiej o  szybkie anonimowe kontakty.
Jedyną wizytówką jest nick, który wybieramy, logując się na stronie, a nasza obecność ogranicza się do czasu, jaki spędzimy na kanale. Z chwilą wylogowania wszystko przestaje istnieć, a nasze rozmowy stają się wirtualną historią.
Oprócz czatów istnieją tysiące stron i serwisów poświęconych kojarzeniu osób samotnych, najwięcej w Stanach Zjednoczonych, ale oferują one usługi internautom z całego świata.

„Dzięki WebPersonals poznały się już setki par, Ty możesz być kolejną osobą, na którą czeka u nas partner Twojego życia” – zachęca operator serwisu. I robi to skutecznie. WebPersonals.com jest nie tylko najstarszym, ale jednym z największych serwisów internetowych tego rodzaju na świecie. „Jesteśmy społecznością pomagającą w nawiązywaniu relacji i znajomości między ludźmi – robimy to bezpiecznie, ze szczególnym uwzględnieniem dobrych obyczajów i poczuciem godności każdego naszego członka”. Dzięki tej deklaracji w profilach użytkowników nie znajdą się żadne wulgarne określenia, a wszystkie podteksty seksualne powodują natychmiastowe wykreślenie użytkownika z listy klubowej. Efekt? Każdego dnia na stronie loguje się  przeszło sto tysięcy osób,  stale zalogowanych i oczekujących na odzew jest prawie cztery tysiące samotnych z całego świata. Tylko w ostatnim tygodniu nadeszło prawie 317 tysięcy odpowiedzi na oferty publikowane w serwisie oraz przybyło 42 859 nowych członków. Nawet jak na Internet to liczby ogromne – w WebPersonals.com większość opcji jest płatna, gdy tymczasem w sieci roi się wręcz od stron, na których wszystko jest gratis.
Rue Russel mieszka w Australii i dzięki ogłoszeniu poznała faceta swojego życia, który mieszka w ... Kanadzie. Po krótkiej wymianie korespondencji z Joe Poropino napisała podziękowanie do administratorów serwisu: „Najpierw wymieniliśmy kilka e-maili, dopiero potem przegadaliśmy cały weekend na czacie. Gdy dostałam jego zdjęcie, była zszokowana i sparaliżowana – albo ten, albo żaden inny. A teraz? Przenosi się do mnie za pół roku i wierzę, że jest to mój przyszły mąż. Taką decyzję podjęliśmy podczas naszego spotkania w Bangkoku. Więc ludzie, spójrzcie na świat. Odległość nie jest barierą. I nigdy nie traćcie nadziei, ponieważ to się stanie pewnego dnia i nawet nie zauważycie kiedy. Dzięki za to, że mogłam zamieścić swoją ofertę i poznać tego niesamowitego faceta...” Joe dodał od siebie, że „nie wolno tracić nadziei – ten ktoś jest gdzieś blisko, nawet jeśli są to tysiące kilometrów”.

Entuzjazmu Sue i Joe nie podziela Jacek Prosiecki, psycholog, który w swojej pracy coraz częściej ma do czynienia z uzależnieniem od Internetu.
- To dobrze, że ludzie się poznają i wykorzystują do tego możliwości sieci. Jest to ważne szczególnie teraz, gdy co piąte polskie gospodarstwo jest jednoosobowe. Samotność to dzisiaj temat wstydliwy, a siadanie przy ekranie komputera gwarantuje nam odrobinę dyskrecji i poczucie bezpieczeństwa, że nikt o naszym problemie się nie dowie. Często jednak dochodzi wówczas do zaburzenia proporcji między tym, co dzieje się w naszym życiu naprawdę, a tym, co tworzy rzeczywistość internetowa, która najczęściej jest bardziej miła, przyjazna. Daje złudne poczucie bezpieczeństwa.

– Internet ma być narzędziem, które wspomaga, lecz nie wyręcza i nie zastępuje człowieka w kontaktach z drugim, także na płaszczyźnie ducha – twierdzi ksiądz Józef Kloch, wykładowca filozofii nauki i zastosowań informatyki, prezes fundacji „Opoka”, zajmującej się stronami WWW oraz pocztą elektroniczną Kościoła w Polsce. – Współczesna i jakże  magiczna różdżka?  Gdyby ktoś tak myślał, niechybnie spotkałby go sromotny zawód. Człowieka nie można uszczęśliwić jedynie poprzez informację i bazy danych, a otaczającej go rzeczywistości nie da się opisać wyczerpująco dzięki określonej ilości parametrów. Tzw. rzeczywistość wirtualna ma się tak do świata realnego, jak sztuczna róża do rosnącej w ogrodzie – co wcale nie oznacza, że „virtual reality” nie jest interesująca. Kontakty z drugim człowiekiem jedynie poprzez Internet –  a w gorszym jeszcze przypadku zastąpienie bliźniego komputerem podłączonym do sieci, choćby generował odpowiedzi na zawiłe pytania i reagował na osobiste wynaturzenia – nie ma nic z ewangelicznej kultury i Chrystusowego pochylenia się nad innymi.

– Przestrzegałbym przed pewnym niebezpieczeństwem, które polega na wmówieniu sobie, że Internet otwiera nam okno na świat, gdy w rzeczywistości jest odwrotnie. Internet jest niezwykle cenny jako biblioteka znajdująca się w zasięgu ręki, ale źle by się działo, gdybyśmy pewnego dnia całą naszą wiedzę o świecie czerpali z nierzeczywistej namiastki, jaką jest cyberprzestrzeń  – Jacek Prosiecki nie ma wątpliwości, że Internet może być również zagrożeniem, z którego często nie zdajemy sobie sprawy. – Trzeba wielkiej samodyscypliny, by nie zacząć mieszkać bardziej w  rzeczywistości wirtualnej niż w rzeczywistości prawdziwej, by nie powiedzieć rzeczywistości rzeczywistej. Przecież zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że żadnej realnej kontynuacji nie będzie, że nasze internetowe znajomości zostaną jedynie internetowymi, i – co więcej – jedyną realnością stanie się to wszystko, co wirtualne. Ania zadzwoniła następnego dnia.
– Wiesz, jaki Rob jest fajny? A jaki dowcipny? – szczebiotała opowiadając dokładnie co robili, gdzie jedli, co pili, na jakim filmie byli. Nawet nie musiałem pytać – tak, jakby chciała, abym nie drążył zbytnio tematu. – I co z tego będzie, Aniu? – pytam zniecierpliwiony.  – Co będzie? Nie wiem. Nie powiedziałam mu wszystkiego o sobie, bo po co? Nawet nie odwiózł mnie do domu.

Waldemar Rompca 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska