MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/07/2005 21:19:35

London United

- Nie noszę już plecaka. Gdy tylko wchodziłam do metra, od razu czułam na sobie dziwne spojrzenia ludzi. To nie było przyjemne – Luiza mieszka w Londynie od paru tygodni, ale dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, co tak naprawdę wydarzyło się w Londynie przed paroma tygodniami. Strach

– To nie były tylko bomby, to coś więcej niż zamachy terrorystyczne, to zamachy na naszą codzienność, prywatność – przyznaje po chwili. Wie, co mówi. Do pracy dojeżdża codziennie metrem i każdego dnia obserwuje, jak zachowują się ludzie. – Ich spojrzenia, gesty mówią same za siebie.
Nigdy wcześniej w metrze nie było tak nerwowo, nigdy nikt nie obserwował tak dokładnie peronu, tego kto wsiada, jak wygląda, z czym wchodzi. – Teraz wszystko się zmieniło, każdy jest nerwowy, czujny. Każdy jest podejrzany, bez względu na to, jaki ma kolor skóry, skąd pochodzi, dokąd zmierza – Luiza stara się nie wpadać w panikę, ale nie jest to łatwe.
– Ta psychoza udziela się każdemu. Teraz do pracy nie zabieram już całego majdanu, tylko to, co jest mi niezbędnie konieczne. Tak łatwiej – przyznaje po chwili.
Londyn już nie jest taki sam. Coś się zmieniło. I chociaż wszystko na pozór wygląda tak samo, to jednak każdy czuje, że coś jest nie tak.
Statystyki
Media alarmują: po 7 lipca obroty restauracji na West Endzie spadły o 30 procent. John Lewis, który bezpośrednio po zamachach zanotował 27 procentowy spadek obrotów, teraz donosi, że wcale się nie poprawiło. – Klientów jest mniej, niż poprzednio, widać, że ludzie ciągle omijają centrum. W porównaniu z okresem przed zamachami, nasze obroty są ciągle mniejsze o 18, 1 procenta. To dużo, tym bardziej, że nic nie zapowiada nagłej poprawy.
Mniejsze obroty w domach towarowych czy restauracjach spowodowane są nie tylko mniejszą liczbą londyńczyków udających się na zakupy do centrum. To także mniej turystów. Jeszcze kilka miesięcy temu prognozy mówiły o ciągle rosnącej liczbie gości odwiedzających Londyn. Teraz ten trend się drastycznie odmienił. Padają pierwsze liczby: Londyn już teraz stracił około 300 milionów funtów. Media ostrzegają: mniejsza liczba turystów to mniejsze obroty w całym segmencie turystycznym. – Czy czekają nas zwolnienia w gastronomii, handlu czy hotelarstwie? – pytają publicyści i ekonomiści.
Bomby jednoczą
- Zadzwonił do mnie mój kuzyn, z którym nie rozmawiałem od lat. Nie lubimy się specjalnie, rodzina jest skłócona – opowiada mi Mark. – Spytał, czy wszyscy w rodzinie żyją. Odpowiedziałem, że tak.
- To dobrze – odpowiedział kuzyn i odłożył słuchawkę. Mark przyznaje, że był to dla niego szok. To nie była rodzinna rozmowa, a jednak się cieszę, że zadzwonił. – Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego, że on zadzwoni z takim pytaniem. Czyżby zamachy bombowe miały pogodzić naszą rodzinę? – pyta po chwili.
Dzwoni matka
- Nie będziesz jeździła metrem, do pracy chodź piechotą albo wracaj do Polski – Monika nie umie już rozmawiać z matką, która dzwoni do niej każdego dnia z Polski i mówi, jak córka ma żyć i zachowywać się w Londynie. Monika ma 40 lat, pracuje jako pielęgniarka. Jej matka mieszka w Warszawie. – Dzwoni do mnie i ciągle się pyta, czy się boję. A ja mówię, że wszystko jest dobrze, że jeszcze nie zwariowałam, że sobie radzę. Tylko, że ona nie specjalnie chce słuchać. Wie lepiej. Ogląda polską telewizję.
Monika stara się spokojnie żyć, ale czasem jest trudno. – Moja koleżanka zwolniła się z pracy. Jest w ciąży, 7 lipca słyszała, jak wybuch rozerwał autobus. Przez dwa dni była w szpitalu, lekarze bali się, że ze stresu może poronić – teraz Monika wpada do niej co parę dni i pyta, jak leci.
- Jej mąż, Anglik, nie pozwolił jej się stresować, woli by w domu było mniej pieniędzy, niż by pojawiły się jakieś komplikacje z ciążą.
Monika przyznaje mu rację.
- To życie jest najważniejsze! – przyznaje.
Islam kocha ludzi
- Islam nie popiera zabijania! Bóg tego nie popiera. Ci, którzy zabijają, nigdy nie pójdą do nieba – tłumaczy mi Mustafa. Jest Algierczykiem. Siedzimy w małej kawiarni na Finsbury Park. Tutaj nikt nie rozmawia o niczym innym, jak tylko o zamachach, terrorystach, tym, gdzie się teraz ukrywają, czy policja ich znajdzie.
- Jestem Brytyjczykiem, jestem muzułmaninem. Zawsze nim będę. To tutaj mieszka moja rodzina, to tutaj urodziły się moje dzieci – Mustafa chętnie rozmawia. Ma jakieś 40 lat, mała kawiarnia to jego własność, z której utrzymuje żonę i dzieci. Jest przeciwny zabijaniu, chętnie tłumaczy zawiłości Koranu, tym czym jest dla każdego muzułmanina. Kim jest Bóg.
- Samobójcze zamachy? Nie! – milczy, zaciąga się papierosem i pyta, czy koniecznie musi tłumaczyć, że nawet w islamie nie ma pochwały dla zabijania.
- Ty w to wierzysz? – pytam.
- Tak, wierzę, dla mnie bycie muzułmaninem to całe moje życie, moja wiara jest dla mnie i dla mojej rodziny ważna.
Mustafa opowiada o ostatnim nabożeństwie w mosku na Finsbury Park. O tym, jak modlili się o pokój. Jak potępili zamachy powołując się na Koran. – To nie w tym rzecz, by zabijać, tylko by żyć zgodnie z wolą Boga.
- Boisz się?
- Nie, nie boję się. Ale czuję, że to nie koniec, że jeszcze wiele się wydarzy. Sam zobacz, przed naszym moskiem ciągle stoi policja. Nie dlatego, że boi się muzułman, ale ataku na nasz mosk.
Bilety proszę
Dzwoni Steve: - Słuchaj, coś mi się przydarzyło. Jechałem metrem, na jednej stacji weszło kilkunastu facetów. Po chwili zaczęli sprawdzać bilety. Jak żyję, czegoś takiego jeszcze w Londynie nie widziałem.
Pyta, czy moim zdaniem ma to związek z tym, co ostatnio dzieje się w mieście.
Włączam CNN. Przekaz na żywo pokazuje obrazy w Nowym Jorku, gdzie policja zatrzymała autokar pełen zagranicznych turystów. Sprawdzają plecaki. Rewidują.
- Świat ogrania jakaś psychoza. To się w głowie nie mieści – przyznaje Steve. Ma do napisania muzykę do filmu, ale sam przyznaje, że nie umie się skupić na pracy. – Co godzinę oglądam wiadomości, chociaż wcześniej ogólnie mnie to nie interesowało.
Bezpłatne weekendy
Poniedziałek. Evening Standard apeluje do mera Londynu, by pokazał, że zależy mu na tym, co dzieje się z tym miastem. – Trzeba ożywić centrum, dlatego apelujemy, by miasto wprowadziło bezpłatną komunikację wieczorami i we wszystkie weekendy sierpnia – apeluje gazeta. I dodaje: - To miasto potrzebuje twojej pomocy, Ken.
Ciąg dalszy nastąpi?

Waldemar Rompca

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska