MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

27/07/2005 07:11:36

Cud w katedrze lubelskiej

Władze komunistyczne ściągnęły ludzi z całego województwa i zorganizowały na Placu Litewskim wiec antyreligijny. Uczestnicy wiecu komunistycznego z transparentami o treści, które obrażały uczucia wiernych, udawali się do miejsc postoju ich samochodów ciężarowych, którymi byli przywiezieni.

Dziennik Polski

Gdy mijali plac katedralny, prawdopodobnie z obawy przed pobiciem, przyśpieszyli kroku i nie zatrzymując się zwinęli niesione transparenty. W pewnym momencie ludzie stojący na placu odwrócili się w kierunku przechodzących. W czasie śpiewu pieśni „My chcemy Boga” jedni unosili w górę przyniesione krzyże, inni ręce ze znakiem zwycięstwa, a ci, którzy byli najbliżej przechodzących, grozili im pięściami. Później, gdy zaczęły się aresztowania, rozeszła się wiadomość, że z kamienicy usytuowanej naprzeciwko katedry pracownicy UB fotografowali kamerą ludzi zgromadzonych przed katedrą, a potem ustalali tożsamość aktywnych uczestników zgromadzenia”. Autor tych słów, Stanisław Tomaszewski (absolwent prawa KUL, ur. w 1923 r.) wspominał reakcje pracowników UB na wydarzenia „cudu” w katedrze lubelskiej w lipcu 1949 roku.

3 lipca 1949 roku około godziny 13.30 siostra Miłosierdzia zauważyła na obrazie Matki Bożej Częstochowskiej pod prawym okiem Maryi ciemnoczerwoną łzę. Gromadzący się w katedrze ludzie w oczekiwaniu na uroczystość poświęcenia diecezji i parafii Niepokalanemu Sercu Maryi zaczęli szeptać o „cudzie”. Z czasem tłum wzbierał, straż porządkowa dbała o sformowanie kolejek wiernych, którzy przesuwali się przed obrazem Maryi. Po kilku dniach, 10 lipca, było aż 20 tysięcy wiernych, więcej niż w poprzednich dniach. Informacje o „cudzie” podało radio BBC i „Głos Ameryki”. Niebawem „cudem” „zainteresowały się” władze.

Ewa Kopacz i Kazimiera Żurawska z d. Goral wspominały w zapiskach: Śpiewom, modlitwom towarzyszyły hasła polityczne. Gromady pielgrzymów kryły się w bramach, przed milicją i aresztowaniami (...). Kościół z lewej strony zasłonięty był rusztowaniami. Na tych rusztowaniach gromadzili się ludzie, żeby lepiej widzieć i jakoś dostać się bliżej. Po nieudanej próbie rozpędzenia ludzi z placu, nadjechały wozy strażackie, które lały wodę na tłum oraz na ludzi na rusztowaniach. Niektórzy pod wpływem strumienia zimnej wody odpadali z rusztowań. Spisano następujące wyznanie księdza Jana Wójtowicza: Podchodzę do ołtarza Matki Bożej. Świadomie postanawiam wstrzymać się od emocji, być jak najbardziej obiektywnym, trzeźwym. Patrzę na Dzieciątko Jezus, widziałem w oczach Dzieciątka też łzy.

Mimo że „cud” nie został oficjalnie uznany przez Kościół, o czym informował w liście pasterskim 6 lipca biskup lubelski, wierni nadal przybywali do katedry.

W zakrystii odnotowywano zgłaszane uzdrowienia, gromadzono wota, składano ofiary pieniężne. Pieniądze przeznaczono na remont zniszczonej podczas wojny katedry. Władze zaaresztowały księży pod zarzutem zorganizowania „cudu” i umieściły w więzieniu na Zamku Lubelskim, gdzie przebywali do lipca 1950 roku, kiedy zostali zwolnieni na interwencję kardynała Stefana Wyszyńskiego. 114 informatorów władz partyjnych, działających w 1949 roku w Lublinie, 22 agentów UBP, 778 informatorów terenowych ułatwiało zadanie władzom. Wkrótce zahamowano napływ ludzi do Lublina, zablokowano miasto.

Jadwiga Bednarska, która tuż przed wydarzeniami w katedrze lubelskiej przebywała w Rymanowie Zdroju na obozie harcerskim, nie wiedząc o „cudzie”, powiedziała mi, że harcerki tego dnia były niespokojne, płakały; musiałam siedzieć w namiocie, aż zasnęły. Leśniczy, który pomagał nam, drugiego dnia powiedział, że dowiedział się z Radia Wolna Europa o „cudzie” w Lublinie. Poszłyśmy wtedy do kapliczki i modliłyśmy się. W związku z powodzią, przed terminem zwinęłyśmy obóz. Nie można było jednak na skutek blokady dróg dojechać do Lublina. Zatrzymano nas 20-30 km od miasta.

Stanisława Maj, która z siostrą stała w kolejce przed Oblicze Maryi, stwierdza, że tłum wiernych w Lublinie był zgromadzony daleko za Bramą Krakowską, w dole na ulicy Lubartowskiej. Mieczysław Smalec, który jako 14-latek był w tym tłumie z matką i ciotką, wiedział z opowiadań, że pociągi zatrzymywały się za Motyczem. Dalej trzeba było iść pieszo. Ludzie ciągnęli tłumnie – wspomina Halina Jadwiga Sołtys – z najdalszych stron, niektórzy pierwszy
raz byli w Lublinie.

Precz z komuną, my chcemy Boga
Opowiadając o kilkakrotnym wpatrywaniu się w oblicze Czarnej Madonny, po którym z jednej strony spływała krwawa łza, pani Halina zmienia wątek i przechodzi do wydarzeń, które miały miejsce w niedzielę 17 lipca. Tego dnia o godz. 13.00 miała odbyć się msza święta. Cały kościół był pełny, a także plac katedralny wypełniony po brzegi. W czasie trwania nabożeństwa przeszedł koło katedry ulicą Królewską pochód. Przechodzili rolnicy zgonieni przez komunistów z pobliskich wsi, dla których zorganizowano wiec na Placu Litewskim jako odwet za śmierć zadeptanej dziewczyny. Wypadek zdarzył się, kiedy 16-latkę tłum wiernych zatratował na śmierć.

W tłumie słyszało się okrzyki wrogie Kościołowi. Okrzyki te wymieszały się z innymi: „precz z komuną”, „my chcemy Boga”, dochodzącymi sprzed kościoła Ojców Kapucynów przy Krakowskim Przedmieściu, naprzeciw Placu Litewskiego. Było jeszcze jedno wołanie: „wypuścić aresztowanych studentów”, przypominające o uroczystości Bożego Ciała 16 czerwca, a więc sprzed miesiąca. Wówczas w procesję wiernych wjechał samochód Służby Bezpieczeństwa, chcący wymusić przejazd. Ludzie jednak zareagowali, utworzyli szpaler przed Monstrancją. Przewrócili samochód do góry kołami. W większości byli to studenci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Milicja, która przeprowadziła łapankę, zaaresztowała studentów. 17 lipca, po zakończeniu mszy św. w katedrze ktoś z tłumu rzucił propozycję pójścia pochodem pod milicję, aby domagać się wypuszczenia aresztowanych studentów – wspomina pani Halina. Tłum z krzyżem na czele ruszył w kierunku ulicy Zielonej, gdzie mieściła się Komenda MO. Oczywiście poszłam i ja z koleżankami, też wznosiłyśmy okrzyki antykomunistyczne, śpiewałyśmy z tłumem, który ogarnęła jakby fala wolności i zjednoczenia. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby wypuścili studentów, aresztowanych ludzi, ale żaden kamień wtedy nie był przez nas rzucony, o co nas potem posądzano w śledztwie i na sprawie (…). Otworzyła się brama i wypadli milicjanci w tłum bijąc kolbami gdzie popadło.

Kordony milicji wyłapywały ludzi, także z zakątków niedalekiego Starego Miasta, np. z ulicy Koziej, gdzie Halina Sołtys udała się licząc na szybki powrót do domu. Do domu wróciła po miesiącach, ale następne kwadranse po aresztowaniu wyglądały następująco: Małe pomieszczenia milicyjne przy ulicy Zielonej wypełnione były po brzegi, było ciasno. Trzymano nas tu do wieczora, a następnie rozwożono w różne punkty do UB – na ulicę Krótką, na Szopena 7 i 18 i jeszcze gdzie indziej. Ja z niewielką grupką kobiet przewieziona zostałam na ulicę Szopena 7, gdzie całą noc przesiedziałyśmy zziębnięte na schodach do piwnicy. Dopiero rano umieszczono nas w jakimś wilgotnym i ciemnym lochu. Kobiety siedziały na ziemi, gdyż nie było żadnych ławek ani stołków. Były dwie piętrowe prycze sklecone z desek, bez sienników i kocy. W nocy zaczęło się śledztwo. Bardzo interesowali się tym, z kim byłam, kogo widziałam, jakich znajomych mam księży. Po czterech dniach i nocnych męczących śledztwach kilka z nas wyczytano i przewieziono na zamek. Na Zamku Lubelskim zostały wciągnięte do rejestru więźniów. Tam pozostała rok i dziesięć dni.

Fala upokorzeń
17 lipca 1949 roku, znaczenie kredą na plecach zgromadzonych ludzi, bicie kolbami, strzelaninę, późniejsze aresztowania i więzienia na Zielonej i Szopena 7, a następnie na zamku dobrze pamięta również Lucyna Kochańska. Wezwano mnie i zaproponowano zwolnienie za przysługę dla UB. Po około siedmiu godzinach ciężkich zmagań podpisuję oświadczenie, że się nie zgadzam, ale za to pan z UB obiecuje mi wywózkę na Syberię, bagatela, 10 lat, jak twierdzi. Po pół roku od aresztowania wręczają mi pisemko: „z braku dowodów winy”.

Janina Elżbieta Markiewicz opowiedziała mi o 15 lipca 1949 roku. Był to jeden z dni, podczas których ludzie gromadzili się przed katedrą lubelską, a jednocześnie w zakładach pracy organizowano masówki wzywające m.in. do zdejmowania krzyży w pomieszczeniach biurowych. Tego dnia Janina Markiewicz, wówczas studentka III roku wydziału prawa KUL, również pracująca w biurze prawnym DOKP, napisała polemiczny tekst do artykułu „Nadużycie wiary”, zamieszczonego 13 lipca w „Sztandarze Ludu”. Kolega z biura poradził jej, aby zredagować odezwę i rozpowszechnić drogą kolportażu. Napisałam więc odezwę, podpisałam ją Katolicka Młodzież Lubelska. Wieczorem w kolportażu pomogła pani Janinie spotkana koleżanka. Tego wieczora została aresztowana. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że zarówno mój kolega z pracy, jak i koleżanka, z którą szłam, byli konfidentami UB.

15 lipca 1949 roku „Sztandar Ludu” zamieścił „Stanowisko lubelskiej inteligencji w sprawie rzekomego cudu w katedrze”. Pisano: „Chcesz oddawać cześć przedmiotom kultu, to pozostawione jest twojej osobistej woli. Władze państwowe nie zamierzają się wtrącać ani do spraw kultu, ani do wewnętrznych spraw administracyjnych Kościoła”. A że tak nie było, świadczy – oprócz fali upokorzeń, która spadła na wiernych – inny dokument pisany, choć utajniony. W sierpniu 1949 roku attache Ambasady ZSSR w Polsce, I. Stiepanow, napisał m.in.: „Nie bacząc na wskazane uchybienia związane z wydarzeniami lubelskimi, kampania protestacyjna przeciwko temu wypadkowi klerykałów przeprowadzona została w całym kraju, jej organizacja, szeroki udział w niej społeczeństwa polskiego, pozwalają wyciągnąć wniosek, że rząd polski i kierownictwo PZPR w okresie likwidowania prowokacji wykonało znaczącą pracę, aby wykorzystać to wydarzenie dla dalszej mobilizacji mas pracujących w walce z wpływami reakcyjnego duchowieństwa
na naród polski”.
JOANNA SZUBSTARSKA

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska