MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

27/07/2005 07:14:02

Zupa Ogonowa "Winiary"

Autorem powiedzenia, że każdy ma swoje piętnaście minut sławy jest podobno Andy Warhol, malarz nazywany papieżem pop-artu, przy czym określenie papież ma być w tym przypadku śmieszne, bo Warhol z żadną ortodoksją się nie kojarzył. Autor portretów Marlin Monroe, Zupy Jarzynowej Campbella i Lenina swój czas sławy obliczył zbyt skromnie, o czym najlepiej wiedzą dziś jego spadkobiercy, kasujący miliony dolarów za prawa do reprodukowania dzieł mistrza. Przeciętny widz o obrazach Warhola może powiedzieć tyle, że są nieźle odrobione i pasują do pokoju nastolatka. Nie jest natomiast w stanie zrozumieć, dlaczego osiągają ceny, jakie osiągają

Dziennik Polski

Jacek Walczykowski miał swoje piętnaście minut sławy między lipcem a sierpniem 2004, kiedy został najpierw wybrany a następnie odwołany ze stanowiska prezesa PKN „Orlen”, firmy cuchnącej benzyną i nie tylko. Walczykowski z miejsca zabłysnął w mediach elektronicznych, z racji niebywałej kolorystyki krawatów i chusteczek w butonierce. Sam Warhol przestraszyłby się takiej neonowo zjadliwej zieleni. Ekstrawagancka była także fryzura prezesa polegająca głównie na zaczesanej na jedno oko płaskiej, grzywce. Grzywka nadawała prezesowi wygląd człowieka równie inteligentnego, jak obdarzonego dobrym gustem, o którym informował krawat. W przeciwieństwie do Warhola, Walczykowski nie utrzymał się w blasku reflektorów zbyt długo. Kogo obchodzą nawet najbardziej jaskrawe stroje i fryzury byłych prezesów? A Walczykowski stał się byłym po zaledwie 19 dniach pracy. Jednak spadkobiercy Walczykowskiego, których, po jak najdłuższym życiu, życzę mu wielu, będą mieli powody do głoszenia pochwały spadkodawcy. Jacek Walczykowski zachował się bowiem jak wyjątkowo przytomny meteor i wyciągnął ze swoich piętnastu minut sławy pieniądze, którymi nie pogardziliby nawet miłośnicy sztuki i podpisu Andy’ego Warhola.

Pech byłego prezesa i jego potencjalnych spadkobierców polega na tym, że wypłata ciężko zarobionych siedemnastodniową (nie licząc dni powołania i odwołania) harówą 6 milionów złotych miała nastąpić w okresie kampanii wyborczej. Cyniczni politycy dobrze wiedzą, że nic nie wkurza bardziej rolnika spod Radomia, ekspedientki z Łodzi i felietonisty z „Dziennika Polskiego” w Londynie, od dużych pieniędzy, wypłacanych bliźniemu za nic. Albo prawie za nic. Pieniądze Walczykowskiego są przy tym bardziej irytujące od pieniędzy Warhola, ponieważ na sztuce nie zna się już nikt, a na zarządzaniu firmami, owszem, każdy. Dlatego kwestią czasu było pojawienie się populistycznych ataków na wysokość sumy wypłaconej przez „Orlen” Walczykowskiemu. Pewną niespodzianką jest natomiast fakt, że pierwszy zaatakował Donald Tusk, pomawiany o bycie liberałem. Widać specjaliści od wizerunku Tuska uznali, że powinien powalczyć o parę procent elektoratu z Lepperem. Tusk złożył zatem doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Za takie wzbogacanie konta, prezesi powinni, zdaniem Tuska, odpowiadać karnie, „nawet jeśli jest ono zgodne z literą prawa”. Ciekawe czy w kolejnej odsłonie kampanii wyborczej Tusk zaproponuje dla tych złodziei karę chłosty i założy krawat w białoczerwone paski?

Liberałowie twierdzili do tej pory, że praca, podobnie, jak inne rzeczy do kupienia, jest warta tyle, ile skłonny jest za nią zapłacić rynek. Rynek od dawna stwierdził, że płacąc za starannie odmalowany portret puszki zupy pomidorowej Campbella, płaci w istocie za podpis Andy’ego Warhola. I dlatego, za swoją „Paczkę zupy ogonowej w proszku Winiary” Andrzej Warcholik nie dostanie złamanego centa. Zapewne Andrzej Lepper mógłby sprawiedliwie zrównać Warcholika z Warcholą, przy pomocy ustawy antykominowej, tyle że nie w Nowym Jorku. Jeżeli Donald Tusk jest w swoim wołaniu o sprawiedliwość szczery, to odkrył, że rynek ma tyle wspólnego z PKN „Orlen”, co sprawiedliwość z literą prawa., Tym samym stał się, w polskich warunkach, utopijnym socjalistą i ryzykuje, że Rokita cofnie mu poparcie. A przecież wystarczy uznać, że praca prezesów, podobnie jak aktywność polityków jest w istocie rodzajem sztuki. I dlatego Walczykowskiemu płaci się, po uważaniu, za podpis. A nawet, jako prezesowi byłemu, brak podpisu. W ten sposób staniemy się w Polsce najbardziej awangardowi, bo nawet Andy, chociaż papież pop-artu, na taką bezczelność się nie zdobył, żeby inkasować za nienamalowaną zupę.
Kacper Rylski

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska