02/08/2005 16:16:54
Trzecia grupa islamskich ekstremistów planuje samobójcze zamachy na „miękkie” cele w centrum Londynu - podał „The Sunday Times”, powołując się na źródła w policji.
Wcześniej londyńska policja metropolitarna podała, że w związku z zamachami w Londynie z 21 lipca zatrzymano sześć osób w dwóch domach w hrabstwie Sussex na południu Anglii.
Według gazety, brytyjska policja i kontrwywiad z kilku źródeł uzyskały informacje, że atak był planowany na miniony czwartek. Dlatego też w tym dniu tak bardzo zaostrzono środki bezpieczeństwa na ulicach Londynu i w środkach komunikacji miejskiej.
Była to największa operacja policji od czasu II wojny światowej - ściągnięto funkcjonariuszy z urlopów, a dla policjantów mieszkających pod Londynem wynajęto pokoje w hotelach w mieście - napisał „Sunday Times”.
W miniony czwartek policjanci byli wszędzie. Jadący metrem do pracy, mogli ich zobaczyć nie tylko na peronach, ale także w wagonach. Na wielu stacjach policja wspólnie ze służbami metra kontrolowała bagaże podróżnych. Ludzie godzili na przeszukanie prywatnych toreb, bo zdawali sobie sprawę z tego, że może to uchronić ich od ewentualnego kolejnego ataku. Policjanci z bronią patrolowali ulice Londynu.
Miniony tydzień upłynął pod znakiem polowania na terrorystów i osób podejrzanych o współpracę z nimi.
„Observer”, powołując się na jednego z wysokich rangą oficerów policji napisał, że piątkowa operacja w zachodnim Londynie, była tylko wierzchołkiem góry lodowej, wobec tego, co będzie się działo w najbliższych miesiącachCelem tych działań jest rozbicie siatki terrorystycznej.
Według „Observera”, policja przypuszcza, że co najmniej jeden z przywódców światowej siatki terrorystycznej mieszka w Wielkiej Brytanii. Miałby tu stworzyć strukturę w formie „piramidy”, w której poszczególne grupy terrorystów nie są bezpośrednio powiązane.
„Daily Mail” napisał, że co najmniej jeden z zamachowców, którzy próbowali dokonać 21 lipca w Londynie zamachów w środkach komunikacji, pobierał świadczenia socjalne. Gazeta dodała, że dotychczas brytyjski sekretariat ds. pracy i emerytur nie potwierdził tych informacji.
Prowadzący śledztwo sprawdzają, czy sprawcy obu ataków - z 7 i 21 lipca - zostali zwerbowani i pokierowani przez tę samą osobę - podała gazeta.
Natomiast według gazety „Sunday Telegraph”, Scotland Yard sprawdza, czy oba ataki terrorystyczne w Londynie mogły być inspirowane z Arabii Saudyjskiej. Jeden z podejrzanych zamachowców, zatrzymany w Rzymie, zidentyfikowany jako Hussain Osman, (podczas przesłuchania przedstawił się jako Hamid Issac), miał zadzwonić ze swojego telefonu komórkowego na numer w Arabii Saudyjskiej. Jak poinformował w włoski minister spraw wewnętrznych Giuseppe Pisanu, Osman wyjechał z Wielkiej Brytanii pięć dni po próbach zamachów - z londyńskiego dworca Waterloo pociągiem EuroStar.
Włoska prasa poinformowała, że podczas przesłuchania Osman (Issac) przyznał się do udziału w atakach 21 lipca, ale podkreślił, że chodziło tylko o to, by przestraszyć ludzi. - Nie chcieliśmy nikogo zabić - miał powiedzieć Osman. Zaprzeczył też, aby zamachowcy mieli związek z al-Qaidą.
Motywem zamachowców nie była ponoć religia, lecz Irak. - Oglądaliśmy filmy. Pokazywano nam nagrania z Iraku. Powiedziano, że musimy zrobić coś wielkiego - miał zeznać Osman. Mówił, że ktoś, kogo nie zna, dał zamachowcom plecaki z bombami.
Brytyjskie władze wystąpiły o ekstradycję Osmana, ale - jak informuje prasa - procedury mogą potrwać nawet dwa miesiące.
W piątek rano jeszcze nic nie zapowiadało tego, że śledztwo w sprawie nieudanych zamachów terrorystycznych na Londyn 21 lipca nabierze zawrotnego tempa. Jednak rano policja uzyskała - według BBC – „kluczowe informacje” i zaczęła uderzenie.
W dzielnicy Notting Hill w zachodnim Londynie pojawili się snajperzy, policjanci w cywilu i mundurowi. Niektórzy mieli na twarzach maski przeciwgazowe, inni gogle. Wkroczyli do jednego z domów. Sąsiadka słyszała, jak rozmawiali z mężczyzną, który zamknął się w mieszkaniu. - Mohammed, wyjdź w samych majtkach, z rękami do góry! - padł rozkaz. - Dlaczego? - odkrzyknął przerażony. - Musimy być pewni, że nie masz na sobie materiałów wybuchowych.
Mężczyzna zawołał, że nie wyjdzie, bo policja go zastrzeli „tak jak tego mężczyznę na Stockwell”. Chodziło mu o niewinnego Brazylijczyka, którego prawie dwa tygodnie temu funkcjonariusze powalili na posadzkę w metrze i zabili kilkoma strzałami w głowę. Na podstawie fałszywych, jak się okazało, poszlak podejrzewali, że jest terrorystą i chce się wysadzić. Mężczyzna nie wyszedł, przestał się odzywać. Świadkowie usłyszeli wybuchy, antyterroryści wysadzili drzwi. Po chwili wyprowadzono go ubranego w biały kombinezon.
Policja przyznała, że był to dla niej „najlepszy dotychczas dzień” śledztwa.
Razem z aresztowanym w Birmingham 24-letnim Yasinem Hassanem Omarem, podejrzewanym o podłożenie bomby na stacji Warren Street, miała już trzech z czterech zamachowców z 21 lipca.
Zamachy z 21 lipca, dwa tygodnie po krwawym ataku, w którym zginęło 56 osób, w tym sami terroryści, były nieudane. Czterej mężczyźni podłożyli bomby w metrze i autobusie, ale żadna nie wybuchła.
Ubiegłotygodniowa obława nie oznacza końca śledztwa. Pozostają pytania o organizatorów zamachów. Według internetowego wydania „Los Angeles Times” i CNN, także wczoraj w Zambii aresztowano Haroona Rashida Aswata, urodzonego w Wielkiej Brytanii w hinduskiej rodzinie. Mógł być mózgiem obu londyńskich zamachów, choć wyjechał z Anglii, nim wybuchły bomby. Wkrótce potem rząd Zambii zdecydował o przekazaniu Brytyjczyka Haroona Rashida Aswata Wielkiej Brytanii.
Aswat jest także podejrzany o organizowanie obozu szkoleniowego w Oregonie w USA. Scotland Yard do tej pory nie potwierdził, że Aswat ma coś wspólnego z zamachami, określając informacje medialne jako „spekulacje”.
W sumie brytyjska policja zatrzymała już 28 osób w związku z zamachami z 7 i 21 lipca, spośród nich 12 nadal przebywa w areszcie - poinformował londyński Scotland Yard.
Policja przesłuchuje również dziewięć osób „zatrzymanych na mocy prawa antyterrorystycznego z 2000 roku”.
Wśród nich jest człowiek oznaczony w komunikacie Scotland Yardu literą B, zatrzymany 22 lipca w Stockwell, oznaczony literą C aresztowany 23 lipca w Tulse Hill, człowiek oznaczony literą D zatrzymany 24 lipca w Southgate i podejrzany oznaczony literą E i zatrzymany tam 25 lipca, człowiek oznaczony literą Y zatrzymany 26 lipca w Finchely, oznaczony literą Z aresztowany 28 lipca w Kennington, i oznaczony literą S człowiek aresztowany w Notting Hill
Według brytyjskich mediów, policja podczas przesłuchań zastosować ma specjalną taktykę. Przez dwa pierwsze dni podejrzani będą przebywać w małych (o powierzchni 3,6 na 3 metry) odrębnych celach w piwnicy posterunku na Paddington Green. Nie będą mogli kontaktować się z prawnikami i rodzinami.
Zdaniem cytowanej przez dziennik „The Independent” adwokat Louise Christian, która reprezentowała byłych więźniów w bazie Guantanamo, policja będzie grać z podejrzanymi w „dobrego glinę i złego glinę”, by wyciągnąć z nich informacje.
W ładunkach podłożonych przez zamachowców w środkach londyńskiej komunikacji miejskiej ubiegłym tygodniu - dwa tygodnie po krwawych zamachach w Londynie 7 lipca - eksplodowały tylko zapalniki. Prawdopodobnie dlatego nikt wówczas nie zginął.
Kompetencje terrorysty
Grupa, która przeprowadziła ataki w Londynie nie ma żadnych powiązań z Al-Kaidą uważa amerykański politolog, Edward Luttwak, pracujący w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
Luttwak jest przekonany, że Al.-Kaida, po upadku reżimu talibów w Afganistanie nie istnieje już jako spójna organizacja. Terroryści jedynie sugerują pokrewieństwo, aby wykorzystać słynną nazwę, jak markę.
Pierwszym poziomem kompetencji w akcjach terrorystycznych jest pomyślna detonacja materiału wybuchowego.
Jeśli przyjąć to za standard, grupa islamistyczna, która dokonała zamachu, była na wpół kompetentna, a być może nawet w jednej czwartej: wiadomo już, że kilka z podłożonych ładunków nie eksplodowało, ale nie wiadomo, ile niewybuchów zostanie jeszcze znalezionych.
Drugi poziom kompetencji polega na skoordynowaniu wielu eksplozji. Pojedyncza eksplozja to jeszcze nie zamach - mógłby to być wypadek, czy porachunki przestępcze. Cztery bomby, to już oczywiście terroryzm i osiągają one bardzo silny skutek. W tym sensie terroryści osiągnęli sukces: mniej niż godzina upłynęła między pierwszą eksplozją o godzinie 8.51 czasu Greenwich, a ostatnią o godzinie 9.47.
Trzeci stopień kompetencji dotyczy wyboru celów. I w tym punkcie grupa zamachowców sobie nie poradziła. Ich bomby - cztery spośród tych, które eksplodowały - nie uderzyły w priorytetowe cele „reprezentacyjnego” Londynu na osi Westminster - Whitehall, gdzie przecież też przebiegają linie metra. Westminster to katedra i opactwo, miejsce koronacji i pochówków brytyjskich królów; Whitehall to ulica w Londynie, przy której skupione są budynki rządowe. Nie uderzyli też w najważniejsze cele Londynu „turystycznego”, czyli w część miasta wzdłuż linii Oxford Circus-Picadilly. Wreszcie, ominęli biznesowe serce miasta, czyli londyńskie City.
Zamiast tego bomby, które wybuchły, uderzyły w cele drugoplanowe, bez spójnego efektu. Nie wiadomo, czy terroryści nie osiągnęliby bardziej spójnego efektu, gdyby wszystkie podłożone bomby wybuchły.
Brzmi to może kontrowersyjnie, bo przecież każdy atak na londyński system transportu publicznego wywołałby śmierć dziesiątków ludzi. Ale w tym przypadku zamach nie koncentrował się na maksymalizowaniu efektu politycznego i psychologicznego. Ani też na maksymalizowaniu ilości ofiar. Każdy, kto zna londyńskie metro w godzinach szczytu, wie, że zamachowcy zabiliby o wiele więcej ludzi, gdyby umieścili bomby w kilku innych miejscach. Londyńskie metro przewozi dziennie około 3 mln osób.
Wygląda to tak, jakby jedna z wielu grup zdesperowanych ekstremistów muzułmańskich zdecydowała się zrealizować swoje wewnętrzne dyskusje o użyciu przemocy. I osiągnęła podstawowe poziomy kompetencji. Jednak grupa ta, która przeprowadziła atak, nie ma absolutnie żadnych powiązań z Al-Kaidą, a jedynie sugeruje pokrewieństwo, aby wykorzystać nazwę, jak znaną markę – przekonuje Luttwak.
Mimo prób, Al-Kaidzie nie udało się odtworzyć swoich ośrodków szkoleniowych, logistyki, dowództwa i struktury dowodzenia, które straciła po upadku władzy talibów w Afganistanie. Wszystko, co po niej pozostało, to właśnie marka: „Al-Kaida” oraz fakt niewybaczalny: porażka obławy na Osamę bin Ladena, wynik niekompetencji Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), co stwierdziły już oficjalnie trzy niezależne raporty rządu Stanów Zjednoczonych.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...