29/07/2005 08:30:41
Sejm przypominał we wtorek oblężoną twierdzę. Gmach parlamentu od ulicy oddzielał podwójny płot ze stalowych barierek. Za nimi w dwóch rzędach stali policjanci z oddziałów prewencji. Na sejmowym dziedzińcu ukryte za krzewami, aby nie prowokowały demonstrantów, stały armatki wodne. W pobliżu nich siedzieli policjanci wyposażeni w miotacze gazu łzawiącego oraz broń gładkolufową. Na sejmowym parkingu zamiast jak zwykle jednej karetki zaparkowało kilka wozów pogotowia
Górnicy pojawili się przed sejmem wcześnie rano. Autokarami przyjechało ze śląska ponad siedem tysięcy osób. Mężczyźni byli wyraźnie podenerwowani. Nie wiedzieli czy ich całonocna podróż przyniesie jakiejś efekty.
Chcieli koniecznie spotkać się z marszałkiem sejmu Włodzimierza Cimoszewicza. Mieli zamiar przekazać mu petycję z prośbą o wprowadzenie pod obrady projektu zakładającego przedłużenie do 2008 r. prawa do obecnych uprawnień emerytalnych dla osób zatrudnionych w warunkach szczególnych i uciążliwych. Jednak na dzień przed ich przyjazdem Cimoszewicz zapowiedział, że projekt nie znajdzie się w porządku obrad. – Przyjęcie go kosztowałoby budżet państwa 26 mld zł – tłumaczył Cimoszewicz.
Z każdą minutą w tłumie wzrastało niezadowolenie. – Nie rzucajcie petardami, nie bijcie się z policją – wołali organizatorzy protestu. Jednak raz po raz wybuchały petardy. Jeszcze przed godziną dziewiąta rano dwóch policjantów zostało rannych.
Marszałek sejmu przyjął delegację. Wysłuchał ich zdania i odprawił górników z kwitkiem. To wywołało wściekłość w tłumie. Zaczęto szarpać barierki okalające teren sejmu. Do zamieszek nie doszło. Tłum uspokoiła wiadomość, że ma dojść do kolejnego spotkania. Tym razem w rozmowach mieli wziąć udział przedstawiciele rządu. – Marszałek ugiął się pod argumentami związkowców i porozmawiał z ministrem finansów o kosztach wprowadzenia w życie obywatelskiego projektu ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – narzekali posłowie opozycji. – Marszałek Cimoszewicz policzył śruby lecące w kierunku sejmu i nagle doszedł do wniosku że można wydać lekką ręką z budżetu pieniądze podatników – stwierdził sarkastycznie jeden z członków sejmowej komisji finansów.Informacje o sukcesie musiały dość szybko dotrzeć do górników. Tłum złagodniał. Górnicy szybko zaczęli walczyć z nudą spowodowaną przedłużającymi się negocjacjami ich szefów z ministrem finansów. Czas skracali ogołacając z zapasów pobliskie sklepy monopolowe. Przed południem w okolicy sejmu nigdzie już nie można było dostać nawet kropli piwa. Przerzedziły się także zapasy wódki na sklepowych półkach.
W samo południe demonstracja zmieniła się w piknik. Górnicy zmęczeni całonocna podróżą do stolicy oraz znacznymi ilościami spożytego alkoholu drzemali w cieniu drzew w parku vis a vis Sejmu. Kilku związkowców dyskutowało z policjantami o polityce. Mimo dzielącej ich stalowej barierki poglądy mieli takie same. Sielanka była jednak pozorna. Pierwsza przekonała się o tym dziennikarka jednego z dzienników. Młoda dziewczyna chodziła wśród górników, aby spytać ich o to jak oceniają swoją akcję. Nagle jeden z mężczyzn wykręcił jej ręce. – Mała, masz ochotę na seks? Trudno powiedzieć czy była to propozycja nie do odrzucenia czy pytanie. Pijany mężczyzna zaczął dość agresywnie składać kolejne niedwuznaczne propozycje. Nie wiadomo jak skończyłaby się ta historia, gdyby w pobliżu nie pojawił się inny dziennikarz.
Dochodziła godzina trzynasta. Tłum zaczynał się coraz bardziej nudzić. Negocjacje w sejmie wciąż trwały. W końcu udało się ustalić konsensus. Marszałek zgodził się, aby sejmowa komisja polityki społecznej rozważyła wyłączenie kwestię emerytur górniczych z całego projektu ustawy o emeryturach i rentach. Związkowcy byli zadowoleni.
Gdy posłowie zbierali się, aby zacząć dyskutować nad projektem ustawy, górnicy zobaczyli wychodzących z gmachu sejmu swoich przywódców. – Będą emerytury pomostowe dla górników dołowych (a więc wcześniejsze emerytury dla tych, których pracują pod ziemią – red.) – ogłosił radośnie Waldemar Barc szef komisji krajowej Związku Zawodowego Pracowników Dołowych. – Jutro Sejm to przegłosuje – dodał. Zamiast aplauzu usłyszał gwizdy innych grup górniczych, które również chciały wcześniejszych emerytur. Podpici mężczyźni ponieśli porażkę. Wściekłość spotęgował fakt, że postulaty nie będą spełnione natychmiast. W kierunku Sejmu poleciały petardy śruby. Straż Marszałkowska natychmiast zamknęła na klucze wszystkie drzwi wejściowe do gmachu Sejmu.
Rozszalały tłum przerwał w ciągu kilku sekund barierki odgradzające parlament od wiecujących. Policja raz po raz wystrzeliwała z miotaczy ładunki z gazem łzawiącym. Trudno było oddychać nawet w budynku parlamentu.
Spokojniejsi górnicy natychmiast zaczęli się wycofywać w kierunku autobusów, którymi przyjechali. – Tu trzeba bin Ladena żeby to wszystko zmienić – narzekali zniechęceni wynikami swojego protestu.
Przed sejmem pozostało jednak przeszło tysiąc podpitych osób. Ich nie odstraszył gaz łzawiący. Kolejne salwy wręcz potęgowały ich wściekłość. Na głowy policjantów posypał się grad kamieni. Górnicy rozbijali betonowe kwietniki, śmietniki, a także płyty chodnikowe. Kawałki gruzu non stop fruwały w powietrzu. Jeden z kamieni trafił w głowę policjanta. Mimo chroniącego hełmu mężczyzna po uderzeniu stracił przytomność. W stanie ciężkim został odwieziony do szpitala. W tym czasie pijany górnik styliskiem od kilofa wybijał szyby zaparkowanym w pobliżu Sejmu samochodzie należącym do pogotowia.
Rozgorączkowanych górników nie ostudziły nawet strumienie zimnej wody z armatek wodnych. Policjanci chroniący Sejm widząc, że tłumu nie uda się opanować wezwali posiłki. Z ukrycia nadjeżdżały kolejne armatki wodne. Raz po raz wystrzeliwano kolejne pociski gazowe.
Do karetki pogotowia górnicy przynieśli jednego ze swoich kolegów. – Zabili, go, zabili – krzyczeli wzburzeni. Mężczyzna był rzeczywiście nieprzytomny. Już w szpitalu okazało się, że przyczyną problemów ze zdrowiem była zapaść alkoholowa. Rzekomy zmarły miał we krwi 2,6 promila alkoholu. To rekordzista demonstracji. Niewykluczone, że ktoś pobił jego wynik, ale miał więcej szczęścia i nie został zbadany alkomatem.
Policjantom po kilkunastu minutach regularnej bitwy w końcu udało się rozbić zwarty tłum na kilka mniejszych grup. Plac przed Sejmem wyglądał jak po eksplozji bomby. Gaz ścielący się na ulicach wytrzeźwił większość uczestników starcia. Mniejsze grupy spokojnie się rozchodziły. Tylko jedna przygotowywała się do kontrnatarcia. Policja zapewne szybko spacyfikowałaby ją gdyby nie to, że do protestujących dołączył się poseł Gabriel Janowski.
Parlamentarzysta zablokował armatkę wodną. Policja wolała w takiej sytuacji nie używać siły. Janowski zaczął jednak również uspokajać górników. Grupa powoli wycofywała się w kierunku zaparkowanych autobusów. – Janowski to fajny gość. Zawsze się pojawia na demonstracjach i pyta czy nie trzeba nam pomocy – zagadywał policjantów jeden z górników o wdzięcznym pseudonimie „jabol”. – Teraz on popier.. swoje farmazony i będziecie musieli stać tu jakieś pół godziny dłużej – dodał. Policjanci kiwali głowami.
Gabriel Janowski po kilkunastu minutach zniknął z tłumu. Demonstranci jeszcze raz próbowali zaatakować policjantów. Tym razem strumień wody z armatki skutecznie ich ochłodził, a resztki bojowego zapału wywiała z głów kolejna salwa z rozpylaczy gazu łzawiącego.
Górnicy niechętnie zaczęli wracać do autokarów. Po drodze zaatakowali jeszcze nastolatka który szedł na stadion klubu piłkarskiego Legia. Na starcie z dorosłymi kibicami piłkarskimi, którzy pośpieszyli na pomoc młodszemu koledze, zabrakło im odwagi.
– Boże jaka hołota! – narzekał pracownik kopalni Piast. – Pracuję w marketingu w kopalni uznałem, że trzeba integrować się z kolegami pracującymi na dole. Dlatego tu przyjechałem. Widzę że oni jednak zamiast walczyć o swoje prawa woleli się napić i pobić z policja – narzekał mężczyzna. Krewcy górnicy odgrażali się natomiast, że jeszcze wrócą do Warszawy z kolegami.
Zapach gazu łzawiącego w okolicach Sejmu można było wyczuć jeszcze kilka godzin po starciach. Do szpitala trafiło siedmiu rannych policjantów oraz kilku górników w tym jeden z objawami padaczki alkoholowej. W stołecznych aresztach znalazło się 40 najbardziej agresywnych górników.
Jan Osiecki (fot. pap)
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Szukasz pracy? podnieś swoje kwal...
SZUKASZ PRACY? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIAC...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...
Szukasz pracy? podnies swoje kwal...
-kurs na operatora KOPARKI CPCS najlepiej platny zawod w ang...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Szukasz pracy? sprawdź naszą ofer...
SZUKASZ PRACY? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIAC...